Po tym jak Brytyjczycy podjęli w referendum decyzję o wyjściu z UE media ekscytują się finansowymi i gospodarczymi skutkami Brexitu. W zakresie wzajemnego leczenia obywateli prawdopodobnie jednak niewiele się zmieni.
Czytając opinie dotyczące skutków Brexitu, także dla ochrony zdrowia, można by sądzić, że jakakolwiek współpraca Wielkiej Brytanii z innymi państwami zostanie zerwana. „Polscy lekarze i pielęgniarki wrócą do kraju”, „Koniec z darmowym leczeniem” to tylko niektóre z pojawiających się haseł. Choć nie chcę bagatelizować potencjalnych skutków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE – o wspomnianych zmianach w zdrowiu na razie raczej nie ma mowy. Zacznijmy od ubezpieczonych. Karta EKUZ działa nie tylko w unijnych państwach, ale także w zrzeszonych w EFTA (Europejskim Stowarzyszeniu Wolnego Handlu). To międzynarodowa organizacja założona w 1960 r. mająca na celu utworzenie strefy wolnego handlu między państwami członkowskimi. Pierwotnymi członkami EFTA były: Austria, Dania, Norwegia, Szwecja, Portugalia, Szwajcaria, Wielka Brytania. Z czasem większość przeniosła się do EWG, ale obydwie organizacje współpracowały ze sobą. EFTA nie oczekuje wspólnej polityki gospodarczej ani społecznej, koncentruje się na handlu zagranicznym. I można spodziewać się, że po Brexicie Wielka Brytania wróci do tej organizacji. A jeśli nawet nie – co jest bardzo mało prawdopodobne – to podpisze inne umowy m.in. dotyczące wzajemnego leczenia obywateli. Teraz ma bilateralne z 16 państwami, jak choćby Australią, Macedonią, Serbią i Czarnogórą. Kwestie te ważyć się będą zresztą przez najbliższych kilka lat, bo z UE nie da się wyjść z dnia na dzień. – Jestem przekonana, że nie ma możliwości, by Wielka Brytania zerwała w 100 proc. wzajemne relacje z państwami Unii dotyczące np. zabezpieczenia społecznego. Nie ma powodów do paniki. Sądzę, że zdecyduje się na podobne relacje z Unią, jakie ma np. Szwajcaria czy Norwegia – mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, wiceprzewodnicząca Rady NFZ. Czy polscy lekarze i pielęgniarki opuszczą Wyspy i na dodatek wrócą do ojczyzny? Cóż, na pewno nikt ich nie wyrzuci, ponieważ są potrzebni. Przyznają to i Brytyjczycy i polskie izby zarówno pielęgniarek, jak i lekarzy. Jeśli kurs brytyjskiej waluty będzie spadał, to praca w niej – także w sektorze medycznym – stanie się mniej opłacalna. Równocześnie jest pewna – choć nie za duża szansa, że lukę tę wypełnią dodatkowe fundusze na zdrowie. Zwolennicy Brexitu przed referendum podnosili często argument, że Zjednoczone Królestwo każdego tygodnia transferuje do Brukseli 350 mln funtów, które zasilić mogłyby m.in. opiekę medyczną. Jednak Nigel Farage, lider ruchu anty-UE już dzień po wygranym referendum podkreślał, że nie może zagwarantować, że pieniądze „zaoszczędzone” na członkostwie w Unii faktycznie trafią do NHS. Gdyby sytuacja rzeczywiście uległa znacznemu pogorszeniu (The Economist Intelligence Unit zapowiada, że wydatki na zdrowie mogą spaść o 135 funtów per capita), na tyle, by skłonić pracowników do wyjazdu, trudno jednak liczyć że masowo zaczną wracać do Polski, biorąc pod uwagę różnice w zarobkach, poziom obciążenia pracą czy możliwości rozwoju. W rzeczywistości nie mamy nawet pewności czy Wielka Brytania przestanie drenować nasz rynek, bo rezygnacja z wolnego przepływu osób nie oznacza, że w branżach gdzie są potrzebni pracownicy nie będzie wyjątków. Można przypomnieć sobie, jaką politykę stosowały unijne państwa np. Niemcy wobec Polaków przed akcesją.