Mam obecnie 45 lat. Do programu hemodializ weszłam w 1986 roku, mając 31 lat. Był to dla mnie szok: dwoje małych dzieci, a ja co drugi dzień poza domem. Było mi bardzo ciężko. Męczące były dojazdy (około 100 km) do Zakładu Dializ, a i same dializy znosiłam różnie.
Taka sytuacja trwała do 1991 roku, kiedy zaproponowano mi przejście na dializę otrzewnową (CADO). Zabiegi miałam wykonywać samodzielnie w domu, a do szpitala przyjeżdżać tylko na badania, raz w miesiącu. Jest rzeczą oczywistą, że bałam się tej metody. Przerażało mnie to, że moje dalsze życie w dużej mierze będzie zależeć tylko ode mnie. Jednak chęć uwolnienia się od maszyny była silniejsza od strachu.
Dzisiaj, z perspektywy czasu i doświadczenia, uważam, że była to słuszna decyzja. Metoda CADO pozwoliła mi w pewnym sensie uwolnić się od szpitala, umożliwiając względny komfort życia. Jestem w domu, a to dla mnie najważniejsze. W codziennym pędzie dobrze jest odizolować się w oddzielnym pomieszczeniu na czas zabiegu; jest to czas tylko i wyłącznie dla mnie.
Metoda ta pozwala mi np. na podróże, wyjazdy na wczasy a także pracę zawodową – w niepełnym wymiarze godzin, ponieważ w moim miejscu pracy nie ma odpowiednich warunków do wykonywania zabiegu.
Najnowsza odmiana dializy otrzewnowej – z wykorzystaniem cyklera – którą właśnie rozpoczęłam, eliminuje tę zależność, gdyż zabieg wykonywany jest tylko nocą. Dzięki temu w zależności od stanu zdrowia będę mogła, być może, podjąć pracę na pełnym etacie. Metoda ta stworzy mi wręcz możliwość zmiany stylu życia.
Do dzisiaj słyszę słowa pocieszenia z ust znajomego lekarza, który powiedział mi, że w medycynie i technice następuje tak szybki postęp, że trudno nawet przewidzieć co będzie dalej. I miał rację. Przykładem są kolejne etapy dializy otrzewnowej w mojej 9-letniej "karierze".
Szkoda, że metody te nie były tak powszechne, gdy moje dzieci były małe. Kiedy byłam im najbardziej potrzebna, spędzałam co drugi dzień w szpitalu na hemodializie. Teraz, gdy zabiegi dializy otrzewnowej nie utrudniają mi życia, moje dzieci są już samodzielne. Mam nadzieję, że swój wolny czas będę mogła za to poświęcać moim wnukom.
Grażyna Skiepko, Przewodnicząca Klubu Pacjenta CADO przy Klinice Nefrologii CSK WAM