W ubiegłym tygodniu rząd skierował do Sejmu projekt ustawy o ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia. Jak się dowiadujemy, pierwsze czytanie projektu przewidziano, jako punkt dodatkowy, na 31. posiedzeniu plenarnym, w dniach 9-11 października br. Projekt budzi ogromne kontrowersje. Środowiska medyczne w ramach inicjatywy obywatelskiej przygotowują własny projekt nowelizacji ustawy o puz, który nie przewiduje likwidacji kas chorych. Jeśli większość parlamentarna zdecyduje się poprzeć projekt rządowy, szanse na zbudowanie stabilnego, racjonalnego systemu ochrony zdrowia w Polsce oddalą się na wiele lat.
O opinie na temat projektu rządowego poprosiliśmy polityków zajmujących się problemami ochrony zdrowia. Dziś pierwsze wypowiedzi. Zapraszamy do dyskusji.
Ewa Kralkowska
- Uważam, że to udany projekt – tak wiceminister zdrowia Ewa Kralkowska oceniła projekt ustawy o ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia, prezentując jego założenia w trakcie spotkania kierownictwa resortu z dyrektorami szpitali 28 września. Min. Kralkowska podkreśliła, że projekt był szeroko konsultowany z wszystkimi instytucjami centralnymi i organizacjami społecznymi. Także środowisko dyrektorów spzozów wniosło wiele uwag, które "w ogromnej większości bywały przyjmowane".
Według kierownictwa resortu, ustawa o ubezpieczeniu w NFZ ma być "swoistą ewangelią" działania płatnika w systemie ochrony zdrowia. Ma regulować przede wszystkim: obowiązki władz publicznych w zakresie ochrony zdrowia (zdaniem obecnej ekipy resortu – poprzedni ministrowie zdrowia dobrowolnie i "na własne życzenie" pozbawili się odpowiedzialności); zasady ubezpieczenia w NFZ, prawa i obowiązki ubezpieczonych, zasady i tryb uiszczania składki na ubezpieczenie zdrowotne, strukturę organizacyjną i sposób funkcjonowania funduszu, zagadnienia związane z wykonywaniem nadzoru.
Przyjęte rozwiązania mają się opierać na zasadzie równego traktowania wszystkich obywateli w dostępie do świadczeń zdrowotnych w ramach systemu puz. Dotychczas z powodu różnic między kasami chorych pod względem ilości posiadanych przez nie środków finansowych, liczba dostępnych świadczeń, a często i ich jakość były różne w poszczególnych kasach. Obecnie – podkreśliła Kralkowska – wprowadzony zostanie jednakowy sposób kontraktowania, uśrednione i porównywalne będą też ceny kontraktowanych produktów, co zapewni równe traktowanie pacjentów w całym kraju.
Proponuje się, żeby NFZ był państwową jednostką organizacyjną posiadająca osobowość prawną, o dwuszczeblowej strukturze: centrala i 16 oddziałów wojewódzkich. W oddziałach będą funkcjonowały komórki zajmujące się obsługą służb mundurowych.
W nadzór nad działalnością funduszu, oprócz ministra zdrowia, ma być włączony minister finansów, który odpowiada za wydawanie środków publicznych, a nie ulega wątpliwości, że składki zdrowotne są pieniędzmi publicznymi. Nadzór merytoryczny będzie sprawował minister zdrowia, minister finansów włączy się zaś w sprawowanie nadzoru finansowego, dzięki czemu "będzie miał lepszy ogląd, ile pieniędzy potrzebnych jest do funkcjonowania systemu".
Kralkowska podkreśliła, że funkcja płatnika pozostanie oddzielona od funkcji organizatora świadczeń zdrowotnych, a tę ostatnią pełnić będą jak dotychczas samorządy terytorialne, rektorzy akademii medycznych i resorty mundurowe.
Jak będzie jednak realizowana zasada rozdziału funkcji w przypadku instytucji, dla których organem założycielskim pozostaje minister zdrowia?
Zadaniem funduszu ma być jedynie wykonywanie funkcji płatnika: zawieranie umów o udzielanie świadczeń zdrowotnych ze świadczeniodawcami oraz kontrola wykonania tych umów. Fundusz ma zaspokajać jednak tylko rozpoznane potrzeby zdrowotne. – Tak naprawdę w poprzednim okresie nikt literalnie nie określił, jakie są potrzeby zdrowotne i były one kształtowane finansami kas chorych – mówiła E. Kralkowska. Teraz ma być inaczej: potrzeby zdrowotne będą określać sejmiki jako gospodarze województw i przedstawiciele samorządów terytorialnych – na podstawie danych z powiatów. Plany potrzeb zdrowotnych województw oraz wspólny plan potrzeb zdrowotnych resortów mundurowych spłyną do centrali funduszu. – Z tych wszystkich planów zostanie skonstruowany plan krajowy – mówiła min. Kralkowska. – Będzie on naturalnie wypadkową tego, jakie są potrzeby, ile mamy pieniędzy i jakie świadczenia były udzielane dotychczas, bo gdybyśmy się oparli tylko na planie potrzeb zdrowotnych, to moglibyśmy otrzymać "koncert życzeń", któremu nie bylibyśmy w stanie podołać.
Nadsyłane do centrali plany mają zatem być przez nią "urealniane". Następnie tak skonstruowany plan zostanie podzielony na województwa (oddziały).
Kontrakty będą zawierane na szczeblu oddziałów. Nieprawdą nazwała min. Kralkowska zarzuty pojawiające się w mediach, iż to centrala będzie płaciła za kontrakty – byłoby to niemożliwe organizacyjnie, a centrala musiałaby się rozrosnąć do niebywałych rozmiarów. Resort działa w przeciwnym kierunku: racjonalizuje wydawanie środków finansowych poprzez zmniejszanie administracji funduszu o 20 proc. w stosunku do zatrudnienia w kasach chorych.
Do ministerstwa kierowanych jest mnóstwo pytań, jakie będą losy kontraktów zawartych z kasami chorych na okres dłuższy niż rok. Kralkowska wyjaśniła, że fundusz będzie następcą prawnym kas chorych, a więc przejmie wszystkie ich zobowiązania. Jeśli jednak kontrakty długotermiowe zostały zawarte bez uzasadnienia merytorycznego i kalkulacji finansowych – w funduszu zostaną poddane rewizji.
Minister zdrowia nie będzie zarządzał funduszem, lecz tylko kontrolował, czy pod względem merytorycznym zapewnia on realizację potrzeb zdrowotnych. Będzie również kreował politykę zdrowotną, czyli wyznaczał jej priorytety oraz akceptował i opłacał programy zdrowotne zgodnie z tą polityką. Natomiast programy zdrowotne "wykonawcze", czyli terapeutyczne i diagnostyczne – będą przekazywane jako zadania zlecone do funduszu.
Ze względu na stan finansów publicznych składka na puz w 2003 r. pozostanie najprawdopodobniej na dotychczasowym poziomie 7,75 proc. – Nie jest to dużo, ale cieszymy się – jak powiedział pan minister – że nie obniżono nam tej składki i tym samym nie zmniejszono środków finansowych. Bo większość resortów musi, niestety, ponosić takie ciężary w obecnej złej sytuacji finansowej kraju – stwierdziła min. Kralkowska.
Resort czyni starania o pozyskanie środków finansowych z innych źródeł: w sejmowych komisjach finansów i zdrowia znajduje się projekt nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach, mający na celu uzyskanie z polis OC pieniędzy na leczenie ofiar wypadków komunikacyjnych. Jeśli ustawa przejdzie, to do systemu ochrony zdrowia trafi dodatkowo ok. 600 mln zł rocznie – kwota ta ma być przekazywana głównie na leczenie ofiar wypadków, a ubezpieczyciele mają pokrywać rzeczywiste koszty ich leczenia.
Nie ulegnie zmianie dotychczasowy sposób poboru składki na puz: pieniądze będą najpierw wpływały do ZUS i KRUS, stamtąd trafią do centrali funduszu, a następnie do oddziałów wojewódzkich – zgodnie z planem finansowym. Od przyszłego roku zmniejszy się koszt obsługi składki: pieniądze pobierane za to pośrednictwo przez ZUS i KRUS są mniejsze o połowę i tak ma też być w przyszłych latach.
W projekcie ustawy znalazł się zapis o równości wobec prawa wszystkich podmiotów udzielających świadczeń zdrowotnych i możliwości zawierania przez nie kontraktów. Świadczeniodawcy nie będą więc dzieleni na publicznych, prywatnych itp.
Resort zapowiedział na koniec października lub początek listopada br. utworzenie sieci szpitali. Istota sieci nie polega jednak na tym, że szpitale, które się w niej znajdą, uzyskają jakieś dodatkowe środki. Będą one miały dostęp do kontraktów na tych samych zasadach jak szpitale spoza sieci i niepubliczne. Natomiast organ założycielski nie będzie mógł zlikwidować szpitala "na własne życzenie" – będzie musiał uzyskać zgodę ministra zdrowia na zmianę formy własności szpitala lub na jego likwidację.
W Polsce są już szpitale, które po przekształceniu w jednoosobową spółkę samorządu i wypuszczeniu obligacji trafiły w ręce osób, które skupiły 60 proc. ich udziałów, choć nie posiadają jakiejkolwiek wiedzy o ochronie zdrowia. Zdarza się w związku z tym, że np. niemal przestaje funkcjonować jedyny szpital w powiecie. Do takich sytuacji nie wolno dopuścić, gdyż pacjentów nie można pozbawić opieki medycznej – informowała wiceminister.
- Liczymy na to, że ta ustawa nie będzie zmieniana, jak poprzednia, 26 razy w ciągu dwóch i pół roku, ale że stworzy warunki do pewnej stabilizacji zarówno kadrze zarządzającej, jak i świadczeniodawcom – wyjaśniła intencje rządu E. Kralkowska.
Władysław Szkop
Poseł Władysław Szkop (SLD): Nie mogę ocenić projektu ustawy o ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia, bo nie znam jego ostatecznej wersji. W ramach uzgodnień międzyresortowych naniesiono nań ponad 100 stron poprawek, które zapewne wiele w nim zmieniły. Pewny jestem tylko tego, że nie zmieniona pozostała zasadnicza idea, wynikająca ze strategii przedstawianej przez ministra Łapińskiego. Idea ta – to zastąpienie kilkunastu samodzielnych podmiotów prawa, jakimi były kasy chorych, jedną instytucją: centralnym funduszem ochrony zdrowia. Ponieważ kilka lat temu, w 1997 r., współtworzyłem podstawy prawne powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, w których przewidywano powołanie zaledwie 4 – 6 instytucji ubezpieczeniowych (kas chorych), obejmujących swoim działaniem cały kraj, stąd proponowany obecnie zakres "centralizacji" nie jest dla mnie niespodzianką. Co zrobić w sytuacji, gdy mamy nieustannie kłopot z ujednoliceniem procedur, kryteriów zawierania kontraktów, stawek itp.? Można system skonsolidować albo właśnie scentralizować.
Propozycja konsolidacji jest zawarta w obecnie obowiązującej ustawie o puz. Wydaje się, że pójście tą droga byłoby łatwiejsze do przyjęcia przez opinię publiczną, co nie znaczy, że propozycja ta byłaby lepsza. Czy centralizacja jest zła? Nie potrafię na to dziś odpowiedzieć, tym bardziej że spodziewane efekty centralizacji można przewidzieć dopiero, gdy się zna szczegółowe rozwiązania prawne, zawarte w ustawie.
Z informacji prasowych wynika, że stworzona zostanie instytucja podpisująca wszystkie kontrakty i prowadząca wszystkie rozliczenia. To budzi moje wątpliwości. Ale nie wiem, czy jest to istotnie rozwiązanie proponowane w ostatecznym projekcie ministra Łapińskiego, czy tylko interpretacja dziennikarzy.
Relacje między poszczególnymi działaniami, np. planem zabezpieczenia usług medycznych a planem potrzeb zdrowotnych, muszą być zapisane w ustawie, łącznie ze szczegółowym określeniem zasad współpracy tworzących je instytucji. Twierdzenie, że te dwa elementy nie będą współgrać, bez znajomości rozwiązań proponowanych w projekcie, jest przedwczesne.
Przy tworzeniu projektów o charakterze kodeksowym, a taki ma proponowana obecnie ustawa, dobrze jest, by po skończonych pracach, niezależnie od tempa, w jakim są one prowadzone, odłożyć projekt na moment na półkę, by dać sobie czas na refleksję i możliwość spojrzenia na stworzone dzieło z pewnej perspektywy. Wtedy łatwiej wychwycić rafy i niedoróbki, które są wynikiem pośpiechu i zamętu tworzenia. Przykładem takiego pośpiesznego stylu pracy było uchwalenie ustawy o puz w sierpniu 1998 r. i wdrożenie jej od 1 stycznia 1999 r. Wtedy też tempo pracy było ogromne, a zaowocowało to koniecznością natychmiastowego wprowadzenia 28 poprawek oraz wieloma kolejnymi nowelizacjami. A obecnie mamy tylko 3 miesiące na pracę nad ustawą...
W ciągu ostatnich kilku lat udało się zmienić nieco mentalność świadczeniodawców. Zaczęliśmy liczyć koszty, w niektórych rodzajach świadczeń wprowadzono procedury medyczne, generalnie więcej wiemy o globalnych i jednostkowych kosztach w ochronie zdrowia. Nieustający postęp w medycynie powoduje, że nakłady na nią stale muszą rosnąć. Świadomość pacjenta, a zatem i jego wymagania w zakresie usług medycznych także rosną. A w Polsce środki na ochronę zdrowia realnie wzrosły – po raz ostatni, w stosunku do poprzedniego roku – w 1996 r. Mówię o środkach publicznych, bo udział pieniędzy pochodzących bezpośrednio z kieszeni pacjenta w finansowaniu usług medycznych stale wzrasta. Według niektórych szacunków jest to już ok. 15 mld zł rocznie. Ciężar finansowania świadczeń zdrowotnych przesuwa się z państwa na pacjenta. Niektóre grupy społeczne, słabsze ekonomicznie, mają więc znacznie ograniczony dostęp do opieki medycznej. Dlatego tak ważne jest pytanie o wysokość składki, na które muszą odpowiedzieć m.in. posłowie. Z założeń budżetu na rok 2003 wynika, że nie ma możliwości podniesienia składki o 0,25 proc., bo brak na ten cel ok. 1 mld zł. Prywatnie sądzę, że należy znaleźć te brakujące środki finansowe, jak również sposoby kontrolowania wydatków w tej dziedzinie. Centralizacja proponowana przez min. Łapińskiego pozwala przypuszczać, że jest to realne.
Anna Knysok
Anna Knysok, dyrektor SPZOZ Szpitala im. dr. Józefa Rostka w Chorzowie, wiceminister zdrowia w rządzie Jerzego Buzka, odpowiedzialna za wprowadzenie systemu puz:
Projekt ustawy o ubezpieczeniu w NFZ w 90 proc. zawiera zapisy przeniesione z ustawy o puz, mimo że ta właśnie ustawa jest wciąż bardzo krytykowana przez autorów obecnego projektu. Dokonane zmiany są jednak bardzo niepokojące. Zamiast samorządności kas – wprowadza się centralny fundusz, w którym nastąpi komasacja składki odprowadzanej przez obywateli. Gdyby jeszcze wprowadzano chociaż jasne kryteria podziału składki na województwa! Ale nie – tu wprowadza się całkowitą nieprzejrzystość finansowania ochrony zdrowia, brak bowiem jakiegokolwiek kryterium rozdziału środków. Otwiera to pole dla całkowitej dowolności i uznaniowości. Boję się, że rozpocznie się proces czapkowania w "Warszawie", by otrzymać więcej środków finansowych dla regionów czy szpitali.
Projekt sprzeczny jest z ustawą o finansach publicznych, która mówi, że środki publiczne powinny być dzielone wg jasno określonych kryteriów i zasad. Ta sprawa wymaga więc poważnych zmian i liczę, że dokona ich parlament. Mam nadzieję, że posłowie tego nie zlekceważą.
Konstytucja stwierdza, że Polska jest krajem ze zdecentralizowaną władzą, a propozycja min. Łapińskiego prowadzi do centralizacji wszystkich uprawnień w jednym ręku. Fundusz, a właściwie minister zdrowia, będzie miał ogromną władzę: poza ustawą budżetową i nadzorem parlamentu decydować będzie przecież o rozdzielaniu ogromnych środków finansowych, w wysokości prawie 30 mld zł. Może także w każdej chwili wystąpić o zmiany w krajowym planie zabezpieczenia świadczeń, a więc pośrednio – o zawarcie lub rozwiązanie umowy ze świadczeniodawcą. Wprowadza to element niepewności do systemu, brak bowiem gwarancji stabilności funkcjonowania w nim.
Hasło ujednolicenia systemu, które głosi minister, można było już od roku, i to w 100 procentach, zrealizować w ramach istniejących rozwiązań prawnych. W tym celu nie trzeba likwidować kas chorych. W nowelizacji ustawy o puz z września 2001 r. dano przecież ministrowi zdrowia instrumenty do ujednolicania kontraktów, do wprowadzania jednakowych standardów procedur czy badań diagnostycznych. Gdyby minister Łapiński chciał skorzystać z tych uprawnień, mielibyśmy dziś od dawna ujednolicony rynek, bez ponoszenia tak kosztownych nakładów, jakie się wiążą z likwidacją kas oraz utworzeniem Funduszu. Uważam, że jesteśmy zbyt biednym krajem, aby obecna ekipa rządząca marnowała wysiłek ludzki i poniesione nakłady, odrzucając całkowicie – z przyczyn czysto doktrynalnych – osiągnięcia poprzedników.
Bardzo niepokojący jest też proponowany na przyszły rok poziom finansowania ochrony zdrowia. Pomimo wielokrotnych deklaracji i zapewnień, że będzie więcej pieniędzy na zdrowie, składka nie została podniesiona. Nie spełnią się zapowiedzi finansowania z budżetu państwa ratownictwa medycznego, bo po raz kolejny zablokowano wprowadzenie ustawy o ratownictwie, choć jakieś śladowe środki mają być podobno uruchomione. Obietnice, że kasy otrzymają od instytucji ubezpieczeniowych kilkaset milionów z ryczałtowego rozliczania kosztów leczenia ofiar wypadków, też okazały się bez pokrycia, bo w Sejmie wstrzymano prace nad ustawą. Zatem pieniądze z tego tytułu również się nie pojawią. Ponadto coraz większa liczba procedur wysokospecjalistycznych będzie finansowana nie z budżetu państwa, ale przez kasy chorych. A przy tym, od stycznia 2003 r., przez dwa lata, kasy chorych mają spłacać pożyczkę zaciągniętą w 2000 r. od budżetu państwa z powodu niższego niż planowano spływu składki. A to oznacza uszczuplenie ich przychodów w 2003 r. o 412 mln zł i o kolejne 412 mln zł w 2004 r. Rząd powinien odłożyć chociaż spłatę tej pożyczki, a może nawet wystąpić do Sejmu o jej umorzenie.
Tymczasem zapowiada się, że dzięki wzrostowi gospodarczemu w przyszłym roku we wszystkich sferach życia społecznego sytuacja się poprawi, w niektórych resortach pracownicy dostaną 4,5 proc. podwyżki, a leki będą za złotówkę. Wszystko wskazuje natomiast na to, że w ochronie zdrowia w 2003 r. pieniędzy będzie realnie mniej niż w roku bieżącym. To budzi niepokój o płynność w finansowaniu świadczeń zdrowotnych. Boję się, że jeśli na tak niski poziom finansowania nałożą się jeszcze kłopoty organizacyjne związane z wprowadzeniem Funduszu, brakiem mechanizmów płatności za świadczenia, to w wielu miejscach w kraju mogą się pojawić kłopoty z dostępem pacjentów do usług.
Co do realności wejścia w życie tej ustawy 1 stycznia – to gdyby Sejm miał być tylko maszynką do głosowania, mógłby oczywiście przyjąć projekt na kilku posiedzeniach. Jeżeli jednak posłowie zechcą go wnikliwie rozpatrzyć, dopisać kilka brakujących, istotnych artykułów, co zapowiadają, potrwa to znacznie dłużej. Myślę, że ustawa może wejść wówczas w życie najwcześniej w połowie przyszłego roku.
1 stycznia 2003 r. Fundusz nie będzie przygotowany ani do przyjmowania składek, ani do rozdzielania środków na oddziały. Przecież on jeszcze dziś nie istnieje, nie ma osobowości prawnej, jego oddziały nie dysponują pieczątkami, kontami bankowymi, drukami, wzorcami umów, regulaminami wewnętrznymi itp., a zorganizowanie tego wszystkiego to duży problem logistyczny. Nowy system jest więc zupełnie nie przygotowany prawnie, organizacyjnie i finansowo. Zapowiedzi jego uruchomienia od 1 stycznia nie mają szansy na realizację – chyba że mówimy wyłącznie o wymiarze propagandowym. Cały czas słyszymy przecież obietnice, że będzie lepiej, sprawiedliwiej, wszystkim równo. Ale opinia publiczna jest już zorientowana, że to tylko kolejne przedwyborcze obiecanki bez pokrycia. Zresztą liczba przeciwników kas chorych stale maleje. Pacjenci nauczyli się poruszać w obecnym systemie, a on sam działa coraz sprawniej. Większość społeczeństwa nie chce już następnych kosztownych zmian.
Bolesław Piecha
Poseł BolesŁaw Piecha (PiS): Min. Łapiński, mimo wielu bardzo niekorzystnych opinii dotyczących jego projektu, w tym nawet protestów, uparł się i za wszelką cenę chce wdrożyć własny, oryginalny system organizacji opieki zdrowotnej, który nigdzie na świecie nie funkcjonuje. Minister wdraża zatem eksperyment. Projekt ustawy zakłada bardzo silną centralizację, a jednocześnie jest tak wewnętrznie niespójny, że wprowadzenie go w życie może skutkować jedynie wielkim zamieszaniem i destabilizacją w ochronie zdrowia w całym kraju. Opinie związków i korporacji zawodowych oraz innych organizacji związanych z ochroną zdrowia na temat tego projektu są zdecydowanie negatywne.
Ustawa o ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia to niewątpliwie zmiana ustrojowa, bo dotyczy niezmiernie ważnej dziedziny życia społecznego. A ponadto fundusz będzie dysponował ogromnymi środkami publicznymi (27-30 mld zł rocznie). Próba przeprowadzenia przez parlament tak ważnego projektu w ciągu 3 miesięcy spowoduje wyłącznie to, co jeden z posłów nazwał już kiedyś biegunką legislacyjną. A każda biegunka jest chorobą, zatem skutki takich działań nie mogą być pozytywne. Obawiam się jednak, że kluby koalicyjne przepchną ten projekt, i nie będzie on lepszy niż już istniejący.
Pomysł centralizacji, zburzenia dopiero co stworzonego systemu – niczego dobrego nikomu nie przyniesie. Nie twierdzę przy tym, że system kas chorych jest idealny. W świecie od dawna ścierają się dwie koncepcje: ubezpieczeniowego i budżetowego zaopatrzenia ochrony zdrowia. W różnych państwach Europy sprawdzają się one lepiej lub gorzej, ale generalnie tak to funkcjonuje. Natomiast propozycja min. Łapińskiego jest całkowitym novum na arenie europejskiej. To księżycowy, nigdzie nie sprawdzony pomysł. I nie sądzę, aby z Warszawy udało się sterować całą opieką zdrowotną w Polsce. Pan minister ciągle mówi, że trzeba poznać potrzeby zdrowotne w kraju. Dlaczego przez rok ich jeszcze nie poznał?
Propozycja, aby zapewniać usługi zdrowotne wszystkim równo przywodzi na myśl XIX-wiecznych klasyków teorii rozwoju społecznego. Dziś jest już niestety nieadekwatna do poziomu rozwoju i zróżnicowania w regionach. Inne są potrzeby zdrowotne mieszkańców Śląska, inne – Białostocczyzny, a jeszcze inne – Warszawy. Rzeczywiście, nie są one do końca zdefiniowane ani opisane. Nie udało się bowiem dotąd stworzyć żadnego sensownego systemu ich rejestracji i zapewne nieprędko się uda.
Minister obiecuje także poprawę finansową zakładów. Nie wiem, w jaki sposób? Nie będzie wzrostu składki na zdrowie, zadłużenie szpitali narasta, a rząd nie ma żadnego projektu, w jaki sposób ten problem rozwiązać. Jeżeli w systemie nie będzie pieniędzy, to w ochronie zdrowia nigdy nie nastąpi restrukturyzacja. Śląska RKCh, pod względem finansowym stawiana dotąd jako "niechlubny" przykład dobrego zarządzania finansami, prawdopodobnie już w listopadzie straci płynność finansową i naruszy fundusz rezerwowy. A jeżeli pada najmocniejsza kasa, to co będzie się działo w kasach od dawna deficytowych?
Nie będzie także dodatkowych środków z funduszu powypadkowego z ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Projekt ustawy dotyczącej przekazywania tych środków jest niezgodny z Konstytucją, co stwierdzono ostatecznie na posiedzeniu Komisji Zdrowia 24 września. Nie przyniosły też spodziewanych efektów finansowych zmiany w systemie refundacji leków, ogłaszane z takimi fanfarami.
Ale pan minister cały czas prze do przodu, mieszając przy tym ludziom w głowach.
Andrzej Wojnar
Andrzej Wojnar, przewodniczący Dolnośląskiej Rady Lekarskiej: Zapewne w pierwszych miesiącach przyszłego roku zmiany będą polegały jedynie na zmianie nazewnictwa (szyldów, tabliczek, pieczątek). Nie wierzę, by od 1 stycznia 2003 r. nagle w całej Polsce zostały ujednolicone ceny procedur i zaczął obowiązywać jedynie słuszny, centralny nadzór nad rozdziałem pieniędzy w ochronie zdrowia. Trudno też uwierzyć, żeby poprawił się, deklarowany przez ministra zdrowia, dostęp do świadczeń zdrowotnych, aby zmniejszył się tłok w przychodniach i kolejki do szpitali. Uważam, że bez zwiększenia finansowania – zarówno ze składek, jak i z budżetu – nie będzie widocznej poprawy w funkcjonowaniu służby zdrowia. Chciałbym przypomnieć, że przygotowana nowelizacja ustawy o puz w ramach obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej, opracowana przez środowisko medyczne – zakłada 11% składkę zdrowotną. Państwo, które oszczędza na zdrowiu i wykształceniu swoich obywateli, popełnia ogromny błąd, bo to się mści – jeśli nie zaraz, to za jakiś czas.
Niepokoi mnie ograniczenie roli doradczej środowiska lekarskiego w systemie ochrony zdrowia i eliminowanie naszej reprezentacji w procesie negocjowania kontraktów. Samorząd lekarski chce być postrzegany przez decydentów jako merytoryczny partner do dyskusji i konsultacji. O ile cieszy więc włączenie przedstawicieli samorządu lekarskiego do rad społecznych oddziałów wojewódzkich funduszu, to niepokoi ich brak w Radzie Nadzorczej Funduszu. Prezydium Dolnośląskiej Rady Lekarskiej jest zdania, że w okresie przejściowym potrzebne jest centralne zarządzanie ochroną zdrowia, jednak centralizację w ujęciu przedstawionym w projekcie ustawy uważamy za złe rozwiązanie. Niepokojące jest zacieranie granic między kreatorem polityki zdrowotnej a płatnikiem. To pomieszanie kompetencji i odpowiedzialności. Płatnik, jakim jest Fundusz, nie może być jednocześnie organizatorem opieki zdrowotnej, zwłaszcza że nie ma kompetencji właścicielskich w stosunku do podmiotów, z którymi kontraktuje usługi.
Mamy również szereg szczegółowych zastrzeżeń, dotyczących poszczególnych artykułów projektu ustawy. Jednocześnie dostrzegamy pozytywne strony. Za takie uważamy np. utrzymanie zasady liczenia kosztów w opiece zdrowotnej, ujednolicenie zasad udzielania świadczeń zdrowotnych i dostępu do nich na terenie całego kraju czy nałożenie na Fundusz obowiązku płacenia za leczenie osób bezdomnych.