Czwarte miejsce od końca, spadek o trzy pozycje. Znów to zrobiliśmy! Polski system ochrony zdrowia od lat zadziwia Europę. Jak kraj z takim potencjałem, z tak szybko rozwijającą się gospodarką, może sobie nie radzić w tak ważnym społecznie obszarze? – zastanawiają się eksperci.
Pod koniec lutego opublikowano nową edycję Europejskiego Konsumenckiego Indeksu Zdrowia (EHCI). W poprzedniej Polska zajęła wysokie – w porównaniu z wcześniejszymi latami – siódme miejsce od końca. W tym roku zaliczyliśmy pokaźny spadek, o trzy miejsca… Nie, polski system nie przeszedł w 2017 roku (edycja 2018 opiera się na danych o rok wcześniejszych) żadnego załamania – po prostu stoimy w miejscu, gdy inni krok po kroku nadrabiają dystans. Mizerię naszego położenia najlepiej obrazuje fakt, że w rankingu wyprzedzamy jedynie Albanię i Rumunię. No i Węgry, które pod względem „osiągnięć” w organizacji opieki zdrowotnej wiernie nam towarzyszą już od lat. Pytanie, czy w ochronie zdrowia my mamy Budapeszt w Warszawie, czy to Węgrzy mają Warszawę w Budapeszcie.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że patrząc na najnowszą edycję EHCI pesymiści mówią: – Gorzej być nie może! Optymiści zaś ripostują: – Ależ oczywiście, że może.
Fatalnie wypadamy we wszystkich kategoriach i w niemal wszystkich wskaźnikach – w najnowszej edycji autorzy wymienili dwa z nich, wprowadzając – w obszarze dostępności – zamiast wskaźnika czasu oczekiwania na pomoc w oddziałach pomocy doraźnej czas oczekiwania na konsultację psychiatry dziecięcego. Na marginesie, choć sytuacja w psychiatrii dziecięcej w Polsce jest tragicznie zła, a czasy oczekiwania na wizytę „na NFZ” absurdalnie długie, Polska w tym wskaźniku wyświetla się na „żółto”, czyli – średnio. Mocną stroną polskiej ochrony zdrowia ciągle jest kardiologia interwencyjna – tylko za nią zebraliśmy pochwały. Dobrze wypadamy też, tradycyjnie, jeśli chodzi o poziom wyszczepialności.
Bardzo źle jest – i tutaj nie potrzebujemy potwierdzenia zagranicznych ekspertów – jeśli chodzi o czas oczekiwania na leczenie i jego efekty. Co prawda, ciągle jeszcze duża część Polaków może liczyć, że do lekarza POZ dostanie się tego samego dnia, ale rośnie grupa tych, którzy nie mają takiego komfortu. Czas oczekiwania na planowe leczenie, zarówno jeśli chodzi o badania, jak i operacje daleko odbiega nie tylko od liderów rankingu, ale nawet „średniaków”. Dłużej niż Polacy w kolejkach do leczenia czekają jedynie Węgrzy i Irlandczycy (w Irlandii kolejki są najdłuższe). Wręcz upokarzający jest fakt, że z kolejkami dużo lepiej radzą sobie kraje bałkańskie, w których PKB i nakłady na zdrowie są jeszcze niższe niż w Polsce. Na zaordynowaną chemioterapię polscy pacjenci czekają niemal najdłużej w Europie – powyżej 21 dni. W parze z długim czasem oczekiwania na leczenie idą też wyniki. Wskaźnik przeżywalności pacjentów onkologicznych mamy niemal najgorszy w Europie. Wygrywamy – o włos – jedynie z Rumunią. Od liderującej Szwajcarii dzieli nas ocean: różnica między wskaźnikami przekracza 20 proc.
Szwajcaria… Najnowsza edycja EHCI przeszła do historii, bo po raz pierwszy od dekady nastąpiła zmiana na fotelu lidera. Holandię zdetronizowała Szwajcaria, od lat utrzymująca się na niezagrożonym drugim miejscu. Holendrzy stracili palmę pierwszeństwa przez nowo wprowadzone wskaźniki: czas oczekiwania na konsultację psychiatry dziecięcego oraz statystyki samobójstw. O bardzo mocnej pozycji holenderskiego systemu ochrony zdrowia i o tym, że utrata plastronu lidera jest raczej wypadkiem przy pracy, świadczy to, że Holandia (883/1000 punktów) ma najlepsze wyniki aż w trzech ocenianych obszarach (w tym komplet punktów za poszanowanie praw pacjenta), Szwajcaria (893) – tylko w jednym obszarze (dostępność do leczenia).
EHCI 2018 przynosi w sumie pozytywną informację: patrząc globalnie, ochrona zdrowia w krajach europejskich działa coraz lepiej. Widać to zarówno po coraz większej liczbie punktów, zdobywanych przez poszczególne kraje (polski odbiorca musi w tym momencie czuć spory dyskomfort, bo minimalna liczba punktów to 333, Polska ma ich 585, ostatni kraj, Albania – 544), jak i po coraz większej liczbie krajów, które osiągają maksymalną liczbę punktów w szczególnie istotnych wskaźnikach – do takich autorzy zaliczają np. śmiertelność niemowląt, która jest problemem tylko w nielicznych krajach Starego Kontynentu (w przypadku Polski ciągle jest to jeszcze wyzwanie, odstajemy od najlepszych).
Autorzy raportu podkreślają też – podobne przesłanie towarzyszyło również poprzedniej edycji – że choć wysokość nakładów na ochronę zdrowia jest istotna, dużo ważniejsze, z punktu widzenia konsumenckiego, są rozwiązania organizacyjne określające ramy jego funkcjonowania. Generalnie – lepiej sprawdzają się systemy zdecentralizowane, dopuszczające większą swobodę podejmowania decyzji przez pacjentów i profesjonalistów i systemy, w których biurokratyczne wymogi nie tworzą i nie wydłużają kolejek. Nakłady, choć są ważne (nie bez kozery w szerokiej czołówce dziesięciu najlepszych systemów są wyłącznie najbogatsze kraje Europy), ostatecznie nie leczą.