Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 1–8/2012
z 23 stycznia 2012 r.

Stuknij na okładkę, aby przejść do spisu treści tego wydania


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Wylew, który uratował setki lekarzy

Spisek kremlowskich lekarzy

Krzysztof Boczek

„Potwory i mordercy ukrywali się pod płaszczykiem szanowanego i szlachetnego zawodu lekarza i badacza” – tak w 1953 r. pisał dziennik „Prawda” o medykach, którzy na zlecenie zgniłych kapitalistów mieli zatruwać Stalina, przywódców ZSRR i cały naród radziecki.

Od 1948 r. radziecka propaganda miała nowego wroga radzieckiej rewolucji – Żydów. „Żydowskie spiski” wykrywano w moskiewskim metrze, fabrykach, urzędach. A najgorszymi jej wrogami byli wykształceni Żydzi i stojący na szczycie ich piramidy – lekarze. W większości instytutów medycznych naukowcy pochodzenia żydowskiego stanowili połowę kadry.

Znani profesorowie medycyny znikać zaczęli bez śladu, przepadali członkowie ich rodzin, współpracownicy. Samo dopytywanie o zaginionych mogło sprowadzić niebezpieczeństwo. Agenci MGB, Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego, żądali od akademików donoszenia na kolegów, opornych straszyli, szantażowali, wyrzucali z pracy. Haki na każdego musiały się znaleźć. Instytuty, w których pracowało zbyt wielu żydowskich uczonych, rozwiązywano z dnia na dzień.

Pod koniec 1952 r. atmosfera polityczna i nastroje społeczne zgęstniały. Od listopada trwały aresztowania lekarzy, inżynierów, konstruktorów, geologów, wojskowych. 1 grudnia, na zebraniu Politbiura, Stalin ogłosił: „Każdy nacjonalista żydowski jest agentem amerykańskim. (...) Wśród lekarzy jest bardzo wielu żydowskich nacjonalistów”. Pętla wokół medyków zaciskała się.

Spiskowanie zza grobu

13 stycznia 1953 r. gazety i radio radzieckie grzmiały o wykryciu „zbrodniczej organizacji” wysokich rangą pracowników medycznych, którzy mieli uśmiercać pacjentów ordynując im szkodliwe terapie. Ich ofiarą mieli paść wysocy działacze państwa, marszałkowie armii, m.in. Szczerbakow i Żdanow, a nawet noworodki w szpitalach. Planowali także zabić Stalina. Głównym ich celem było „osłabienie obronności kraju”. Według Prawdy, wszyscy uprawiający „żydowski, burżuazyjny nacjonalizm” byli agentami zgniłego Zachodu i działali w nacjonalistycznej organizacji syjonistycznej JOINT sterowanej przez CIA. Nieważne, że większość z nich nie słyszała nigdy o JOINT.

Procederem mieli się zajmować przede wszystkim najznamienitsi: profesorowie medycyny i naukowcy o międzynarodowej sławie. Tuż po komunikacie aresztowano 37 najbardziej znanych w ZSRR medyków, m.in. Mirona Wowsi, Jakowa Etingera, Borysa Kogana. Co prawda niektórzy z wymienionych w komunikacie członków spisku nie pracowali jako lekarze już od kilku lat, a pojedynczy, jak Michaił Kogan, od kilku lat nie żyli, ale to zupełnie nie przeszkadzało oskarżycielom. „Najwyraźniej prowadził swoje działania na tamtym świecie”, ironizuje w książce „Ostatnia zbrodnia Stalina” Jakow Rapoport, znany wówczas patolog, także aresztowany. Wielu z pojmanych nie było Żydami, np. Aleksiej Abrikosow, wybitny patolog, który miał żonę tego pochodzenia, ale to wystarczyło, by i on stał się wrogiem ludu. Zaskoczeniem dla wielu był fakt, że już nikt, nawet najbardziej znany uczony i najbardziej spoufalony z władzą, nie był bezpieczny. Nikt.

Po kilku dniach poszerzono krąg spiskowej organizacji, włączając do niej lekarzy niższego stopnia. Z każdym kolejnym dniem więzienia przy ponurych gmachach bezpieki zapełniały się następnymi „mordercami w kitlach”. Ich szajki miały działać właściwie w każdym mieście, na prowincji, w całym ZSRR. Ilu lekarzy zostało aresztowanych? Trudno to określić, bo listy publikowane w gazetach były tylko cząstkowe. Niektóre źródła mówią o setkach pojmanych i oskarżonych.

Aresztowania znanych uczonych odbiły się głośnym echem na świecie. Protestowały państwa zachodnie, organizacje międzynarodowe, a telegramy potępiające władze ZSSR wysłał do tego kraju m.in. Winston Churchill i Albert Einstein. By przeciwdziałać aresztowaniom, do Moskwy przyjechali członkowie Światowej Rady Obrońców Pokoju, w tym słynni wówczas uczeni: Paul Robertson oraz francuski fizyk i komunista Frédéric Joliot-Curie. Stalin nie zgodził się na spotkanie z nimi. 9 lutego 1953 r. członkowie syjonistyczno-nacjonalistycznego podziemia podłożyli bombę pod ambasadę radziecką w Tel Awiwie. To dolało oliwy do ognia; ZSSR zerwało stosunki z Izraelem i aresztowało kolejnych spiskowców.

Haków kilka

O co konkretnie oskarżano lekarzy? Jakow Rapoport podaje kilka przykładów. Pod koniec 1952 r. Władimir Winogradow – osobisty lekarz dyktatora, stwierdził, że zdrowie jego pacjenta znacznie się pogorszyło i powinien on zrezygnować z wszelkiej aktywności. Stalin wpadł w szał – ktoś chce ograniczyć jego ziemską władzę?! „W kajdany go zakuć, w kajdany”! – tak, według relacji Chruszczowa, Stalin miał krzyczeć po usłyszeniu diagnozy i zaleceń lekarza. Słowo stało się ciałem.

Inny hak znalazł się na prof. Feigla. Agentka MGB, Kleopatra Gorniak, na zlecenie bezpieki wykonała sekcję zwłok dziecka zmarłego 3 dni po porodzie w klinice w II Moskiewskim Instytucie Medycznym. Powód zgonu? Poporodowe zakażenie krwi. Prof. Feigel, dyrektor kliniki zbladł, gdy dowiedział się o odkryciu agentki: zabrzmiało ono jak „dzwon pogrzebowy”. Bo mimo że istniało małe prawdopodobieństwo, iż była to wina personelu, to taki dowód w zupełności wystarczał bezpiece. Po tym ustaleniu na Feigla zorganizowano wściekłą nagonkę.

W mieszkaniu Jakowa Rapoporta znaleziono ampułkę z atropiną (Rapoport miał zawał) z napisem „Trucizna” i znakiem trupiej czaszki. To nią ten znany patolog miał uśmiercać pacjentów. Kogo? Nie wiadomo, ale na pewno uśmiercał – dowodziła tego trupia czaszka na opakowaniu. Z kolei potwierdzeniem jego agenturalnej działalności był list, jaki jego nastoletnia córka, Natalia, dostała od przyjaciela, jak się potem okazało, syna przywódcy kościelnego w Estonii. „Jesteście aresztowani jako żydowski nacjonalista burżuazyjny, wróg narodu radzieckiego. Mówcie o swoich przestępstwach” – żądał od Rapoporta oficer w więzieniu na Łubiance. Oskarżony sam miał wymyślić przestępstwa. Codziennie, z wyjątkiem niedziel, był przesłuchiwany od wieczora do 5 rano. Potem zostawała mu godzina na sen. O szóstej rano słyszał: – Wstawać, otworzyć oczy!

W trakcie przesłuchań dowiedział się o swojej bogatej biografii kryminalnej: negatywny stosunek do odkryć 2 hołubionych naukowców radzieckich, krytyczne rozmowy z głosicielami „nowych kierunków w patologii”, obrona badań Liny Stern – aresztowanej lekarki, wreszcie wypowiedziane przy świadkach zdanie „Niech go diabeł porwie!”, bo w ten sposób Rapoport miał życzyć śmierci koledze. Ta bogata biografia kryminalna wystarczyła, by został uznany członkiem nacjonalistycznej organizacji syjonistycznej. Rapoport odmawiał przyznania się do tego.

Miał zresztą szczęście, był tylko torturowany psychicznie, co w tamtej sytuacji było luksusem. „Bijcie ich, bijcie i jeszcze raz bijcie – dawał wytyczne przesłuchującym Stalin, który miał osobiście kierować z góry śledztwem. Ciągłymi przesłuchaniami, torturami psychicznymi, brakiem snu zmuszano uczonych do podpisywania absurdalnych zeznań, przyznawania się do najcięższych przestępstw, których nigdy nie popełnili. Miron Wowsi pod naciskami podpisał zeznania, w których twierdził, że był szpiegiem angielskim i amerykańskim. Dla śledczych było to za mało: potrzebowali spektakularnych sukcesów, by móc się pochwalić przed przełożonymi, ci przed swoimi przełożonymi, a ci – przed Stalinem. Dlatego agenci kazali Wowsiemu przyznać się także do bycia agentem niemieckim. Wtedy wybuchł płaczem. – Przecież Niemcy rozstrzelali moją rodzinę! Jak mogłem być ich agentem?! – błagał, by go nie zmuszali. Złamali go. Podpisał i to oświadczenie. Tortury fizyczne w więzieniach wykończyły co najmniej dwóch bardzo znanych uczonych: Kogana i Etingera.

Wybić pluskwy młotem

Przestępcze działania medycznych autorytetów miała wykryć radziecka Joanna d’Arc, Lidia Timaszuk, szeregowa lekarka z kremlowskiego szpitala, o znikomej wiedzy medycznej, a za to dobrych kontaktach w bezpiece – była agentką. Ta niepozorna kobieta miała także donieść Stalinowi, że lekarze, głównie żydowskiego pochodzenia, planują zabić Josifa Wissarionowicza. Prasa pisała peany na jej cześć, rządowi poeci – wiersze, władze uhonorowały ją najwyższym odznaczeniem, Orderem Lenina.

Reakcja społeczeństwa na komunikat z 13 stycznia była jednoznaczna: wściekła nienawiść do „potworów” w białych kitlach. Prasa pisała o „bestiach”, „terrorystach”, „zabójcach”. Na ulicach głośno przeklinano morderców, ich narodowość, z ust do ust przelatywały plotki o kolejnym człowieku, który po wizycie u lekarza zachorował i zmarł. Opowiadano historie o lekach, które miały zawierać trucizny. Przychodnie i apteki opustoszały.

Zakazano używania leków, które wymyślili uczeni pochodzenia żydowskiego, korzystania z pomocy medyków tej narodowości, ich samych i krewnych wyrzucano z pracy, z gremiów redakcyjnych w czasopismach.

Rapoport opisuje, jak krótko po 13 stycznia, kiedy jeszcze był na wolności, zgłosiła się do niego dziewczyna z żądaniem przebadania ampułki po penicylinie. Młoda kobieta była przekonana, że jej dziecko, które chorowało na zapalenie płuc, zostało otrute przez lekarza: jego stan pogorszył się po zastrzyku. Do matki nie trafiały argumenty, że mogła to być reakcja alergiczna na antybiotyk. Zdecydowała się przerwać leczenie. Rapoport powtarzał jej, że zabije to dziecko. – Wolę, żeby umarło naturalnie, niż żeby otruli je lekarze – stwierdziła.

Masowo prześladowano nie tylko żydowskich lekarzy, ale wszystkich Żydów. W mediach pojawiały się informacje, że w celu ochrony „niewinnych” przedstawicieli tej nacji, przygotowano dla nich obozy koncentracyjne na Syberii. Tam wkrótce wszyscy mieli być przeniesieni. Później okazało się to częściową prawdą – przed śmiercią dyktatora zbudowano 4 duże obozy na południu i zachodzie ZSRR. Stalin zorganizował Komisję Deportacyjną, która stworzyła plan masowych wywózek Żydów; te miały się rozpocząć w połowie lutego 1953 r. Nie ruszyły, bo Komisja nie zdążyła stworzyć kompletnych list deportacyjnych.

Stalin miał powiedzieć do swoich współpracowników: „Dobrzy robotnicy fabryk powinni dostać maczugi, by mogli wybić diabła z Żydów”. Poszło w świat i na zebraniach w zakładach pracy zgłaszali się ochotnicy do wymierzenia kary śmierci medycznym łotrom, np. przy użyciu młota kowalskiego. Towarzysze w fabrykach i sowchozach zastanawiali się, czy egzekucja białych kitli będzie dostępna dla publiczności i odbędzie się na Placu Czerwonym. Jedni obawiali się, że zbyt duży tłum uszkodzi grób Lenina, inni pocieszali, że egzekucję sfilmują i pokażą potem w fabrykach i kinach.

Tego typu ślepą agresję wobec lekarzy Rosja już przeżywała – w XIX wieku wielokrotnie wybuchały bunty zwane cholerowymi: chłopi przypisywali lekarzom rozprzestrzenianie się cholery i dlatego atakowali medyków i pielęgniarki. „Nie daj Boże oglądać rosyjski bunt, bezmyślny i bezlitosny” – pisał o tym Aleksander Puszkin.

W 1953 r. najbardziej bolesne dla rodzin aresztowanych były reakcje bliskich: sąsiadów, przyjaciół, krewnych. Ci najczęściej odwracali się od spokrewnionych z „potworami w kitlach”, bo wszelkie kontakty z wrogami ludu były podejrzane i łatwo mogły prowadzić do aresztowania i wysyłki na Sybir. Natalia Rapoport nie była już dla znajomych małą córeczką znanego i szanowanego lekarza patologa, ale bękartem „mordercy należącego do antysowieckiej organizacji terrorystycznej”. Jako wróg ludu nie mogła uczęszczać do szkoły. Gdy przechodziła ulicą, znajome dzieciaki rzucały w nią zgniłymi warzywami i owocami.

Łaska pańska na pstrym koniu

Po ponad miesiącu przesłuchań, w marcu 1953 r. śledczy zapytał Rapoporta: Co to takiego oddech Cheyne’a-Stokesa? i kogo poleciłby do leczenia jego przyczyn? Patolog wytłumaczył, co to i wymienił 10 znanych mu, dobrych profesorów medycyny. Wszyscy siedzieli właśnie w więzieniu. Potem okazało się, że pytanie dotyczyło stanu samego Stalina: ten 5 marca 1953 r. właśnie zmarł, a przed śmiercią występował u niego oddech Cheyne’a-Stokesa. Takie same pytania dotyczące tego objawu śledczy zadawali także innym uwięzionym medykom, by w ten sposób zweryfikować diagnozy postawione przez dyżurnych lekarzy Stalina.

Po śmierci Josifa Wissarionowicza rozwiązano MGB – władzę przejął Gieorgij Malenkow i potrzebował on swoich zaufanych ludzi. 31 marca nowy minister spraw wewnętrznych Ławrientij Beria wydał rozkaz oczyszczenia z zarzutów i wypuszczenia „białych kitli”. Już w kwietniu, czyli po kilku miesiącach od aresztowań, zwalniano medyków z więzień w całym kraju. 4 kwietnia Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ZSRR poinformowało o zakończeniu śledztwa w sprawie rzekomego „spisku lekarzy” oraz pełnej ich rehabilitacji. W komunikacie padły nazwiska tylko kilkunastu najbardziej znanych profesorów medycyny, m.in. J. Etingera, M. Wowsi, Władimira Winogradowa.

Nie wszystkich od razu wypuszczono, niektórzy siedzieli miesiąc dłużej. Mark Sierejski dopiero pod koniec kwietnia 1953 r. usłyszał podczas kolejnego przesłuchania na Łubiance: „Tak więc zaprzeczacie, że jesteście kanalią?! To wynosić się stąd! WON!” I został wypuszczony.

Lufy karabinów skierowano w przeciwną stronę; teraz niedawni oprawcy trafili do cel, z których dopiero co sami wyciągali na przesłuchania „terrorystów w kitlach”. Rok później rozstrzelano Matremiana Riumina, zastępcę szefa MGB, który, by zrobić karierę, miał wymyślić cały spisek lekarzy, fałszować dokumenty, wymuszać zeznania i rozpętać skandal z „mordercami w białych kitlach”. De facto Riumin dostał rozkaz sfabrykowania dowodów zbrodni popełnianych jakoby przez lekarzy. Według późniejszych relacji Chruszczowa, Stalin miał powiedzieć do szefów MGB: „Jeśli nie uda się wam skłonić lekarzy do przyznania się do winy, to skrócimy was o głowę”. Inni aktywni w tej aferze działacze MGB zostali rozstrzelani później.

Lekarce Lidii Timaszuk, która miała obnażyć zbrodnie popełnione przez szereg radzieckich uczonych medyków, został odebrany Order Lenina. Wróciła do pracy w tym samym kremlowskim szpitalu, w którym była agentką MGB. Za wierną służbę ustrojowi, po kilku latach, otrzymała drugie najważniejsze odznaczenie w ZSSR – Order Sztandardu Pracy.

Nienaturalny wylew u despoty?

Po komunikacie oczyszczającym lekarzy z zarzutów sąsiedzi, rodziny i przyjaciele aresztowanych znowu zaczęli przyznawać się do kontaktów z ponownie szanowanymi obywatelami ZSSR. „Drzwi naszego mieszkania nie zamykały się, w ciągu paru godzin od komunikatu odwiedził nas cały blok. Na drugi dzień przyszła do mnie cała klasa” – wspomina te chwile Natalia Rapoport w prologu książki „Ostatnia zbrodnia Stalina”.

Wiele faktów wyszło na jaw dużo później. Prowokację wobec „zbrodniarzy w kitlach” wykorzystał Stalin do czystek w bezpiece. Agentów związanych z Ławrientijem Berią, będących potencjalnym zagrożeniem dla wodza ZSSR, zlikwidowano pod zarzutem opieszałości i braku czujności. W końcu nie wykryli spisku, który nie istniał. A powinni. Przed zgładzeniem, na osobisty rozkaz Stalina, agentów miano torturować, aż wyśpiewają wszystkie swoje grzechy.

Sekcja zwłok Stalina wykazała, że cierpiał na nadciśnienie tętnicze i arteriosklerozę mózgu, a bezpośrednią przyczyną zgonu był wylew krwi do mózgu. Według Rapoporta, liczne torbiele, przede wszystkim w płatach czołowych, w części odpowiadały za despotyzm tyrana i paranoidalność tego psychopaty. Przez lata krążyła hipoteza, że Stalin został podtrutry i jego śmierć nie należała do w pełni naturalnych. Dopiero niedawno w Surgical Neurology International opublikowano artykuł, którego autorzy twierdzą, iż udało im się udowodnić tę hipotezę: – Stalin był przez dłuższy czas podtruwany antykoagulantem Warfarin, co miało wywołać u niego wylew. Truciznę najprawdopodobniej podawali tyranowi najbliżsi jego współpracownicy w obawie o swoje życie.

Gdyby Stalin przeżył nieco dłużej, lekarze zostaliby posadzeni na ławie oskarżonych, bo przygotowano szybki, pokazowy proces. Egzekucje miały się rozpocząć na Placu Czerwonym już w połowie marca 1953 r. Na szczęście, Stalin wyzionął ducha tuż przed tym faktem, czyżby więc jacyś inni lekarze przyczynili się jakoś do jego śmierci?

Na pewno skórę medykom ocalił... XIX zjazd partii komunistycznej – prowokacja wobec naukowców była gotowa już jesienią 1952 r., ale to właśnie zjazd KPZR spowodował przełożenie całej akcji o kilka miesięcy. Gdyby rozpoczęła się w październiku, do śmierci Stalina większość oskarżonych „białych kitlów” prawdopodobnie by nie żyła.

Na każde skinienie

Rapoport sugeruje, że sami lekarze poniekąd ukręcili na siebie bicz. Medycy wielokrotnie już robili to, czego Stalin chciał: zaświadczyli, że jego żona zmarła z powodu perforacji wyrostka robaczkowego, chociaż popełniła samobójstwo, sfałszowali orzeczenie o śmierci Ordżonikidzego podając, że zmarł na atak serca, mimo iż także popełnił samobójstwo. Sfałszowali orzeczenia o przyczynach śmierci innych, ważnych osób: Menżyńskiego, Gorkiego, jego syna.

Stalin wiedział, że lekarze zatrudnieni w MGB wypełnią każde, najbardziej podłe zadanie. Pamiętał też, że 120 akademików przyczyniło się na jednym kongresie do dyskredytacji znanych uczonych: Orbeli i Stern, i jednocześnie – wyniesienia na ołtarze nauki kompletnej dyletantki, Lepieszyńskiej. Bo tego oczekiwała władza. Byli na każde skinienie tyrana. Dlaczego nie mieliby więc potwierdzić i tego, co wymyślił jego chory mózg na temat „spisku lekarzy”? n


Źródła:
1. „Ostatnia zbrodnia Stalina”. 1953: Spisek lekarzy kremlowskich. Jakow Rapoport, W-wa, 2011
2. The Soviet „Doctors’ Plot” – 50 years on, Mark Clarfield, British Medicaj Journal, 2002
3. Byelorussian Jewry and the Doctors’ Plot, 1953, Leonid Smilovitsky, East European Jewish Affairs, 1997, Vol. 27




Najpopularniejsze artykuły

Münchhausen z przeniesieniem

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Ukraińcy zwyciężają też w… szpitalach

Placówki zdrowia w Ukrainie przez 10 miesięcy wojny były atakowane ponad 700 razy. Wiele z nich zniszczono doszczętnie. Mimo to oraz faktu, że codziennie przybywają setki nowych rannych, poza linią frontu służba zdrowia daje sobie radę zaskakująco dobrze.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

ZUS zwraca koszty podróży

Osoby wezwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych do osobistego stawiennictwa na badanie przez lekarza orzecznika, komisję lekarską, konsultanta ZUS często mają do przebycia wiele kilometrów. Przysługuje im jednak prawo do zwrotu kosztów przejazdu. ZUS zwraca osobie wezwanej na badanie do lekarza orzecznika oraz na komisję lekarską koszty przejazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wskazanego w wezwaniu i z powrotem. Podstawę prawną stanowi tu Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 31 grudnia 2004 r. (...)

Terapia schizofrenii. Skuteczność w okowach dostępności

Pod koniec marca w siedzibie Polskiej Agencji Prasowej odbyła się debata ekspercka pt.: „W parze ze schizofrenią. Jak zwiększyć w Polsce dostęp do efektywnych terapii?”. Spotkanie moderowane przez red. Renatę Furman zostało zrealizowane przez organizatorów Kongresu Zdrowia Psychicznego oraz Fundację eFkropka.

Chorzy na nienawiść

To, co tak łagodnie nazywamy hejtem, to zniewagi, groźby i zniesławianie. Mowa nienawiści powinna być jednoznacznie piętnowana, usuwana z przestrzeni publicznej, a sprawcy świadomi kary. Walka o dobre imię medyków to nie jest zadanie młodych lekarzy.

Zmiany skórne po kontakcie z roślinami

W Europie Północnej najczęstszą przyczyną występowania zmian skórnych spowodowanych kontaktem z roślinami jest Primula obconica. Do innych roślin wywołujących odczyny skórne, a występujących na całym świecie, należy rodzina sumaka jadowitego (gatunek Rhus) oraz przedstawiciele rodziny Compositae, w tym głównie chryzantemy, narcyzy i tulipany (...)

Kobiety w chirurgii. Równe szanse na rozwój zawodowy?

Kiedy w 1877 roku Anna Tomaszewicz, absolwentka wydziału medycyny Uniwersytetu w Zurychu wróciła do ojczyzny z dyplomem lekarza w ręku, nie spodziewała się wrogiego przyjęcia przez środowisko medyczne. Ale stało się inaczej. Uznany za wybitnego chirurga i honorowany do dzisiaj, prof. Ludwik Rydygier miał powiedzieć: „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety-lekarza!”. W podobny ton uderzyła Gabriela Zapolska, uważana za jedną z pierwszych polskich feministek, która bez ogródek powiedziała: „Nie chcę kobiet lekarzy, prawników, weterynarzy! Nie kraj trupów! Nie zatracaj swej godności niewieściej!".

Ubezpieczenia zdrowotne w USA

W odróżnieniu od wielu krajów, Stany Zjednoczone nie zapewniły swoim obywatelom jednolitego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Bezpieczeństwo zdrowotne mieszkańca USA zależy od posiadanego przez niego ubezpieczenia. Poziom medycyny w USA jest bardzo wysoki – szpitale są doskonale wyposażone, amerykańscy lekarze dokonują licznych odkryć, naukowcy zdobywają nagrody Nobla. Jakość ta jednak kosztuje, i to bardzo dużo. Wizyta u lekarza pociąga za sobą wydatek od 40 do 200 $, jeden dzień pobytu w szpitalu – 400 do 1500 $. Poważna choroba może więc zrujnować Amerykanina finansowo, a jedna skomplikowana operacja pochłonąć jego życiowe oszczędności. Dlatego posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego jest tak bardzo ważne. (...)

Mielofibroza choroba o wielu twarzach

Zwykle chorują na nią osoby powyżej 65. roku życia, ale występuje też u trzydziestolatków. Średni czas przeżycia wynosi 5–10 lat, choć niektórzy żyją nawet dwadzieścia. Ale w agresywnej postaci choroby zaledwie 2–3 lata od postawienia rozpoznania.

Samobójstwa wśród lekarzy

Jeśli chcecie popełnić samobójstwo, zróbcie to teraz – nie będziecie ciężarem dla społeczeństwa. To profesorska rada dla świeżo upieczonych studentów medycyny w USA. Nie posłuchali. Zrobili to później.

Doktor AI

Platformy ze sztuczną inteligencją (AI) dokonujące wstępnych diagnoz są już tak zaawansowane, że testowali je londyńczycy, a brytyjski NHS rozważa ich szersze użycie. W Afryce takie aplikacje na smartfona stosują już miliony.




bot