W terminologii menedżerskiej "deadline" to termin ostateczny, do którego trzeba rzecz skończyć, bo inaczej wszystko szlag trafi. Z kolei "deadlock" to... pat: sytuacja, w której żadna ze stron sporu nie chce lub nie może zmienić swoich żądań i celów.
Oba te terminy nasuwają się przy lekturze tekstu ustawy z 16 grudnia 1994 r. o negocjacyjnym systemie kształtowania przyrostu wynagrodzeń u przedsiębiorców, czyli słynnej w naszym środowisku "ustawy 203". Art. 4 ust. 1 tej ustawy (Dz.U. nr 1 z 1995 r., poz. 2) nakazuje dyrektorom spzozów do 28 lutego 2002 roku – w porozumieniu z zakładowymi związkami zawodowymi – ustalenie przyrostu przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia pracowników, które powinno jednakże "uwzględniać sytuację oraz możliwości finansowe" pracodawcy. Mamy zatem dokładnie zapisaną ostateczną datę osiągnięcia porozumienia pracodawcy ze związkami w tej kwestii, czyli właśnie tzw. deadline. Jeżeli któryś z pracodawców nie zmieści się w tym terminie, ryzykuje, że przegra później w sądzie pracy wszystkie podwyżkowe spory z pracownikami. Z drugiej strony – zawarcie porozumienia o podwyżce wynagrodzeń wg ustawowego wzoru (z art. 4a opublikowanego w Dz.U. z 2001 r. nr 5, poz. 45) to dla większości spzozów całkowite pogrążenie zakładu w milionowych długach, bankructwo i "zielona trawka" dla sporej części pracowników. I tu mamy pat, czyli "deadlock": dyrekcja nie może dać podwyżki, bo nie ma za co kupić leków i innych materiałów medycznych niezbędnych do funkcjonowania spzozu – zapewniającego setki miejsc pracy, aczkolwiek balansującego na krawędzi upadłości. Z kolei związki zawodowe nie mogą zrezygnować z podwyżkowych roszczeń, bo pracownikom po prostu nie starcza do pierwszego na zwykłe, skromne nawet życie. I co? Ślepa uliczka bez wyjścia?
Otóż jest jedno wredne, ustawowe wyjście, furtka dla pracodawców zapisana w art. 4 ust. 3, który przewiduje, że może nie dojść do porozumienia do końca lutego i daje pracodawcy możliwość wprowadzenia do 10 marca 2002 r. własnej koncepcji "przyrostu" wynagrodzeń. Oczywiście, te dodatkowe dziesięć dni marca nic nie zmieni, bo już w lutym wiadomo, ile kasy może dostać spzoz w ciągu roku z kasy chorych i ile faktur pozostaje do zapłacenia z poprzedniego roku. Kasy na znaczące podwyżki przez ten czas nie przybędzie. Będzie natomiast na pewno stały, niewielki, coroczny przyrost wynagrodzenia, bo jest on zapisany w innej ustawie: kodeksie pracy. W każdym spzoz pracownik ma bowiem prawo do corocznego, 1-proc. przyrostu wynagrodzenia za staż pracy pomiędzy 5. a 20. rokiem pracy, a potem jeszcze, co pięć lat, dochodzą nagrody jubileuszowe. Do tego niektórym wzrosną płace z tytułu podwyższenia kwalifikacji, objęcia funkcji kierowniczych itp. Zgodnie z zapisami "ustawy 203" (art. 2) wszystko, co pracownik spzozu otrzymuje za swoją pracę w pieniądzu i naturze jest wynagrodzeniem (poza odprawami pieniężnymi za zwolnienie z przyczyn zakładu pracy). Każda premia, każda paczka świąteczna, a nawet "darmowa" mammografia dla wszystkich pracownic jest częścią rocznego wynagrodzenia. Pracodawca nawet na krawędzi bankructwa spzozu musi zrealizować kodeksowe, niewielkie przyrosty wynagrodzeń. Ten ustawowy system stałych, symbolicznych wręcz podwyżek wynagrodzenia jest obśmiewany i lekceważony, gdyż samo wyjściowe, bazowe wynagrodzenie jest nadal o kilkaset złotych niższe od poziomu przyzwoitości socjalnej.
Ja już teraz chodzę na rzęsach, patrząc na ustalone przez kasę ceny usług na rok 2002, identyczne z zeszłorocznymi, i myślę, jak "ugryźć" tegoroczne zapisy "ustawy 203". Radca prawny naszego spzozu radzi, żeby z decyzjami zaczekać. Do Trybunału Konstytucyjnego zostały skierowane zapytania co do zgodności tej ustawy z konstytucją. I to aż z trzech różnych stron: od lobby pracodawców spzozów, od lobby pielęgniarsko-położniczego, a co najważniejsze – od sędziego Sądu Rejonowego w Chełmie, który uznał, że ustawa narusza konstytucyjną zasadę równości podmiotów (publicznych i niepublicznych) oraz zasadę "przyzwoitej legislacji". Jest nadzieja, że TK wypowie się w tej kwestii przed 28 lutego, a w najgorszym wypadku – przed 10 marca br. Jeżeli ustawa zostanie uznana za sprzeczną z konstytucją, to zniknie podstawa prawna do zeszłorocznych (203-złotowych) i tegorocznych (wg wzoru) podwyżek. Pojawi się też szansa na wyegzekwowanie sądowe od skarbu państwa równowartości kosztów podwyżek już wypłaconych na podstawie ustawy. Nikt przy zdrowych zmysłach i zgodnie z kp nie może, oczywiście, zabrać pracownikom tego, co już im w świetle (nawet krótkotrwałym) obowiązującego prawa wypłacono.
Nowy Sejm, pracując nad ustawami okołobudżetowymi na 2002 rok, postanowił zlikwidować zapisy "ustawy 203" nakazujące tegoroczną podwyżkę pracownikom spzozów. Senat się na to nie zgodził, uznając, że ustawy okołobudżetowe dotyczą jednostek budżetowych, a nie spzozów. Tak więc – "ustawa 203" nadal obowiązuje.
Tylko co będzie, jeżeli stanowisko TK nic tu nie zmieni? Dyrektorom i związkom zawodowym mogę zaproponować jedynie, żeby martwienie się tym problemem odłożyć na pierwszą dekadę marca.
Marek Wójtowicz