Lekarze, którzy dobrze komunikują się z pacjentami, osiągają lepsze efekty terapeutyczne – podkreślali specjaliści podczas konferencji zorganizowanej w Sopocie przez Instytut Komunikacji Zdrowotnej (IKZ). Co więcej – w przypadku popełniania błędów medycznych nie są zbyt często pozywani przez swoich podopiecznych.
Umiejętność komunikowania się z pacjentem wciąż nie jest doceniana przez lekarzy. Podczas studiów medycznych nikt ich tego nie uczy, a nieobowiązkowe seminaria poświęcone temu tematowi nie cieszą się dużą frekwencją. Tymczasem podczas zorganizowanego przez IKZ we współpracy z Uniwersytetem Humanistycznospołecznym SWPS panelu dyskusyjnego „Prawo pacjenta do informacji” specjaliści podkreślali, że właściwa komunikacja to przyszłość skutecznej terapii i profilaktyki oraz klucz do usprawnienia systemu ochrony zdrowia.
Niewykorzystane prawo
Były minister zdrowia dr Marek Balicki przypomniał, że prawa pacjenta należy traktować jako integralną część praw wynikających z Deklaracji Praw Człowieka z 1948 r. oraz Karty Praw Podstawowych obowiązującej od 2009 roku. Cytował prof. Józefa Bogusza lekarza i etyka, który mówił, że sam fakt zostania pacjentem nie może stanowić okoliczności pozbawiającej osobę jakichkolwiek praw człowieka lub wolności obywatelskich. Najważniejszym międzynarodowym dokumentem ostatnich 20 lat szczegółowo odnoszącym się do sytuacji pacjenta jest „Konwencja o ochronie praw człowieka i godności istoty ludzkiej wobec zastosowań biologii i medycyny”, która w skrócie nazywana jest Konwencją Bioetyczną. Niestety, Polska wciąż jeszcze jej nie ratyfikowała. Art. 10 Konwencji mówi, że każdy powinien mieć dostęp do wszystkich informacji zebranych na temat jego zdrowia, ale ma też prawo nie chcieć się z nimi zapoznać. Balicki przypomniał, że Marek Safian, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, istotę prawa do informacji definiował jako ochronę wartości, jaką jest wiedza o sobie samym stanowiąca przesłankę konieczną do podejmowania ważnych decyzji w życiu osobistym niekoniecznie związanych z leczeniem. Spośród polskich aktów prawnych kluczowa w tej sferze jest ustawa o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta. Niektóre regulacje z tego obszaru zawarte są też w ustawie o zawodzie lekarza, transplantacyjnej, o zdrowiu psychicznym, o publicznej służbie krwi. Zgodnie z zawartymi tam przepisami, każdy ma prawo do przystępnej informacji o stanie zdrowia, proponowanych, możliwych metodach diagnostycznych i leczniczych, nawet tych nierefundowanych czy mających charakter eksperymentu medycznego. Lekarz POZ ma poza tym obowiązek informować pacjenta o usługach wykonywanych przez innych świadczeniodawców. Przepisy mówią też, że aby zgoda pacjenta była skuteczna, musi być świadoma. – Z orzecznictwa sądowego wynika, że informacja nie musi obejmować wszystkiego, a zawierać to, co rozsądna osoba w sytuacji pacjenta powinna usłyszeć od lekarza, aby mogła podjąć rozsądną decyzję, np. zbyt szeroka informacja o bardzo rzadkich działaniach niepożądanych terapii mogłaby spowodować podjęcie decyzji nierozsądnej – wyjaśnił. Tymczasem polscy pacjenci rzadko korzystają z przysługujących im praw. Głównym powodem tej sytuacji jest ich nikła znajomość. Z badań przeprowadzonych w latach 2008–2013 wynika, że aż 47 proc. respondentów nie wie, że istnieją prawa pacjenta.
Informacje dla bogatszych
Skargi dotyczące łamania prawa do informacji stanowią nieliczną grupę wśród wszystkich napływających do Rzecznika Praw Pacjenta. Katarzyna Latuszek-Pasternak, reprezentująca tę instytucję, zauważyła jednak, że ich liczba się zwiększa. W 2015 r. z wszystkich 70 tys. skarg jedynie 2 proc. bezpośrednio dotyczyło braku dostępu do informacji. W tym roku na koniec października jest to już 4 procent. – Liczba ta rośnie, bo wzrasta świadomość pacjentów – podsumowała. Katarzyna Łakomy, dyrektor Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego Rzecznika Praw Obywatelskich, dodała, że na podstawie skarg trafiających do tej instytucji można stwierdzić, że to status społeczny osoby determinuje sposób jego traktowania. Również z badań prowadzonych przez CBOS wynika, iż przestrzeganie praw pacjenta jest tym gorsze, im gorszy jest jego status społeczno-ekonomiczny.
Kilka lat temu Rzecznik Praw Obywatelskich skorzystał ze swoich kompetencji sądowych i skarżył do sądu administracyjnego pisemne odmowy wglądu do dokumentacji medycznej. Katarzyna Łakomy podkreślała, że robił to, by wywołać orzecznictwo wskazujące, że upoważnienie udzielone przez pacjenta osobie bliskiej w jednej placówce jest skuteczne w innych do odwołania. – To nie skończyło tych problemów, bo wciąż dostajemy skargi, że szpitale odmawiają wglądu do dokumentacji, bo np. nie mają narzędzi do ich przetworzenia i udostępnienia – mówiła. Dostrzegając problem komunikacji interpersonalnej, Rzecznik Praw Obywatelskich skierował do samorządu lekarskiego wystąpienie generalne, aby w programach kształcenia lekarzy, większy akcent był położony na te kompetencje. Małgorzata Grodziewicz, dyrektor ds. Medycznych Pomorskiego Oddziału NFZ, przyznała, że na jej biurku lądują skargi pacjentów, którzy nie otrzymali od lekarza informacji. – Jeszcze do niedawna pracowałam jako lekarz i sama musiałam nauczyć się, jak skutecznie komunikować się z chorym, bo na studiach nikt nam o tym nie mówił. Uczono nas tylko badać – przyznała.
Skomplikowana medycyna
i system
Wojciech Wiśniewski z Fundacji Onkologicznej Alivia, która ma 220 podopiecznych i z którą tysiące osób kontaktuje się każdego miesiąca, zauważył, że uczestnicy zorganizowanej przez IKZ konferencji dotarli na nią bez problemu, bo otrzymali wiadomość e-mail z adresem i terminem. Tymczasem pacjenci poszukujący informacji nie mają takiego komfortu. – Z punktu widzenia prawnego jesteśmy nieźle zabezpieczeni. W praktyce nie wygląda to dobrze – mówił. Sam system ochrony zdrowia jest skomplikowany, a w dodatku rozwój medycyny sprawia, że dysproporcja wiedzy po stronie lekarza i pacjenta jest ogromna. – Konia z rzędem temu, kto rozumie receptę i poziomy odpłatności za leki albo zawiłości kryteriów kwalifikacji do programów lekowych. Poza tym pojawiają się coraz bardziej skomplikowane procedury o coraz trudniejszych do wymówienia nazwach. Ale po co sięgać tak daleko, skoro lekarze nie tłumaczą pacjentom nawet wyników podstawowych badań – oburzał się. Oprócz tego, że biały personel nie zawsze ma kompetencje do sprawnego komunikowania się z pacjentem, czasem brak mu po prostu chęci. Jako przykład Wiśniewski opowiedział historię pacjentki, która zadzwoniła do Fundacji z prośbą o pomoc. Chora leczy się od dawna w warszawskim Centrum Onkologii z powodów hematoonkologicznych. Została poinformowana, że ze względu za gorsze wyniki badań krwi nie może mieć w wyznaczonym dniu chemioterapii. Zadzwoniła do Fundacji, bo nie wiedziała, co robić. – Wyszła ze szpitala i nie dostała żadnej informacji, a co gorsza nie miała pojęcia, gdzie może ją uzyskać – bulwersował się. Pacjenci, którzy dopiero zaczynają leczenie, też nie wiedzą, gdzie to robić. Dzwonią do Fundacji i pytają, gdzie najlepiej w Polsce leczy się konkretne nowotwory i najkrócej czeka na diagnostykę. – Nie potrafimy na takie pytanie odpowiedzieć, bo takich informacji nie gromadzi się. Nie ma też miejsca, gdzie pacjent mógłby zakomunikować niezadowolenie z wykonanej usługi – mówił.
Lekarz nie ma ani czasu,
ani miejsca na rozmowę
Prof. Jarosław Sławek, wojewódzki konsultant w dziedzinie neurologii przyznał, że lekarzy nie uczy się komunikacji z pacjentem, a przy rozwoju nowych technologii staje się to coraz trudniejsze. Nasz system ochrony zdrowia i organizacja pracy też tego nie ułatwiają. – Gdzie w naszym szpitalu mamy udzielać informacji? Na sali chorych, gdzie są inni pacjenci, w dyżurce lekarskiej, w której siedzi kilku lekarzy, na korytarzu? Jak przekazać wyczerpującą informację w przychodni, kiedy na jednego pacjenta mamy 15 minut? – zastanawiał się. Dodał, że w Szwecji na pierwszorazową wizytę przeznacza się godzinę, a na kolejną pół godziny i w konsekwencji lekarz przyjmuje dziennie 6 pacjentów. W dodatku ma sekretarkę medyczną, więc nie zajmuje się biurokracją. – Poza tym polscy lekarze starzeją się – średnia wieku wynosi 50 lat. W przeliczeniu na liczbę mieszkańców jest ich w stosunku do reszty Europy zdecydowanie za mało. Podobnie jak pielęgniarek, które w niektórych krajach przejmują część zadań związanych z komunikacją z pacjentem. Jeśli wprowadzimy znów licea medyczne dla pielęgniarek, wykształconych będzie jeszcze mniej – mówił.
Tymczasem w wielu krajach odchodzi się już od paternalistycznego stosunku między doktorem a chorym, który zamiast mówić pacjentowi, co ma robić, pomaga podjąć właściwą decyzję. – Namacalnym tego znakiem jest zmiana ustawienia biurek w gabinetach. Lekarz nie komunikuje się ze świadczeniobiorcą – jak z petentem – zza biurka. Ono stoi pod ścianą, a doktor siada obok chorego, prowadząc z nim rozmowę – opowiadał. Zaznaczył jednak, że jest też grupa pacjentów – psychiatrycznych, neurologicznych, w depresji, za których trzeba podjąć decyzję. Poza tym wielu chorych po przeczytaniu ulotki leku zniechęca się do leczenia, doświadczając efektu nocebo, czyli wszystkich opisanych niepożądanych działań. Z drugiej strony, lekarz nie może informacji o możliwych skutkach terapii nie przekazać, bo zostanie oskarżony, że nie uprzedził o działaniach niepożądanych. – Sytuacje nie są czarno-białe, a strategie postępowania nie zawsze można zamknąć w algorytmach. Rozwiązania prawne nie regulują, ile informacji i komu, opiekunowi czy choremu przekazać – podsumował.
Dobre relacje się opłacają
Dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii, podkreślał, że dobre relacje lekarza z pacjentem przekładają się na efekty terapii. – Wyniki badań pokazują, że pacjenci, którzy nawiązali dobry kontakt z lekarzem prowadzącym, mieli większą liczbę komórek odpornościowych limfocytów T i komórek NK (natural killer) poprawiających skuteczność leczenia i zmniejszających liczbę powikłań – mówił. Prof. Sławek dodał, że amerykańskie obserwacje pokazują, że lekarze, którzy mają dobry kontakt z pacjentem w razie niepowodzeń nie są przez nich skarżeni.
Zdaniem dr. Medera, komunikacja z pacjentem stanie się coraz bardziej istotnym problemem, bo chorych będzie przybywać. W ciągu następnych 15 lat nastąpi podwojenie zachorowań na nowotwory, a wiele z nich, jeszcze do niedawna śmiertelnych, stanie się chorobami przewlekłymi. – Dzięki powszechnemu dostępowi do Internetu pacjenci są coraz bardziej świadomi, wiedzą, jakie metody leczenia na świecie się stosuje. Jest też coraz więcej pacjentów roszczeniowych. Tymczasem lekarz zamiast skupić się na rozmowie jest zaabsorbowany biurokracją – mówił. Ponad 60 proc. lekarzy w średnim wieku odczuwa syndrom wypalenia zawodowego. Dzieje się tak m.in. z powodu obciążania ich ponad miarę sprawozdawczością. Do tego dochodzi niezwykle dynamiczny przyrost wiedzy. Dr Balicki, podsumowując dyskusję, powiedział, że uczelnie medyczne muszą uczyć interakcji z pacjentem i podejścia holistycznego, a organizacja systemu powinna umożliwiać sprawną komunikację. Dlatego Instytut Komunikacji Zdrowotnej stawia sobie za cel podnoszenie jakości komunikacji i relacji interpersonalnych między lekarzem i pacjentem, ale też relacji miedzy lekarzem a systemem i pacjentem a systemem.