Zbliża się moment, na który czekają chyba wszystkie dzieci: rozdarcia papieru otulającego wymarzone prezenty pod choinką. Jest to chwila przyprawiająca o dreszczyk nawet największe i najdoroślejsze dzieci na świecie. Nas zainteresowało, co podarowałyby polskiej służbie zdrowia osoby współodpowiedzialne za jej losy. Pytaliśmy naszych rozmówców między innymi o to, czy wolą dawać, czy dostawać prezenty i jaki prezent ucieszyłby ich najbardziej. Oto, co usłyszeliśmy...
Jerzy Miller, prezes NFZ
Bardzo lubię dostawać prezenty. Szczególnie – te deficytowe, na przykład, kiedy ktoś nieznajomy uśmiechnie się do mnie na przejściu dla pieszych... A jeszcze bardziej – od bliskich, kiedy wiem, że dostaję je z sympatii. Bardzo nie lubię natomiast dostawać prezentów okolicznościowych, będących niejako obowiązkiem.
Czego się spodziewam pod choinką? Ciepła. Choinka nie kojarzy mi się z prezentami, ale ze świętami Bożego Narodzenia.
Myślę, że zawsze łatwiej się daje, niż bierze. Taka jest ludzka natura. W związku z tym zawsze większą radość sprawia mi dawanie niż branie.
Niestety, wybór prezentów to jeden z większych moich problemów. Ani nie mam za dużo czasu na zastanowienie się, co kupić, ani nie potrafię potem, już w sklepie, podjąć szybko decyzji. W innych przypadkach podejmowanie decyzji przysparza mi stanowczo mniej problemów. Ale kupuję prezenty dla ludzi tak wyrozumiałych, że jeśli nawet są to prezenty nietrafione, to nie dają mi tego odczuć.
Staram się zawsze stanąć w roli obdarowanego. Kieruję się raczej jego preferencjami niż swoimi. Nie mam natomiast wątpliwości, że prezenty powinny być niepraktyczne! Praktyczne – to zakupy domowe. Powinny natomiast być oczekiwane.
Co zamierzam kupić najbliższym? Ba, gdyby ktoś mi pomógł w odpowiedzi na to pytanie!
Polskiej służbie zdrowia życzę normalności, przewidywalności, mało polityki, dużo rozsądku.
Sam też przygotowuję od dwóch miesięcy swego rodzaju prezent dla służby zdrowia, ale obawiam się, że będzie gotowy dopiero na następne święta Bożego Narodzenia.
Konstanty Radziwiłł, prezes NRL
Każdy prezent sprawia mi ogromną radość, a zwłaszcza – zapakowany tak, że nie widać, co się znajduje w środku. Rozpakowywanie prezentów to przyjemność sama w sobie.
Jednak największym prezentem świątecznym jest dla mnie czas, który mogę spędzić z rodziną. Wielką przyjemność sprawia mi dawanie prezentów, przede wszystkim dzieciom. Tym bardziej że to żona zawsze myśli, co wybrać dla członków naszej licznej rodziny – a w Wigilię zasiada ich do stołu około 30. Dlatego cały grudzień to dla niej gorączkowy okres, ja nie mam w tym wielkiego udziału, choć czasem pomagam już na etapie kupowania. Dla mnie ważny jest tylko jeden prezent: dla żony, którego sama przecież sobie nie kupi...
Polskiej służbie zdrowia św. Mikołaj mógłby przynieść więcej pieniędzy i mniej wtrącania się polityków. I mądrych decyzji w zakresie rozwiązań systemowych, bo samymi pieniędzmi nie da się nic zrobić w służbie zdrowia. Mniej państwa, a więcej wyborów – dla pacjenta, dla lekarza. Za duża jest u nas rola polityków, którzy chcą wszystkich uszczęśliwić, co im zdecydowanie nie wychodzi.
Świadczeniodawcom życzę dobrych kontraktów, przynajmniej takich, które pozwolą zrezygnować sze zwolnień pracowników, a nawet umożliwią zatrudnienie młodych, chcących się specjalizować lekarzy. I żeby te kontrakty pozwoliły złapać oddech.
Profesor Zbigniew Religa
Zdecydowanie wolę dostawać niż dawać prezenty. Najbardziej związane z łowieniem ryb. Może to być zarówno wędka, jak i spławik czy błystka. Nie wiem, czego mogę się spodziewać w tym roku: to tajemnica.
Sam nie potrafię kupować niczego poza ekwipunkiem wędkarskim. Nie cierpię sklepów – może trudno w to uwierzyć, ale jeszcze ani razu nie byłem w Polsce w supermarkecie. Za granicą też nie chodzę do sklepów. Napawa mnie to wstrętem. Dlatego nie umiem i nie lubię kupować prezentów, choć bynajmniej nie dlatego, że nie lubię wydawać pieniędzy...
Jeśli chodzi o żonę, to na szczęście z reguły wiem, co chciałaby dostać. Największe problemy mam z wnukami, choć z jednym coraz mniejsze. Ma już 11 lat i też jest wędkarzem, więc porządna, elegancka wędka na pewno sprawi mu radość. Mogą to być również narty lub strój narciarski. Wielkie problemy mam natomiast z 5-letnią wnuczką, która ciągle jeszcze musi dostawać zabawki. A w mojej ocenie i tak ma ich za dużo. W tym wypadku jestem bezradny i proszę o pomoc żonę. Oczywiście, dawać prezenty powinno się nie po to, żeby spełnić obowiązek, ale sprawić przyjemność.
Polskiej służbie zdrowia życzę jednego prezentu, na który oczekuje cały system ochrony zdrowia: wystarczającej ilości pieniędzy. Dla tych, którzy leczą – żeby mogli to robić w nowoczesny sposób, dający satysfakcję zarówno pacjentom, jak i lekarzom – z możliwości użycia nowych technologii.
Elżbieta Radziszewska, posłanka PO
Bardzo lubię dostawać prezenty, najbardziej – od najbliższych.
Przede wszystkim – rzeczy potrzebne w codziennym życiu, ale sprawiające radość. Wolę prezenty raczej praktyczne, a z tych niepraktycznych – wszelkiego rodzaju jeżyki: gliniane, szklane, drewniane, pluszowe. Niektórzy zbierają słoniki: ja kolekcjonuję jeżyki.
W tym roku – mam nadzieję – św. Mikołaj przyniesie mi pod choinkę nowe gogle i rękawice narciarskie. Przydałyby się na sezon zimowy.
Ale co najmniej tak samo jak dostawać, lubię obdarowywać prezentami. Zwłaszcza – bez żadnej okazji, kiedy coś wpada mi w oko. Staram się, żeby prezenty, które daję, były "trafione". Oczywiście, najłatwiej mi obdarowywać bliskich, wtedy nie mam raczej kłopotów z wyborem upominku.
Polskiej służbie zdrowia życzyłabym, by św. Mikołaj przyniósł w końcu dobre ustawodawstwo dotyczące ochrony zdrowia i jak najszybsze rozwiązanie problemu "ustawy 203". Na niższym szczeblu – mojego województwa, łódzkiego – żeby została wyrównana ilość środków w stosunku do innych województw. Jest ono od lat bardzo poszkodowane, a to skutkuje miliardowym długiem zakładów. W moim okręgu wyborczym nie ma już szpitala bez ogromnych długów.
Ostatnio, podczas kolejnego spotkania z ministrem Balickim, z którego nic nie wynikło, minister kazał nam czekać, aż będzie nowy algorytm podziału środków na 2006 rok. Tymczasem problemy finansowe będą narastać. W województwie łódzkim cena punktu na 2005 r. to 9,80 zł, a w innych – 10,30 zł; za poradę specjalistyczną – o 30% mniej środków. Dlatego życzyłabym wszystkim mieszkańcom naszego regionu, żeby resortowy Mikołaj zawitał wreszcie na ziemię łódzką.
Mark Loughran, Dyrektor Generalny, Prezes Zarządu GlaxoSmithKline Pharmeceuticals S.A.
Wartość upominków nie jest dla mnie najważniejsza, bardziej istotna jest myśl, która wiąże się z prezentem, i to, co chce się tym wyrazić. Lubię prezenty przemyślane, takie, na których wybranie ktoś poświęcił swój czas.
Nie wiem, oczywiście, co dostanę w tym roku na święta. Będzie to dla mnie niespodzianka.
Zdecydowanie – wolę dawać niż otrzymywać prezenty, spędzam dużo czasu na zakupach przed świętami. Zaczynam o tym myśleć miesiąc lub dwa wcześniej. Myślę o osobach, którym chcę coś ofiarować. W końcu, przed samymi świętami, wiem, co komu powinienem kupić.
Robienie zakupów jest dla mnie znacznie łatwiejsze, od kiedy mieszkam w Polsce, ze względu na fantastyczną biżuterię, jaką można tu kupić. To idealny prezent dla żeńskiej części rodziny. Biżuteria kupiona w Polsce zawsze robi dobre wrażenie.
Wydaje mi się, że ludzie są zadowoleni z prezentów, jakie im daję. Nigdy nie kupuję upominków praktycznych. Sam również nie chcę ich otrzymywać. Praktyczne rzeczy kupuje się na co dzień. Prezent świąteczny powinien być bardziej osobisty i coś sobą wyrażać.
Jeszcze nie zdecydowałem, co kupię bliskim. Prawdopodobnie – synom jakieś zabawki, a żonie i mamie biżuterię.
Polskiej służbie zdrowia życzę, aby wypracowane zostało rozwiązanie impasu w relacjach pomiędzy rządem a przemysłem farmaceutycznym. Żebyśmy znaleźli rozwiązanie, które będzie najlepsze dla pacjentów, gdyż są oni obecnie w trudnej sytuacji, nie mając dostępu do innowacyjnych leków i terapii, które w znaczący sposób mogą polepszyć ich życie.
Marek Twardowski, główny negocjator PZ
Lubię dostawać prezenty, których się nie spodziewam. A moim życzeniem do św. Mikołaja jest, żeby większość lekarzy Porozumienia Zielonogórskiego była zadowolona z tego, co robi dla nich prezydium i sekretariat.
Wiele radości sprawia mi również dawanie prezentów. Usiłuję wcześniej podstępnie wybadać, co sprawiłoby radość moim bliskim. Trzeba to robić już na wiele tygodni przed świętami, dzięki temu można dobrać odpowiedni upominek.
Najlepsze prezenty są jednocześnie praktyczne i niepraktyczne, czyli takie, które niekoniecznie służą do codziennego użytku, ale od święta. Dla kobiety na przykład takim prezentem jest piękna biżuteria. Nie musi jej nosić na co dzień, niewątpliwie przydaje się jednak w określonych sytuacjach...
Porozumienie Zielonogórskie w mijającym roku nieustannie podejmowało starania, by sprawić naszym pacjentom – najważniejszym osobom w systemie – dużo radości w przyszłym roku. Po pierwsze, chciało zapobiec temu, co przeżywali na początku 2004 r. – nie z naszej winy. Mam nadzieję, że nasze działania doprowadzą do tego, że w 2005 roku nie będzie żadnych zawirowań w postaci nieczynnych gabinetów. Oby już nigdy nie było!
Po drugie, staramy się, żeby jakość i poziom przyszłorocznej opieki ze strony lekarzy rodzinnych były na poziomie zawsze wyższym niż w roku poprzednim. Dbamy również o lekarzy, żeby mieli odpowiednie warunki sprzętowe i finansowe, by wciąż polepszać opiekę zdrowotną. Sądzę, że w oddziałach wojewódzkich pomyślnie dla obu stron kończą się negocjacje.
Służba zdrowia oczekuje na prezent w postaci nowej ustawy: tej obecnej nie da się poprawić tak, żeby wszyscy partnerzy na rynku zdrowotnym byli zadowoleni. Powinna ona wyeliminować wszystkie wady trzech poprzednich ustaw: tej o puz i dwóch o NFZ. W zależności od terminu wyborów, powinna być wprowadzona w przyszłym, a najdalej – 2006 roku.
Notowała Anna Gielewska