Tylko ten, kto nic nie robi, może uniknąć krytyki. Polityk zawsze podlega ocenie, zwłaszcza gdy musi podjąć decyzje mające wpływ na ludzkie życie. Zmuszony do działań zgodnie z szerzej pojmowanym interesem społecznym.
Wrocznicę pierwszego udanego przeszczepu nerki – 26 stycznia – obchodzimy Ogólnopolski Dzień Transplantacji. W tym roku mija dokładnie pół wieku. Miesiąc wcześniej Ministerstwo Zdrowia przyjęło projekt nowej ustawy refundacyjnej, w której najwięcej kontrowersji wzbudziła zmiana w sposobie dofinansowania leków przyjmowanych przez osoby po przeszczepach. Zamiast refundowanych do 2015 roku leków oryginalnych, na listę trafiły zamienniki. W konsekwencji cena leków oryginalnych wzrosła kilkudziesięciokrotnie. Decyzja ta wywołała protesty pacjentów i zaniepokojenie wśród transplantologów, którzy boją się ryzyka związanego ze zmianami w dotychczasowej terapii.
Można przyjąć, że zawsze będą grupy niezadowolonych. To przekonanie prowadzi jednak nieuchronnie do wniosku: „psy szczekają, karawana idzie dalej”. To nie jest dobry model postępowania, jeśli wcześniej deklarowaliśmy publicznie otwartość na argumenty „wszystkich interesariuszy systemu opieki zdrowotnej” a później zamiast dialogu stosujemy technikę zdartej płyty i powtarzamy zaniepokojonym pacjentom, że „wszystko będzie dobrze”, bez podawania rzeczowych argumentów. Szczególnie, jeśli te ogólnikowe zapewnienia padają w odpowiedzi na konkretne wątpliwości i pytania.
Szczególnie wrażliwy pacjent
Jakie to wątpliwości? Najważniejsze dotyczą tego, czy lek odtwórczy działa dokładnie tak samo jak oryginalny, jak zapewnia ministerstwo. Zmiany zaskoczyły pacjentów i lekarzy, którzy obawiają się, że w przypadku leków o tak wąskim indeksie terapeutycznym, jak leki immunosupresyjne, nawet niewielkie różnice w stężeniu mogą prowadzić do poważnych objawów niepożądanych, szczególnie u pacjentów z nawracającymi infekcjami. Obawy wyrażają także rodzice dzieci po transplantacji, argumentujący że w nowym wykazie nie znalazł się lek w postaci zawiesiny, którą można podać małemu dziecku. Lekarze potwierdzają, że generyk proponowany dzieciom nie był wcześniej podawany w tej grupie wiekowej. Eksperci zgłaszają także inne wątpliwości. Mówią m.in. o wyzwaniu organizacyjnym związanym ze zmianą leku, o konieczności ponownego przetestowania i ustalenia odpowiedniej dawki, co wiąże się z dodatkowymi wizytami w poradni transplantacyjnej. To koszty zarówno dla pacjenta, jak i placówki. Pojawił się argument, że proponowany zamiennik nie został oceniony przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Jeden z leków, z uwagi na trwającą jeszcze przez pół roku ochronę patentową nie może pojawić się na rynku przed wrześniem 2016. Można przyjąć, że leki immunosupresyjne przyjmuje kilka tysięcy osób, czyli zaledwie garstka pacjentów. Jest to jednak szczególnie wrażliwa grupa osób, które mają za sobą ciężką chorobę, oczekiwanie na dawcę, trudną operację, strach przed odrzuceniem. Większość z nich ma poczucie, że ich życie zależy od przyjmowanych leków. Nawet jeśli wynikające z lęku działania pacjentów byłyby nieracjonalne, należy ich uspokoić i rzetelnie doinformować w razie potrzeby.
„Psy szczekają”
Po opublikowaniu zmian w ustawie, pacjenci po przeszczepach błyskawicznie zorganizowali się w mediach społecznościowych i rozpoczęli swoją kampanię, udostępniając informacje o lekach, komentarze ekspertów i doniesienia medialne o zmianach w ustawie refundacyjnej. Nie otrzymując odpowiedzi na wątpliwości zgłaszane m.in. bezpośrednio na profilu ministra Radziwiłła, zainicjowali akcję pisania petycji i maili do kancelarii ministra.
Sytuację można śledzić nie tylko w mediach społecznościowych, gdzie robią to głównie osoby osobiście zainteresowane, zatem jej zasięg jest ograniczony, ale także w ogólnopolskich mediach, co nadaje jej większego rozgłosu. To kolejna w nowej kadencji ministra kontrowersyjna decyzja. Wcześniej media krytycznie odnosiły się do zmian w finansowaniu zabiegu in vitro, spekulując przy okazji o innych, potencjalnych – podszytych etyką i świato-
poglądem – decyzjach ministra. Pisano też o platformie P1, głównie w kontekście potencjalnej utraty unijnych środków, które zostały przeznaczone na ten cel.
W trosce o pozytywny odbiór zmian proponowanych przez MZ i zaufanie, o które prosił minister Radziwiłł na początku kadencji, warto zrobić coś więcej niż zapewnienie, że pacjenci „nadal będą mieli dostęp do refundowanych leków immunosupresyjnych” i „nie tylko mogą czuć się bezpieczni, bo leki będą, ale również mogą się czuć bezpieczni, bo będą to leki tanie”.
Książkowe zarządzanie kryzysem
To bez wątpienia sytuacja kryzysowa dla ministerstwa. Na wątpliwości związane z ustawą refundacyjną zareagowało poprawnie. Ponieważ zmiany w ustawie opublikowano tuż przed świętami, 23 grudnia, to zaraz po świętach na stronie internetowej MZ pojawiło się wyjaśnienie, dotyczące bezpieczeństwa stosowania leków generycznych. Powoływano się w nim na inne kraje europejskie, w których także dopuszcza się odpowiedniki oraz zapewnienia, że jest to ten sam lek, który różni się nazwą, opakowaniem i kształtem tabletki. Protesty nie ustawały, więc zwołano konferencję prasową i na niej po raz kolejny uspokajano pacjentów. Na społecznościowym profilu ministra Radziwiłła pojawił się komunikat. Kancelaria zdecydowała się imiennie odpowiadać każdemu z zaniepokojonych pacjentów na maile, co zostało bardzo pozytywnie przyjęte przez zainteresowanych. Po sensacyjnej publikacji jednego z tabloidów, na stronie MZ opublikowano kolejne wyjaśnienie, w którym padła obietnica negocjacji cenowych z producentami leków. Mimo wdrożenia strategii komunikacji antykryzysowej i modelowego działania, zalecanego w każdym podręczniku do PR, nie można oprzeć się wrażeniu, że zarządzający tą komunikacją przeczytali tylko połowę książki i nie ustrzegli się błędów. Jakie to błędy?
Brak planu
Wiadomo, że tego rodzaju decyzje co roku wzbudzają kontrowersje. W PR są nazywane sytuacjami „znanymi nieznanymi” – czyli dającymi się przewidzieć w ogólnym kształcie i nieznanymi jedynie w szczegółach. Dla linii lotniczych taką sytuacją są strajki, opóźnienia, zła pogoda lub katastrofy. Z protestami dotyczącymi leków immunosupresyjnych zetknął się w 2011 roku poprzedni minister. By uniknąć kolejnych kontrowersji, akcję taką warto przeprowadzić długofalowo. Nawet jeśli nie informuje się o niej opinii publicznej (co jest uzasadnione, ponieważ dotyczy zazwyczaj bardzo wąskiej grupy osób), warto zadbać o zaplecze i powoli przyzwyczaić zainteresowane grupy do planowanych zmian. Można to zrobić, zdobywając najpierw poparcie ekspertów. Jak się okazuje, w tej sytuacji eksperci stali się źródłem informacji dla protestujących. MZ w swoich komunikatach na opinie specjalistów się nie powoływało, co sprawia wrażenie, że dyskusja nie toczy się na poziomie merytorycznym.
Taktyka zdartej płyty
To naturalna konsekwencja braku planu i „gaszenia pożarów” zamiast świadomego zarządzania. Nie dostarczając konkretnych argumentów, ministerstwo zapewniało wielokrotnie o bezpieczeństwie i „oparciu na badaniach naukowych”. Minimalizowało konsekwencje, mówiąc o różnicy w nazwie leku i kształcie tabletki, i prosiło o zaufanie.
W sytuacji, gdy druga strona przytacza naukowe artykuły, podaje merytoryczne argumenty, warto przyjąć pozycję eksperta, przejąć kontrolę nad tą komunikacją, przystąpić do realnego dialogu i dyskutować merytorycznie, zamiast powtarzać te same ogólniki.
Niepotrzebna polityka
To ostatnia rzecz, jaka interesuje w tym momencie zaniepokojonych pacjentów i niepotrzebnie podgrzewa atmosferę sporu. Konstanty Radziwiłł na briefingu zapewnił pacjentów, że leki generyczne zawierają tę samą substancję czynną, co oryginalne, więc są to te same leki. Dodał, że cytuje wypowiedź Bartosza Arłukowicza z 2011 roku. Odniósł się w ten sposób do wcześniejszych zarzutów byłego ministra, jakie padły w sejmie w kontekście tej ustawy. To oczywiście nie pierwsza taka historia, w której chorzy nie mogą liczyć na wsparcie na poziomie legislacyjnym i nie pierwszy minister, które podejmuje niepopularne, trudne decyzje. Wydaje się jednak, że cytowanie na konferencji prasowej poprzedniego szefa resortu, szczególnie w sytuacji, gdy dzisiaj zarówno partia rządząca, jak i opozycja prowadzą aktywną działalność archiwistów i wyszukują w przeszłości fakty mające wykazać niekonsekwencje i błędy polityków obu stron, nie służy rozwiązaniu sytuacji.
Wygrać 100 dni
Nie minęło jeszcze 100 dni nowego rządu. Klimat panuje w Polsce taki, że nawet niezainteresowani polityką zaczęli się baczniej przyglądać poczynaniom rządu. Choć zdrowie zeszło chwilowo na dalszy plan, a zarządzanie tym akurat obszarem wydaje się wyjątkowo wyważone i zrównoważone w porównaniu do innych sfer, to jednak pewne informacje przebijają się do mediów i mają wpływ na opinię publiczną. Planując i komunikując publicznie istotne zmiany, ministerstwo liczy się zapewne ze wzmożonym zainteresowaniem, które wymusza szczególną rozwagę, stąd starania o poprawne relacje i (nieco pozorna) otwartość na rozmowy ze środowiskiem zaniepokojonych pacjentów. Z uwagi na kluczowy – z punktu widzenia budowania zaufania i wizerunku – okres, i zbliżający się czas podsumowania pierwszych decyzji, jedynie racjonalne planowania, uwzględniające nie tylko realne działania, ale i strategię komunikacji, także tej na wypadek kryzysu, czy trudności w realizacji planów jest niezbędne dla utrzymania kredytu zaufania „wszystkich interesariuszy systemu opieki zdrowotnej”. Podsumowania pokażą, czy udało się to osiągnąć.