Resort zdrowia wprowadza zmiany w ocenie procedur medycznych i w zasadach ich wyceny. W półtora roku chce przejrzeć cały koszyk. Pomóc będą musiały mu wszystkie szpitale.
Ministerstwo od kilku miesięcy zapowiadało „koszykowe” porządki. Tyle tylko, że miało do tego trzech urzędników. Po kilku miesiącach udało się dołączyć jeszcze jednego. Ambicje jednak są duże. Do konsultacji społecznych trafił projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, gdzie przewidziano częściowe włączenie zadań związanych z koszykiem do kompetencji Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Będzie ona oceniała technologie medyczne w ramach świadczeń gwarantowanych. Celem ma być optymalizacja i zwiększenie przejrzystości wydatków NFZ na świadczenia gwarantowane. O ocenę zmiany technologii medycznej będzie mógł wystąpić wyłącznie minister zdrowia.
Agencja w związku z nowymi zadaniami ma zostać zasilona aż 100 nowymi pracownikami już na przełomie czerwca i lipca. Po 1–2 do każdej z blisko 80 dziedzin medycyny. Pieniądze na ten cel Agencja i tak ma, ale nie w pełni je wykorzystywała – przekonuje wiceminister Krzysztof Łanda. I wskazuje na ustawowy odpis na rzecz AOTMiT w wysokości 0,07 proc. budżetu NFZ na leczenie, co daje ok. 48 mln zł rocznie. Na razie, czekając na ich uruchomienie, do zmian w koszyku „wypożyczono” 30 osób z centrali NFZ.
– W dużym skrócie chodzi o to, żeby uporządkować koszyk za pomocą technologii medycznych o udowodnionej skuteczności i pozbyć się tych świadczeń, które są mało skuteczne. Wiemy bowiem, że w koszyku jest sporo interwencji budzących wątpliwości – mówi Katarzyna Jagodzińska-Kalinowska, rzecznik AOTMiT.
Koszyk żywy i z hybrydami
Czy koszyk jest faktycznie aż tak zły? Wprawdzie są w nim procedury wątpliwej jakości, choć akurat powtarzanie w kółko tego, że uwzględniono zderzenie ze statkiem kosmicznym mnie nie przekonuje. Skoro jest, nie widzę potrzeby, by taką procedurę usuwać.
Prace nad koszykiem, jak to zwykle w zdrowiu bywa, choć ciągnęły się latami, były podyktowane też polityką. Była zapowiedź, musiał być efekt i odtrąbiony sukces. A dalej przestawał być interesujący. Choć za ministra Zbigniewa Religi, gdy go opracowywano padały deklaracje, że koszyk będzie, a wręcz musi być żywy i regularnie aktualizowany w oparciu o wiedzę medyczną i rozwój technologii. Oczywiście tak się nie stało.
– W praktyce koszyk trzeba stworzyć na nowo, ustalając nie tylko, które procedury są skuteczne, a które nie, ale również to, na co stać publiczny system – mówi prof. Andrzej Fal, kierownik Zakładu Organizacji i Ekonomiki Ochrony Zdrowia NIZP-PZH. Jak podkreśla, koszyk musi być pozytywny i wskazywać konkretne procedury, które są finansowane ze środków publicznych, ponieważ obecnie mamy raczej do czynienia z domniemaniem, że wszystko lub niemal wszystko jest i musi być nadal finansowane. – Takie jasne określenie potrzebne jest z wielu powodów. Przede wszystkim finansowych, demograficznych (powodujących wzrost potrzeb medycznych), ale także dlatego, by tam gdzie procedura jest poza koszykiem możliwe było określenie współpłacenia przez pacjenta, np. przez wykupione dodatkowe ubezpieczenia – wyjaśnia Fal.
Kiedyś pacjenci mogli dopłacić np. za lekki gips, ale nie było jasne, jak do tej kwestii podchodzić. Po kontrolach i karach ze strony NFZ placówki się z tego wycofały i… dziecko wylano z kąpielą. Kto chce lepszy implant czy środki zaopatrzenia musi zapłacić za cały zabieg z własnych pieniędzy, mimo że odprowadza składkę. I nieoficjalnie zarówno w MZ, jak i w NFZ mówi się o powrocie i usankcjonowaniu tego rozwiązania.
Zmiany w koszyku, taryfach i wycenach przez NFZ prowadzone są równocześnie. Część procedur ma być wycenianych lepiej, by realizowano je chętniej – np. świadczenia psychiatryczne, opieka paliatywna, oddziały internistyczne i pediatryczne. Z kolei tam gdzie wyceny były bardzo zyskowne, będą cięcia. Weryfikowana będzie m.in. kardiochirurgia, niektóre z procedur onkologicznych czy okulistycznych. I naruszone zostaną różne interesy.
– Przygotujemy propozycje taryf i będą one konsultowane z odpowiednimi środowiskami. Chcę, by były one wynikiem konsensusu, a nie forsowane na siłę – deklaruje Łanda. Ale równocześnie stwierdza, że jeśli większość się zgodzi, to mniejszość będzie musiała ulec. W rozmowach będą wykorzystywane przede wszystkim dane dotyczące mikrokosztów, wycen świadczeń w innych krajach, analizy podaży i popytu, cen świadczeń z rynku komercyjnego, a także kolejek w Polsce. Nowością będą świadczenia łączone – na początek do zabiegów wszczepienia endoprotez oraz w kardiochirurgii dołączona zostanie rehabilitacja.
Szpital nie może, a musi
Na to, by oferować łączone procedury medyczne, szpital będzie mógł się zgodzić lub nie. Zachętą mają być wyceny. Za to w innej kwestii dotychczasową dowolność zlikwidowano. W konsultowanym przez MZ projekcie zapisano również, że placówki medyczne mają obowiązek przekazywania danych potrzebnych do wyceny świadczeń przez AOTMiT. Do tej pory mogły, a nie musiały. Zachęcić miało je dodatkowe wynagrodzenie, ale mimo to był problem z reprezentatywnością danych. Agencja musiała z powodu małej liczby chętnych ogłaszać powtórne zaproszenia i nabory uzupełniające placówek. Co ciekawe, nie zgłaszały się też te, których szefowie publicznie zabierają głos w sprawie wycen, reprezentując świadczeniodawców w sporach np. dotyczących wycen w okulistyce.