Tak źle jeszcze nie było. W wielu polskich miastach poziom zanieczyszczenia powietrza rekordowo przekroczył normy. Na SOR-y i przepełnione szpitalne oddziały zgłaszało się od 20 do 100 proc. więcej pacjentów. Głównie z problemami górnych dróg oddechowych i układu krążenia. Wydaje się, że znacząco przyczynił się do tego smog.
Europejska Agencja Środowiska (EEA) wyliczyła, że tylko na skutek wysokiego stężenia pyłu PM2,5 w Polsce przedwcześnie umiera 50 tys. osób rocznie. W tym roku może być gorzej. – Od lat regularnie mamy wysokie poziomy zanieczyszczenia powietrza. Ale w styczniu tego roku to już było kompletne szaleństwo – podkreśla Paweł Szypulski z Greenpeace Polska. Styczniowy smog zebrał już solidne żniwa, a najgorsze jego efekty dopiero przed nami.
RYBNIK
8 stycznia br. w Knurowie k. Rybnika, w szkole włączył się system przeciwpożarowy i otworzyły się klapy oddymiania. Bez pożaru. Następnego dnia w tej samej placówce jeden z uczniów poczuł się źle. Przerwano zajęcia i wysłano dzieci do domów. Wezwani strażacy stwierdzili podwyższone stężenie tlenku węgla. Źródło? Dymiące kominy okolicznych domów.
W nocy z 8 na 9 stycznia stężenie pyłu zawieszonego PM10 w dzielnicy Rybnika – Orzepowicach – sięgnęło aż 1583 µg/m³.
To historyczny rekord. W skali kraju. Norma bezpieczna WHO dla PM10 – 50 µg/m³ – została więc przekroczona ponad 31 razy!
Paradoksalnie do tej samej dzielnicy Rybnika trafiają... poszkodowani przez smog. Tu działa najważniejsza placówka zdrowotna dla ponad pół miliona mieszkańców regionu – Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 3. – Na kardiologii odnotowaliśmy wzrost przyjęć pacjentów w stosunku do średniej – przyznaje rzecznik szpitala Michał Sieroń. WSS zestawił „przyjęcia nagłe” na oddziałach: chorób wewnętrznych oraz kardiologicznym, w 3 okresach. Dwa z nich to 15-dniowe okresy ub.r. bez smogu, a trzeci to pierwsza połowa stycznia tego roku. Okazało się, że w tym ostatnim szpital przyjmował w trybie nagłym 18–32 proc. więcej pacjentów niż w okresach o relatywnie niskim stężeniu pyłów. Taka sytuacja to tutaj nic nadzwyczajnego – przekroczenia dopuszczalnych norm zapylenia to w Rybniku częste zjawisko. – W takich okresach na kardiologii mamy zazwyczaj więcej hospitalizacji i przyjęć ludzi z problemami układu krążenia oraz górnych i dolnych dróg oddechowych – dodaje M. Sieroń. Ze względu na zwiększoną zachorowalność na infekcje – także efekt m.in. smogu – ich oddział internistyczny zimą bywa przepełniony.
Niepokojące są inne doniesienia o zdrowiu mieszkańców Rybnika. Oliwier Palarz z Rybnickiego Alarmu Smogowego relacjonował w styczniu, że ludzie od pyłów kaszleli i dławili się. Urząd miasta potwierdza: rybniczanie częściej niż zwykle skarżyli się na problemy z oddychaniem. – Znaczny wzrost liczby osób wymagających pomocy lekarskiej odnotowały w ostatnim czasie rybnickie placówki służby zdrowia – donosi Agnieszka Skupień, asystent prezydenta Rybnika.
Od 9 do 18 stycznia NZOZ Puls-Med w Rybniku przyjął aż 30 proc. więcej pacjentów niż zwykle. – 90 proc. z nich miało duszności, kaszel, problemy z oddychaniem – twierdzi Katarzyna Sobik-Mika, kierownik tego NZOZ-u. Zofia Fojcik-Kudła lekarz rodzinny, między 9 a 12 stycznia miała 158 pacjentów, z czego aż u 1/3 z nich (52 osoby) wystąpiło podrażnienie górnych dróg oddechowych. U około 30 – zaostrzenie dolegliwości związanych z układem krążenia. Problemy połowy jej pacjentów mogły być więc efektem smogu. – W porównaniu z rokiem poprzednim to wzrost o ok. 30 proc. – dodaje Zofia Fojcik-Kudła. Podobne doświadczenia ma NZOZ Rodzina – 20–25 proc. więcej pacjentów w styczniu, zwłaszcza skarżących się na problemy z oddychaniem, zapaleniem krtani, oskrzeli, nieżytem górnych dróg oddechowych i problemami z krążeniem.
ZABRZE
Wśród najbardziej zanieczyszczonych miast Śląska, w styczniu br. wyróżniało się Zabrze – normy stężeń pyłów były tu przekraczane nawet o 2500 procent. – Mieliśmy widoczny wzrost zachorowań na astmę i POChP. Większa była liczba przyjęć na oddziale wewnętrznym – informuje Joanna Cmok, rzecznik prasowy Szpitala Miejskiego w Zabrzu. – Zdecydowanie więcej było zgłoszeń do lekarzy rodzinnych, zwłaszcza osób z nadciśnieniem, bólami głowy, złym samopoczuciem, zaostrzającymi się problemami górnych i dolnych dróg oddechowych, astmą i POChP – dodaje dr Mariusz Wójtowicz, dyrektor Centrum Zdrowia Kobiety i Dziecka – Szpital Miejski. On swoje obserwacje oparł na doświadczeniach z kilku miejsc pracy oraz na informacjach uzyskanych od kolegów po fachu z regionu. Twierdzi, że efektem smogu są także dłuższe hospitalizacje pacjentów z infekcjami, które zaczęli leczyć jeszcze w grudniu ub.r. – zanieczyszczania osłabiają ich organizmy, więc pobyt w szpitalu przedłużał się do kilku tygodni. Częściej pojawiały się też powikłania. Z tego powodu oddział internistyczny Szpitala Miejskiego w Zabrzu w styczniu bywał tak pełny, że nie przyjmował zaplanowanych pacjentów do diagnostyki. – A poważne efekty smogu ujawnią się dopiero w późniejszym okresie – zaznacza dr Wójtowicz. Z badań wynika, że największy wzrost śmiertelności odnotowywany jest po kilkunastu dniach, kilku tygodniach od rekordowych poziomów zapyleń.
Prof. Mariusz Gąsior i Aneta Ciślak ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, zebrali dane o chorych, śmiertelności, wizytach u lekarzy na Śląsku w latach 2006–2014 i zestawili je z informacjami o zanieczyszczeniach powietrza. Okazało się, że w okresie alarmu smogowego o 9 proc. zwiększyła się liczba udarów mózgu, o 5 proc. liczba wizyt w POZ, o 6 proc. wzrosła śmiertelność ogólna, zaś z przyczyn sercowo-naczyniowych – o 8 procent. Te zestawienia dotyczyły okresu od 2006 do połowy 2012 roku, kiedy poziom alarmu dla PM10 był na poziomie 200 µg/m³. Obecnie wynosi 300µg/m³. Tymczasem w styczniu br. nawet te wysokie pułapy były przekraczane 10-krotnie. Ww. wskaźniki zachorowalności i śmiertelności w styczniu br. musiały więc być na Śląsku znacząco wyższe.
KRAKÓW
Z największych miast Polski to Kraków ma od lat najpoważniejsze problemy ze smogiem. Powietrzem z przekroczonymi normami pyłu zawieszonego, krakowianie oddychają nawet 200 dni w roku! W styczniu br. przekroczenia norm o 400 proc. były notoryczne. Prof. Ewa Czarnobilska, alergolog, kierownik Poradni Alergologicznej Szpitala Uniwersyteckiego i Katedry Toksykologii i Chorób Środowiskowych CM UJ, tuż po smogowym weekendzie, w poniedziałek 9 stycznia, miała o 50 proc. więcej pacjentów niż zwykle. Zgłaszały się osoby z nasilającymi się objawami chorób: astmy oskrzelowej (duszność, szczególnie wysiłkowa, kaszel napadowy, suchy), atopowym zapaleniem skóry (u dzieci wypryski alergiczne na odsłoniętych częściach ciała, szczególnie na policzkach), zapaleniem spojówek. Na silny katar skarżyły się jej także osoby nieuczulone. – Częstsze były również zapalenia górnych dróg oddechowych – dodaje prof. Czarnobilska. Specjalistka nie ma wątpliwości – to efekt rekordowych zanieczyszczeń.
Do kardiolog z UJ, prof. Ewy Kondurackiej, także trafiały ofiary smogu. – Jeden z pacjentów leczony dotąd z powodu nadciśnienia, nagle miał nawracające bóle w klatce piersiowej i duszności. Przeszło mu, gdy poprawiła się jakość powietrza – opisuje profesor. Do niej i innych lekarzy w Krakowie trafiały w styczniu często osoby z odczuciem braku powietrza, kaszlem, łzawieniem oczu. – Poradnie alergologiczne w Krakowie są okupowane. Osoby chorujące na płuca i alergie miały w I połowie stycznia nasilenie objawów – mówi prof. Konduracka. Odnotowała też nasilenie infekcji, co wiąże z wpływem smogu. Szacuje się, że z powodu zanieczyszczeń powietrza w Krakowie, każdego roku umiera przedwcześnie ok. 400 osób, zaś przeciętna długość życia w tym mieście jest o ponad rok krótsza. Średnio w Polsce na astmę oskrzelową choruje 6 proc. dzieci, a tutaj prawie trzy razy tyle – 16 procent. Dzieci matek, które były w ciąży w okresach jesienno--zimowych – podczas największego stężenia zanieczyszczeń w powietrzu – są częściej wcześniakami, mają niższą wagę urodzeniową i gorzej rozwinięte płuca.
WARSZAWA
Stolica dotychczas relatywnie lepiej wypadała na mapie zanieczyszczeń niż np. Kraków. Ale w styczniu br. także tutaj padały rekordy. 8 stycznia w centrum normy dla pyłów PM2,5 zostały przekroczone o 844 proc., a w podwarszawskim Otwocku – o 912 procent. Władze miasta poprosiły, by dzieci przebywające w szkołach i przedszkolach nie wychodziły na zewnątrz.
Przekroczenie norm zaowocowało skokiem zachorowań. Wojskowy Instytut Medyczny w Warszawie porównał liczbę pacjentów, którzy w pierwszej połowie br. zgłosili się do tego szpitala z analogicznym okresem 2016 roku. Okazało się, że na początku br. na SOR zgłaszało się aż dwa razy więcej pacjentów z astmą oskrzelową i POChP, dwa razy więcej z migotaniem przedsionków i niewydolnością serca. – Więcej było objawów takich jak: kaszel, podrażnienia nosa i gardła, chrypa, świszczący oddech czy uczucie duszności. Pacjenci z problemami układu krążenia mieli wyższe ciśnienie – informuje dr Piotr Dąbrowiecki alergolog z WIM, prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP. Według jego informacji, pacjenci z dusznością, kaszlem ciężkim, zaostrzeniem astmy i POChP w styczniu br. częściej trafiali na ostre dyżury na SOR-ach kilku szpitali stołecznych: WIM, Bródnowskiego, na Wołoskiej. O podobnym zjawisku informowali dr. Dąbrowieckiego lekarze z SOR-ów we Wrocławiu i Krakowie.
Epilog – ciemność widzę, ciemność
W styczniu br., tuż przed historycznymi rekordami zanieczyszczenia powietrza, Konstanty Radziwiłł stwierdził, iż smog to problem „troszkę teoretyczny”. – Nie ma w tej chwili żadnego powodu do paniki – uspokajał w TOK FM. I zaznaczył, że wielu Polaków pali papierosy, które mają gorszy wpływ na nasze zdrowie. Tymczasem zapylenie w Krakowie i na Śląsku jest tak wysokie, że mieszkańcy trują się tak, jakby wypalali 2–2,5 tys. papierosów rocznie. Z 22 proc. dorosłych Polaków chorych na POChP co godzinę jeden umiera. – Zmniejszenie smogu pozwoliłoby uratować co najmniej 30–40 proc. tych osób – twierdzi prof. Konduracka.
Po niefortunnej wypowiedzi ministra, stowarzyszenie Miasto Jest Nasze pytało retorycznie ministra, czy Polska tylko „teoretycznie” jest czerwoną plamą na mapie jakości powietrza w Europie, czy może ma to potwierdzenie w badaniach? Czy Europejska Agencja Środowiska podała „teoretyczną” liczbę 50 tysięcy ofiar zatrutego powietrza w Polsce? Prawicowi publicyści, wspierający rząd PiS-u sugerowali, że temat smogu w mediach, to tylko „ściema lewaków”, efekt lobbingu. W mediach społecznościowych te „rewelacje” przekazywano dziesiątki tysięcy razy. Zadzwoniliśmy do Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy z pytaniem, czy UM zebrał z placówek zdrowotnych informacje nt. wpływu styczniowego smogu na zdrowie mieszkańców. – Nie można tego ustalić lub zmierzyć. Jak by to pan niby zrobił? – dziwi się Agnieszka Kłąb, zastępca rzecznika prasowego UM m.st. Warszawy. O badaniach i statystykach obrazujących wzrost zachorowalności, hospitalizacji i śmiertelności z wyniku smogu, UM Warszawa nie ma bladego pojęcia.
Z kilku urzędów miast, do których się zwróciliśmy, tylko UM Rybnika zbierał dane o wpływie smogu na zdrowie ich mieszkańców. Reszta nie była tym zainteresowana.