Trafił się taki tydzień, że trzeba skomentować coś, co budzi wyłącznie odrazę i sprzeciw. Takim tematem jest przypadek sanitariusza z łódzkiego pogotowia, który przyznał się, że uśmiercał, by zarobić na "sprzedaży" zwłok zakładowi pogrzebowemu. Jego współpracownicy o tym wiedzieli i...nie reagowali!!!!!!
Tym pseudosanitariuszem i wszystkimi innymi, którzy są współwinni zbrodni, niech się zajmą prokuratura i sądy. Ja chciałbym wskazać elementy organizacji systemu ochrony zdrowia, ubezpieczenia społecznego i pogrzebów, które są chore, bo tak źle skonstruowane, że zachęcają do nieetycznych, a nawet kryminogennych zachowań.
Każdy zgon skutkuje wypłatą zasiłku pogrzebowego z ubezpieczenia społecznego. W tym kwartale ZUS lub KRUS wypłacają 4457,36 zł na (jak sama nazwa wskazuje) koszty pochówku. To spora kwota. Wielu pracowników sfery budżetowej i służby zdrowia musi pół roku i dłużej pracować, żeby tyle zarobić. Te prawie 4,5 tys. zł idzie w całości na koszty pochówku, do czego zachęca system bezgotówkowego rozliczania się zakładów pogrzebowych z ZUS/KRUS.
Ostatnio pomagałem rodzinom naszych zmarłych pracowników w organizacji pochówku i wiem, ile do tej kwoty trzeba dopłacić za tzw. ponadstandardowy, a tak naprawdę – po prostu przyzwoity pogrzeb. Trzeba było dopłacić za wieńce, dać w łapę tzw. "krzyżowemu", organiście, za przyzwoitą trumnę też należało dopłacić. Tylko proboszcz nie wziął dodatkowej opłaty i celebrował mszę w kaplicy cmentarnej, poza parafią, za darmo.
Zgon kogoś bliskiego to tragedia. Bliscy pogrążają się w rozpaczy i nie liczą z groszem przy formalnościach pogrzebowych. Nie wypada, żeby zmarłemu odmówić najlepszej trumny, dobrego miejsca na cmentarzu, stosu wieńców.
Tego typu reakcje i zachowania to fundamenty lukratywnego tzw. nekrobiznesu. Wykosztowywanie się rodziny zmarłego na pogrzeb rozpoczyna się już w szpitalnych prosektoriach, gdzie obowiązuje nieformalna opłata za tzw. ubranie zwłok, choć przepisy mówią, że usługi prosektoriów są bezpłatne. Ale nikt z rodzin zmarłych skarg do dyrekcji szpitali nie pisze, co najwyżej – zadzwoni anonimowo po pogrzebie, że to skandal. Grób kosztuje od 1000 zł, ale można też kupić lepszy, za 10-30 tysięcy zł. Trumna kosztuje od 700 zł (siermiężna), ale są "lepsze" – za 2 tysiące. W trumnie musi być jakieś wyłożenie, falbanki itp. To też kosztuje. Do tego wieńce, wiązanki (od 200 zł), msza przed pogrzebem itp.itd. Dochodzi też stypa, czyli wspominki o zmarłym, ale tego już ZUS/KRUS w ramach zasiłku pogrzebowego nie honoruje. ZUS/KRUS płaci za to sprawnie rachunki wystawione przez zakłady pogrzebowe, które oczywiście wykorzystują tę szansę do końca. Każdy budowlaniec potwierdzi, że wykopanie grobu i jego wymurowanie u niego jest niemal gratis, z kolei każdy stolarz potwierdzi, że koszty sporządzenia najbardziej nawet luksusowej trumny są dużo mniejsze niż cena jakiegoś mebla. Ogólnie rzecz biorąc – realne koszty pochówku mogłyby i powinny być o ok. 30 % niższe niż wypłacany przez ZUS/KRUS zasiłek. Ale nie są!!! I tu tkwi źródło problemu.
Nekrobiznes to duże przychody, duże zyski, bo dużo mniejsze koszty niż przychody, więc zawsze znajdzie się parę setek złotych na opłacenie tych, którzy "skombinują" dla zakładu pogrzebowego kolejne zwłoki. Nekrobiznes ma nieświadomych pomocników: tych, którzy uchwalając ustawę o zozach wrzucili koszty utrzymania prosektoriów w budżety szpitalne (rocznie w każdym szpitalu od 250 do 500 tys. złotych). Moim zdaniem, koszty utrzymania prosektoriów powinny być włączone do finansowania z części zasiłku pogrzebowego ZUS/KRUS, ponieważ zmarły w pewnym momencie przestaje być podopiecznym finansowanym ze składki zdrowotnej NFZ, a godne najwyższego szacunku zwłoki należy przechować we właściwych warunkach. W szpitalnych prosektoriach powinny być nowoczesne, szufladowe chłodnie i wystrój stosowny do przeżywanej przez rodzinę tragedii, a ze składki zdrowotnej tego się nie da zapewnić. Można, oczywiście, nie zauważać tego problemu i dalej z konta ZUS/KRUS smarować konta zakładów pogrzebowych pełną kwotą zasiłku pogrzebowego, ale skutkiem tego "niezauważania" jest patologia pod nazwą "zyskowny nekrobiznes", sięgający swoimi mackami aż do karetek pogotowia, w których (jak w każdej innej firmie) może się zdarzyć obecność pozbawionego wszelkich hamulców etycznych osobnika, łasego na szybkie pieniądze.
Ba! Nekrobiznes wspomagają także, nieświadomie, prezydenci polskich miast, do których trzeba występować z wnioskiem o pochowanie zmarłego w głównej, tzw. prezydenckiej alejce cmentarnej. Oni nawet nie wiedzą, że fakt istnienia i bliskość owej "prezydenckiej alejki" podbija cenę sąsiednich, wolnych kwater.
Także powszechne kupowanie (z wygody) lampek nagrobnych i kwiatów u niekoncesjonowanych handlarzy pod cmentarzem zamiast oficjalnie w sklepie – tworzy pożywkę dla wszelkiej maści hien cmentarnych. Jest popyt, to jest i podaż, czyli w sumie – nekrobiznes.
Możemy udawać, że wszystko, co napisałem, nie ma związku przyczynowego ze zbrodniczymi czynami z łódzkiego pogotowia, ale czy na pewno?