Na przełomie marca i kwietnia ma zostać opublikowane nowe rozporządzenie w sprawie kompetencji ratowników medycznych. Do tego czasu są narażeni m.in. na większe ryzyko pozwów przez pacjentów.
Prowizorki legislacyjne to w ochronie zdrowia zjawisko dość częste. Tak było i tym razem. W wakacje rząd skierował do konsultacji projekt obszernych zmian w ustawie o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Gdy było wiadomo, że nie zdąży być przyjęty w tym kształcie, na ostatnią chwilę, pod koniec kadencji, projekt został przyjęty w okrojonej wersji jako poselski. I nieoczekiwanie kilka miesięcy później powstał chaos. Z ustawy wynika, że wykonywanie zawodu ratownika medycznego polega m.in. na udzielaniu świadczeń zdrowotnych, w tym medycznych czynności ratunkowych oraz zabezpieczeniu osób znajdujących się w miejscu zdarzenia i podejmowaniu działań zapobiegających zwiększeniu liczby osób w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Ale rozporządzenie uszczegółowiające zadania tej grupy zawodowej z powodu nowelizacji ustawy, wygasło wraz z końcem 2015 r. Eksperci wiedzieli, że jego brak to problem. Ale nawet w pierwszej połowie stycznia starali się nie podnosić tej kwestii publicznie, w imię dobra pacjentów i ratowników – by ich nie straszyć.
Aż do czasu gdy „mleko się wylało” i jedna z ratowniczych organizacji skierowała do ministra zdrowia apel o wyjaśnienie sprawy. Ponieważ w przynajmniej połowie karetek nie ma lekarzy, nie powinno się w nich nawet podawać leków. Okazało się, że MZ co prawda zaczęło pracować nad nowymi przepisami wykonawczymi jeszcze w zeszłym roku, ale prekonsultacje szły opornie. Zacięta dyskusja dotyczyła m.in. różnic w kompetencjach ratowników i lekarzy, także w zakresie przepisywanych leków. Gdy sprawa braku rozporządzenia wyszła na jaw, w mediach pojawiły się nawet doniesienia o planach usunięcia lekarzy z zespołów ratownictwa medycznego. Ale takich planów – jak deklaruje MZ – nie ma.
Ministerstwo poinformowało, że w okresie przejściowym zespoły ratownictwa medycznego – z uwagi na ich rolę w zabezpieczeniu zdrowia i życia obywateli RP – realizują swoje zadania tak jak dotychczas. Natomiast zakres zadań ratowników medycznych zatrudnionych w innych podmiotach leczniczych niż jednostki systemu, określają kierownicy jednostek, którzy ich zatrudnią. To niewiele zmieniło.
– Brak przepisów wykonawczych uniemożliwia wskazanie dokładnego zakresu obowiązków ratowników medycznych. Może to ułatwić kwestionowanie wykonanych przez nich świadczeń, zarówno przez pacjentów, jak i Oddział Wojewódzki NFZ, który może odmówić pokrycia kosztów udzielenia danego świadczenia – zwraca uwagę Marcin Pieklak z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. – Należy przy tym zauważyć, iż ratownicy medyczni udzielają pomocy w stanie nagłego zagrożenia życia, zatem dla dobra pacjentów nie powinno być wątpliwości co do zakresu ich uprawnień. W tym kontekście brakuje przede wszystkim przyjęcia przepisów przejściowych, które utrzymywałyby w mocy przepisy uchylonego rozporządzenia do czasu przyjęcia nowych przepisów wykonawczych – dodaje.
– Taka niepewność może skutkować, z jednej strony, poważnymi utrudnieniami w organizacji pracy świadczeniodawców zatrudniających ratowników medycznych, z drugiej zaś – roszczeniami pacjentów opartymi o zarzut wadliwego przeprowadzenia interwencji, co do której może zachodzić wątpliwość, czy mieściła się w kompetencjach ratownika – mówi Karolina Kolary z kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy.
Na początku lutego projekt trafił do skróconych, 21-dniowych konsultacji. Znacznie poszerzono w nim kompetencje ratowników, m.in. umożliwiając im pracę w szpitalach, nie tylko na oddziałach ratunkowych. Czy ten zakres pozostanie w ostatecznej wersji, nie jest pewne, ponieważ protestują przeciwko temu m.in. pielęgniarki. Problemu by nie było, gdyby projekt ustawy poszedł wcześniej, trybem rządowym, z konsultacjami. I gdyby – co niestety zdarza się rzadko – zgodnie z zasadami dobrej legislacji, od razu towarzyszyły mu projekty aktów wykonawczych. Czy MZ wyciągnie z tej trudnej sytuacji wnioski – przekonamy się.