Z naszą liczącą 37 lat ustawą o wychowaniu w trzeźwości jest trochę tak jak z dekretem cesarza Konstantyna I Wielkiego regulującym ruch wozów konnych
w 315 r. Był dobry, kiedy po drogach jeździły wozy konne, ale dziś, niestety, zupełnie nieprzydatny. Polska ustawa nie tylko nie rozwiązuje realnych i istotnych problemów, ale jest też bezradna wobec tych, które niejako sama wykreowała. Jej twórcy, w warunkach gospodarki socjalistycznej i zamkniętego, autorytarnego państwa, nie byli bowiem w stanie ich przewidzieć.
– Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi wymaga zmian, dostosowania do wyzwań, które stają przed nami dziś, w dobie, gdy rynek zabiega o to, by szybko sprzedać swój produkt młodemu konsumentowi. Chcemy zabezpieczyć całe społeczeństwo, a przede wszystkim młodych Polaków, tak aby mogli wzrastać w zdrowych, dobrych warunkach. Czy ustawa z 1982 roku spełnia te wymogi? Niekoniecznie – mówił poseł Marcin Duszek, członek sejmowej Komisji Zdrowia, organizator konferencji „Potrzeba nowego ustawodawstwa w kontekście polityki wychowania w trzeźwości”, która odbyła się 6 marca br. w sejmie.
Czy ustawa spełnia swój cel?
Raport Instytutu Staszica „Pomiędzy PRL-em a III RP – prawne, społeczne i kulturowe aspekty polityki alkoholowej w Polsce” pokazuje konsekwencje ustawy z 26 października 1982 r. o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Zdaniem twórców raportu, wpływ na tę regulację miała pierwsza, zajmująca się tym problemem, polska ustawa z 1920 r. o ograniczeniu produkcji i spożycia alkoholu w Polsce. Była ona bardzo restrykcyjna. O niewprowadzeniu całkowitego zakazu spożycia alkoholu na całym terytorium RP zdecydował 1 głos. Jednak w jej efekcie prohibicja dotyczyła 10% powierzchni naszego kraju. Ustawa ograniczała restrykcyjnie możliwość prowadzenia punktów sprzedaży, a także czas handlu. Wyskokowych napojów nie można było kupić od soboty do poniedziałku rano. Restrykcyjność ustawy nie przełożyła się jednak na spodziewane efekty. Oficjalnie w 1919 r. statystyczny Polak wypijał 1 litr czystego alkoholu rocznie, w 1939 r. odnotowano 100-proc. wzrost spożycia. Zdaniem Instytutu Staszica, ustawa z 1920 r przeniosła do PRL-owskiej regulacji kulturę zakazu. Intencją jej twórców było ograniczenie spożycia alkoholu w Polsce, czemu miało służyć zmniejszenie konsumpcji trunków wysokoprocentowych na rzecz niskoprocentowych. W latach 80. bowiem aż 70% spożywanego alkoholu stanowiła wódka. I niekoniecznie dlatego, że bardziej niż dziś nam smakowała. Piwo było trudno dostępnym rarytasem, a wino – tylko jabłkowe. Poza tym każdy dostawał kartki na wódkę, więc je realizował, zwłaszcza, że przy pustych sklepowych półkach trudno było wydawać pieniądze na inne smakołyki. Dziś wódka stanowi już tylko 27%, ale ilość czystego alkoholu wypijanego na głowę nie zmniejszyła się. Ustawa nie zrealizowała więc głównego celu, jaki sobie stawiała.
Zresztą spadek spożycia wódki wcale nie korelował z wprowadzeniem ustawy. Stało się to wraz ze zmianą ustroju i zwiększeniem dostępu do piwa, które – jako trunek niskoprocentowy – było mniej opodatkowane i nie obowiązywał go zakaz reklamy. – Okazało się, że to wcale nie jest tak, że jak ludzie piją trunki niskoprocentowe, spożycie alkoholu spada. To trochę jak mieszanie łyżeczką w herbacie, która od tego nie robi się słodsza – podsumował dr Dawid Piekarz z Instytut Staszica, autor raportu.
C2H5OH bez względu na kolor
Instytut Staszica zwrócił też uwagę na inną konsekwencję tej ustawy. Stworzyła ona pewien stereotyp, który kreując uproszczony obraz świata niczemu dobremu nie służy. Doskonale obrazuje to, powtarzane niemal w każdym odcinku polsatowskiego serialu przez głównego bohatera Ferdka Kiepskiego zdanie „piwo to nie alkohol”. Zwykliśmy sądzić, że jeśli ktoś pije wódkę, to najprawdopodobniej ma problem z alkoholem. Jeżeli natomiast raczy się codziennie piwem czy winem, to się relaksuje. – Polityk w telewizji z piwem na festynie integruje się z lokalną społecznością, ale gdyby chciał to zrobić z kieliszkiem wódki, to już nie wypada. Piwo reklamują sportowcy i celebryci, a w reklamach piją je najczęściej weseli, sympatyczni ludzie – wyliczał dr Piekarz. Tymczasem ostatnie badania pokazały, że codzienne picie małych ilości alkoholu jest nawet bardziej niebezpieczne dla zdrowia niż rzadsze i w większej ilości. – A to oznacza, że piętnujemy jedno zachowanie, a jesteśmy ślepi na inne.
W efekcie wypicie przez kierowcę piwa jest potępiane mniej niż powinno. Podobnie mniejsze oburzenie budzi popijanie przez ciężarną wina niż innego alkoholu. Wódka na imprezie z okazji „osiemnastki” jest niedopuszczalna, ale piwo lub wino już tak. I nie wynika to tylko z tego, że piwo jest tańsze, ale cieszy się też większym przyzwoleniem. Zawarte więc w ustawie przeświadczenie o niskiej szkodliwości alkoholi słabszych sprawiło, że zaczęliśmy fałszować rzeczywistość.
Czy restrykcyjność jest skuteczna?
Pod względem ilości spożywanego alkoholu jesteśmy poniżej średniej unijnej. Według raportu OECD „Health at a Glance”, w przeliczeniu napojów wyskokowych na czysty alkohol statystycznie pijemy około 10 l na jednego mieszkańca w populacji 15+. Jest to więcej niż Brytyjczycy czy Hiszpanie, ale wyprzedzają nas m.in. Węgrzy, Niemcy, Czesi, Francuzi, Austriacy i Belgowie. Rekordzistami są Litwini – 18,2 l. Mamy za to najwyższy wskaźnik abstynencji wynoszący aż 27%. Według danych Krajowego Biura Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, w Polsce jest 800 tys. osób uzależnionych, co stanowi około 2% społeczeństwa. Jednak 40% Polaków pije alkohol codziennie lub raz w tygodniu. I choć dziś spożywamy trzy razy mniej wódki niż w latach 80., to pod względem ilości wypijanego piwa jesteśmy rekordzistami w Europie. Aż 60% konsumowanych w Polsce napojów wyskokowych (w przeliczeniu na 100% alkoholu) stanowi piwo, po które w dodatku najczęściej sięga młodzież.
WHO wskazuje, że zapobiegać wzrostowi spożycia alkoholu można poprzez ograniczanie jego dostępności, czyli ma być drogo i w niewielkiej liczbie sklepów. Tak radzi sobie Skandynawia. W Norwegii i Szwecji sprzedaż alkoholu odbywa się tylko w wybranych punktach i w określonych godzinach. Ceny są kosmiczne. W dodatku zakupy są rejestrowane i jeśli ktoś kupuje zbyt dużo, może zostać skierowany przymusowo na leczenie. Niestety, spożycie alkoholu w Szwecji i Norwegii, choć jest poniżej średniej UE, wzrasta. Spadek zanotowały natomiast kraje, gdzie przepisy nie są tak restrykcyjne, a mianowicie Dania, Irlandia, Włochy i Holandia.
Edukacja alkoholowa
Biorąc pod uwagę, że alkohol obecny jest w naszej kulturze, pijemy go podczas ślubów, pogrzebów oraz w innych ważnych dla nas momentach życia, warto położyć nacisk na edukację i uczyć młodzież, jak unikać ryzykownego picia, jak odmawiać spożywania w towarzystwie, jak kontrolować wypijaną ilość. Niezmiernie istotna jest profilaktyka uzależnień. Tymczasem, jak zauważyła poseł Małgorzata Zwiercan, terapeutka i przewodnicząca Zespołu Parlamentarnego ds. Rozwiązywania Problemów Uzależnień, co z tego, że każdy samorząd lokalny ma powołane ciało do rozwiązywania problemów alkoholowych, skoro nie wykorzystuje pieniędzy, które ma na ten cel. – Około 50% z tzw. korkowego nie jest przeznaczana na profilaktykę i leczenie uzależnień od alkoholu – ubolewała. Leczenie uzależnień wymaga więc zmian systemowych. – Pierwszą z nich powinno być połączenie Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Przyniesie to korzyści w zakresie koordynacji, wymiany informacji i doświadczeń. Jest to zasadne także w kontekście częstego występowania u tych samych osób różnych rodzajów uzależnienia – tłumaczyła poseł Zwiercan. Kolejną zmianą powinno być powołanie instytucji krajowego i wojewódzkiego konsultantów ds. uzależnień. Lecznictwo uzależnień powinno stać się samodzielną dziedziną opieki zdrowotnej, a nie – jak obecnie – nadzorowaną przez konsultantów ds. psychiatrii. – Wojewódzcy konsultanci ds. uzależnień przejęliby od wojewódzkich ośrodków terapii uzależnień i współuzależnienia, tzw. WOTUW-ów, część zakresu obowiązków doradczych, kontrolnych czy szkoleniowych. Obecnie potencjał WOTUW-ów nie jest wykorzystywany. Problematyczne jest łączenie funkcji leczniczej i kontrolnej. Są województwa, w których ośrodki te, zamiast pełnić funkcję koordynującą i doradczą, traktują inne podmioty lecznicze jako konkurencję w pozyskiwaniu pacjenta – mówiła posłanka. Konsultanci wojewódzcy zajmowaliby się także nadzorem nad instytucjami związanymi z leczeniem uzależnień, które obecnie prowadzą terapię, a nie są zarejestrowanymi podmiotami leczniczymi i z tego powodu nie podlegają żadnej kontroli. – Placówki te funkcjonują jedynie na podstawie prawa o działalności gospodarczej, a osoby korzystające z ich oferty nie wiedzą, czy biorą udział w standaryzowanej terapii czy w turnusie rekreacyjnym z elementami kontaktu terapeutycznego – tłumaczyła. – Należy także stworzyć większą liczbę placówek specjalistycznych, uwzględniających potrzeby pacjentów z tzw. podwójną diagnozą, a na poziomie województw uregulować system wydatkowania środków pochodzących z wydawania zezwoleń na hurtowy obrót alkoholem, które stanowią dochód samorządów wojewódzkich – dodała.
Alkoholizm szkodzi branży spirytusowej
Choć z pozoru wydawałoby się, że im więcej uzależnionych, tym branża spirytusowa ma się lepiej, to wcale tak nie jest. – Jako producenci chcemy działać odpowiedzialnie, bo nikt nie zamierza robić interesów z nieetycznymi firmami. Dlatego organizujemy kursy dla sprzedawców i edukujemy ich, komu nie wolno sprzedawać alkoholu. Jesteśmy przekonani, że jeśli zaczniemy tak restrykcyjnie, jak w USA sprawdzać pełnoletniość kupujących, to młodzież będzie bezpieczniejsza – apelował Witold Włodarczyk, prezes Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego. W Niemczech od 1982 r. nie podnoszono akcyzy, jednak zobowiązano producentów i dystrybutorów do intensywnej współpracy z rządem na rzecz profilaktyki uzależnień. W efekcie ilość spożywanego niebezpiecznie alkoholu u naszych zachodnich sąsiadów drastycznie spadła. – Prowadzimy kilka akcji edukacyjnych, m.in. „Lepszy start dla twojego dziecka”, która jest skierowana do kobiet w ciąży i uświadamia, że spodziewające się dziecka i karmiące piersią nie powinny pić w ogóle alkoholu. Inna adresowana do kierowców, to „Piłeś nie jedź”. Przypomina, że również następnego dnia po spożyciu alkoholu może być on obecny we krwi i nie należy wówczas siadać za kierownicę. „Domówka”, przygotowana wspólnie z policją, adresowana jest do nieletnich, którzy alkoholu spożywać nie powinni – wymieniał prezes Włodarczyk. Producenci mocnych trunków uważają, że konsekwencją ustawy z 1982 r. jest niechęć rządu do dialogu z branżą. – Choć jesteśmy największym producentem wódki w UE, eksportujemy zaledwie 18%. Tymczasem Francuzi eksportują 90% koniaku produkowanego w kraju, a Szkoci 90% whisky produkowanej u siebie. W tych krajach państwo udziela wsparcia eksportowi i eksporterom. Rządzący niechętnie też współpracują z nami na rzecz profilaktyki uzależnień – wyliczał. – Ta ustawa blokuje rozmaite przedsięwzięcia, które mogłyby edukować społeczeństwo. Państwo boi się współpracy z organizacjami branżowymi i nie wykorzystuje ich do wspólnych działań – dodał dr Piekarz.
Potrzebujemy polityki
alkoholowej na nasze czasy
– Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi wymaga zmian – apelował poseł Marcin Duszek. – Jest ona ślepa wobec wielu problemów i czyni ślepymi także różne agendy państwa. Dyskryminuje pewne alkohole wobec innych i podatkowo, i reklamowo, dotyczy zupełnie innego społeczeństwa, innych realiów, innego systemu społeczno-gospodarczego. Potrzebujemy nowej polityki na poziomie krajowym i nowego aktu prawnego, wokół którego będzie można nadbudować inne regulacje mogące zapobiegać problemom realnie istniejącym, a nie tym z czasów generała Jaruzelskiego – dodał dr Dawid Piekarz. Zdaniem Instytutu Staszica, potrzebne jest nowe podejście do problematyki alkoholowej, które zaowocuje nowym aktem prawnym rangi ustawy oraz rozporządzeniami wykonawczymi. Powinny one opierać się na następujących założeniach:
1. Brak prawnego podziału na alkohole wysoko i niskoprocentowe – alkohol to alkohol, i każdy jego rodzaj może być używany odpowiedzialnie albo ryzykownie.
2. Celem organów państwa jest promowanie trzeźwości oraz odpowiedzialnego i umiarkowanego spożywania alkoholu, a także zapobieganie skutkom jego nieodpowiedzialnego używania.
3. Brak faworyzacji podatkowej alkoholi nisko- względem wysokoprocentowych. Podatek powinien być naliczany w sposób zobiektywizowany od alkoholu zawartego w danym napoju, np. od 1 grama alkoholu, niezależnie od tego, w czym i jak jest spożywany!
4. Przemyślana i zrównoważona polityka promocyjno-informacyjna względem alkoholu. Nie jest zdrowa sytuacja, w której o jednych rodzajach alkoholu nie można mówić w ogóle, a drugie reklamują np. sportowcy. Konieczne jest wprowadzenie zrównoważonych zasad promocji i informacji handlowej, produktowej i konsumenckiej oraz działań promujących odpowiedzialne spożywanie.
Prace nad tego typu ustawą powinny toczyć się w warunkach szerokiego dialogu z udziałem nie tylko administracji państwowej, polityków, związków branżowych czy organizacji pozarządowych, ale także ekspertów, think tanków i znawców legislacji. Nowa ustawa powinna z jednej strony tworzyć narzędzia do zapobiegania skutkom nieodpowiedzialnego spożywania alkoholu w realiach XXI wieku, a jednocześnie zapewniać równowagę interesu fiskalnego, społecznego i ekonomicznego w tym obszarze.