Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu już dostało się do podręczników historii medycyny, a nawet nakręcono film o jego pierwszym dyrektorze. Jest szansa, że w annałach odnotowany zostanie również wytrwały upór, z jakim ten ośrodek od ponad 10 lat zabiega o wprowadzenie w Polsce zawodu asystenta lekarza. Teraz temat nieco odżył, bo w czerwcu mają zostać spisane wytyczne niezbędne do podjęcia zmian w prawie. Ponad 10 lat trwa batalia o wdrożenie zawodu, który w Stanach Zjednoczonych cieszy się ogromnym prestiżem i jest praktykowany od lat 60. ubiegłego stulecia. W tej chwili ok. 80 tys. osób w tym charakterze wspomaga za oceanem pracę lekarza. U nas trwa to tak długo, ponieważ – pomimo determinacji zabrzańskiego ośrodka i kilku liderów środowiska – nie było przychylności dla tego pomysłu ani w samorządzie lekarskim, ani wśród rządzących. 11 lat temu padł pomysł, aby wprowadzić pilotaż – i tak izby lekarskie, jak i Ministerstwo Zdrowia, nie wyraziły wówczas, delikatnie mówiąc, entuzjazmu. Ten brak aprobaty był kompletnie niezrozumiały, a jego przesłanki dziwne: najogólniej rzecz biorąc bano się po prostu pomocników; traktowano ich jako zagrożenie, piątą kolumnę w zawodzie, obce ciało w organizmie. Teraz sytuacja jednak się zmienia: na asystentów środowisko lekarskie zaczyna patrzeć z nadzieją. Bo przy stołach operacyjnych coraz bardziej pusto, a ci, którzy przy nich stoją coraz częściej są w wieku zbliżonym do emerytalnego. Pod względem liczby operatorów na jednego mieszkańca jesteśmy na końcu europejskiej tabeli. Są w Polsce oddziały, na których pracuje po 2–3 chirurgów. Asystenci po prostu mieliby im pomóc. Ta pomoc zaczyna być w tej chwili oczekiwana z wdzięcznością. Z okręgowych izb napływają sygnały poparcia dla stworzenia zawodu asystenta. W kwietniu specjalną uchwałę w tej sprawie podjęła Śląska Izba Lekarska. No i obecna ekipa w Ministerstwie Zdrowia jest przychylna projektowi. Prace więc trwają. Profesor Marian Zembala, prof. Grzegorz Wallner, dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dr Michał Zembala – to tylko niektóre nazwiska z wydłużającej się listy osób zaangażowanych w prace nad wytycznymi dla nowego zawodu. Na naszych oczach kończy się spolaryzowany świat polskiej medycyny, który podzielony był między lekarzy i pielęgniarki. To jest system praktycznie nie do utrzymania: już się załamał w ratownictwie medycznym, do którego przebojem na sygnale dziesięć lat temu weszli ratownicy medyczni. Też ich się bali – zarówno lekarze, jak i pacjenci, a dziś trudno sobie byłoby bez nich wyobrazić obsadę karetki. W Zabrzu nikt już też nie jest zaskoczony pracą asystentów: Karol Froń, Marcin Chrapek, Jacek Waszak, Mateusz Szczypior i Marlena Polk – jako pierwsi w Polsce zaczęli w SCCS wykonywać ten formalnie nieistniejący zawód. Ich przykład pokazuje, że asystenci będą się rekrutować między innymi ze środowiska ratowników medycznych – ci, którzy po ukończeniu studiów będą chcieli się szkolić dalej, trafią – zamiast do karetki – na bloki operacyjne. Powstanie też zapewne oddzielny kierunek kształcący wyłącznie asystentów – Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wraz z Ministerstwem Zdrowia zajmą się szczegółami. A właśnie diabeł tkwi w szczegółach, bo trzeba będzie jasno opisać między innymi podstawowe problemy prawne związane z obowiązkami i odpowiedzialnością, tak aby nikt na bloku operacyjnym nie miał cienia wątpliwości, kto leczy, a kto „tylko” pomaga leczyć.