Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 26–33/2020
z 23 kwietnia 2020 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Epidemia utrudnia leczenie udarów

Ewa Szarkowska

– Najważniejszą rzeczą jest to, żeby wprowadzając ograniczenia epidemiczne, kalkulować też ryzyko strat – szeroko pojętych. I ja ufam, chcę wierzyć w to, że takie analizy zrobiono – podkreśla prof. dr hab. med. Bartosz Karaszewski, kierownik Katedry Neurologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego i ordynator Kliniki Neurologii Dorosłych w Centrum Udarowym Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju i Promocji Nauk Neurologicznych, które zainicjowało akcję #NieTraćSzansyNaŻycie.



Ewa Szarkowska: Co miał Pan konkretnie na myśli, mówiąc o stratach?

Bartosz Karaszewski: Wszystkie medyczne i niemedyczne skutki ograniczeń. Ale teraz chcę podkreślić, że bieżące ograniczenia systemowe, związane z walką z epidemią COVID-19, wprowadzone dla szpitali, nie skutkują niemożnością leczenia ostrych chorób generujących dużą śmiertelność lub poważną niepełnosprawność, takich jak zawał serca czy udar mózgu. Przyznaję, że z powodu epidemii i związanych z nią obostrzeń proceduralnych jest nieco trudniej, w niektórych sytuacjach postępowanie może trwać dłużej, ale system ostrego leczenia udarów mózgu cały czas działa sprawnie. Nikt tego systemu nie zawiesił, a mimo to znane mi ośrodki neurologiczne obserwują znaczny, niepokojący spadek zgłaszalności pacjentów z udarami mózgu. Mamy wrażenie, że powodem takiej sytuacji jest pewnego rodzaju niezrozumienie społeczne. Po pierwsze, pewnie część społeczeństwa może sądzić, że w tej chwili system jest przestawiony wyłącznie na leczenie infekcji koronawirusowych – uważa, że nie ma sensu zgłaszać się z innymi chorobami, nawet tak poważnymi jak udar, co jest, naturalnie, nieprawdą. Drugim potencjalnym powodem obserwowanej niezgłaszalności może być obawa przed zakażeniem koronawirusem. Pacjent zdaje sobie sprawę, że ma objawy udaru mózgu, ale ponieważ nie są nasilone, próbuje je zignorować, przeczekać, by nie ryzykować zakażenia koronawirusem, podczas gdy ryzyko niekorzystnych następstw nieleczenia udaru jest nieporównanie większe niż ryzyko infekcji z powikłaniami.

E.S.: Czy wiadomo, jaka jest skala tego zjawiska?

B.K.: Z obserwacji gdańskiego ośrodka – a jesteśmy jednym z największych ośrodków udarowych w Polsce, centrum wykonującym trombektomię mechaniczną dla dużego regionu – wynika, że liczba przyjęć z powodu udarów rozległych – z okluzją dużych naczyń – utrzymuje się na dotychczasowym poziomie. Dużego zespołu neurologicznego, dużej dysfunkcji nie da się zignorować, trzeba wezwać pogotowie ratunkowe i robi to zazwyczaj otoczenie pacjenta, bo on sam nie jest w stanie. W przypadku udarów kwalifikujących się do trombektomii mechanicznej nie obserwujemy spadku hospitalizacji. Zupełnie inaczej jest w przypadku udarów objawiających się mniej rozległymi objawami, upraszczając – spowodowanych zamknięciem małych albo średnich tętnic mózgowych, których jest przecież większość – tutaj liczba leczonych pacjentów w naszym ośrodku zmniejszyła się aż o jedną czwartą. Te udary nadal występują, tyle że dotknięci nimi pacjenci nie zgłaszają tego – nie dzwonią na pogotowie.

E.S.: 25-procentowy spadek to dużo…

B.K.: Zgadza się, bo gdyby te statystyki potwierdziły się w skali kraju – takich danych na razie nie mam – to liczmy takie przypadki już nie w setkach, ale nawet tysiącach ludzi, którzy tracą swoją szansę na konieczne w ich przypadku szybkie leczenie trombolityczne bądź inne procedury prowadzone w oddziałach udarowych. Zdecydowana większość z nich przeżyje, bo przy tych udarach śmiertelność jest mniejsza, ale na trwałe nabyć mogą znaczną niepełnosprawność, często taką, która do końca życia wykluczy ich z normalnego funkcjonowania. W niektórych innych krajach europejskich – przecież także zmagających się z pandemią COVID-19 – też obserwuje się takie zjawisko. Z bardziej precyzyjną odpowiedzią na pytanie o skalę tego problemu, musimy jednak jeszcze poczekać do zakończenia prowadzonych już badań, m.in. przez Angels Initiative. Ta międzynarodowa organizacja, zajmująca się m.in. właśnie logistyką leczenia udarów mózgu, wskutek mojego raportu w tej sprawie adresuje ten problem w Polsce rozmaitymi działaniami już w najbliższym czasie.

E.S.: Jak można rozwiać obecne obawy pacjentów wymagających pilnej interwencji z powodu udaru?

B.K.: Przede wszystkim szeroko informować pacjentów, że jeśli zachorują na udar mózgu podczas pandemii COVID-19, mogą otrzymać skuteczne leczenie podobnie jak w normalnych warunkach epidemicznych. Podkreślać, że udar mózgu to jedna z tych powszechnych, groźnych i wymagających natychmiastowej pomocy chorób, na które ryzyko zachorowania nie maleje w okresie pandemii, a może okazać się, że jest wręcz odwrotnie. W Polsce co roku ok. 80 tysięcy osób doznaje udaru mózgu, a blisko 30 tysięcy z jego powodu bądź związanych z nim powikłań umiera. I dlatego każdy, nawet osoba będąca na kwarantannie, powinna tak szybko jak to możliwe telefonicznie zaalarmować pogotowie ratunkowe w przypadku, gdy podejrzewa u siebie lub innej osoby udar mózgu. Obecnie dyspozytor może zadać dodatkowe pytania związane z COVID-19, które pomogą w podjęciu decyzji, do którego szpitala chory powinien trafić. Pacjent z udarem mózgu, u którego jednocześnie zostanie rozpoznana infekcja COVID-19, będzie leczony w oddziale udarowym tzw. szpitala jednoimiennego, czyli placówki wielospecjalistycznej przeznaczonej właśnie dla chorych z tą infekcją. Trzeba zrobić także wszystko, żeby Polacy nam – mam tu na myśli system ochrony zdrowia – po prostu zaufali: dopóki będą przeważały korzyści z leczenia udaru, to będziemy leczyli, jeśli tylko pojawi się ryzyko, że bilans strat i zysków dla pacjentów udarowych z mniejszymi deficytami będzie niekorzystny z powodu dodatkowego ryzyka związanego z epidemią, podejmiemy decyzję, żeby ich w jakimś okresie nie hospitalizować. Obecnie przyjmuję, że następstwa epidemii w Polsce nie doprowadzą do takiej sytuacji.

E.S.: I stąd pomysł Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju i Promocji Nauk Neurologicznych na akcję #NieTraćSzansyNaŻycie…

B.K.: Inicjatywa ma charakter informacyjno-edukacyjny i jest naszą odpowiedzią na bieżącą sytuację. Chcemy zapobiec niepotrzebnym zgonom i niepełnosprawnościom – wynikającym z niezrozumienia, obaw. Akcelerowane one mogą być także czasem fragmentarycznym przekazem medialnym danych epidemiologicznych bez właściwego komentarza, bez ukazania kontekstu, ale to naturalnie pewne uogólnienie i wycinek, bo sumarycznie rola mediów w walce z pandemią jest naprawdę znacząca. Celem inicjatywy jest przekonywanie społeczeństwa, by nie bagatelizować objawów udaru mózgu w obawie przed kontaktem z personelem medycznym i zarażeniem koronawirusem. W akcję zaangażowały się dwie największe w Polsce organizacje pacjenckie, działające w obszarze udaru mózgu: Fundacja Udaru Mózgu z Łodzi oraz Stowarzyszenie Udarowcy – Liczy się Wsparcie! z Bydgoszczy. Wsparło ją Ministerstwo Zdrowia.

E.S.: Przyznał Pan, że związku z ograniczeniami epidemiologicznymi leczenie pacjenta z udarem mózgu jest trudniejsze. Dlaczego?

B.K.: Zmiany i związane z tym trudności dla szpitali i personelu medycznego wynikają głównie z konieczności przesiania pacjentów przyjmowanych do szpitala w trybie ostrodyżurowym na przykład z zawałem serca, udarem mózgu, po urazie czaszkowo-mózgowym czy innymi chorobami wymagającymi pilnej interwencji pod kątem ryzyka, że chory może mieć jednocześnie infekcję koronawirusową. Wobec tego pojawiła się konieczność wykonywania dodatkowych procedur, takich jak na przykład powtarzalne pomiary temperatury ciała, wywiady epidemiologiczne i testy. Bo testowanie, szczególnie na etapie SOR, gdzie możemy nie mieć możliwości uzyskania wszystkich o pacjencie informacji, jest absolutnie podstawową rzeczą. W tych dniach w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym wprowadzone zostały zasady dotyczące tego kogo, kiedy i w jakim priorytecie badać na obecność COVID-19 w warunkach oddziału ratunkowego. Medycyna udaru mózgu ma jednak swoją specyfikę, bo logistyka leczenia udaru oparta jest na systemie ośrodków lokalnych, które prowadzą leczenie pierwszej linii, skupionych wokół ośrodka prowadzącego leczenie inwazyjne i konsultacyjne, i w końcu będą chorzy COVID-19 pozytywni wymagający leczenia endowaskularnego udaru niedokrwiennego w szpitalu tzw. białym, jak nasz, po leczeniu trombolitycznym w szpitalu jednoimiennym. W końcu w całości systemu szczególną rolę przypisuję dyspozytorom pogotowia ratunkowego, którzy poza oceną prawdopodobieństwa, że objawy pacjenta są spowodowane udarem mózgu muszą wziąć pod uwagę status epidemiczny chorego i szpitali w regionie.

E.S.: Czy epidemia i związane z tym obostrzenia wpływają na realizację pilotażu trombektomii mechanicznej?

B.K.: Generalnie nic nie zostało zawieszone – leczymy wszystkich kwalifikujących się do takiej procedury. Rodzi się jednak nowy problem systemowy. Obecnie pracujemy nad wydzieleniem w naszym szpitalu jednej sali operacyjnej na wszystkie ostre zabiegi endowaskularne u pacjentów z potwierdzonym rozpoznaniem COVID-19, w tym takich, którzy trafią z udarem niedokrwiennym mózgu do szpitala jednoimiennego i tam dostaną trombolizę, ale z powodu okluzji dużego naczynia będą musieli być potem przewiezieni do nas celem leczenia inwazyjnego – trombektomii mechanicznej i dalszych procedur z nią związanych. Minister zdrowia zaleca, żeby nie przewozić pacjentów między szpitalami, o ile nie jest to transport związany z izolowaniem pacjentów z COVID-19, a pracownicy ochrony zdrowia żeby nie przemieszczali się między placówkami, ale tu mamy bardzo specyficzny przypadek. W medycynie jest bardzo niewiele takich sytuacji, że pacjent musi trafić do ośrodka A, żeby dostać leczenie A, a potem do ośrodka B, żeby dostać leczenie B. I to się generalnie nie zmienia w czasie epidemii. Pacjent z koronawirusem trafia do szpitala jednoimiennego, ale jeżeli w dalszym ciągu spełnia odpowiednie kryteria, w tym ma okluzję dużego naczynia, musi mieć wykonaną trombektomię mechaniczną, bo inaczej, w większości przypadków konsekwencje będą tragiczne – z masywną niepełnosprawnością, a nierzadko nawet zgonem chorego włącznie. Na szczęście nasz szpital jest bardzo duży, pewnie będziemy mogli wydzielić dla takich chorych jedną pracownię endowaskularną, a obok niej utworzyć obszar intensywnej opieki, gdzie chorzy będą monitorowani do czasu, aż stan kliniczny pozwoli na powrót do jednoimiennego szpitala.

E.S.: Pandemia stawia nowe wyzwania dla szpitali i całego systemu…

B.K.: Na pewno tak. W tej chwili świetna większość pacjentów leczonych z powodu udarów nie ma infekcji koronawirusowej. Ale za chwilę to się może zmienić, bo jednak u zdecydowanej większości ludzi COVID-19 przebiega skąpo- bądź bezobjawowo. Pacjentów COVID dodatnich z zawałami serca czy udarami mózgu będzie coraz więcej. Jeśli ta liczba przekroczy możliwości szpitali jednoimiennych, trzeba będzie poszukiwać nowych rozwiązań.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot