Tzw. dieta optymalna, lansowana przez lek. Jana Kwaśniewskiego, wzbudza wciąż ogromne zainteresowanie. Jest to dieta niskokaloryczna, bogatobiałkowa i bogatotłuszczowa, uboga natomiast w węglowodany.
Autorzy informują o rewelacyjnych wynikach jej stosowania u chorych z nadwagą, miażdżycą naczyń wieńcowych, cukrzycą, niewydolnością krążenia, nadciśnieniem tętniczym – a więc w chorobach groźnych i występujących epidemicznie. U pacjentów na tzw. diecie optymalnej ustępowały szybko objawy chorobowe: np. chorzy na cukrzycę insulinozależną mogli redukować przyjmowane leki przeciwcukrzycowe. Wielkim entuzjastą i propagatorem tej diety jest m.in. b. prezydent RP Lech Wałęsa. Podobnie pozytywnie wypowiada się wielu chorych stosujących tę dietę.
Na skutek różnych interpretacji i zapytań lekarzy praktyków o wartość tej diety – Komitet Terapii Wydziału Nauk Medycznych PAN w 1999 r. opublikował oświadczenie, w którym napisał m.in.:
"Wszystkie dotychczasowe duże programy badawcze wykazały, że ograniczenie w diecie tłuszczów zwierzęcych, mięsa wieprzowego, a zwiększenie podaży jarzyn i owoców oraz zmniejszenie kaloryczności diety – zmniejsza stężenie cholesterolu we krwi, ogranicza zapadalność na chorobę niedokrwienną, zawał serca, udar mózgu oraz przedłuża życie współczesnego człowieka. Komitet Terapii uznaje dietę optymalną Jana Kwaśniewskiego za wybitnie szkodliwą dla zdrowia..."
Pod tym oświadczeniem złożyło podpisy 30 powszechnie znanych i cenionych profesorów medycyny. W odpowiedzi – lekarze, zwolennicy diety Kwaśniewskiego, stwierdzili, że historia nauki dowodzi, że również wielcy uczeni się mylą, o czym świadczą np. znane fakty: astronomowie głoszący teorię heliocentryczną byli zagrożeni nawet spalaniem na stosach, a wielki francuski uczony Ludwik Pasteur po wykryciu bakterii był wyśmiewany przez lekarzy naukowców.
Polemizując ze stanowiskiem polskich uczonych, Jan Kwaśniewski, autor i propagator diety optymalnej w Polsce, przytoczył w swej obronie opinię prof. dr. hab. Henryka Rafalskiego, kierownika Zakładu Higieny AM w Łodzi z 1980 r., w której profesor napisał:
"We własnych badaniach chorych w okresie 6 miesięcy stosowania diety optymalnej stwierdzono spadek masy ciała u osób z nadwagą. Spowodowało to korzystne zmiany u chorych, poprawę sprawności fizycznej, poprawę wydolności układu krążenia, złagodzenie objawów choroby wieńcowej, poprawę sprawności narządu oddechowego".
Adiunkt Zakładu Higieny dr Władysław Ponomarenko w 1994 r. uzupełnił tę opinię pisząc m.in.:
"Z bezpośredniego kontaktu z pacjentami mogłem się przekonać o skuteczności diety optymalnej w leczeniu otyłości, chorób układu krążenia, nadciśnienia, stwardnienia rozsianego, gośćca przewlekłego postępującego, astmy oskrzelowej i innych."
Instytut Żywności i Żywienia w Warszawie przeprowadził porównawcze badania niskokalorycznej diety normalnej oraz diety optymalnej (ubogowęglowodanowej). Do badań wybrano 238 osób. Nie udało się jednak wszystkich utrzymać na ustalonych dietach przez okres 6 miesięcy. Ograniczono się więc do wyników uzyskanych z 6-tygodniowych obserwacji.
Stwierdzono po tym okresie, że w obu grupach badani tracili na wadze i w obu grupach obniżał się poziom całkowitego cholesterolu. Osoby na diecie optymalnej, mimo że nie ograniczano im spożywania pokarmów, utrzymywały niską kaloryczność przyjętych posiłków w ciągu doby. Pewnym zaskoczeniem było, że poziom całkowitego cholesterolu we krwi u osób na diecie optymalnej, mimo że przyjmowały stosunkowo duże jego ilości w pożywieniu (żółtka jaj), nieznacznie się obniżył. W podsumowaniu tych badań prof. Wiktor Szostak stwierdził, że dieta optymalna jest niskokaloryczna i jako tako skuteczna w leczeniu nadwagi, jednak jako miażdżycorodna – przy dłuższym stosowaniu może się okazać niekorzystna.
Dlaczego dieta optymalna, bogatocholesterolowa dawała w okresie prowadzonej obserwacji nawet zmniejszenie poziomu całkowitego cholesterolu we krwi?
Podaż cholesterolu w pożywieniu hamuje jego syntezę w wątrobie. Mechanizm ten jest jednak często niesprawny. U ludzi odżywiających się normalnie kalorycznie, dieta bogatocholesterolowa powoduje jego wzrost we krwi. Natomiast u osób pozostających na diecie niskokalorycznej – spada tworzenie własnego cholesterolu. I dlatego przy diecie zawierającej nawet dużo cholesterolu może dochodzić do obniżenia jego poziomu we krwi. W stanach głodzenia może dochodzić do zwiększonego wydalania cholesterolu wytworzonego w wątrobie z żółcią i zmniejszenia zwrotnego wchłaniania w jelitach.
Mechanizm obniżania się poziomu cholesterolu we krwi u osób pozostających na dietach niskokalorycznych jest złożony. Ocenia się, że przy dużym dowozie cholesterolu w pokarmach wchłania się go nie więcej niż 10%. Wiadomo jednak, że dieta obfitująca w nasycone kwasy tłuszczowe zwiększa stężenie cholesterolu we krwi. W diecie typowej wchłanianie dobowe cholesterolu wynosi przeciętnie 300 mg, a synteza wewnątrzustrojowa wynosi około 1 g na dobę.
Duże korzyści chorych stosujących dietę optymalną wynikają z utraty wagi, zwłaszcza gdy posiadali nadwagę. U cukrzyków zmniejszone znacznie spożycie węglowodanów powoduje zrozumiałe zmniejszenie zapotrzebowania na insulinę. Tym więc można wytłumaczyć dobre samopoczucie chorych przy stosowaniu tej diety. Jak podają niektórzy chorzy na cukrzycę, mogli oni nawet rezygnować z insulinoterapii. Czyżby zatem stanowisko polskich uczonych wyrażone w oświadczeniu Komitetu Terapii Wydziału Medycznego PAN było nietrafione?
Korzyści ze stosowania diety optymalnej są i dla chorych, i dla lekarzy ją zalecających bardzo widoczne. Ale nie dostrzegają oni skutków niewidzialnych. A tak już jest, że wroga widzialnego łatwo zwalczać, natomiast znacznie groźniejszy jest wróg ukryty. A jest nim przykładowa miażdżyca.
Według wielu autorów, wybitnych uczonych, dieta optymalna jest miażdżycorodna. Przy dłuższym jej stosowaniu przyspiesza procesy miażdżycowe. Dla oceny tych procesów stosuje się różne markery biochemiczne, m.in.: oznaczanie w surowicy krwi poziomu cholesterolu całkowitego i jego frakcji, stosunek poziomu cholesterolu całkowitego do frakcji HDL, zawartości trójglicerydów, poziomu fibrynogenu, homocysteiny i lipoproteiny alfa.
Oceny wartości diety optymalnej można dokonać po dłuższym okresie jej stosowania, przez dużą grupę badanych, w różnych ośrodkach naukowych. Badanie takie prowadził w Stanach Zjednoczonych dr Richard Fleming. Opublikował jego wyniki w artykule "The Effect of High-Moderate and Low Fat Diets on Weight Loss and Cardiovascular Disease Factors" (Prev. Cardiol. 2002, nr 5). Zasługują one na uwagę.
Badanych podzielił na dwie grupy: otrzymujących dietę niskokaloryczną wynoszącą 1400-1500 kcal dziennie; zaliczeni do tej grupy otrzymywali posiłki z prawidłową proporcją składników pokarmowych. W grupie drugiej badani otrzymywali dietę bogatotłuszczowo-białkową, a niskowęglowodanową, a więc odpowiadającą diecie optymalnej. Co 4 miesiące u badanych przeprowadzano badania markerów miażdżycowych.
Po 12 miesiącach stosowania obu tych diet okazało się, że osoby pozostające na normalnej diecie niskokalorycznej utraciły przeciętnie 12% wagi. Wszystkie markery miażdżycowe uległy u nich wyraźnej poprawie. Poziom całkowitego cholesterolu spadł o 30%, frakcji tzw. złego cholesterolu obniżył się o 39%, frakcji dobrej HDL wzrósł o 4%. O 35% obniżył się wskaźnik całkowitego cholesterolu do frakcji dobrego (im niższy, tym lepszy). O 37% spadł poziom trójglicerydów, homocysteiny o 15%, lipoprotein o 11%, a fibrynogenu o 6%.
Natomiast u osób na diecie optymalnej poza spadkiem wagi o 14% – wszystkie wskaźniki procesu miażdżycowego uległy pogorszeniu. Całkowity cholesterol wzrósł o 4%, zła frakcja cholesterolu LDL o 6%, dobra frakcja HDL obniżyła się o 6%, współczynnik całkowitego cholesterolu do frakcji dobrego wzrósł o 10%. Zwiększył się poziom trójglicerydów o 5,5%, homocysteiny o 12,4%, lipoprotein alfa o 31%, a fibrynogenu o 12%. Wszystkie te niekorzystne zmiany były oczywiście niedostrzegane przez chorych.
Jak wynika z tej pracy, dieta optymalna dała korzystne wyniki u osób z nadwagą, wyraźnie ją zmniejszając. Ale okazała się również niekorzystna – przyspieszając proces miażdżycowy. Tego niekorzystnego efektu diety nie dostrzegali jednak ani chorzy, ani lekarze prowadzący leczenie. Być może, dołączenie do tej diety leków zmniejszających poziom cholesterolu i lipoprotein we krwi oraz stabilizujących blaszki miażdżycowe w naczyniach (statyn), mogłoby zmniejszać jej efekty miażdżycorodne. Ale są to tylko domniemania i wymagałoby to potwierdzenia w specjalnych, długoterminowych obserwacjach na większej grupie chorych.
Dla wielu ludzi z nadwagą, chorych na cukrzycę typu II – dieta optymalna wydaje się szczególnie zachęcająca. Zezwala na spożywanie pokarmów atrakcyjnych kulinarnie: mięsa, wędlin, serów, jaj, tłuszczy, i to bez ograniczeń, zapewniając zarazem spadek wagi. Stosujący tę dietę, jak wynika z przeprowadzonych badań, nie spożywają posiłków w nadmiernej ilości, mimo że im ich nie ograniczano. Jednak po korzystnym spadku wagi – dalsze jej stosowanie przyspiesza u chorych niepożądane i groźne w odległych skutkach procesy miażdżycowe.
Odpowiedź na pytanie: czy można bez ujemnych skutków dla organizmu podawać 3 razy dziennie befsztyk jako posiłek główny – w świetle obecnych badań – jest więc negatywna, aczkolwiek nie przemawia ona do chorych zadowolonych z takiego leczenia. Niestety, również i do lekarzy entuzjastów diety optymalnej.
Ze względu na znaczne koszty takiej diety (białka i tłuszcze są najdroższymi składnikami pożywienia) należy wątpić, czy mogłaby ona znaleźć powszechne zastosowanie. Gdy ludziom brakuje na chleb czy ryż, nie kupują mięsa. Toteż nawet wtedy, gdyby korzyści dla zdrowia przy stosowaniu tej diety przewyższały jej ujemne skutki, ze względów ekonomicznych nie dałoby się jej wprowadzić jako powszechnej normy żywieniowej. Tymczasem jednak ujemne skutki diety optymalnej, choć niedostrzegalne dla stosujących ją, wydają się przeważać nad dodatnimi. I dlatego, zgodnie z oświadczeniem Komitetu Terapii Wydziału Nauk Medycznych PAN, nie powinna być ona przez lekarzy zalecana.
Wielu lekarzy nie uznaje tego stanowiska i czyni inaczej. Stoi to w sprzeczności z Kodeksem Etyki Lekarskiej, którego jeden z artykułów głosi, że lekarz nie może się posługiwać metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe. Niestety, wydaje się, że jest to artykuł martwy. Istniejące przy izbach lekarskich komisje odpowiedzialności zawodowej nie wyciągają z faktów naruszania KEL żadnych wniosków. Czy słusznie?