Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 87–90/2002
z 7 listopada 2002 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Związkowe dylematy

Krzysztof Bukiel

Tak się złożyło, że miesiąc przed Krajowym Zjazdem Delegatów OZZL odbył się analogiczny zjazd NSZZ "Solidarność". Dyskusję zjazdową zdominował jeden zasadniczy postulat: oddzielić "Solidarność" od polityki, uczynić z niej typowy, profesjonalny związek zawodowy, na wzór tych, które działają w krajach Europy Zachodniej i innych "dojrzałych demokracjach".

Dlaczego sformułowano taki postulat? Nie jest dla nikogo tajemnicą, że znaczenie, wpływy i liczebność NSZZ "S" znacznie w ostatnim czasie zmalały. Związek nie może się też pochwalić znaczącymi sukcesami w walce z ubóstwem szerokich "mas pracowniczych" czy z bezrobociem. Większość uczestników zjazdu komentujących tę sytuację – i to zarówno tych ze związku, jak i spoza niego – stwierdza, że przyczyną porażek była polityczna aktywność NSZZ "S". Niepowodzenia rządu premiera Buzka, a następnie klęska wyborcza AWS zostały odebrane jako porażka związku i miały być powodem, dla którego wielu pracowników odwróciło się od "Solidarności" tracąc do niej zaufanie. Zatem, by naprawić ten błąd, "Solidarność" powinna – zdaniem części delegatów – zrezygnować z udziału w polityce, stać się typowym związkiem zawodowym, ograniczającym swoją aktywność do obrony praw pracowniczych, udziału w "trójstronnym dialogu społecznym" oraz do tworzenia "zaplecza ekspertów". Taki punkt widzenia podzielił m.in. nowy przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "S".

Przed podobnym pytaniem o swoją dalszą tożsamość oraz program na najbliższe lata staje również Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. Jedenastoletnia działalność OZZL nie przyniosła spektakularnych sukcesów. Nie wzrosły pensje lekarzy (nominalny wzrost wynagrodzeń lekarzy na kontraktach wynika z ubruttowienia płac, a nie – z faktycznego ich wzrostu), system opieki zdrowotnej daleki jest od tego, jaki postulował OZZL. Wielu naszych kolegów twierdzi, podobnie jak w "Solidarności", że jest to wynik nadmiernego politycznego angażowania się związku i zaniedbywania działań typowo związkowych. Oczywiście, nasze zaangażowanie w politykę – z natury rzeczy – było nieporównywalnie mniejsze niż NSZZ "S", jednak prawdą jest, że aktywność OZZL, zwłaszcza na szczeblu krajowym, przekraczała znacznie zakres, jaki chcieliby zostawić dla nas politycy.

Czy powinniśmy zatem dzisiaj zweryfikować – wzorem NSZZ "S" – dotychczasowe rozumienie istoty i celów funkcjonowania związku zawodowego lekarzy, ograniczając się jedynie do negocjowania kolejnych zakładowych i ponadzakładowych układów zbiorowych pracy, uczestnictwa w zespołach problemowych przy ministrze zdrowia, a może też w podzespołach Komisji Trójstronnej i - oczywiście – do tworzenia zaplecza eksperckiego? Moim zdaniem – zdecydowanie nie. A przemawia za tym wiele czynników, w tym również dotychczasowe doświadczenia NSZZ "Solidarność". Uważam bowiem – wbrew przytaczanym wcześniej opiniom – że tym, co zaszkodziło "Solidarności" nie było wcale jej zaangażowanie polityczne. Był natomiast jej lewicowy, etatystyczny program gospodarczo-społeczny oraz egoistyczna i prymitywna wręcz postawa niektórych działaczy, którzy nie mogli się powstrzymać od tego, by traktować państwo i jego urzędy jak swój własny folwark. W istocie – możliwości, jakie uzyskała "Solidarność" wchodząc do polityki, były nieporównywalnie większe niż gdyby związek ten ograniczał się tylko do działalności typowo związkowej. Weźmy chociażby przykład służby zdrowia. Przecież nasi koledzy z "Solidarności", którzy jeszcze jako związkowcy razem z nami snuli plany i opracowywali konkretne rozwiązania ustrojowe – jako politycy zyskali możliwości praktycznej ich realizacji. To, że reforma opieki zdrowotnej poniosła jednak porażkę, nie wynikało z faktu, iż Stanisław Grzonkowski, Teresa Kamińska czy Anna Knysok z działaczy związkowych stali się politykami, tylko z tego, że osoby te nie potrafiły lub nie chciały zrealizować tego, o co zabiegały będąc związkowcami. Bardziej zaimponował im blichtr politycznych "salonów", ułudne (i śmieszne w istocie) przeświadczenie, że uczestniczą w jakiejś ważnej "grze politycznej", niż uczciwe działania na rzecz programu, które jeszcze wczoraj głosili. Gdy jednak porównamy dokonania tych osób z dzisiejszymi działaniami "Solidarności" służby zdrowia, to musimy stwierdzić, że nawet te nieudolne dokonania polityczne są o wiele bardziej doniosłe niż "osiągnięcia" dzisiejszych związkowców, którzy rzeczywiście ograniczają się tylko do działań typowo związkowych, starając się być w tym profesjonalni. A jakie praktyczne osiągnięcia w opiece zdrowotnej mają "profesjonalne" od lat – OPZZ i Federacja Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia?

Profesjonalizm – to obecnie modne słowo. Oznacza skuteczność, wysoką jakość, efektywność. Trudno zaprzeczyć, że są to cechy pożądane. Jednak gdy myślę o profesjonalizmie związków zawodowych, mam bardzo mieszane uczucia. Związki zawodowe powstają bowiem zwykle jako reakcja na szczególnie niekorzystne warunki pracy lub wynagradzania pracowników. Już samo ich powstawanie jest znakiem, że w danej dziedzinie dzieje się coś niedobrego – zawodzą normalne, cywilizowane formy dialogu między pracownikami a pracodawcami. Powodem jest uprzywilejowanie pracodawcy, wynikające zwykle z jego monopolistycznej pozycji na rynku pracy albo ogólnie złej sytuacji gospodarczej, powodującej nadmierne bezrobocie. Związek zawodowy jest zatem – z natury rzeczy – ruchem gwałtownym, spontanicznym, nie uładzonym, niemal rewolucyjnym. Jego zadaniem jest przywrócenie na nowo stanu równowagi między pracownikami a pracodawcami, co udaje się najlepiej, gdy pracodawcy konkurują między sobą o pracowników, a pracownicy o pracodawców. Po osiągnięciu tego stanu związek zawodowy staje się praktycznie niepotrzebny. Odpowiednie prawo i dobrze rozumiana dbałość o swoje interesy nie pozwala pracodawcom na krzywdzenie pracowników (tak dzieje się w wielu rozwiniętych państwach, gdzie związki zawodowe utraciły swoje znaczenie i siłę). Związek zawodowy powinien zatem mieć albo "rewolucyjny" charakter, albo... przestać istnieć. Czy może bowiem istnieć rewolucjonista-profesjonalista?

Oczywiście, zdarza się, że pomimo wielu zdecydowanych i gwałtownych nawet działań związków zawodowych – sytuacja pracowników się nie poprawia. Pracodawcy – z różnych powodów – pozostają ciągle w uprzywilejowanej pozycji, a stan oczekiwanej równowagi (normalności) nie nadchodzi. Tak właśnie dzieje się od lat w polskiej służbie zdrowia, gdzie decydujące znaczenie ma państwo, sankcjonujące ekonomiczny wyzysk personelu medycznego w formie obowiązującego prawa. Jak w takiej sytuacji – przedłużającej się nienormalności – powinny się zachowywać związki zawodowe? Czy rzeczywiście powinny zrezygnować ze swojej spontaniczności, gwałtowności i pewnego rodzaju nieprzewidywalności – zgodnie ze słusznym skądinąd poglądem, że nie można być przecież wiecznym rewolucjonistą? Jeśli tak zdecydują, jeżeli pójdą w stronę "profesjonalizmu" – same podpiszą na siebie wyrok: marginalizacji i zapomnienia. "Profesjonalizm" w przypadku organizacji społecznych, w tym również – a może przede wszystkim – związkowych, oznaczać musi bowiem wzrost aparatu biurokratycznego, mnożenie wielu pozornych działań, uczestnictwo w niezliczonej liczbie nic nie wnoszących dyskusji, konferencji, "uzgodnień", coraz szersze kontakty międzynarodowe, udział w tworzeniu coraz to bardziej szczegółowych uregulowań w zakresie prawa pracy itp. itd. To wszystko wymaga oczywiście coraz większej rzeszy zawodowych działaczy związkowych, opłacanych ekspertów, coraz liczniejszej administracji i ilości związkowych pieniędzy. Ale wkrótce szeregowi związkowcy ze zdziwieniem zauważą, że ich "profesjonalni" działacze niewiele się różnią od swoich wczorajszych adwersarzy.

Nie chciałbym, aby taki profesjonalizm stał się udziałem OZZL. Jeżeli rzeczywiście stwierdzimy, że możliwości związku zawodowego są na wyczerpaniu, zwłaszcza na szczeblu krajowym, to uczciwsze, mądrzejsze i skuteczniejsze będzie zaangażowanie się polityczne – tak jak uczyniła to kilka lat temu NSZZ "Solidarność". Mam przy tym nadzieję, że realizacja naszych rynkowych postulatów przyniosłaby korzystniejsze efekty niż "prospołeczny" i "propracowniczy", a przy okazji "probiurokratyczny" i etatystyczny program polityczny "Solidarności".




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot