Po Wojnie Zielonogórskiej opada powoli pył bitewny. Obawiam się, niestety, że jest to pył radioaktywny i czeka nas teraz zima atomowa. Podobnie jak w przyrodzie zamiera wegetacja, tak słoneczko Funduszu nie będzie już świecić szpitalom, które jako najsłabsze żyjątka wyginą pierwsze.
Niebywały sukces Porozumienia Zielonogórskiego niechybnie sfinansują pozostali uczestnicy systemu, do zmowy monopolistycznej niezdolni. Szok przeżywają jeszcze nadal szpitalne izby przyjęć, w których trzeba było ogłosić stan wojenny, tak są oblężone przez pacjentów. Pacjentów bez opieki wieczorem, w nocy, w niedziele i święta, bez diagnostyki oraz pewności, czego też jeszcze ze strony swoich "domowych" opiekunów zostaną pozbawieni.
Jak grzyby po deszczu powstają KOSZ-e, Komitety Obrony Szpitali, władza pokazała drogę. W niektórych miejscach na fizykoterapię można się już zapisywać na... maj, a udręczone pogotowie robi tysiące kilometrów do gorączek, bolesnych miesiączek i objawów abstynencyjnych.
Lekarze specjaliści, nagradzani punktami za diagnostykę, planują w drugiej połowie roku urocze wycieczki w ciepłe kraje – bo i co mieliby w Polsce robić po wyczerpaniu limitów? Wszak nie mogą, jak stomatolodzy, przyjmować za pieniążki!
Wielka Łapa systemu porozmieszczała wszystkich w pociągu-widmie. W salonce jadą aptekarze, w pierwszej klasie – lekarze poz, w drugiej – stomatolodzy, w trzeciej specjaliści, szpitale w węglarce, a pacjenci do pociągu się nie załapali.
I tak, kochani, będzie jeszcze długo. Chyba że Wielka Rada Dwunastu Mędrców Pana Ministra dokona wyczynu na miarę Kopernika – by teraz Słońce zaczęło się kręcić wokół Ziemi!