Są już pierwsze ofiary zmasowanych akcji prokuratury i służb specjalnych przeciwko lekarzom. Z braku organów do przeszczepów w ciągu ostatnich 2 miesięcy zmarło 18 osób. Działania Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro doprowadziły do zmniejszenia liczby oddawanych i pobieranych narządów.
W styczniu br. pobrano do przeszczepów 46 narządów, natomiast w pierwszych 2 tygodniach kwietnia odnotowano jedynie 8 pobrań. Prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii, poinformował, że z powodu braku organów w ciągu 2 ostatnich miesięcy zmarło 18 osób. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, do końca 2007 r. ofiar może być kilkadziesiąt. Przyczyną takiego stanu jest m.in. teatralne zatrzymanie lekarza w szpitalu MSWiA, nagłośnione przez media – mówi prof. Rowiński. – Mieliśmy ciąg takich wydarzeń od stycznia. Było głośno o przeszczepieniu dwóch nerek i wątroby od dawcy, który – jak się okazało po sekcji zwłok – miał nowotwór. Tymczasem chorzy są zdrowi, nic im nie grozi, ale gazetowe tytuły: "Przeszczepiono nerkę z rakiem" spowodowały ogromne zamieszanie. W Białymstoku niezrównoważony człowiek doniósł do prokuratury, że w OIOM-ie usypiano chorych, by pobrać od nich narządy, o czym też nie omieszkały poinformować media – denerwuje się prof. Rowiński.
Ataki na lekarzy zaczęły się po tym, gdy zamaskowani funkcjonariusze CBA w świetle kamer TV wyprowadzili z oddziału skutego w kajdanki kardiochirurga. Potem ogólnopolski dziennik sprzyjający władzy oskarżył znanego hematologa, że doprowadził do zgonu pacjenta. Dla fachowców z tekstu wynikało, że jedyną winą lekarza było to, iż chciał uratować pacjentowi życie, decydując się na eksperymentalną terapię. Dla laików – nie było to jasne. Z dobrych intencji lekarz musi się teraz tłumaczyć przed prokuratorem.
Wkrótce niskonakładowy prawicowy tygodnik oskarżył lekarzy z Białegostoku o uśmiercanie pacjentów Thiopentalem w celu pobrania narządów do transplantacji. Jak sugerował autor artykułu, medycy mieli otrzymywać pieniądze za zdobyte narządy. W końcu – wysokonakładowy tygodnik, o wyraźnych sympatiach prorządowych, "wykrył" wielką aferę korupcyjną wśród lekarzy, a nawet pracowników Ministerstwa Zdrowia. Policjanci, prokuratorzy oraz agenci różnych mniej lub bardziej specjalnych formacji ruszyli masowo wizytować szpitale.
Skąd tak nagłe zainteresowanie służb specjalnych, policji oraz prokuratury służbą zdrowia? Dlaczego media sprzyjające rządowi prześcigają się w odkrywaniu i opisywaniu "afer", których negatywnymi bohaterami są właśnie lekarze? – Zdaję sobie sprawę, że moje tłumaczenie ociera się już o spiskową teorię dziejów, ale jestem pewna, iż to wszystko jest związane z planowanym w maju strajkiem lekarzy. Jak społeczeństwo będzie z każdej strony słyszało, że ci bogacący się dzięki zmuszaniu biednych pacjentów do płacenia gigantycznych łapówek lekarze mają czelność domagać się podwyżek, to niewątpliwie rząd na tym sporze zyska kilka punktów jako obrońca najuboższych – mówi Ewa Kopacz (PO), przewodnicząca Sejmowej Komisji Zdrowia.
Służby w natarciu
Rząd jest raczej w marnym położeniu. Strajk lekarzy, jeśli do niego dojdzie, to niewątpliwie spory problem. Pieniędzy na podwyżki nie ma i raczej nie będzie. Według badania przeprowadzonego przez CBOS w lipcu 2006 r., a więc bezpośrednio po poprzednim strajku, aż 54 proc. społeczeństwa uznało, że lekarze mieli rację protestując i domagając się podwyżki, a zaledwie 27 proc. potępiło takie działania. Do tego aż 73 proc. dorosłych Polaków uznało 30-procentowe podwyżki za zasadne. Można zatem zakładać, że i tym razem sympatia społeczeństwa będzie po stronie lekarzy. Ale to by oznaczało, że obecna ekipa rządząca na tym konflikcie poparcie społeczne może stracić.
- Żeby uratować swoje wyniki w sondażach popularności, rząd chwyta się wszelkich sposobów PR, by nastawić pacjentów przeciwko lekarzom. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to, co się w tej chwili dzieje, jest metodycznym niszczeniem prestiżu zawodu lekarza. To najbardziej podłe działanie, jakie można sobie wyobrazić – uważa E. Kopacz.
Według naszych informacji, tuż po aresztowaniu dr. Mirosława G., pracownicy służb specjalnych (m.in. ABW, CBŚ oraz CBA) odwiedzili większość szpitali w Warszawie i okolicach. – Tak naprawdę nie wiadomo, po co przyszli i czego szukali. Tego nie wiedzieli nawet oni sami. Po prostu – chodzili i węszyli. U nas z oddziału wyrzucił ich ordynator oświadczając stanowczo, że nie ma ochoty wpisywać ich wizyty jako powodu zgonu pacjentów. Jak usłyszeli, że mogą być winni śmierci pacjentów, to się szybciutko zwinęli – opowiada lekarz pracujący na OIOM-ie w szpitalu pod Warszawą.
Szef służb specjalnych w rozmowie z "SZ" zapewnia, że nikt nie walczy z lekarzami. – Po prostu okazało się, że skala zjawiska korupcji w polskiej służbie zdrowia jest niezwykle rozległa. I mimo podejmowanych działań, to zjawisko nie znika. Jako że z korupcją w naszym kraju walczy coraz więcej służb, to jest naturalne, że dość często trafiają na takie a nie inne sytuacje, i muszą działać – przekonuje Zbigniew Wassermann, minister koordynator służb specjalnych.
Po doniesieniach tygodnika "Wprost" o ustawionych przetargach – w co najmniej 66 szpitalach pojawili się policjanci. W krakowskim szpitalu uniwersyteckim mieli zażądać spakowania i przekazania dokumentów z przetargów. Nawet nie zdawali sobie sprawy, że te archiwa to 30 metrów bieżących dokumentów.
Policjanci odwiedzili także szpitale związane z koalicją "Teraz Zdrowie". – Kontrole mają związek z zeszłorocznym spotkaniem, na którym zawiązano koalicję "Teraz Zdrowie". Bo tam ujawniono, że firmy farmaceutyczne zamierzają wspierać finansowo pewne działania pracowników ochrony zdrowia, a zwłaszcza lekarzy – oświadczył "Gazecie Wyborczej" wiceminister zdrowia Bolesław Piecha.
Przypomnijmy, że celem koalicji "Teraz Zdrowie" jest doprowadzenie do zwiększenia wydatków na zdrowie. W skład tego porozumienia weszła NIL, OZZL oraz Stowarzyszenie Przedstawicieli Firm Farmaceutycznych w Polsce.
Źli lekarze, dobry Ziobro
- To wszystko wygląda jak perfekcyjnie przygotowana akcja marketingowa rządu, mająca doprowadzić do tego, że w wypadku strajku lekarzy – społeczeństwo opowie się po stronie rządu. Ludzie są cały czas bombardowani informacjami o nieprawidłowościach w służbie zdrowia, przestępcach, wręcz zbrodniczej mafii w białych kitlach. To może doprowadzić do sytuacji, że strajk nie będzie akceptowany przez społeczeństwo, a rząd dostanie w ten sposób legitymację do odrzucenia płacowych postulatów lekarzy – ocenia Eryk Misiewicz, ekspert od kreowania wizerunku.
- Jako dziennikarz ma pan prawo do swojej interpretacji rzeczywistości – mówi wiceminister Bolesław Piecha pytany, co się kryje za tak nagłym i zmasowanym zainteresowaniem służb specjalnych służbą zdrowia. Wiceminister Jarosław Pinkas publicznie mówił, że strajk będzie pistoletem przyłożonym do głowy rządu, ale stale zapewnia, iż resort nie prowadzi wojny z lekarzami, a akcje służb nie są prewencją przed majowym strajkiem.
Szef resortu zdrowia Zbigniew Religa oburza się słysząc tezę, że rząd walczy z lekarzami używając służb specjalnych. – Takie pomysły nigdy nie powstawały w Ministerstwie Zdrowia. Kategorycznie temu zaprzeczam – mówi. – Choć przyznam, że widząc, co się dzieje, przez chwilę myślałem podobnie. Po rozmowach z członkami rządu wykluczam jednak taką możliwość – dodaje stanowczo.
Szef resortu sprawiedliwości zaprzecza, by prokuratura zaczęła się nagle szczególnie interesować lekarzami. – To dziennikarze nagle się zainteresowali tymi tematami. Sprawa, którą opisał tygodnik "Wprost", toczy się w prokuraturze od 6 miesięcy – przekonuje Z. Ziobro
- Czy w sytuacji, gdy dwóch młodych lekarzy zgłosiło się do CBA informując o wielkich nieprawidłowościach, korupcji i igraniu ludzkim życiem – z tego powodu, że jest planowany jakiś strajk, prokuratorzy mieli zaniechać działań? Najlepiej ogłaszać strajki permanentnie i w ten sposób wszyscy mający coś na sumieniu zapewnią sobie bezkarność – dodaje.
Pacjent ofiarą walki z patologią
Wszystko wskazuje na to, że lekarze będą jeszcze długo obiektem zainteresowań i działań policji, prokuratury oraz służb specjalnych. – Postępowania są wszczynane, gdy istnieją uzasadnione podstawy domniemania, że doszło do popełnienia przestępstwa. Jeśli poziom przestępczości wzrasta lub jest duży, to automatycznie jest więcej wszczynanych postępowań. Nie można winić termometru za to, że pokazuje gorączkę, a od zbicia termometru gorączka nie spadnie – przekonuje minister Z. Ziobro. Pytany, czy się nie boi, że działania podległych mu służb sparaliżują działalność i tak kulejącej służby zdrowia, minister natychmiast odbija piłeczkę. – Boję się, że nieuczciwość ludzi, którzy mogą pracować w służbie zdrowia, może paraliżować leczenie pacjentów – mówi. – W polskiej służbie zdrowia patologia korupcji jest olbrzymia. I zawsze, kiedy informacje o niej będą do nas docierały, będziemy reagować – dodaje.
Oświadczenia prokuratora generalnego, że dr Mirosław G. nie będzie już więcej zabijał pacjentów (bo nie chcieli mu dawać łapówek), a potem przecieki z prokuratury do "Gazety Polskiej" o rzekomym uśmiercaniu pacjentów, celem pobrania narządów do przeszczepów, skutecznie zmniejszyły liczbę dawców organów.
Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że minister Ziobro, pochodzący z rodziny lekarskiej, prywatnie jest skonfliktowany z lekarzami. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie śmierci jego ojca. Rodzina uważa, że kardiochirurg, który go operował, popełnił śmiertelny w skutkach błąd.
Obecna sytuacja znacznie bardziej niepokoi szefa służb specjalnych, notabene pacjenta Kliniki Kardiochirurgii Szpitala MSWiA. Ale i on nie poczuwa się do odpowiedzialności za nią. – Sądzę, że służba zdrowia jest zdezorganizowana niezależnie od aktywności służb specjalnych. Wystarczy posłuchać pacjentów, którzy czekają na wyznaczenie terminu operacji czy konsultacji – przyznaje Z. Wassermann.
Religa: media grają lekarzami
Minister zdrowia w rozmowie z "SZ" przyznał, że niepotrzebnie zrobiono show z zatrzymania dr. Mirosława G. Jeszcze bardziej żałuje, że minister sprawiedliwości palnął, iż zatrzymany doktor zabijał pacjentów, którzy nie chcieli płacić łapówek. – Gdyby nie to, nie byłoby dzisiaj problemu z dawcami. Ale powiedzmy sobie szczerze: to, co robi prokuratura, nie jest nagonką. Lekarze od dawna są w czołówce grup zawodowych wymuszających łapówki. Nie wierzę, że ktoś ich teraz specjalnie atakuje – przekonuje.
Minister ma żal do mediów, że wykorzystują lekarzy do własnych rozgrywek z rządem.
- Jakiś czas temu, chyba przed rokiem, byłem w programie prowadzonym przez Piotra Najsztuba w TVN. Cały czas atakował mnie za korupcję w służbie zdrowia. To był temat przewodni. Po aresztowaniu dr. Mirosława G. zostałem zaproszony przez P. Najsztuba i jego kolegę Jacka Żakowskiego do ich programu w TV4. Tym razem byłem atakowany, że rząd robi z lekarzy kozła ofiarnego, że walczy z nimi. To nie fair – przekonuje.
Czy akcje służb specjalnych i artykuły w niektórych gazetach były tylko zbiegiem przypadków, okaże się już wkrótce. Maj przyniesie odpowiedź nie tylko na pytanie, czy lekarze dostaną podwyżki.