Minister Zdrowia w uzasadnieniu do swojej "Strategii" napisał, iż głównym celem proponowanych przez niego zmian jest przywrócenie obywatelom poczucia bezpieczeństwa zdrowotnego, które to poczucie zostało utracone w wyniku ostatniej reformy. Nasz Związek, wypowiadając się na temat celów, jakie powinny przyświecać naprawianiu służby zdrowia w Polsce, również podkreślał pierwszorzędne znaczenie bezpieczeństwa zdrowotnego. A jednak nasze stanowisko w sprawie kształtu systemu opieki zdrowotnej różni się od wizji Pana Ministra zdecydowanie. Jak to możliwe? Po prostu – mówiąc pozornie o tym samym – w rzeczywistości mówimy o czymś zupełnie innym. Pan minister chce dać obywatelom poczucie bezpieczeństwa, my – bezpieczeństwo.
Poczucie bezpieczeństwa to stan subiektywny, który może – ale nie musi – opierać się na bezpieczeństwie faktycznie istniejącym. Poczucie bezpieczeństwa można wywołać sztucznie. Wystarczy, że przedstawi się danej osobie lub grupie osób fałszywe przesłanki i utrudni postrzeganie faktów albo ich zrozumienie. Działania takie podejmowane są całkiem często, zwłaszcza w sytuacji, gdy zapewnienie faktycznego bezpieczeństwa jest niemożliwe. Znakomitych przykładów dostarcza tutaj wojna. Aby zwiększyć u żołnierzy frontowych poczucie bezpieczeństwa, informuje się ich o rzekomych siłach, stojących nieopodal w odwodzie oraz... dodaje wódkę do posiłków. W państwach totalitarnych takie poczucie bezpieczeństwa u obywateli miała kształtować wszechogarniająca propaganda i... zamykanie granic. Zatem poczucie bezpieczeństwa to – nierzadko – jedynie złudzenie bezpieczeństwa.
Niewykluczone, że pan minister – mówiąc w swojej strategii o poczuciu bezpieczeństwa zamiast o bezpieczeństwie – uczynił to nieświadomie. Ja jednak sądzę, że stało się to raczej podświadomie i - jak wiele innych "wyciągniętych" z podświadomości stanów – celnie ukazuje rzeczywiste intencje autora wypowiedzi. Zauważmy, że pan minister chce owo poczucie bezpieczeństwa przywrócić, a więc zapowiada powrót do stanu istniejącego wcześniej. Czy przed reformą polska służba zdrowia zapewniała rzeczywiste bezpieczeństwo zdrowotne Polakom? Zdecydowanie nie, chociaż z pewnością wielu z nich dawała złudzenie takiego bezpieczeństwa. Zwykli obywatele nie wiedzieli bowiem tak dużo jak dzisiaj o limitowaniu świadczeń, nie mieli poczucia, że ilość pieniędzy przeznaczanych na lecznictwo jest tak dalece niewystarczająca, nie mówiono tyle o potrzebie brania odpowiedzialności za swoje zdrowie przez każdego obywatela, nie istniało pojęcie składki zdrowotnej i - potencjalne przynajmniej – niebezpieczeństwo utraty prawa do bezpłatnego leczenia, nikt nie mówił o groźbie bankructwa szpitali i ich zamykaniu.
Jeśli zatem pan minister zapowiada powrót do owego stanu "bezpieczeństwa" sprzed reformy, to z pewnością ma na myśli jedynie te same pozory bezpieczeństwa, jakie istniały wcześniej. Rzeczywiście – w programie Narodowa Ochrona Zdrowia nie znajdujemy podstaw dla faktycznej poprawy sytuacji – jak chociażby istotnego wzrostu nakładów na lecznictwo – jest w nim za to wiele działań, które mają na celu stworzenie fałszywych przesłanek dotyczących opieki zdrowotnej i utrudnienie postrzegania faktów albo ich zrozumienia przez zwykłych obywateli. Zastąpienie wielu kas jednym funduszem ma dać pozory stabilności i siły płatnika, wprowadzenie budżetowania szpitali i specjalistów – zamiast wynagradzania za usługę – ma ukryć przed obywatelami limitowanie świadczeń, wprowadzenie sieci szpitali ma dać poczucie pewności, że szpitale i przychodnie nie będą bankrutować i nikt ich nie zlikwiduje.
Samopoczucie społeczeństwa nie jest – oczywiście – rzeczą błahą. Trzeba je poprawiać, ale przede wszystkim zmieniając rzeczywistość i stwarzając realne podstawy dobrego samopoczucia. Opieranie się jedynie na pozorach spowoduje bowiem prędzej czy później bolesne przebudzenie.
Wychodząc z tego założenia, trzy organizacje: samorząd lekarski, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych oraz OZZL postanowiły przedstawić własny projekt zmian w ochronie zdrowia. Projekt ten przybierze formę obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej na rzecz zmiany ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym oraz niektórych innych ustaw. W odróżnieniu od Strategii Ministra Zdrowia zawiera on stabilne podstawy dla stworzenia systemu rzeczywiście bezpiecznego dla pacjenta. Bo co to znaczy – tak naprawdę – system bezpieczny?
Moim zdaniem to – przede wszystkim – system wydolny, a więc taki, który zapewni, że każdy chory otrzyma adekwatną pomoc o czasie. Podstawowym warunkiem zbudowania takiego systemu jest równowaga między ilością pieniędzy przeznaczanych na świadczenia a liczbą tych świadczeń. Kolejną ważną cechą systemu bezpiecznego musi być elastyczność finansowania – żeby nie było tak, iż potrzeby wzrastają, a ilość środków pozostaje bez zmian. W naszej propozycji oba te warunki są spełnione. Składka ma wzrosnąć do 11%, a kasy chorych mają uzyskać prawo ograniczonej zmiany wysokości składki (ewentualny wzrost składki powyżej 11% będzie obciążał obywateli, nie budżet państwa). Kasa będzie miała również prawo wprowadzenia zryczałtowanych dopłat ze strony pacjentów za niektóre świadczenia, a to w celu wymuszenia bardziej racjonalnego korzystania ze świadczeń, które bywają nadużywane.
Aby zoptymalizować wykorzystanie środków przez świadczeniodawców, chcemy, aby mogli oni swobodnie konkurować ze sobą. Dlatego proponujemy likwidację konkursu ofert i zastąpienie go zasadą, że każdy podmiot, udzielający świadczeń zdrowotnych może ich udzielać ubezpieczonym, jeśli spełnia określone warunki. Kasy nie będą również mogły limitować liczby świadczeń, aby reguła, że pieniądze "idą za pacjentem" była rzeczywiście i w pełni realizowana. Żeby umożliwić faktyczne zrównanie prywatnych i publicznych podmiotów korzystających ze środków ubezpieczenia zdrowotnego, w cenie za świadczenie będą uwzględniane obowiązkowo koszty amortyzacji budynków i sprzętu. Cena ta, płacona przez daną kasę, ma być jednakowa dla wszystkich świadczeniodawców, z którymi kasa zawiera umowę.
Niezbędnym warunkiem rozwoju rynku usług zdrowotnych i zapewnienia odpowiedniej podaży świadczeń jest ich opłacalność. Nie może więc doprowadzić do sytuacji, jak obecnie, że ceny, jakie kasa chorych płaci za poszczególne procedury, nie pokrywają często nawet niezbędnych kosztów. Aby to wyeliminować – wprowadzamy możliwość funkcjonowania – obok kas chorych – prywatnych firm ubezpieczenia zdrowotnego. Będą one musiały zapewnić nie mniejszy niż kasy zakres świadczeń i będą zobowiązane do przyjęcia każdej zgłaszającej się osoby – bez względu na wiek i stan zdrowia. Powstanie w ten sposób konkurencja między płatnikami, co z pewnością zlikwiduje praktyki monopolistyczne, na jakie pozwalały sobie dotychczas kasy chorych i poprawi w sposób decydujący pozycję pacjenta i świadczeniodawcy. Staną się one równoprawnymi podmiotami systemu, a nie tylko bezwolnymi wykonawcami poleceń kasy chorych. Do czasu istnienia monopolu kas chorych – chcemy, aby cena za poszczególne świadczenia była ustalana w wyniku równoprawnych negocjacji między kasami a organizacjami świadczeniodawców. W przypadku pielęgniarek, położnych oraz lekarzy – ich reprezentantami mają być samorządy zawodowe.
System zbudowany na podstawie naszej inicjatywy ustawodawczej będzie systemem rzeczywiście bezpiecznym dla pacjenta. Formalnym potwierdzeniem tego będzie ustawowe zobowiązanie kas chorych do zapewnienia, że czas oczekiwania pacjenta na świadczenie zdrowotne nie przekroczy: 1 dnia w przypadku poz, 1 tygodnia w przypadku porad specjalistycznych, 1 miesiąca w przypadku planowego leczenia szpitalnego. W przeciwnym razie kasa pokryje koszty leczenia osoby ubezpieczonej w wybranym przez niego – prywatnym zakładzie opieki zdrowotnej.