Dlaczego nie wykonał Pan polecenia i nie zwolnił z pracy w trybie dyscyplinarnym ponad 80 strajkujących lekarzy ze szpitala MSWiA w Łodzi?
– Zwolnienie praktycznie wszystkich lekarzy, gdy wokół, w całej Łodzi, strajkowały prawie wszystkie szpitale, stworzyłoby realne zagrożenie życia dla około 100 naszych pacjentów, znajdujących się w stanach ostrych. Wydaje się też, że w systemie demokracji lokaut nie jest właściwą metodą rozwiązywania konfliktów. Rozumiem, że organ założycielski, czyli MSWiA, chciał pokazać, iż jego szpitale powinny być ostoją bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli i zdyscyplinowania pracowników służby zdrowia. Ale nie da się tego osiągnąć poprzez takie działania. W czasie strajku wielokrotnie zwracałem się do różnych instytucji, w tym prokuratury, żeby stwierdzono, czy ten strajk jest legalny, czy nie. I nikt nie udzielił mi odpowiedzi. Gdyby więc później się okazało, że protest był legalny, a ja dyscyplinarnie powyrzucałem ludzi z pracy – to jako dyrektor i pracodawca miałbym sprawę karną.
Postawa życiowa Aliny Pienkowskiej oraz motto waszego konkursu akcentują potrzebę ciągłego prowadzenia dialogu, nie zaś działań o charakterze dyktatu: tak ma być, koniec i kropka. Nie tędy droga, szpital MSWiA nie jest jednostką zmilitaryzowaną.
Czy przewidywał Pan, że zostanie laureatem?
– Absolutnie nie. Przecież wszyscy nominowani, oprócz mnie, to ludzie z pierwszych stron gazet, zasłużeni i znani w całym kraju. Byłem dumny już z tego powodu, że znalazłem się w ich gronie.
Jak Pan sądzi – czemu Czytelnicy "SZ" i portalu Esculap.pl wybrali właśnie Pana?
– Mówiąc żartobliwie – bo niemal wszyscy myślą, że jestem lekarzem i zwracają się do mnie "panie doktorze". A ja jestem tylko ekonomistą. Ale poważniej: chyba nie było wcześniej tak ewidentnego i spektakularnego przykładu identyfikowania się dyrekcji ze strajkującą załogą, w tym przypadku – lekarzami. Okazało się, że dyrektor to ktoś, kto nie tylko reprezentuje firmę i odbiera splendory, ale także potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność, stanąć po stronie ludzi domagających się godziwych warunków pracy i płacy. I zaryzykować przy tym własną karierę zawodową, pokazując, że w życiu liczą się nie tylko stanowisko i pieniądze. Dzięki rektorowi Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Wiesławowi Pusiowi, mam pracę – jestem wicekanclerzem tej uczelni. Ale po 25 latach praktyki zawodowej marzę o powrocie do służby zdrowia. Myślę też, że ta nagroda – całego środowiska służby zdrowia – jest przeznaczona nie tylko dla mnie osobiście, ale że promuje pewnego rodzaju postawy menedżerów w ochronie zdrowia. Sądzę, że większość moich koleżanek i kolegów dyrektorów postąpiłaby tak samo jak ja.
Słyszałem, że kolekcjonuje Pan zegary...
– Mam w domu miniwarsztat, wieczorami lubię tam zasiąść i naprawiać stare zegary. Najpierw taki zegar rozbieram, potem go gruntownie czyszczę, na koniec przywracam do życia. Sprawia mi to dużą satysfakcję.
Co w życiu – Pana zdaniem – liczy się najbardziej?
– Chyba to, żeby codziennie zasypiać w zgodzie z własnym sumieniem, a rano nie czuć do siebie niesmaku czy wręcz pogardy.