Producenci sportowego obuwia prześcigają się w wymyślaniu systemów amortyzujących, tymczasem pojawiły się buty z tak cienką podeszwą, że chroni ona jedynie przed skaleczeniem czy otarciem. Część ortopedów uważa, że najzdrowiej jest biegać boso.
Do rozpowszechnienia nowego trendu, tzw. biegania minimalistycznego, przyczyniła się reportażowa książka „Urodzeni biegacze” Christophera MacDougalla. Opowiada ona o żyjących w Meksyku Indianach Tarahumara, o których mówi się Biegający Ludzie. Potrafią oni pokonywać kilkusetkilometrowe dystanse bez butów lub w sandałach na cienkiej podeszwie. I co ciekawe, kontuzje prawie w ogóle im się nie zdarzają.
Tragedia ludzkiej stopy
Ortopeda wielu sportowców, dr Robert Śmigielski podkreśla, że but to ograniczenie aktywności stopy. – Jeśli wsadzimy nogę w gips, unieruchomione mięśnie słabną i żeby odzyskać sprawność, trzeba ćwiczyć. Tak działa na stopę but – wyjaśnia. Dodaje, że historia obuwnictwa to prawdziwa tragedia ludzkiej stopy. – Początkowo przywiązywaliśmy sobie kawałek skóry pod stopę, by móc chodzić po rozgrzanej ziemi czy raniących stopy kamieniach. Aby wzmocnić trwałość skóry, ludzie zaczęli ją pogrubiać. I tak powstała podeszwa. Trzeba jednak podkreślić, że powszechnie zaczęliśmy używać butów całkiem niedawno. Jeszcze przed drugą wojną światową na wsi chodzono boso. Buty sportowe z amortyzującą podeszwą pojawiły się w latach 70. , a biegamy przecież od milionów, i to przez większą część historii ludzkości, boso lub w prymitywnych sandałach – zauważa. Dr Śmigielski dodaje, że sam też biega w obuwiu z cienką podeszwą. Ortopeda i maratończyk Mateusz Janik dodaje, że amortyzacyjne poduszki wmontowane pod piętą sprawiły, że buty do biegania stały się niestabilne i potrzeba większej pracy mięśnia, aby utrzymać równowagę.
Bieganie to nie chodzenie
Fizjoterapeuta, trener przygotowania motorycznego Paweł Daroszewski wyjaśnia, że obuwie sportowe zmieniło naturalną biomechanikę biegania. – Kiedy biegamy boso, kontakt z podłożem zaczynamy od przodostopia i amortyzujemy siłą mięśni łydki i stopy. W butach z systemami amortyzacyjnymi stawiamy stopy tak, jakbyśmy chodzili, to znaczy od pięty i tym samym zaczynamy od fazy hamowania, co czyni bieganie bardziej wysiłkowym i mniej efektywnym. Mocne uderzenie piętą niekompensowane w pełni przez mięśnie – bo łydka napina się wówczas w inny sposób, a stopa jest unieruchomiona – zostaje przeniesione na staw skokowy, kolanowy, biodrowy i kręgosłup. Ochrona stawów okazuje się więc iluzoryczna – wyjaśnia. – Taki bieg bywa przyczyną przeciążeń mięśni piszczelowych oraz zmęczeniowych złamań piszczeli – dodaje ortopeda Mateusz Janik. Daroszewski zaznacza jednak, że gwałtowana zmiana obuwia na minimalistyczne nie jest dobra. Trzeba przygotować mięśnie i zmienić technikę biegu. Trwa to zazwyczaj od 6 tygodni do pół roku. Można przy tym skorzystać z pomocy specjalisty.
Trendy minimalistyczne
Badania prowadzone podczas jednego z maratonów wykazały, że 75% biegaczy stawia stopy od pięty. Są to głównie amatorzy. Pozostali zaczynający krok od przodostopia to zawodowcy. Daroszewski zauważa, że czarnoskórzy zwycięzcy maratonów nie biegają w butach minimalistycznych, bo podpisali kontrakty z firmami produkującymi klasyczne, ale stawiają stopy tak, jakby biegli boso. Polski lekkoatleta, chodziarz, wielokrotny mistrz olimpijski Robert Korzeniowski dziś biega i namawia do tego innych. Zapytany o buty minimalistyczne mówi, że po warszawskich chodnikach bieganie w nich jest niemożliwe. – Odbiłbym sobie podbicie stopy – stwierdza. Dodaje jednak, że po treningu nie ma nic przyjemniejszego niż bieg boso po trawie. I choć dr Śmigielski przekonuje olimpijczyka, że w butach minimalistycznych zacząłby inaczej pracować mięśniami stopy i łydki, aby uniknąć kłopotów z podbiciem stopy, Korzeniowski nie wyobraża sobie takiej zmiany. Biegania maratonów w butach minimalistycznych odradza ortopeda i biegacz Mateusz Janik. – Krótsze dystanse w takich butach stanowią urozmaicenie treningu pozwalające wzmocnić mięśnie podudzia oraz poprawiające stabilność oraz czucie głębokie stopy, ale na maraton bym się nie zdecydował – mówi.
Obietnice producentów
Najbardziej znane obuwie minimalistyczne to FiveFingers firmy Vibram wyglądające jak pięciopalczaste rękawiczki na stopę z cieniutką podeszwą. Buty minimalistyczne produkuje też Nike i Reebook. Firma Inov8 proponuje nawet 5 stopni uniesienia pięty, dla płynnego przechodzenia z butów klasycznych do minimalistycznych. Producenci jednych i drugich w reklamach prześcigają się w obietnicach. Historia pokazuje, że nie należy w nie wierzyć. W 2011 roku Reebok musiał wypłacić 25 mln dolarów zwrotu kosztów tym, którzy kupili buty Easytone i Runtone, bo zapewniał, że kształt ich podeszwy wzmacnia mięśnie łydek i pośladków. Federalna Komisja Handlu USA uznała, że nie miał na to dowodów. W podobnej sprawie ugodę zawarł Skechers reklamujący buty Shape-Ups jako zapewniające korzyści zdrowotne. W 2012 r. biegaczka Valerie Bezdek nie dostrzegła obiecywanych pozytywnych zmian po zakupie butów Vibram FiveFingers Bikila i wystąpiła o zwrot pieniędzy. Po dwóch latach Vibram – choć nie przyznał się do błędu – zgodził się na ugodę i przeznaczył 3,75 mln dolarów na wypłatę zwrotów. W opublikowanym kilka lat temu w „British Journal of Sports Medicine” raporcie dr Craig Richards przekonuje, że nie istnieją żadne badania, z których wynikałoby, że dzięki butom do biegania zmniejsza się ryzyko urazu. Należy przypuszczać, że również sukcesu sportowego obuwie nam nie zapewni. Wybierając odpowiednie buty, warto jednak rozważyć argumenty ortopedów.