Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 48–50/2002
z 20 czerwca 2002 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Tworzenie idealnego systemu ochrony zdrowia:

Rejestr Usług Medycznych - stary czy nowy?

Andrzej Strug


Konieczność wdrożenia systemu rejestracji usług medycznych to jedna z niewielu idei zawartych w programie obecnego ministra zdrowia, z którą mógłbym się całkowicie zgodzić. Wolę jednak używać na razie trybu przypuszczającego, gdyż nie są jeszcze znane treści, jakie się kryją pod pojęciem RUM w dzisiejszym wydaniu.

Rozdział dotyczący RUM w strategii ministra zdrowia umieszczonej na stronach internetowych jest mieszanką kilku konkretów pochodzących ze starych opracowań oraz kilku haseł, obiecujących rozwiązanie wszelkich problemów ochrony zdrowia dzięki wdrożeniu tego systemu. Trochę to mało, ale chcę wierzyć, że tajne (jak to dziś w zwyczaju) wyniki prac zespołu powołanego do przygotowania dalszych działań zawierać będą treści zasługujące na poważne potraktowanie. Myślę zresztą, że niezależnie od uprzedzeń wobec systemu RUM, jakie niektórzy jeszcze w sobie noszą, wszyscy się zgadzamy, że w sektorze ochrony zdrowia potrzebny jest ujednolicony system zbierania danych. Różnice zdań dotyczyć mogą jednak na pewno rozumienia zakresu informacyjnego systemu objętego tą nazwą oraz interpretacji słowa "ujednolicony".

Ponieważ minister zdrowia nie chce się odważyć na otwartą dyskusję dotyczącą dalszej ewolucji RUM, uznałem, że mogę to zrobić zamiast niego. Tak jak minister, jestem entuzjastą tego systemu, a mojej wiedzy na ten temat nie muszę się wstydzić. Przy tym dla wszystkich jest chyba oczywiste, że żaden system informatyczny nie powinien powstawać w oderwaniu od użytkowników, bo to jedna z podstawowych zasad dotyczących projektowania systemów – a najliczniejszymi użytkownikami RUM-u będą przecież nie pracownicy ministra zdrowia czy nawet kas chorych, tylko świadczeniodawcy. Warto zatem, by wszyscy wiedzieli, czego można oczekiwać.

Kasy chorych praktycznie na wszystkich świadczeniodawcach wymusiły obowiązek gromadzenia i przekazywania danych o wykonanych świadczeniach w formie elektronicznej. Jest to olbrzymi krok naprzód w stosunku do czasów sprzed reformy, kiedy komputery w instytucjach ochrony zdrowia były rzadkością. Jednak trudno mówić o sukcesie, jeśli chodzi o porównywalność zbieranych w ten sposób informacji. Czy to oznacza, że należy teraz zrezygnować z dotychczasowych osiągnięć i wszystko rozpoczynać od nowa?

Krótka historia RUM-u

Przypomnijmy, jak przebiegała ewolucja systemu RUM. Na początku (1995 r.) podstawowym elementem organizacyjnym RUM były tzw. biura terenowe, zlokalizowane w ZOZ-ach powiązanych ze szpitalami powiatowymi (w tamtych czasach wszystkie ZOZ-y, ich dyrektorzy i zatrudnieni lekarze podlegali wojewódzkim wydziałom zdrowia, a większość ZOZ-ów – poza największymi miastami – obejmowała całe powiaty). Biuro powiatowe tworzyło swój rejestr mieszkańców i drukowało im książeczki RUM, tworzyło własny słownik jednostek organizacyjnych, rejestrowało w swoich zbiorach zatrudnionych w tych jednostkach lekarzy i innych pracowników, nadając wszystkim ustalone przez siebie i obowiązujące tylko w lokalnym systemie RUM kody identyfikacyjne. Wspólny był jednie słownik 12 kategorii usług medycznych, ale jego uszczegółowienia powstawały również lokalnie.

W 1996 r. wdrożyliśmy w Gdańsku pierwsze rozwiązanie wykorzystujące rozległą sieć komputerową, łączącą kilkanaście biur terenowych. Nadal drukowano mieszkańcom papierowe książeczki usług medycznych, ale odbywało się to na podstawie bazy osobowej zweryfikowanej w skali wojewódzkiej, a kody identyfikacyjne uczestników systemu były ujednolicone w całym województwie. Po tym skoku koncepcyjnym, pierwotnie wcale nie przyjmowanym jako oczywistość, podejście "wojewódzkie" stało się standardem. Przyszedł też czas na zmiany technologiczne. Budzące niechęć książeczki usług medycznych postanowiono zastąpić kartami elektronicznymi. Najpierw próbę podjęto w Dęblinie w woj. lubelskim, a następnie, korzystając ze środków PHARE, w Warszawie (Praga-Południe), gdzie wdrożono bardzo zaawansowany model systemu z terminalami na biurkach lekarzy, choć nie został on w pełni zaakceptowany i wykorzystany na szczeblu wojewódzkim. Później, bardziej konsekwentnie i w większym zakresie, rozpoczęto wdrażanie systemu z kartami elektronicznymi na Śląsku.

Jeżeli słyszę hasło powrotu do RUM, to zastanawiam się, do której wersji systemu z czasów poprzedniej koalicji SLD-PSL mamy wrócić? Pierwotnej (najszybciej wdrożonej w Czarnkowie), gdańskiej, warszawskiej czy śląskiej?

Ale wbrew temu, co niektórzy dziś głoszą, to jeszcze nie koniec prac koncepcyjnych nad rejestrem usług medycznych w Polsce. Po wyborach 1997 r. zmieniła się koalicja i rozpoczęła era ubezpieczeń zdrowotnych. RUM w swej pierwotnej wersji nie był przygotowany do bezpośredniego wykorzystania w nowym systemie. Pamiętajmy, że z powodu olbrzymiego oporu środowisk medycznych pod koniec roku 1997, działał on w pełni i prawidłowo zaledwie dla 11% populacji, a częściowo – dla dalszych 17% (choć to akurat mogłoby się szybko zmienić w nowych warunkach). Co ważniejsze jednak – całe przeznaczone na RUM pieniądze wydano na książeczki dla wszystkich mieszkańców, niezależnie od tego, w jakiej kasie chorych mieli być ubezpieczeni, a także na sprzęt komputerowy i oprogramowanie dla biur terenowych umieszczonych w ZOZ-ach powiatowych, które w wyniku reformy miały zostać usamodzielnione, podzielone, sprywatyzowane itp.

Na dodatek – jedyna wzmianka prawna o rejestrze usług medycznych znajdowała się w ustawie o zakładach opieki zdrowotnej, nie mogła więc dotyczyć masy gabinetów prywatnych, które stanowią dziś zdecydowaną większość podmiotów działających na rynku ubezpieczeń zdrowotnych, z kolei w ustawie ubezpieczeniowej nikt nie śmiał umieszczać wprost przepisów związanych z rejestrem usług medycznych ze względu na trwającą w tej sprawie kilkuletnią "wojnę" między lekarzami a rządem.

Trzeba też przyznać, że wiele osób związanych z powstającymi kasami chorych nie rozumiało idei RUM i nie wspierało związanych z nią inicjatyw. W tej sytuacji rola zwolenników RUM działających w strukturach ministerstwa zdrowia polegała nie tyle na upieraniu się przy wdrażaniu dotychczasowego modelu systemu, co na jego dostosowaniu do nowego i przeszczepianiu na grunt ubezpieczeń zdrowotnych. Gdyby nie te działania, to niemożliwe byłoby zgodne z prawem wykorzystywanie rozwiązań RUM-owskich w kasach: lubuskiej, opolskiej, śląskiej, pomorskiej, nie istniałaby możliwość wykorzystywania książeczek usług medycznych i kart elektronicznych (art. 18 ustawy o puz), gromadzenia przez kasy chorych danych zgodnych z zakresem RUM (art. 141a), wreszcie – rozpoczęcia w sierpniu 2001 r. procesu wdrażania jednolitego w całym kraju, zgodnego z ideą RUM, systemu zbierania z aptek danych dotyczących realizacji recept na leki refundowane (art. 59) – systemu, o jakim marzyło kilku ostatnich ministrów zdrowia.

Posunąłbym się wręcz do stwierdzenia, że idea RUM za czasów poprzedniej koalicji rządowej została wyraźnie rozwinięta pod względem koncepcyjnym, a także w znaczącym stopniu uwzględniona w systemie prawnym (choć bez odwoływania się do nazwy RUM). Natomiast bez wątpienia przeznaczono na ten cel zbyt mało środków finansowych. Gdyby zamiast utyskiwać na zbyt wysokie koszty funkcjonowania kas chorych, obejmujące przecież także system informatyczny, pozwolono im raczej dysponować choćby częścią z planowanych dziś na ten cel przez ministra zdrowia 500 mln zł, system RUM mógłby być z powodzeniem wdrażany od początku tego roku (zgodnie z rozporządzeniem z 11 października 2001 r., wstrzymanym przez nowego ministra zdrowia), a w trakcie kolejnych dwóch lat kasy chorych we współpracy ze świadczeniodawcami (art. 78 ust.1 pkt 8) zakończyłyby jego wdrożenie, dodając do systemu kolejne standaryzujące i uszczelniające go elementy.

Istota systemów RUM i START

Proponuję teraz oderwać się od własnych doświadczeń i skojarzeń związanych z dotychczasowymi realizacjami rejestru usług medycznych, by bez uprzedzeń ocenić prostotę związanej z nim idei.

Podstawowe założenia oryginalnej koncepcji RUM, zaproponowanej na początku lat dziewięćdziesiątych przez Andrzej Horocha i Mirosława Jarosza z Instytutu Medycyny Wsi w Lublinie, można sprowadzić do dwóch stwierdzeń:

1. Wszystkie lub niemal wszystkie zdarzenia w kontaktach pacjenta z systemem ochrony zdrowia (usługi medyczne) da się opisać za pomocą jednolitego, zwartego zestawu danych, całkowicie wystarczającego do realizacji podstawowych celów sprawozdawczych, kontrolnych i planistycznych, który obejmuje:

– identyfikację pacjenta,
– identyfikację instytucji i lekarza zlecającego usługę,
– identyfikację instytucji i lekarza wykonującego usługę,
– kod usługi medycznej,
– przyczynę medyczną udzielenia usługi,
– daty: zlecenia i wykonania usługi,
– dane dotyczące finansowania usługi.



2. Wykonanie każdej usługi medycznej powinno być "autoryzowane" przez pacjenta, co oznacza, że w organizacji systemu powinien istnieć mechanizm umożliwiający potwierdzenie przez pacjenta faktu udzielenia mu usługi. Początkową realizacją tego pomysłu jest niepowtarzalny w systemie numer kuponu książeczki RUM uzyskiwany od pacjenta, a w wyobrażalnej przyszłości – podpis elektroniczny (w uproszczonej wersji "pieczęć elektroniczna") lub bioidentyfikator.

Reszta rozwiązań wynikała zawsze z aktualnego stanu możliwości technicznych i finansowych, świadomości i wiedzy osób odpowiedzialnych za wdrożenie i rozwój systemu RUM oraz organizacji systemu ochrony zdrowia.

Największe skoki ewolucyjne (oprócz wspomnianego już przejścia z gromadzenia danych na szczeblu powiatowym na szczebel wojewódzki oraz zmiany książeczki usług medycznych na kartę elektroniczną) miały miejsce w związku z wprowadzeniem systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Zrezygnowano wówczas z obowiązkowego utrzymywania terenowych biur RUM, w których wcześniej przepisywano dane z kuponów do komputera, do gromadzenia danych zobowiązując świadczeniodawców. Podjęto też działania zmierzające do standaryzacji najważniejszych elementów systemu na szczeblu centralnym, co oznaczało przede wszystkim znalezienie miejsca na definicje pojęć wykorzystywanych przez RUM w obowiązującym systemie prawnym. Rozszerzono także zakres danych opisujących finansową stronę udzielania usług w związku z dużą dowolnością w wyborze modeli finansowania, jaką kasom chorych pozostawiała ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym (niezależnie od dzisiejszej oceny tej swobody, projekt systemu informatycznego musiał ją uwzględniać).

Wówczas to zaproponowałem nazwę START (system STAndardów Rozliczania Transakcji medycznych), co w zamyśle miało prowadzić do symbolicznego zakończenia "wojny o RUM", w której nieważne stały się już argumenty merytoryczne, tylko: kto, kiedy i po której opowiedział się stronie (nb. kasy bardzo szybko narzuciły obowiązek przekazywania daleko bardziej szczegółowych informacji). Nazwa ta miała również podkreślić przejście od lokalnego, autonomicznie funkcjonującego, posługującego się własnymi definicjami pojęć systemu RUM – do systemu uniwersalnego, wkomponowanego w cały system prawny i wykorzystującego przepisy określone dla rejestrów: zakładów opieki zdrowotnej, praktyk lekarskich i lekarzy, spójnego z zasadami tworzenia dokumentacji medycznej i statystycznej, międzynarodowymi standardami pojęć, a także umożliwiającego współpracę z innymi systemami informatycznymi wdrożonymi w instytucjach ochrony zdrowia. Nie wszystkie zamiary udało się zrealizować, ale cel został wyznaczony.

System START miał być metasystemem – zbiorem definicji i standardów, które są podstawą do tworzenia konkretnych, zgodnych z lokalnymi potrzebami i możliwościami, implementacji technicznych. Jedną z takich implementacji jest system zorganizowany w sposób zbliżony do tradycyjnego RUM-u, wykorzystywany przez kasę lubuską, inną – system z kartami elektronicznymi i siecią komputerową łączącą wszystkich świadczeniodawców, wdrożony w kasie śląskiej. Niezależnie od różnic technologicznych – w każdym z nich uzyskujemy ten sam zakres informacji.

Myślę, że niezbyt szczęśliwe było wykorzystywanie nazwy START do określenia systemu wdrożonego na Śląsku, gdyż dla niektórych oznaczało to przeciwstawienie się idei RUM. Tymczasem było to wykorzystanie zgodnych z prawem standardów systemu START do stworzenia informatycznego systemu kasy chorych, w który wkomponowany został rejestr usług medycznych.

Wygląda na to, że w niektórych kręgach panuje dziś uczulenie na słowo "START", tak zresztą jak kiedyś – w innych kręgach – na słowo "RUM". Osobiście opowiadam się za rezygnacją z nazwy START, jeżeli tylko dzisiejsi decydenci zrozumieją, że system RUM nie może być traktowany jako jednorazowe wdrożenie konkretnego rozwiązania informatycznego – choćby w najszerszym zakresie i najnowocześniejszymi środkami. Kilkuletni proces wdrożenia i późniejsza wieloletnia eksploatacja, jeżeli mają być sukcesem, wymagają określenia dostatecznie elastycznych założeń ogólnych, zdefiniowania i utrzymywania podstawowych standardów, a przede wszystkim – stałej współpracy ze wszystkimi zainteresowanymi środowiskami. Bez akceptacji tych zasad idea START-u pozostanie nadal potrzebna.

Andrzej Strug
a.strug@wp.pl

Autor jest samodzielnym konsultantem prowadzącym firmę "i-System, Projektowanie Systemów". W latach 1998-1999 był doradcą ministra zdrowia i dyrektorem Dep. Informatyki MZiOS, a od maja 2000 r. do listopada 2001 r. zastępcą dyrektora – Głównym Projektantem w Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia.




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Co powinna umieć opaska SOS dla seniora?

Bezpieczeństwo seniorów to temat, który zyskuje coraz większą wagę w kontekście starzejącego się społeczeństwa. Dla wielu rodzin, które nie mogą zapewnić swoim bliskim stałej opieki, opaska SOS dla seniora staje się niezwykle praktycznym i niezastąpionym urządzeniem. Jakie funkcje powinna mieć opaska SOS, by spełniała swoje zadanie? Przyjrzyjmy się najważniejszym z nich.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Jak skutecznie radzić sobie z łojotokowym zapaleniem skóry?

Cierpisz na łojotokowe zapalenie skóry? To przewlekła choroba skóry głowy, zbliżona do egzemy, która dotyka wielu z nas. W przypadku tej choroby kluczowe znaczenie mają odpowiednia pielęgnacja i dbanie o stan zdrowia pacjenta. Często towarzyszy jej swędzenie skóry, zaczerwienienie oraz łupież, co może prowadzić do znacznego dyskomfortu. Skóra głowy, twarz i inne obszary bogate w gruczoły łojowe to miejsca, w których najczęściej spotykamy jej objawy. Warto zrozumieć, jakie są przyczyny i jak radzić sobie z tym problemem, korzystając z dostępnych metod leczenia oraz kompleksowej pielęgnacji skóry.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Wczesny hormonozależny rak piersi – szanse rosną

Wczesny hormonozależny rak piersi u ponad 30% pacjentów daje wznowę nawet po bardzo wielu latach. Na szczęście w kwietniu 2022 roku pojawiły się nowe leki, a więc i nowe możliwości leczenia tego typu nowotworu. Leki te ograniczają ryzyko nawrotu choroby.




bot