Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 34–42/2017
z 18 maja 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Zwichnięta reforma

Małgorzata Solecka

Z Andrzejem Sośnierzem, lekarzem, politykiem, posłem na Sejm RP V, VI i VIII
kadencji, prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia w latach 2006–2007 rozmawia Małgorzata Solecka.


Małgorzata Solecka: W jakim miejscu jesteśmy, jeśli chodzi o sytuację ochrony zdrowia?

Andrzej Sośnierz: Jeszcze nie cofnęliśmy się do czasów PRL. Część wprowadzonych blisko dwie dekady temu mechanizmów i rozwiązań nadal się broni. Dziś jesteśmy w niedookreślonym systemie, który naprawdę trudno jakoś sklasyfikować. Najbardziej klarowny i przejrzysty był system kas chorych. Wbrew temu, co można usłyszeć, również z ust ministra zdrowia, nie był to wcale system rynkowy. Oczywiście, zawierał elementy rynku – choćby w zakresie rozliczeń – ale z pewnością nie był systemem, w którym panował prymat pieniądza nad potrzebami czy celami zdrowotnymi.

M.S.: System kas chorych trwał jednak bardzo krótko. Można powiedzieć, że równocześnie z wprowadzeniem rozpoczęła się jego dezintegracja, demontaż.

A.S.: Tak. Likwidacja kas chorych i powołanie Narodowego Funduszu Zdrowia odpowiadały na wciąż gdzieś obecne tęsknoty za systemem Siemaszki, budżetowym systemem finansowania ochrony zdrowia. I ten pochód w stronę systemu Siemaszki trwa nadal, a po drodze wszyscy doświadczamy stanów tymczasowych. Naprawdę trudno jednoznacznie odpowiedzieć, na jakich fundamentach opierają się aktualne regulacje w ochronie zdrowia czy na jakich będą się opierać za chwilę. Weźmy choćby zapowiedzi wprowadzenia budżetowania szpitali, jako zasady i jednoczesnego pozostawienia w niektórych obszarach rozliczeń konkretnie wykonanych procedur. Ale ta niespójność, nieczytelność zasad, nie jest zarzutem wyłącznie pod adresem obecnej ekipy Ministerstwa Zdrowia. Weźmy choćby kwestie płacowe – od lat politycy podejmują decyzje oddzielające kwestię płac w ochronie zdrowia od kwestii pracy, wydajności, efektów. Podwyżki należą się niezależnie od tego, czy pracownik pracuje więcej czy mniej, placówka jest zarządzana dobrze lub źle. A poza tym daje się obserwować wśród ministrów skłonność do zajmowania się zdarzeniami incydentalnymi lub wąskimi wycinkami spraw. Dlatego powstają akty prawne, które wprawdzie doraźnie rozwiązują jakiś problem, ale przy okazji uszkadzają cały system, jak np. ustawa o sieci. No i drugi obszar działań, czyli zdarzenia jednostkowe – minister wysyła kontrolę, pryncypialnie krytykuje, zarządza.

M.S.: Nie powinien?

A.S.: Przede wszystkim powinien skoncentrować się na zbadaniu, dlaczego określone negatywne zjawisko wystąpiło. Na refleksji, w jakim momencie zawiódł system i co można zrobić, by takich sytuacji uniknąć w przyszłości, czy i jaka ewentualnie jest potrzebna zmiana zasad rządzących systemem. To powinno być zadanie dla ministra.

M.S.: System jest niedookreślony, ale może minister zdrowia przedstawił – na przykład na posiedzeniu Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości albo innych politycznych gremiów – bardziej szczegółową wizję tego, dokąd zmierzamy? Wiele osób zachodzi w głowę i zastanawia się, jaki jest docelowy system, który chce zbudować Konstanty Radziwiłł?

A.S.: Dla mnie to nie jest jasne. Tym bardziej, że program Prawa i Sprawiedliwości w zakresie zdrowia można było realizować zupełnie inaczej.

M.S.:Na przykład? Większość ekspertów nie ma wątpliwości, że Konstanty Radziwiłł wiernie odczytał intencje PiS i przełożył je na swoją strategię, obiecując na przykład likwidację NFZ i finansowanie służby zdrowia z budżetu państwa.

A.S.: Rzeczywiście, w programie Prawa i Sprawiedliwości jest fragment o finansowaniu budżetowym. Ale to mogłoby również oznaczać powrót do dobrego w mojej ocenie modelu, w którym budżet państwa finansuje drogie procedury wysokospecjalistyczne oraz terapie innowacyjne. Taki interwencjonizm państwa – zlikwidowany przez poprzedników – byłby jak najbardziej zrozumiały i wskazany. Hasła polityczne w różny sposób są przekładane na praktykę. Weźmy przykład leków. W kampanii wyborczej w pewnym momencie pojawił się pomysł darmowych leków. Wcale nie był to projekt leków dla seniorów. Wziął się z obserwacji, że część pacjentów – niekoniecznie najstarszych – nie wykupuje leków z powodu braku pieniędzy. To była słuszna idea, by zapobiegać sytuacjom, w których część chorych jest zmuszona do rezygnacji z terapii z powodu ograniczeń finansowych.

M.S.: Ostatecznie PiS zdecydował się na program „Leki 75+”.

A.S.: Tak, ale nie było to przesądzone. Lepiej było zająć się ludźmi biednymi, których nie stać na wykupienie leków, a są to nie tylko osoby starsze. Moim zdaniem również likwidację NFZ można było planować jako decentralizację, podział Funduszu i faktyczny powrót do systemu kas chorych. Nie byłoby to rozwiązanie sprzeczne z programem PiS. Nie ma też sprzeczności z programem w tym, co wybrał Konstanty Radziwiłł, czyli podporządkowanie centrali i oddziałów ministrowi zdrowia. Mógł wybrać inną drogę. Ale chcę podkreślić, że to nie Radziwiłł rozpoczął odwrót w stronę systemu Siemaszki. To się zaczęło już za czasów rządów SLD i urzędowania Mariusza Łapińskiego. Jedynym okresem, w którym nastąpiło bardzo wyraźne wyhamowanie tego trendu, były lata 2005–2007, gdy ministrem zdrowia był prof. Zbigniew Religa. Profesor swoją osobowością zatrzymał ten odwrót w kierunku socjalizmu. Na więcej, na odwrócenie trendu, nie starczyło czasu.

M.S.: Wróćmy do pytania o kierunek zmian. Czy Konstanty Radziwiłł zaprezentował na jakimś forum wewnętrznym w PiS swoją wizję ustroju ochrony zdrowia? Czy odbyła się na ten temat dyskusja? A może dyskutowano na tematy bardziej szczegółowe, na przykład o sieci szpitali?

A.S.: Minister realizuje swój autorski projekt zmian. On mógłby być całkiem odmienny. Oczywiście, Konstanty Radziwiłł na pewno konsultuje się ze swoimi doradcami, współpracownikami, również zapewne z osobami lepiej umocowanymi w Prawie i Sprawiedliwości niż on sam, ale to on odpowiada ostatecznie za kształt reformy.

M.S.: To, co pan mówi, brzmi trochę niepokojąco. Na posiedzeniach Komisji Zdrowia praktycznie nie ma merytorycznej dyskusji na temat projektów ustaw, przedstawianych przez ministra. Są igrzyska, przepychanki, mnożenie złośliwości. Rozumiem, że takiej dyskusji nie ma też wewnątrz PiS. A przecież mówimy o sprawach, które mają fundamentalne znaczenie dla milionów Polaków. Przypominam sobie posiedzenia komisji z końca lat dziewięćdziesiątych, końcówki rządów SLD i dwóch pierwszych lat rządów AWS, gdy przygotowywano reformę kas chorych. To były merytoryczne posiedzenia, kluczowy był głos ekspertów…

A.S.: …to były złote lata, bez wątpienia.

M.S.: Dziś posłowie, ale też strona rządowa, przechodzą do porządku dziennego nad miażdżącymi dla projektów opiniami i to nie tylko interesariuszy, bo tu zawsze można domniemywać stronniczość, ale choćby prawników Biura Legislacyjnego Sejmu RP. Sejmowi legislatorzy nie zostawili suchej nitki choćby na ustawie o sieci szpitali. To jednak nie przeszkodziło sejmowi, w którym większość ma PiS, przyjąć ją. Czego mogą się spodziewać pacjenci?

A.S.: Ustawa oznacza przede wszystkim osłabienie pozycji pacjenta w systemie. Problem z pacjentami jest taki, że choć są ich miliony, nie mówią w sprawach zdrowia jednym głosem. Część pacjentów-wyborców popiera i będzie popierać niekorzystne ze swojego punktu widzenia, punktu widzenia pacjenckiego, rozwiązania. Decydują inne względy. Ludzie nie muszą się znać na wszystkim. I trudno mieć pretensje do Kowalskich i Nowaków, że czasem popierają działania, które przynoszą szkodę ochronie zdrowia. Ludzie, wybierając swoich reprezentantów, mogą mieć nadzieję, że ci będą podejmować dobre decyzje.

M.S.: Czeka ich rozczarowanie?

A.S.: Gdy wejdą w życie przepisy dotyczące sieci szpitali, na pewno. Nie chodzi tu bynajmniej o los samych szpitali. Tym martwię się najmniej. Były oczywiście głosy, że ustawa o sieci spowoduje zamknięcie setek szpitali – moim zdaniem to bardzo przesadzone szacunki. Zapewne mogą mieć kłopoty niewielkie niepubliczne placówki, ale raczej tylko one. Największe obawy dotyczą tego, o czym już wspominałem – radykalnego osłabienia pozycji pacjenta wobec szpitala, wobec świadczeniodawcy. Większość przychodów szpitala, który znajdzie się w sieci, ma stanowić ryczałt. W ramach tego ryczałtu szpital ma pacjentów leczyć i ma być dla nich – co podkreśla minister – dostępny praktycznie bez ograniczeń. Załóżmy, że pacjenci w to uwierzą. I załóżmy, że szpital będzie postępować zgodnie z założeniami ministra zdrowia, i tych pacjentów przyjmie. Co się stanie? Po wejściu w życie ustawy o sieci szpitale stracą prawo do starania się o zapłatę za nadwykonania. Jak jest ryczałt, nie ma nadwykonań – to oczywiste.

M.S.: Konstanty Radziwiłł zapewne odpowiedziałby, że to nieprawda, bo przecież szpitale, które będą leczyć więcej pacjentów, będą mieć zwiększane budżety.

A.S.: Nawet zapisano to w ustawie. Szpital może liczyć, że w następnym roku dostanie trochę więcej pieniędzy. Nie dostanie tyle, ile kosztowało go przyjęcie wszystkich pacjentów, tylko według wskaźnika – tyle, ile wyliczy płatnik. NFZ też nie zawsze płacił za całość nadwykonań, ale szpitale mogły iść z tymi decyzjami do sądu. Teraz nie będą mieć do tego tytułu. W ten mechanizm wpisane jest zresztą stałe zadłużanie się szpitali, bo szpital, aby „trochę” – powiedzmy o dziesięć procent – zwiększyć budżet, będzie musiał przyjąć w roku poprzedzającym większą liczbę chorych, za których na pewno już nikt nie zapłaci.

M.S.: Czyli – zwiększy koszty. Chyba, że będzie wybierać pacjentów stosunkowo tanich do leczenia, jeśli będzie chciał lub raczej musiał ograniczać wzrost kosztów.

A.S.: Przed reformą 1999 roku były dyżury lekarza wojewódzkiego. Głównym, a w zasadzie jedynym zadaniem dyżurującego lekarza wojewódzkiego było interwencyjne szukanie miejsca dla pacjenta, którego nie chciała przyjąć żadna placówka. Takie były realia, że szpitale niechętnie przyjmowały pacjentów trudnych, drogich. Lekarz wojewódzki na dyżurze próbował znaleźć wolne miejsce i upchnąć gdzieś takiego pacjenta. Normą były na przykład „przepełnione” OIOM-y. Wiedzieliśmy, że mają wolne łóżka, ale szpital deklarował, że jest komplet. Po wprowadzeniu reformy instytucja lekarza dyżurnego województwa zniknęła, bo nie była potrzebna. Niewykluczone jednak, że wkrótce wróci. Szpitale szybko się zorientują, że skoro dla zwiększenia budżetu trzeba wykazać większą liczbę przyjętych pacjentów, trzeba przyjmować lekkie, tanie przypadki. Może się też okazać, że w lepszej sytuacji znajdą się szpitale, które pozostaną poza siecią, jeśli oczywiście dostaną kontrakt na leczenie na dotychczasowych zasadach, czyli będą rozliczać każde wykonane świadczenie. A ponieważ większość takich szpitali to placówki niepubliczne, to zapewne wbrew intencjom autorów, mogą one znaleźć się w uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do szpitali sieciowych.

M.S.: Ministerstwo Zdrowia chce jednak zadbać o interes szpitali publicznych. Są plany zmiany ustawy o działalności leczniczej, tak by mogły świadczyć usługi na zasadach komercyjnych bez obaw, że zostanie to zakwestionowane. To wydaje się zupełnie niespójne z całością przekazu formułowanego przez Konstantego Radziwiłła, który można sprowadzić do gwarancji bezpłatnego leczenia dla wszystkich.

A.S.: O konieczności zrównania uprawnień szpitali publicznych i niepublicznych w tym zakresie mówiono od lat. Problem w tym, że jeśli wprowadzamy budżetowanie szpitali, rozliczanie ich ryczałtem, to jednoczesne umożliwienie świadczenia usług na zasadach komercyjnych pacjentom mającym prawo do świadczeń w systemie publicznym jest pozbawione sensu. To strzał kulą w płot.

M.S.: Dlaczego?

A.S.: Podstawowe pytanie: jakie będzie kryterium wyboru pacjentów, którym szpital złoży propozycję, by zapłacili za leczenie? Dziś szpital mógłby pacjentowi wyjaśnić, że np. w danym miesiącu czy kwartale już wyczerpał się kontrakt, i ma on do wyboru albo czekać w kolejce, albo zapłacić za zabieg czy operację. Szpital, którego działanie jest oparte na ryczałcie, na budżecie, nie będzie miał możliwości zastosowania takiego kryterium, bo nie będzie limitu świadczeń, który może się wyczerpać. W każdym momencie w ciągu tych kilkunastu lat można było wprowadzić to rozwiązanie, ale nie teraz! Od zawsze byłem zwolennikiem umożliwienia publicznym placówkom komercyjnego leczenia. Ale nie w takim momencie, gdy ministerstwo wprowadza zupełnie inny system, do którego takie rozwiązania rynkowe kompletnie nie pasują.

M.S.: Wprowadzenie opcji płatnego omijania kolejki – bo do tego sprowadza się ten pomysł ministerstwa – należałoby chyba poprzedzić wprowadzeniem powszechnych, nawet niewielkich, opłat za pobyt w szpitalu z opcją wyższych dopłat do lepszego standardu. To powszechnie stosowane rozwiązanie w krajach unijnych. Pobyt w szpitalu wiąże się z kosztami pozamedycznymi.

A.S.: I wszyscy się tego boją jak ognia. Ale żeby to wprowadzić przede wszystkim powinien powstać rzetelny koszyk świadczeń zdrowotnych, które się obywatelom należą w ramach środków publicznych, bo przecież jest oszukaństwem obiecywać, że za ograniczone środki zagwarantujemy pacjentowi wszystko, tak jak to wynika z aktualnego koszyka świadczeń. Za pozostałe świadczenia pacjenci zarówno w publicznych, jak i w niepublicznych placówkach płaciliby z własnej kieszeni czy z polis zdrowotnych. Naprawdę trudno to pojąć. System ubezpieczeniowy, który chcieliśmy budować, nie jest systemem rynkowym, ale umożliwia wprowadzanie pojedynczych rynkowych mechanizmów. Minister zdrowia z jednej strony oskarża twórców kas chorych, do których zresztą sam przecież się zalicza, o to, że zbudowaliśmy system, w którym rządzi niewidzialna ręka rynku, co jest absolutną nieprawdą, z drugiej – chce wdrożyć skrajnie rynkowe rozwiązanie, jakim jest możliwość komercyjnego leczenia pacjentów w publicznych szpitalach poza kolejką. Podejrzewam jednak, że nie wynika to ze złej woli. Że to raczej wynik dość bezrefleksyjnego szukania rozwiązań. Festiwal pomysłów, które nie tworzą spójnej całości.

M.S.: Może ta sensowna całość będzie opisana dopiero w ustawie o Narodowej Służbie Zdrowia? Wie pan, na jakim etapie są prace nad tym projektem?

A.S.: Miałem w ręce pierwszy projekt ustawy o NSZ jakiś czas temu i nie było w nim niczego sensownego. Może poza rozpisanym harmonogramem wzrostu finansowania ochrony zdrowia o ćwierć punktu procentowego PKB rocznie w najbliższych kilku latach. Gdyby rzeczywiście udało się taki wzrost zapewnić, byłoby to dla systemu niezwykle cenne. Jest tylko jeden problem: jeśli rzeczywiście mielibyśmy tak duże dodatkowe pieniądze, to aż się prosi, by dzięki nim budować coś sensownego. System, który będzie funkcjonalny, sprawiedliwy, sprawny. Nieszczęściem reformy z 1999 roku było to, że system został zaplanowany dobrze, ale dramatycznie zabrakło finansowania – przez decyzję o wysokości składki na ubezpieczenie zdrowotne. Nie da się przeprowadzić dobrej reformy bez pieniędzy, bo reformę w pewnym sensie trzeba kupić. Trzeba zachęcić ludzi do nowych rozwiązań, skierować odpowiednio duże pieniądze. Niestety, nie widzę w planach ministra zdrowia odpowiedzi na pytanie, co tak naprawdę chcemy osiągnąć, kupić, dzięki tym większym – potencjalnie, bo to ciągle jest tylko projekt – pieniądzom.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot