Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 93–100/2012
z 17 grudnia 2012 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Stachanowcy w kitlach

Krzysztof Boczek

Lekarze w Polsce są lata świetlne od tego, by równoważyć życie prywatne i zawodowe. Niektórzy utknęli wręcz na drugim biegunie tej tendencji – pracują nawet po 300–400 godzin miesięcznie. Z własnej woli. – Ci, którzy pracują 300-400 godzin, zatracili instynkt samozachowawczy. Są zagrożeniem dla siebie i pacjentów. Skoro nikt nie jest w stanie ich powstrzymać od pracy, trzeba nowego prawa – po aferze ze zmarłym anestezjologiem w Głubczycach mówił oburzony wówczas Maciej Hamankiewicz, prezes NRL.

Historia

Najbardziej znany stachanowiec w PRL-u, Wincenty Pstrowski, w lipcu 1947 r. napisał list do swoich kolegów górników: Od maja ubiegłego roku pracuję jako rębacz na kopalni „Jadwiga” w Zabrzu. W lutym br. wykonałem normę 240%, wyrąbując 72,5 m chodnika. W kwietniu wykonałem normę 293%, wyrąbując 85 m chodnika. W maju dałem 270%, wyrąbując 78 m chodnika”. I wezwał kolegów do współzawodnictwa. 10 miesięcy później nie żył – po usunięciu zębów nabawił się zakażenia krwi. Bo zbyt szybko… powrócił do pracy.

Teraźniejszość

Na początku br. ordynator oddziału ortopedii szpitala w Chełmie zasłabł po tym, jak samotnie kontynuował dyżur trwający… 4 doby. W czerwcu br. ordynator oddziału chirurgii dziecięcej w Szpitalu Wojewódzkim we Włocławku Wojciech Pytel zasłabł z przepracowania. Był po 27 godzinach dyżuru, w czasie którego wykonał kilka operacji. Po ordynatorze padł cały oddział – dyrekcja szpitala nie miała lekarzy, którzy mogliby go zastąpić. Dlatego działalność oddziału zawieszono, a pacjenci zostali wypisani do domu.

Najgłośniejsza sprawa to śmierć anestezjologa Jakuba P. w szpitalu rejonowym w Głubczycach w lipcu 2011 r. Po ponad 5 dobach ciągłego dyżuru (124 godziny), na bloku operacyjnym albo w pogotowiu ratunkowym, lekarz nagle zmarł. Dyrekcja tłumaczyła, że nie mógł być przepracowany, bo aktywnej pracy w tym czasie miał niewiele.

Teoria

Według polskiego prawa, lekarz na etacie powinien pracować 37 godzin i 35 minut, zaś według dyrektyw unijnych – nie więcej niż 48 godzin w ciągu tygodnia. To teoria. Lekarze, oprócz etatu, świadczą pracę tego samego rodzaju i w tym samym miejscu bez zachowania wymaganego odpoczynku, np. na podstawie umowy zlecenia. Albo są na kontrakcie lub podpisują klauzulę opt-out – oświadczenie lekarza dyżurującego, że zgadza się na pracę w wymiarze przekraczającym 48 godzin tygodniowo. Wielodobowe dyżury są w takich przypadkach już nagminne. Jedną dobę medyk spędza na oddziale ratunkowym, w czasie kolejnej jeździ w pogotowiu, a następne 24 godziny znów pracuje w oddziale. Wszystko zgodnie z prawem. Według portalu MultiPrawo.pl, przy podpisanej klauzuli opt-out lekarz może pracować w jednym miejscu do 78 godzin tygodniowo, czyli prawie po 16 godzin dziennie!

Państwowa Inspekcja Pracy jest bezradna, bo lekarz na kontrakcie, czyli jako firma, może pracować, ile chce. I nie musi przestrzegać obowiązkowego dla etatowca 11-godzinnego odpoczynku między dyżurami.

MultiPrawo.pl: „Dyrektywa o klauzuli opt-out stanowi, iż lekarz może, ale nie musi, indywidualnie, dobrowolnie wyrazić zgodę na wydłużenie czasu pracy powyżej 48 godz. na tydzień, a pracodawcy nie wolno dyskryminować czy wyciągać konsekwencji wobec pracownika, który nie wyrazi takiej zgody”. Do podpisania kontraktu także nie można zmuszać lekarza.

Kontrole

Omijanie przepisów dotyczących czasu pracy to najczęściej łamane regulacje prawne w jednostkach ochrony zdrowia – wynika z ustaleń Państwowej Inspekcji Pracy. W województwie świętokrzyskim aż w 29% skontrolowanych placówek lekarze pracowali za dużo. Dobowa norma czasu pracy była przekraczana w ponad 360 podmiotach z 1000 skontrolowanych w kraju. Często jeden pracownik pełnił 2 dyżury równocześnie lub w tej samej dobie na różnych oddziałach. W 2010 r. PIP stwierdziła, że połowa szpitali łamała prawo do obowiązkowego 11-godzinnego odpoczynku między dyżurami.

PIP stwierdziła po wielokroć, że dyżury medyczne trwały nieprzerwanie 40, 48, 72, nawet 96 godzin. Lekarze-rekordziści spędzali w pracy nawet ponad 100 godzin non stop. W jednym z kontrolowanych przez PIP szpitali w ramach etatu lekarz pracował aż 103 godziny i 35 minut bez odpoczynku. Inspektorzy obliczyli, że 82 pracowników skontrolowanych placówek, przekroczyło dopuszczalny limit godzin nadliczbowych (150 h w roku) aż o 24 026 godzin! Czyli – średnio – każdy z nich miał 450 godzin nadliczbowych w roku.

PIP nie sprawdzała, czy po dyżurze lub przed nim lekarze nie dorabiają jeszcze w innych placówkach lub swoim gabinecie. A to przecież standard. Najwięksi pracoholicy, pracując w kilku miejscach, wyrabiają w sumie nawet po 400 godzin w ciągu miesiąca! Portal RynekZdrowia. pl pisał o nieprzerwanych dyżurach trwających nawet kilkanaście dni.

Realia

– Minimum 10 godzin dziennie, średnio 12–15 godzin. W prywatnym gabinecie przyjmują nawet do 22.00 – Bożena Janicka, prezes Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia Wielkopolskie Porozumienie Zielonogórskie, mówi, ile według niej pracują koledzy. Krzysztof Bukiel, prezes OZZL szacuje, że co najmniej połowa znanych mu kolegów po fachu pracuje po 300 godzin w miesiącu! Czemu tak dużo? –Jedni pracują ponad normy, bo brakuje specjalistów, inni – w pogoni za pieniądzem – tłumaczy Janicka. Według niej z roku na rok będzie jeszcze gorzej – kadra specjalistów jest coraz starsza, a nowych przybywa za mało.

Naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej w NIL, dr Jolanta Orłowska-Heitzman przyznaje, iż sama pracuje powyżej ustalonych norm. – Gdybyśmy my, patomorfolodzy, nie pracowali po godzinach, klinicyści czekaliby na wyniki naszych badań nie 2 tygodnie, ale 6 – tłumaczy.

Ocena

– Ci, którzy pracują 300-400 godzin, zatracili instynkt samozachowawczy. Są zagrożeniem dla siebie i pacjentów. Skoro nikt nie jest w stanie ich powstrzymać od pracy, trzeba nowego prawa – po aferze ze zmarłym anestezjologiem w Głubczycach mówił oburzony wówczas Maciej Hamankiewicz, prezes NRL. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej dr Orłowska-Heitzman nie uważa, że medyk pracujący 300 godzin miesięcznie stwarza zagrożenie dla pacjentów. – To bardzo indywidualna sprawa. Lekarz musi sobie jednak odpowiedzieć na pytanie, czy w takim stanie chciałby udzielać pomocy swoim najbliższym – tłumaczy. Unijne dyrektywy o maksymalnie 48 godzinach pracy lekarza w tygodniu traktuje tylko jako „wskazanie”. Zapytana, czy czułaby się bezpiecznie jadąc po drodze, na której poruszają się kierowcy tirów po 16–20 godzinach jazdy, stwierdza: „Oczywiście, że nie.” O wynikach kontroli PIP w ponad tysiącu placówkach w 2010 i 2011 r. naczelny rzecznik nie słyszała. Na informację o dyżurach trwających po kilkadziesiąt do 103 godzin reaguje bardzo ostro. – To czysta głupota! Jaką lekarz ma wydolność umysłową w setnej godzinie pracy?! – krytykuje kolegów. Do jej biura nigdy jednak nie wpłynęła skarga, że pomyłka lekarza była spowodowana jego przepracowaniem. – Ale były już sprawy, w których błąd w sztuce mógł wynikać z przemęczenia – przyznaje dr Orłowska-Heitzman.

Zaskakującą oceną bardzo długich dyżurów lekarskich podzielił się Jacek Krajewski, prezes Federacji „Porozumienie Zielonogórskie”. – Lekarze, którzy są zmęczeni, są bardziej czujni – mówi. I tłumaczy, że w trakcie długich dyżurów lekarz wpada w pewien rytm, który pozwala mu zachować tę samą aktywność intelektualną w środku nocy, co w ciągu dnia. – Zmęczenie? Tylko mobilizuje do intensywnego myślenia. Są niewyspani? Tak, ale nie przepracowani – tłumaczy Krajewski.

Reakcje

Po głubczyckiej aferze prezes NRL zaproponował w mediach wprowadzenie tachografów dla lekarzy. Pomysł spodobał się Polakom – aż 60% pytanych przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych (IIBR) chciała, by czas pracy lekarzy kontrolował tachograf. – Zakazy odgórne i nakazy niewiele w tej sprawie dadzą. Nigdy nie wiadomo, czy lekarz nie przyszedł z dyżuru w pogotowiu, czy też prosto ze szpitala tam nie idzie – tłumaczy swój sceptycyzm rzecznik odpowiedzialności zawodowej dr Orłowska-Heitzman.

Tuż po śmierci anestezjologa w szpitalu prezydium NRL wysłało apel do ministra zdrowia, premiera, prezydenta oraz przewodniczącego komisji zdrowia w Sejmie. Wyrażało „zaniepokojenie warunkami i nadmiernym obciążeniem pracą polskich lekarzy”. Reszta apelu skupiła się na wynagrodzeniach – NRL oczekiwała ich podwyższenia do „godziwego” poziomu. O pomyśle prezesa Hamankiewicza, tj. wprowadzenia tachografów, nie było słowa. Minister zdrowia nie odpowiedział na apel, NRL nie dopytywała już, dlaczego, nie ponawiała pism ani nie poruszała kwestii przepracowania lekarzy. Afera głubczycka żyła w mediach kilka dni, a kolejne wypadki wskutek przepracowania nie były już tak głośne.

Don Kichoci

W 2011 r. Instytut Gruźlicy, jako jedyna placówka w Warszawie, wprowadził elektroniczny monitoring czasu pracy lekarzy, by ci praktykowali maksymalnie przez 48 godzin tygodniowo. Ale lekarze po dyżurze w Instytucie mogą dorabiać w innych szpitalach albo w prywatnej praktyce. Tego dyrektor nie zbada i nie ograniczy.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy od dawna chce ograniczenia czasu pracy lekarzy oraz zniesienia kontraktów, które umożliwiają trwanie jej bez końca. – Spotkaliśmy się jednak z dużą liczbą głosów krytycznych – niechętnie przyznaje prezes OZZL, Krzysztof Bukiel. Bo lekarze chcą pracować po 300 godzin miesięcznie. Pomysł nie podoba się zwłaszcza młodym, dlatego torpedowany był na forach internetowych. W mediach skrytykował go Grzegorz Napiórkowski, prezes Stowarzyszenia Młodych Lekarzy. – Potrzebna jest przy tym (pomyśle OZZL – red.) rozwaga. Tak, by to, co ma służyć lekarzom, nie naruszało ich interesu – mówił.

Kontrowersji medyków nie osłabiał fakt, że OZZL łączył swój pomysł z postulatem podniesienia podstawowej płacy lekarzy za etat do 3-krotności przeciętnego wynagrodzenia, czyli ok. 11 tys. zł brutto.

Pustynia

Szukamy jakichś inicjatyw w środowisku lekarskim, które propagowałyby zrównoważenie życia osobistego z zawodowym wśród lekarzy w Polsce. – Nigdy nie spotkałem się z takimi szkoleniami – mówi Krzysztof Bukiel. Rzecznik prasowy NIL także nie słyszała o jakichkolwiek inicjatywach zmierzających do równoważenia życia osobistego i pracy lekarzy. Tylko Bożena Janicka napomyka o akcji, jaką prowadzili: „Profesjonaliści pracują bezpiecznie”. – Kładziemy nacisk na to, by koledzy przestali dodatkowo dyżurować. Proponujemy rozwiązania prawne, by lekarz miał jedno miejsce pracy i, tym samym, znajdował czas dla rodziny i siebie. Ale wdrożenie tych pomysłów w życie jest w Polsce bardzo trudne – przyznaje Janicka. Bo lekarzy taka potrzeba nie przekonuje.

Wnioski

Po śmierci anestezjologa w Głubczycach prokuratura umorzyła śledztwo, ponieważ zmarły był na kontrakcie, więc mógł pracować dowolną liczbę godzin. Rozgłos, jaki wywołał ten dramat oraz kontrola PIP spowodowały, że szefostwo Szpitala Rejonowego w Głubczycach „nie toleruje” już kilkudobowych dyżurów. Także wśród lekarzy na kontraktach. – Wydaje mi się, że nie zdarza się, by ktoś miał 2 dni pod rząd dyżuru 24-godzinnego. Ale głowy za to nie dam – zaznacza Adam Jakubowski, dyrektor szpitala. Czyli – 48 godzin pracy bez odpoczynku nadal może się zdarzyć.

Dyrektor tłumaczy, że w doniesieniach medialnych o zmarłym anestezjologu podawano także informacje, iż efektywnie przez te 5 dni pracował tylko kilkanaście godzin. Bo tak małe jest u nich obciążenie pracą.

– Zdarzają się dyżury na bloku operacyjnym bez żadnego zabiegu, a na pogotowiu – bez jednego wyjazdu – podaje przykłady. To spowodowało, że do Głubczyc zgłosiło się 5 nowych lekarzy, chętnych do pracy na kontraktach.

Adam Jakubowski zna osobiście dyrektorów szpitali, którzy podpisują umowy z firmą na świadczenie usług anestezjologów, która wystawia tylko jednego lekarza. Ten z kolei jest na dyżurach non stop przez 7 dni. Czyli – 168 godzin w tygodniu ma bez odpoczynku! Pytam, co dyrektor Jakubowski radzi szefowi szpitala, który zgadza się na takie praktyki. – Ich wybór – komentuje krótko Jakubowski.




Najpopularniejsze artykuły

Programy lekowe w chorobach z autoimmunizacji w praktyce klinicznej. Stan obecny i kierunki zmian – oglądaj na żywo

Tygrys maruder

Gdzie są powiatowe centra zdrowia? Co z lepszą dostępnością do lekarzy geriatrów? A z obietnicą, że pacjent dostanie zwrot kosztów z NFZ, jeśli nie zostanie przyjęty w poradni AOS w ciągu 60 dni? Posłowie PiS skrzętnie wykorzystali „100 dni rządu”, by zasypać Ministerstwo Zdrowia mniej lub bardziej absurdalnymi interpelacjami dotyczącymi stanu realizacji obietnic, złożonych w trakcie kampanii wyborczej. Niepomni, że ich ministrowie i prominentni posłowie w swoim czasie podkreślali, że na realizację obietnic (w zdrowiu na pewno) potrzeba kadencji lub dwóch.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

VIII Kongres Patient Empowerment

Zdrowie jest najważniejsze, ale patrząc zarówno na indywidualne decyzje, jakie podejmują Polacy, jak i te zapadające na szczeblu rządowym, praktyka rozmija się z ideą – mówili uczestnicy kongresu Patient Empowerment (14–15 maja, Warszawa).

Leki przeciwpsychotyczne – ryzyko dla pacjentów z demencją

Obecne zastrzeżenia dotyczące leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji za pomocą leków przeciwpsychotycznych opierają się na dowodach zwiększonego ryzyka udaru mózgu i zgonu. Dowody dotyczące innych niekorzystnych skutków są mniej jednoznaczne lub bardziej ograniczone wśród osób z demencją. Pomimo obaw dotyczących bezpieczeństwa, leki przeciwpsychotyczne są nadal często przepisywane w celu leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji.

Worków z pieniędzmi nie będzie

Jeśli chodzi o nakłady, cały czas jesteśmy w ogonie krajów wysokorozwiniętych. Średnia dla OECD, jeśli chodzi o nakłady łączne, to 9 proc., w Polsce – ok. 6,5 proc. Jeśli chodzi o wydatki publiczne, w zasadzie nie przekraczamy 5 proc. – mówił podczas kongresu Patient Empowerment Jakub Szulc, były wiceminister zdrowia, w maju powołany przez minister Izabelę Leszczynę do zespołu, który ma pracować nad zmianami systemowymi.

Pacjent geriatryczny to lekoman czy ofiara?

Coraz częściej, w różnych mediach, możemy przeczytać, że seniorzy, czyli pacjenci geriatryczni, nadużywają leków. Podobno rekordzista przyjmował dziennie 40 różnych preparatów, zarówno tych zaordynowanych przez lekarzy, jak i dostępnych bez recepty. Cóż? Przecież seniorzy zazwyczaj cierpią na kilka schorzeń przewlekłych i dlatego zażywają wiele leków. Dość powszechna jest też opinia, że starsi ludzie są bardzo podatni na przekaz reklamowy i chętnie do swojego „lekospisu” wprowadzają suplementy i leki dostępne bez recepty. Ale czy za wielolekowością seniorów stoi tylko podporządkowywanie się kolejnym zaleceniom lekarskim i osobista chęć jak najdłuższego utrzymania się w dobrej formie?

Wypalenie zawodowe – młodsze rodzeństwo stresu

Wypalenie zawodowe to stan, który może dotknąć każdego z nas. Doświadczają go osoby wykonujące różne zawody, w tym pracownicy służby zdrowia – lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni. Czy przyczyną wypalenia zawodowego jest przeciążenie obowiązkami zawodowymi, bliski kontakt z cierpieniem i bólem? A może do wypalenia prowadzą nas cechy osobowości lub nieumiejętność radzenia sobie ze stresem? Odpowiedzi na te pytania udzieli Leszek Guga, psycholog specjalizujący się w tematyce zdrowia, opiece długoterminowej i długofalowych skutkach stresu.

Szczyt Zdrowie 2024

Na przestrzeni ostatnich lat nastąpiło istotne wzmocnienie systemu ochrony zdrowia. Problemy płacowe praktycznie nie istnieją, ale nie udało się zwiększyć dostępności do świadczeń zdrowotnych. To główne wyzwanie, przed jakim stoi obecnie Ministerstwo Zdrowia – zgodzili się eksperci, biorący udział w konferencji Szczyt Zdrowie 2024, podczas którego próbowano znaleźć odpowiedź, czy Polskę stać na szeroki dostęp do nowoczesnej diagnostyki i leczenia na europejskim poziomie.

Poza matriksem systemu

Żyjemy coraz dłużej, ale niekoniecznie w dobrym zdrowiu. Aby każdy człowiek mógł cieszyć się dobrym zdrowiem, trzeba rzucić wyzwanie ortodoksjom i przekonaniom, którymi się obecnie kierujemy i spojrzeć na zdrowie znacznie szerzej.

Kształcenie na cenzurowanym

Czym zakończy się audyt Polskiej Komisji Akredytacyjnej w szkołach wyższych, które otworzyły w ostatnim roku kierunki lekarskie, nie mając pozytywnej oceny PKA, choć pod koniec maja powiało optymizmem, że zwycięży rozsądek i dobro pacjenta. Ministerstwo Nauki chce, by lekarzy mogły kształcić tylko uczelnie akademickie.

Pigułka dzień po, czyli w oczekiwaniu na zmianę

Już w pierwszych tygodniach urzędowania minister zdrowia Izabela Leszczyna ogłosiła program „Bezpieczna, świadoma ja”, czyli – pakiet rozwiązań dla kobiet, związanych przede wszystkim ze zdrowiem prokreacyjnym. Po kilku miesiącach można byłoby już zacząć stawiać pytania o stan realizacji… gdyby było o co pytać.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.




bot