Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 26–33/2015
z 9 kwietnia 2015 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Blaski i cienie promieni X

Bogumiła Kempińska-Mirosławska

jeszcze W piątek rano, 8 listopada 1895 r., nic nie zapowiadało, że pracownia Uniwersytetu w Würzburgu stanie się miejscem przełomowego dla medycyny odkrycia, a 50-letni wówczas profesor fizyki – Wilhelm Roentgen (1845–1923), jego wielkim sprawcą.



Roentgen od wielu miesięcy badał powstające w lampie Crookesa promienie katodowe. Zastanawiał się, czy wydostają się one na zewnętrz. Badania prowadził wieczorami, gdy w pracowni panowała ciemność. Tego dnia po włączeniu lampy dostrzegł niewielki snop światła, wydobywający się jednak nie z niej, ale z leżącej w pobliżu pokrytej platynocyjankiem baru płytki fluorescencyjnej, używanej do detekcji promieniowania UV. Płytka świeciła także wtedy, gdy lampa była owinięta czarnym kartonem. Świecenia nie mogły wywołać promienie katodowe. Więc co? Roentgen szybko doszedł do wniosku, że przyczyna tkwi w niewidzialnym, nieznanym dotąd promieniowaniu. Nazwał je promieniami X. Prawie nie wychodząc z pracowni przez kolejne tygodnie badał ich przenikanie przez różne materiały: drewno, metal, papier, szkło, wreszcie – ludzkie ciało. Gdy włożył swoją dłoń pomiędzy lampę a światłoczuły ekran, oczom ukazał się niezwykły obraz jego własnych kości! Roentgen zdał sobie sprawę z wagi odkrycia. Najpierw wtajemniczył w nie swoją żonę Bertę. Naświetlając przez 20 minut jej dłoń, 22 grudnia wykonał pierwsze „zdjęcie rentgenowskie”. Jakież przerażenie musiało ogarnąć kobietę, gdy zobaczyła na nim „bezcielesny” szkielet i ślubną obrączkę. Widzieć szkielet, to jak doświadczyć śmierci! Roentgen nie poddał się metafizycznym lękom żony i 28 grudnia przesłał do Towarzystwa Fizyki Medycznej w Würzburgu raport z badań, który od razu został wydrukowany. 1 stycznia 1896 r. odbitki raportu rozesłał do uczonych i prasy. Świat o odkryciu dowiedział się 6 stycznia z wiedeńskiego dziennika „Die Presse” i wpadł w zachwyt. Entuzjazm towarzyszył także wielu lekarzom, którzy w promieniach X dostrzegli potencjał i poświęcili im swoje życie, jak się okazało, nie tylko zawodowe. Wielu z rentgenologów zmarło w wyniku długotrwałego napromieniowania organizmu. Wielu było bezpłodnych, a licznym asystentkom rentgenologicznym rodziły się dzieci z wadami. No cóż, medycyna zawsze czerpała z doświadczenia ofiar, niekoniecznie tylko pacjentów.

Odkrycie promieni X spowodowało rozwój rentgenodiagnostyki i rentgenoterapii. Początkowo z nowej metody korzystano w celu lokalizacji ciał obcych oraz w diagnostyce złamań kości. Szybko zareagował rynek. Już w styczniu 1896 r. w wiedeńskiej prasie ukazała się oferta sprzedaży aparatu rentgenowskiego. Lawinowo zaczęły powstawać, prowadzone zwykle przez lekarzy i zarabiające na prześwietleniach diagnostycznych, pracownie rentgenowskie. Z aparatów chętnie korzystali dentyści. Aparaty rentgenowskie stosowano podczas wojen: w 1896 r. w wojnie włosko-etiopskiej, w 1897 r. w wojnie grecko-tureckiej, w pierwszej i drugiej wojnie światowej, głównie do lokalizacji pocisków w ciałach żołnierzy. Szybko podjęto też prace nad wykorzystaniem promieni X w obrazowaniu narządów miąższowych, np. gruczołu sutkowego. Jednak dopiero w latach 60. skonstruowano pierwszy aparat przeznaczony wyłącznie do badania piersi, zapoczątkowując rozwój mammografii. Kamieniami milowymi w diagnostyce była tomografia komputerowa, tomografia spiralna i badania kontrastowe.

Różne etapy rozwoju przechodziła rentgenoterapia. Pierwsze trzy dziesięciolecia to czas terapeutycznych poszukiwań. Naświetlania zlecano w setce różnych schorzeń – czasem pomagając, a czasem dając zaledwie chwilową nadzieję na uleczenie. Bywało, że nieprzemyślana terapia przynosiła opłakane rezultaty. Wcześnie dostrzeżonym, najmniej kłopotliwym skutkiem ubocznym naświetlań było wypadanie włosów, które dało impuls do nowych zastosowań promieni X. W 1896 r. wiedeński dermatolog L. Freund użył promieni X w leczeniu barwnikowego znamienia owłosionego skóry grzbietu 5-letniej dziewczynki – po kilku seansach włosy wypadły, a znamię znikło. Niestety, przez kilka lat u dziecka leczono popromienne owrzodzenia skóry. Pacjentka jednak przeżyła i cieszyła się dobrym zdrowiem do późnej starości. Wypadanie włosów nasunęło także myśl wykorzystania promieni X do depilacji. Na laser trzeba było jeszcze poczekać, a wady stosowania maszynki do golenia były kobietom dobrze znane, więc chętnych nie brakowało. Aby sprostać oczekiwaniom, aparaty rentgenowskie instalowano w salonach kosmetycznych. Problemem było dawkowanie promieni. Bywało, że zabieg kosmetyczny przeradzał się w medyczną katastrofę: trudno gojące się rany i blizny na skórze, choć – co prawda – pozbawionej włosów. Wypadanie włosów wykorzystywano też jako dozymetr – „miernik” dawki promieniowania. Początkowo radioterapię stosowano w chorobach skóry: naczyniakach, promienicy, róży, pryszczycy, łuszczycy, ziarniniaku grzybiastym, gruźlicy, toczniu rumieniowatym, grzybicy, odmrożeniach. Pierwsze doniesienie o wyleczeniu z raka podstawnokomórkowego skóry ukazało się w 1899 r. Dobre efekty osiągano w złuszczającym zapaleniu skóry Wilsona–Brocqua, owrzodzeniach troficznych w syringomielii, liszaju czerwonym płaskim. Właściwości lecznicze promieni X tłumaczono ich wpływem na ukrwienie i odżywienie skóry. Promienie X stosowano w walce z cellulitem, który – wraz z pokazującą coraz więcej ciała modą – zaczęto traktować jako defekt, spędzający niejednej kobiecie sen z powiek. Rozwój aparatury o większej mocy sprawił, że leczono choroby głębiej położonych narządów. Niestety, skutkiem tego były trudno gojące się rany skóry. Chcąc ominąć tę „niedogodność” opracowano metodę chirurgicznego wyłaniania narządów na powierzchnię ciała i ich bezpośrednim naświetlaniu. Stosowano autotransfuzje krwi naświetlanej promieniami X po jej pobraniu od pacjenta, bądź formowano z niej w okolicy zmienionego chorobowo narządu krwiak. Chętnie naświetlanym narządem była tarczyca. Naświetlania, czy to w wolu nadczynnym, czy niedoczynnym, miały powodować eutyreozę i zmniejszenie wola. Ponieważ leczenie chirurgiczne wola obarczone było powikłaniami, to zalecano je w ostateczności, po bezskutecznym leczeniu naświetlaniami. Naświetlaniami leczono moczówkę prostą, kierując promienie X na okolicę przysadki mózgowej. Tą metodą próbowano również leczyć cukrzycę oporną na insulinę. Naświetlając różne gruczoły dokrewne próbowano leczyć dermatozy, wychodząc z założenia, że układ endokrynny ma na nie istotny wpływ. Często naświetlaną okolicą była głowa i szyja. Promienie X stosowano przy przewlekłym zapaleniu zatok, migdałków, gardła, powiększonych węzłach chłonnych, przeroście grasicy, kiłowym zapaleniu rogówki, zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych, padaczce, chorobie Parkinsona, stwardnieniu rozsianym, bólach głowy, a także z całkiem banalnego powodu – „wąsika” u kobiet. Częstym powikłaniem była jednak zaćma. Lekarze „nie odpuścili” także innej, głęboko przed wzrokiem schowanej okolicy ciała ludzkiego – jelitu grubemu. W leczeniu polipów wprowadzano przez odbytnicę do jelita papkę barytową, a następnie naświetlano ją! Promienie X stosowano na nadbrzusze we wrzodach żołądka – już po kilku seansach ustępowała nadkwaśność i wracał apetyt. Wskazaniem do naświetlań były choroby układu moczowo-płciowego. Naświetlania nerek w kłębuszkowym lub odmiedniczkowym zapaleniu, czy ich niewydolności, poprawiały filtrację, a przerośniętej prostaty – zmniejszały jej wielkość i prowadziły do ustąpienia zatrzymania moczu. W tym przypadku efekt był tak dobry, że odstępowano od leczenia chirurgicznego. Naświetlań okolicy narządów płciowych nie uniknęły kobiety – regulowano nimi cykle miesięczne, łagodzono dolegliwości menopauzalne, a naświetlanie jajników stanowiło desperacką próbę leczenia ciężkiej depresji. Promienie X stosowano w chorobach układu oddechowego i sercowo-naczyniowego. Klatkę piersiową naświetlano przy uporczywym kaszlu, będącym następstwem ucisku powiększonych węzłów chłonnych i w astmie oskrzelowej, podnosząc korzystny wpływ promieni X na system immunologiczny. Leczono tą metodą zakrzepicę żył głębokich, chromanie przestankowe, zakrzepowo-zarostowe zapalenie tętnic i nadciśnienie tętnicze. Naświetlania wątroby, śledziony lub kości długich stosowano w zaburzeniach krzepliwości krwi i niedokrwistościach, np. niedokrwistości złośliwej. Radioterapię chętnie stosowano w schorzeniach neurologicznych i układu mięśniowo-szkieletowego: nerwobólach korzonkowych, reumatyzmie stawowym, reumatoidalnym zapaleniu stawów, chorobie Heinego-Medina, jamistości rdzenia. Stopy i dłonie naświetlano w przypadku nadmiernej ich potliwości. Najważniejszym zastosowaniem promieni X okazała się rentgenoterapia onkologiczna. Pierwsze doniesienie o pozytywnym ich wpływie na obraz krwi u chorych z białaczką pojawiło się w 1902 r.
Stwierdzono, że najlepiej rokuje przewlekła białaczka szpikowa, ale każdy jej nawrót wiązał się z mniejszą promieniowrażliwością. W onkologii rentgenoterapia przetrwała próbę czasu dokonując niebywałego postępu. W wielu innych przypadkach okazała się zaledwie „modą terapeutyczną”, prowadząc także do ofiar, czy to w wyniku niefrasobliwości, niewystarczających umiejętności, czy po prostu – naturalnej niedoskonałości metody na początku jej stosowania. Ale nawet „cienie” ofiar nie mogą przesłonić „blasku” odkrycia Roentgena, za które uczony w 1901 r. otrzymał Nagrodę Nobla. Choć niewiele brakowało, a odkrywcą byłby ktoś inny. Angielski fizyk William Crookes (1832–1919) – ten od lampy, z której korzystał Roentgen – jeszcze przed nim zauważył, że klisze fotograficzne leżące w jej pobliżu uległy naświetleniu. Uznał to jednak za wadę kliszy i odesłał ją do producenta. Także Nikola Tesla (1856–1943) w 1892 r. odkrył, że promienie katodowe mogą służyć do obrazowania wnętrza ciała ludzkiego; wyników swoich badań nie opublikował. Wykonał natomiast zdjęcia, które wysłał do… Roentgena. Nic nie zapowiadało, że w listopadowy wieczór 1895 r. dokona się odkrycie promieniowania, które będąc niewidzialnym, pozwoli dostrzec to, co zakryte dla oczu i przejrzeć na wskroś ludzkie ciało, aż „do szpiku kości”. Czy rzeczywiście?




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

W jakich specjalizacjach brakuje lekarzy? Do jakiego lekarza najtrudniej się dostać?

Problem z dostaniem się do lekarza to dla pacjentów codzienność. Największe kolejki notuje się do specjalistów przyjmujących w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, ale w wielu województwach również na prywatne wizyty trzeba czekać kilka tygodni. Sprawdź, jakich specjalizacji poszukują pracodawcy!

Aborcja: Czego jeszcze brakuje, by lekarze przestali się bać?

Lekarze nie powinni się bać, że za wykonanie aborcji może grozić im odpowiedzialność karna, a pacjentkom trzeba zapewnić realny dostęp do świadczeń. Wytyczne ministra zdrowia oraz Prokuratora Generalnego to krok w dobrym kierunku, ale nadal potrzebna jest przede wszystkim regulacja rangi ustawowej – głosi przyjęte na początku września stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Leki przeciwpsychotyczne – ryzyko dla pacjentów z demencją

Obecne zastrzeżenia dotyczące leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji za pomocą leków przeciwpsychotycznych opierają się na dowodach zwiększonego ryzyka udaru mózgu i zgonu. Dowody dotyczące innych niekorzystnych skutków są mniej jednoznaczne lub bardziej ograniczone wśród osób z demencją. Pomimo obaw dotyczących bezpieczeństwa, leki przeciwpsychotyczne są nadal często przepisywane w celu leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Lecytyna sojowa – wszechstronne właściwości i zastosowanie w zdrowiu

Lecytyna sojowa to substancja o szerokim spektrum działania, która od lat znajduje zastosowanie zarówno w medycynie, jak i przemyśle spożywczym. Ten niezwykły związek należący do grupy fosfolipidów pełni kluczową rolę w funkcjonowaniu organizmu, będąc podstawowym budulcem błon komórkowych.




bot