Ministerstwo Zdrowia tryumfuje: właśnie uruchomiona została sieć szpitali, a w jej ramach nocna pomoc lekarska. Mają ulec skróceniu kolejki w Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych, a na koniec roku do służby zdrowia dosypanych zostanie kilka miliardów złotych, za co będzie można kupić sprzęt i dodatkowe usługi. Brawo!
Ale problem polega na tym, że nadal nie jest rozwiązany żaden kluczowy problem ochrony zdrowia z listy tych spraw, z jakimi nie poradziły sobie poprzednie ekipy. Oczywiście jednorazowe dosypanie pieniędzy nie zmieni faktu, że nie ma systemowego zwiększenia środków na ochronę zdrowia do poziomu, który pozwoliłby zrezygnować rezydentom ze strajku głodowego.
Felieton piszę drugiego października – właśnie rozpoczyna się strajk. Nie ma zwiększenia środków, które na tyle zmniejszyłyby kolejki do lekarzy specjalistów, i na zabiegi szpitalne, że ludzie nocą i w święta przestaliby atakować SOR-y i NPL-y szukając tam skutecznej zastępczej pomocy. Przeflancowywanie pacjentów ze Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych do punktów nocnej pomocy to zawracanie kijem Wisły. Ludzi nie ubędzie ani na SOR-ach, ani w NPL-ach dopóki nie będzie można łatwo dostać się do lekarza i na operację.
Obecny rząd jest kontynuatorem złej polityki poprzedników w budowaniu systemów informacyjnych w ochronie zdrowia. Nie ma kart identyfikacyjnych pacjenta, nie ma scentralizowanego rejestru usług medycznych, cały czas przez Internet nie można zapisać się do większości publicznych placówek. Nie ma przyjaznego prowadzenia pacjenta, który w swojej chorobie i cierpieniu cały czas gubi się w gąszczu procedur, metod i nazwisk, i nie dokonuje racjonalnych wyborów. Ponieważ publicznie zajmuję się tematyką medyczną od niemal dwudziestu lat, to z tego powodu nieustannie spełniam rolę medycznej infolinii.
Ludzie wciąż mnie pytają: co robić, gdzie się udać, jakiego wybrać lekarza, do którego szpitala się skierować, który gabinet jest lepszy, gdzie najbliżej, jakie procedury, jakie papiery? Dzięki temu widzę, jak wielkie jest zagubienie, jak wielkie braki, jak wielkie zaniedbania w kwestii informacji. Ostatnio przygotowywałem materiał o rodzicach kilkumiesięcznego Krzysia, który urodził się bez gałek ocznych i nerwu wzrokowego. Ci ludzie z ciężko chorym synkiem nie w pełni świadomie znaleźli się poza publicznym systemem ochrony zdrowia.
Nikt im nie powiedział, że zabieg rekonstrukcji gałek u dziecka można przeprowadzić w szpitalach w Polanicy albo w Warszawie. Ponieważ nikt ich w tym nieszczęściu nie wziął za rękę i nie poprowadził w systemie, zaczęli szukać w Internecie i trafili do lekarza, który nie miał kontraktu z NFZ. Lekarz dobry, ale za operację Krzysia trzeba było zapłacić. Ponieważ wybrali placówkę bez kontraktu, NFZ umył ręce od odpowiedzialności finansowej.
Coraz więcej osób zbiera pieniądze na swoje leczenie poza publicznym systemem. Zachęcają do tego fundacje i portale internetowe. To narastające zjawisko rządzący powinni odebrać jako sygnał niepokojący: ludzie nie znajdują pomocy w nieprzyjaznym systemie, w którym brakuje pieniędzy i informacji. Nie ma w ochronie zdrowia reform, które zasługiwałyby na miano dobrej zmiany.