Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 67–76/2019
z 5 września 2019 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Zmierzch bezkarności

Marek Derkacz

Artykuł 65 Kodeksu Etyki Lekarskiej jasno precyzuje, iż lekarzom nie wolno narzucać swych usług chorym, tak samo, jak nie wolno im w sposób niezgodny z zasadami etyki i deontologii lekarskiej pozyskiwać pacjentów.

Żyjemy w czasach, w których niemal całkowicie pozbawieni jesteśmy anonimowości. Wydaje się jednak, że niewielka część naszych koleżanek i kolegów po fachu zupełnie o tym zapomina, zatracając się w nierozważnych i zarazem nieetycznych działaniach.

Niestety, naganne moralnie postępowanie dotyczy często tych, od których oczekiwalibyśmy zupełnie odmiennej, bo godnej naśladowania postawy etycznej. Ludzie ci, chociażby z racji zajmowanych stanowisk i pełnionych funkcji powinni być dla wielu lekarzy krystalicznym wręcz przykładem do naśladowania.

Bohaterami artykułu stali się funkcjonujący na co dzień wśród nas lekarze, którym często w dobrej wierze powierzono dodatkowe, często prestiżowe i odpowiedzialne stanowiska i którzy swoim nagannym moralnie postępowaniem zawiedli – nie tylko swoich mocodawców (dyrektorów szpitali, władze uniwersytetu), ale również nas wszystkich, członków samorządu lekarskiego. Swoim postępowaniem sprzeniewierzyli się zasadom zawartym w Kodeksie Etyki Lekarskiej (KEL). Co więcej, ludzie ci nie tylko złamali zasady zawarte w KEL, ale także narazili nasze środowisko zawodowe na uzasadnioną krytykę, a samych siebie m.in. na odpowiedzialność karną.

Bo czym w świetle obowiązującego prawa i ustawy o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym jest gwarantowanie tak zwanego społecznie szkodliwego odwzajemnienia? Niczym innym jak obietnicą hospitalizacji z pominięciem przewidzianego odrębnymi przepisami okresu oczekiwania. Za korzyści materialne pobrane w prywatnym gabinecie, który nierzadko stanowi swoistego rodzaju „przedsionek” do oddziałowych czy klinicznych włości. Tym samym przesuwając w głąb kolejki tych, których nie stać na wysupłanie odpowiednio wysokiej gratyfikacji finansowej. Problem wydaje się coraz bardziej poważny i coraz dobitniej uderza w pacjentów oraz w szpitalne finanse. Niewykluczone, że już niedługo będzie wymagał rozwiązania w formie odpowiednich aktów prawnych.

Niestety, część naszych koleżanek i kolegów, wykorzystując sprawowane kierownicze funkcje i pracę w publicznych zakładach opieki zdrowotnej z premedytacją depcze paragrafy KEL, tym samym psując i tak znacznie już nadszarpniętą reputację naszego zawodu w Polsce. Problem w tym, iż do tej pory sytuacje podobnego kalibru traktowane były jako zupełnie marginalne, a karygodne zachowania kolegów po fachu nie były właściwie piętnowane, przez co ci poczuli się niemal bezkarni.

Bo jak nazwać sytuacje, gdy ciężko chory pacjent, kierowany do szpitala przez lekarza rodzinnego, jest wbrew obowiązującym przepisom odsyłany jedynie z ustną informacją, że nie ma miejsc i nie zostanie do szpitala przyjęty. Pomimo obowiązku udokumentowania jego wizyty w oddziale/klinice, osoby odpowiedzialne za kwalifikację traktują takie wizyty, jakby ich zupełnie nie było. Jest to jawne łamanie obowiązujących przepisów i stanowi naruszenie pracowniczych obowiązków zatrudnionych w szpitalu lekarzy.

Co dzieje się dalej? Dokładnie dzień później ten sam pacjent, udając się do prywatnego gabinetu pani Y czy pana X, pełniących kierownicze funkcje na oddziale, trafia w ciągu kilku godzin na szpitalne łóżko. W tym samym czasie oficjalna kolejka oczekujących na hospitalizację automatycznie się wydłuża.

Do napisania artykułu zobligowały mnie ostatnie wydarzenia, o których opowiedzieli mi moi pacjenci. A to, co przedstawiam, to zaledwie kilka przykładów z coraz większej liczby naruszeń praw pacjentów.
Kobiecie ciężarnej, u której rozpoznałem cukrzycę ciążową, zaleciłem zgłoszenie się do jednej ze specjalistycznych poradni. Tam miała szansę na uzyskanie bezpłatnego glukometru, naukę jego obsługi oraz szkolenie przeprowadzone przez profesjonalnego edukatora diabetologicznego.

O zgrozo! Kobieta w pierwszym trymestrze ciąży została poinformowana, że najbliższe wolne terminy wizyt u specjalisty są dopiero za kilka tygodni, ale… w prywatnym gabinecie – notabene pani doktor, która jej te wiadomości przekazywała – może zostać przyjęta jeszcze w tym tygodniu. Wizyta kobiety w ciąży (sic!) odbyła się wbrew jakimkolwiek zasadom etyczno-moralnym, którymi powinien kierować się lekarz. Także wbrew obowiązującemu prawu, które kobietom w ciąży dają uchwalone mocą ustawy przywileje.

Otóż kobieta w ciąży ma prawo do wizyty w specjalistycznej poradni w dniu zgłoszenia się do niej, a jeśli nie jest to możliwe, to porada najpóźniej musi być udzielona w ciągu 7 dni roboczych.

Część prawników uważa, że takie postępowanie lekarza można podciągnąć pod artykuł 286 Kodeksu karnego, który mówi w §1: Kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania – podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Jak mówią prawnicy, by czyn taki był karany muszą zaistnieć dwie przesłanki:

• sprawca musi odnieść korzyść majątkową (pobrana gratyfikacja w prywatnym gabinecie, pomimo iż ciężarnej z mocy ustawy bezpłatna wizyta należała się w publicznej poradni, gdzie wprowadzono ją najprawdopodobniej celowo w błąd);

• drugą przesłanką jest poniesienie przez poszkodowaną straty majątkowej – wydała stosunkowo wysoką dla niej kwotę na zaproponowaną jej wbrew dopuszczalnym standardom wizytę prywatną, pomimo iż ustawowo miała zagwarantowaną przez państwo wizytę w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Na upartego dobry prawnik wspomniałby jeszcze o szkodach na osobie, ale te kwestie może jednak pozostawmy już prawnikom.

Inna równie przykra historia spotkała niedawno moją pacjentkę – matkę z dzieckiem, które z uwagi na swój stan zdrowia wymagało diagnostyki szpitalnej. Po okazaniu przez matkę skierowania, pacjentka została odesłana do pani ordynator. Ta odmówiła hospitalizacji, nie odnotowała również faktu zgłoszenia się chorej. Odmowę przyjęcia tłumaczyła bardzo długim czasem oczekiwania, kiedy w rzeczywistości czas oczekiwania, jaki oddział zgłosił do NFZ, był znacznie krótszy. Na prośbę o pisemną informację dotyczącą powodów odmowy przyjęcia, pani ordynator... zaproponowała wizytę w swoim prywatnym gabinecie (sic!). Na wizycie, na którą kobieta udała się wraz z kilkuletnim dzieckiem, będąc postawiona „pod ścianą”, otrzymała zalecenie wykonania kilku badań we własnym zakresie i stawienia się... na kolejną wizytę za 2 miesiące, tym razem z obietnicą, że: „...na wizycie zobaczymy, może uda się położyć dziecko na dalszą diagnostykę do szpitala”.
Podobne historie coraz częściej opowiadają mi znajomi lekarze. Historie niekiedy mrożące wręcz krew w żyłach słyszę również od swoich pacjentów.

W takich przypadkach uważam, że obowiązkiem każdego lekarza jest informowanie pacjentów o przysługujących im prawach i o potencjalnych adresatach, do których mogą kierować skargi w przypadkach rażącego łamania tych praw. Sam, na przykład, proszę swoich pacjentów, aby mailowo informowali mnie, jaki jest w ich przypadku czas oczekiwania na hospitalizację oraz o wszelkich karygodnych zachowaniach ze strony lekarzy. Uważam, że tylko w ten sposób możemy oczyścić nasze środowisko z tak zwanych czarnych owiec, które psują reputację zawodu lekarza w Polsce.

Dlaczego? Całkiem niedawno okazało się, że czas oczekiwania na hospitalizację w niektórych placówkach różnił się bardzo istotnie od tego podawanego oficjalnie na stronach Narodowego Funduszu Zdrowia. Po dziennikarskiej interwencji, okazało się, że wina wcale nie leży po stronie NFZ. Przyczyną zaś tych czasowych, często sięgających nawet wielu tygodni rozbieżności było... celowe wprowadzanie w błąd pacjentów przez naszych nieetycznie postępujących kolegów, którzy „pilnowali” miejsc dla pacjentów z własnych gabinetów.

Działania, którym powinniśmy stanowczo przeciwdziałać, nie tylko jak widać narażają na szwank nasze dobre imię, ale dodatkowo stanowią wodę na młyn dla tych, którzy już jesienią rozpoczną zdecydowaną walkę o to, by oddzielić pracę lekarzy w państwowych placówkach od pracy w prywatnych praktykach. Albo pracujesz na państwowym garnuszku, albo próbujesz swoich sił samodzielnie. Biorąc pod uwagę doświadczenia państw, które takie zasady wprowadziły, takie postępowanie w kontekście tego, co wyprawiają niektórzy lekarze, wydaje się jak najbardziej uzasadnione. Jak widać, nasi nieetycznie postępujący koledzy, jak i nie będące w tyle koleżanki, dla własnych interesów są gotowi ukręcić gruby sznur na całe medyczne środowisko.

Ale czy w dobie dyktafonów i kamer w smartfonie oraz masy różnych innych skutecznych gadżetów, którymi dysponują pacjenci, działania takie mogą pozostać zupełnie bezkarne? Naiwnością byłoby sądzić, że tak.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.




bot