Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 85–92/2016
z 3 listopada 2016 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Zderzenie z rzeczywistością

Małgorzata Solecka

Jest 20 października, trwa posiedzenie sejmowej Komisji Zdrowia. Posłowie mają zaopiniować projekt przyszłorocznego budżetu dla ochrony zdrowia. Rutyna. Nagle padają słowa, które powinny zabrzmieć – nie tylko w uszach polityków, ale wszystkich zaangażowanych w tworzenie systemu opieki zdrowotnej – jak dramatyczne wezwania z wieży kontrolnej: „Pull up! Terrain ahead!”… Bez zmiany kursu, w ochronie zdrowia grozi nam katastrofa.

Nie ma na to pieniędzy, więc środki na ten cel nie zostały zarezerwowane – tłumaczy posłom wiceminister Katarzyna Głowala. Współpracownica Konstantego Radziwiłła rzadko jest cytowana w mediach. Rzadko też samodzielnie reprezentuje resort w sejmie. Jej zadaniem jest pilnowanie realizacji budżetu.

Ale budżet to nie tylko tabele i słupki. Posłowie chcą rozmawiać o zadaniach, na które Ministerstwo Zdrowia w przyszłym roku będzie mieć pieniądze. A jeszcze bardziej o tych, na które pieniędzy zabraknie. Przewodniczący komisji Bartosz Arłukowicz pyta, gdzie zapisane są pieniądze na obiecane przez ministra zdrowia powszechne szczepienia przeciw pneumokokom dla dzieci urodzonych po 31 grudnia 2016 roku. I słyszy: „Nie ma na to pieniędzy, więc środki na ten cel nie zostały zarezerwowane”. Proste? Proste. Ale politycznie bardzo niewygodne.


Jak to było
z pneumokokami


Program Szczepień Ochronnych ostatni raz był rozszerzony – dla wszystkich dzieci – dekadę temu. I od dekady epidemiolodzy, immunolodzy i pediatrzy walczą o kolejne rozszerzenie i modernizację PSO. Postulatem numer jeden jest szczepionka przeciw pneumokokom. Tylko w Europie funduje ją swoim najmłodszym obywatelom ponad dwadzieścia państw. Polska – tylko dzieciom z grup ryzyka. Szansa na zmianę tego wstydliwego stanu rzeczy pojawiła się latem 2015 roku: posłanka Platformy Obywatelskiej, dr Lidia Gądek (lekarz rodzinny), we współpracy z zespołem ekspertów i dzięki poparciu niemal całego parlamentu przeprowadziła zmianę przepisów – finansowanie szczepień ochronnych od 1 stycznia 2017 roku miał przejąć Narodowy Fundusz Zdrowia. Dzięki temu modyfikowanie kalendarza szczepień miało być w znaczącym stopniu łatwiejsze: w ponad siedemdziesięciomiliardowym budżecie NFZ łatwiej znaleźć sto, dwieście czy nawet trzysta milionów złotych niż w napiętym do granic możliwości budżecie ministra zdrowia, który nie może liczyć na wspaniałomyślność ministra finansów.

Ustawę poparła znakomita większość posłów, w tym niemal cały opozycyjny klub PiS, a podpisał ją już prezydent Andrzej Duda. Wydawało się więc, że optymistyczny – dla dzieci, rodziców, zdrowia publicznego – scenariusz ma szansę na realizację. Tak się jednak nie stało. Już w pierwszych tygodniach urzędowania Konstanty Radziwiłł zapowiedział, że zamierza doprowadzić do uchylenia zmienionych przepisów, tak by szczepienia nadal finansował budżet państwa. Jednocześnie i on i jego najbliżsi współpracownicy podkreślali, że to rząd Prawa i Sprawiedliwości, i obecna ekipa urzędująca na ulicy Miodowej, dokona rozszerzenia kalendarza szczepień ochronnych o pneumokoki.

Eksperci z niepokojem patrzyli na posunięcia Ministerstwa Zdrowia, zwłaszcza że czas biegł. Ministerstwo przeprowadzało kolejne zmiany w przepisach (ustawa, rozporządzenie), a o przetargach na zakup szczepionek nie było słychać. Służby prasowe ministerstwa uspokajały, że ponieważ szczepienia pierwszych dzieci urodzonych w styczniu 2017 roku będą miały miejsce dopiero w lutym (pierwsza dawka szczepionki może być podana najwcześniej w szóstym tygodniu życia), na pewno resort zdąży z zakupem pierwszej partii.

Na zakup szczepionki potrzeba – w zależności od wybranego wariantu – od 120 do 170 milionów złotych. Na wszystkie inne szczepienia minister zdrowia ma zarezerwowane ok. 150 mln zł. Skąd wiara, że resort finansów „dorzuci” sto procent więcej? – Minister był przekonany, że bez problemu zdobędzie pieniądze. Nie chciał pamiętać, że budżet na ochronę zdrowia został powiększony o kilkaset milionów złotych w związku z programem Leki 75+, który ma polityczny priorytet. 150 milionów złotych okazało się kwotą nie do przejścia – mówi mi jeden z polityków PiS. 20 października posłowie usłyszeli o tym po raz pierwszy. Pięć dni później, również podczas posiedzenia Komisji Zdrowia, urzędnicy resortu przyznali, że Ministerstwo Finansów przeforsowało wykreślenie ze szczepionkowego rozporządzenia powszechnego szczepienia przeciw pneumokokom. – Rozporządzenie jest jeszcze w trakcie prac – bronili się.

W imię ideologicznych założeń (żeby przywołać tylko jedną z wielu wypowiedzi, na przykład wiceministra Jarosława Pinkasa: „rolą państwa jest zapanowanie nad programem szczepień” – tak, jakby NFZ był podmiotem niepodlegającym bezpośrednio ministrowi zdrowia) zaryzykowano rozszerzenie kalendarza szczepień.

Z jednej strony – słowa, z drugiej – twarda rzeczywistość. Minister albo wykazał się nieudolnością (zakładając na moment, że mógł przeprowadzić zwiększenie budżetu, ale tego nie potrafił), albo udowodnił, że jego polityczna pozycja w rządzie jest żadna. 150 milionów złotych, w skali całego budżetu, to tyle co nic. Jeśli nie udało się to, dlaczego mamy wierzyć, że uda się o wiele poważniejsza operacja, jaką jest stopniowe (rozłożone na dziesięć lat!) zwiększanie puli środków publicznych na ochronę zdrowia? Choć trzeba przyznać, że minister zdrowia dość realistycznie ocenił swoje możliwości, zakładając że w najbliższych dwóch latach (2017–2018) relacja publicznych nakładów na zdrowie, w stosunku do PKB, w najlepszym przypadku nie ulegnie zmianie. Gdy już jednak zacznie rosnąć – rocznie miałoby przybywać nawet 1,5–2 mld złotych. Pytanie – na które próżno było wypatrywać odpowiedzi, gdy Konstanty Radziwiłł latem prezentował założenia swojej reformy – brzmi: czy minister finansów o tym wie?

Gdy pod koniec września ulicami Warszawy przeszły tysiące pracowników ochrony zdrowia (było ich znacząco mniej, niż zapowiadali organizatorzy) wydawało się, że przynajmniej na razie minister zdrowia kupił sobie trochę czasu: 15 października upłynął termin, w jakim Radziwiłł miał przedstawić pierwsze projekty zmian w przepisach. Termin premier Beata Szydło uzgodniła z przedstawicielami NSZZ „Solidarność”, a wybór projektów był dość oczywisty: ustawa o POZ (przedstawiono założenia), ustawa o ratownictwie medycznym (projekt), ustawa o płacy minimalnej pracowników medycznych (projekt) i ustawa o sieci szpitali (projekt). Na projekt ustawy, likwidującej Narodowy Fundusz Zdrowia, przyjdzie poczekać najprawdopodobniej do końca roku, bo musi ona uwzględniać efekty prac nad zapowiadanym przez rząd jednolitym podatkiem. Oczekiwane projekty ministerstwo przedstawiło w terminie. Na ile spełniają one oczekiwania? Jakie rodzą obawy i wątpliwości? I przede wszystkim: jaki system z nich się wyłania – dla pracowników służby zdrowia i dla pacjentów?


Po pierwsze,
nie mamy armat!


150 mln złotych na szczepionki przeciw pneumokokom, których w budżecie zabrakło, to nic w porównaniu z miliardami, których nie ma (i nie będzie), jeśli przez parlament przejdzie ustawa o płacy minimalnej pracowników służby zdrowia. Rozwiązania, jakie proponuje minister, pracowników nie satysfakcjonują – zwłaszcza lekarzy oraz pielęgniarki. Jednak w ciągu pięciu lat placówki służby zdrowia będą musiały na nie znaleźć dodatkowo siedem miliardów złotych. Narodowy Fundusz Zdrowia nie ukrywa, że tych pieniędzy po prostu nie ma. Głośno mówią o tym również przedstawiciele organizacji pracodawców, zabiegając w ministerstwie o precyzyjne wskazanie źródeł finansowania nowych regulacji. Z tego powodu jest więcej niż pewne, że projekt ustawy zostanie negatywnie zaopiniowany zarówno przez organizacje pracodawców, część związków i samorządów pracowniczych, jak i organizacje samorządów terytorialnych. Co nie przeszkodzi sejmowi i senatowi uchwalić go w kształcie proponowanym przez resort zdrowia. Tymczasem poziom zadłużenia szpitali osiągnął w 2016 r.
rekordowy poziom. Ministerstwo nie wyklucza interwencji – ale szczegółów jeszcze brak. Jaki będzie jednak sens działań naprawczych, gdy równolegle powstają regulacje, które wpędzą szpitale w jeszcze większe kłopoty?


Po drugie, co z tą siecią?

Być może nie wszystkie szpitale będą mieć kłopot z wypłatą podwyżek. Jest duża szansa, że część z nich w najbliższych dwóch, trzech latach zakończy działalność lub będzie zmuszona radykalnie zmienić swój profil. Ustawa o sieci szpitali wprowadzi nowy model kontraktowania i rozliczania świadczeń wykonywanych w szpitalach –będą one otrzymywać kontrakt w wysokości średniej z ostatnich trzech lat. Konkursy na świadczenia będą dotyczyć tylko stosunkowo wąskiej grupy świadczeń. Ministerstwo Zdrowia przekonuje, że taki model zapewni stabilność finansową placówkom, które są najbardziej potrzebne w systemie (gwarantują dostępność do świadczeń i jednocześnie ich wysoką jakość). Ustawa wprowadza sześć poziomów zabezpieczenia świadczeń specjalistycznych. Szpitale powiatowe, zwłaszcza te niewielkie, mogą albo znaleźć się poza siecią, albo otrzymać kontrakt na poziomie jednej trzeciej obecnych przychodów – co postawi pod znakiem zapytania sens ich istnienia. Pracodawcy, którzy spotkali się z odpowiedzialnym za projekt ustawy sieciowej wiceministrem Piotrem Gryzą w połowie października, przypominają, że podstawą tworzenia sieci szpitali powinno być kryterium jakości i standaryzacja, czego projekt w ogóle nie uwzględnia. Nie ma w nim również mechanizmów – na co zwracał wielokrotnie uwagę Andrzej Sośnierz, poseł PiS wyjątkowo krytyczny wobec pomysłu sieci – gwarantujących wejście do sieci nowych podmiotów, spełniających kryteria jakości i oferujących pacjentom wyższy poziom świadczeń (lub lepszą dostępność). Ministerstwo Zdrowia wydaje się zupełnie głuche na ostrzeżenia, że sieć szpitali w proponowanym kształcie może zablokować w niektórych obszarach dostępność do leczenia i dramatycznie wydłużyć kolejki, głównie przez faktyczną likwidację nadwykonań. Z drugiej strony, przyznany budżet ma uwzględniać, przynajmniej częściowo, wolumen rozliczonych z NFZ nadwykonań a szpital będzie musiał raportować do płatnika wykonane procedury według JGP.

Dla pacjentów, z dużym prawdopodobieństwem, sieć szpitali oznaczać będzie konieczność leczenia się w większych placówkach – tam popłynie największy strumień pieniędzy. Tam też, można zaryzykować stwierdzenie, wydłuży się czas oczekiwania na świadczenia.


Po trzecie, rodzinny
znaczy więcej?


Projektu ustawy o POZ jeszcze nie ma, ministerstwo przedstawiło założenia. I od razu spotkało się z kontrą – i to ze strony samorządu lekarskiego. Naczelna Rada Lekarska oceniła, że „celowość wprowadzenia ustawy całościowo regulującej zagadnienia POZ jest dyskusyjna, ponieważ założone cele można zrealizować, nowelizując obowiązujące przepisy, a POZ powinna pozostać częścią całego systemu ochrony zdrowia, a nie sztucznie wydzieloną częścią”. To ostre sformułowania, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że adresowane są do byłego prezesa samorządu lekarskiego, który – jako minister – od niemal roku zapowiadał specjalną ustawę o POZ.

Samorząd lekarski zwraca uwagę na to, co również podnoszą organizacje pracodawców: brak jasnych zasad współpracy między POZ i innymi elementami systemu. Ustawa o POZ oznacza, dla dużej części poradni specjalistycznych, faktyczną likwidację – lub przyspieszoną, wymuszoną, stuprocentową prywatyzację, również w zakresie finansowania świadczeń zdrowotnych. AOS przestanie być bowiem (poza nielicznymi wyjątkami) samodzielnym bytem – poradnie specjalistyczne będą funkcjonować przy szpitalach, konsultacje specjalistyczne oraz badania dla swoich pacjentów mają też finansować lekarze POZ z tzw. budżetu powierzonego. Zwiększenie finansowania (docelowo o 50 proc.) podstawowej opieki zdrowotnej ma być rozłożone w czasie (pięć lat). Tego samego nie można jednak powiedzieć o zakresie zadań (zmiana skokowa). To budzi niepokój części lekarzy, również tych, którzy brali udział w pracach nad rekomendacjami dla podstawowej opieki zdrowotnej.

Ani Ministerstwo Zdrowia, ani sami lekarze rodzinni, którzy generalnie popierają zmiany proponowane przez resort zdrowia, nie odpowiadają jednak na podstawowe pytanie: – Już dziś brakuje lekarzy POZ. Kto będzie leczyć pacjentów, którym z dnia na dzień zostanie odcięty dostęp do specjalistów, przynajmniej w ramach publicznego systemu?

Kolejne pytanie, jakie się nasuwa: – Jak zmieni się struktura wydatków na zdrowie? Najpierw prywatnych: czy pacjenci, przyzwyczajeni do leczenia u kardiologa, diabetologa, neurologa przyjmą zmianę do wiadomości, czy też raczej będą przynajmniej próbować kontynuować leczenie u specjalisty – choćby prywatnie. Ale o ile koszty pojedynczych konsultacji nie stanowią wielkiego obciążenia dla domowego budżetu, badania specjalistyczne są drogie lub bardzo drogie. Jeśli nadal każdy lekarz będzie mieć prawo do skierowania pacjenta do szpitala, czy nie grozi nam kolejne oblężenie SOR-ów i izb przyjęć przez pacjentów odsyłanych na hospitalizacje w celu wykonania badań?
Na te i szereg innych pytań mógłby odpowiedzieć pilotaż – jednak takiego ministerstwo nie przewiduje.


Po czwarte, będzie bitwa o wynagrodzenia?

Z jednej strony – jest projekt ustawy o płacy minimalnej. Konkretnie – trzecia wersja. Projekt, który związki zawodowe lekarzy i pielęgniarek oprotestowały już latem, bo w żaden sposób nie przybliża tych zawodów do realizacji zgłaszanych od lat postulatów płacowych.

Z drugiej – przy okazji nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza, która przywróciła staż podyplomowy, młodzi lekarze próbowali przewalczyć swoje żądania i wymóc na posłach wpisanie do nowelizacji podwyżki dla rezydentów. Bezskutecznie. Gdy przyszło do głosowań, większość parlamentarna odrzucała kolejne poprawki w tej sprawie.
Jednocześnie podczas obrad Komisji Zdrowia wypłynął – dla wielu posłów było to duże zaskoczenie – temat raportu, jaki powstał w zespole do spraw opracowania zmian kształcenia podyplomowego lekarzy i lekarzy dentystów, powołanym wiosną przez ministra zdrowia. Zespół, którym kierował (prace już się zakończyły), wiceminister Marek Tombarkiewicz, zajmował się wszystkimi kwestiami związanymi z kształceniem podyplomowym lekarzy i lekarzy dentystów. Raport z jego prac miał być znany pod koniec września – tymczasem ciągle jest… tajny. Tajny, bo członkowie zespołu zostali zobowiązani do nieujawniania przebiegu prac.

Pojawiły się jednak przecieki. Zespół miał rekomendować spełnienie postulatów młodych lekarzy, zgodnie z którymi lekarz stażysta miałby zarabiać średnią krajową, a gdy dyżuruje – 150 proc. średniej krajowej. Rezydent otrzymywałby dwie średnie krajowe. Specjalista miałby zagwarantowane trzy średnie krajowe.

To, oczywiście, stoi w sprzeczności z projektem płacy minimalnej. I z zapewnieniami kierownictwa resortu zdrowia, że na spełnienie w całości postulatów płacowych w służbie zdrowia nie ma pieniędzy. I, wreszcie, z rzeczywistymi możliwościami systemu, w którym – o czym nie można zapominać – w ciągu najbliższych dwóch lat z pewnością nie będzie więcej pieniędzy.

O co więc chodzi? O pogłębienie podziału między lekarzami a resztą zawodów medycznych, tak by oddalić groźbę wielkich protestów w służbie zdrowia? O manifestację zrozumienia dla młodych lekarzy, którym ministerstwo wiele obiecało – na przykład gwarantowaną specjalizację w trybie rezydenckim, by przy okazji prac nad projektem budżetu poinformować, że w przyszłym roku etatów rezydenckich będzie przynajmniej o 1/3 mniej? O narysowanie kolejnej „mapy drogowej”? Skoro wzrost nakładów na ochronę zdrowia można rozpisać na dziesięć lat, dlaczego nie zrobić tego samego z płacami lekarzy? Średnia krajowa dla lekarza stażysty? Tak – za dziesięć, a może piętnaście lat.

Pytania można mnożyć. Odpowiedź na większość z nich będzie jednak taka sama: Ponieważ nie ma na to pieniędzy…




Ratownictwo medyczne bardziej państwowe

Świadczenia z zakresu ratownictwa medycznego będą mogły wykonywać, na podstawie umów z płatnikiem (bez konkursu ofert, bez rokowań), wyłącznie samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej, jednostki budżetowe i spółki kapitałowe z większościowym udziałem państwa, samorządu terytorialnego oraz publicznych uczelni medycznych.

Projekt ustawy przewiduje również, że członkowie zespołów ratownictwa medycznego będą mogli być zatrudniani jedynie na podstawie umowy o pracę. W tej chwili spośród niemal 23 tys. osób zatrudnionych w zespołach ratownictwa medycznego, etat ma mniej niż połowa. W ocenie Ministerstwa Zdrowia, warunki wolnej konkurencji nie zapewniają bezpieczeństwa obywatelom.




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Kamica żółciowa – przyczyny, objawy i leczenie

Kamica żółciowa to schorzenie, które dotyka około 20% populacji. Jest to najczęstsza przyczyna hospitalizacji związanych z układem pokarmowym. Charakteryzuje się występowaniem złogów w pęcherzyku żółciowym lub drogach żółciowych. Niektórzy pacjenci nie doświadczają żadnych objawów, inni cierpią z powodu ataku kolki żółciowej i innych powikłań.

Zdrowie dzieci i młodzieży – czy potrzebna jest nowa strategia?

To jedno z pytań, na które starali się znaleźć odpowiedź eksperci biorący udział w II Kongresie Zdrowia Dzieci i Młodzieży, jaki odbył się 29 sierpnia w Warszawie. Odpowiedź jest, w sumie, prosta: potrzebujemy strategii z realnymi narzędziami jej wdrażania.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.




bot