Minister zdrowia nadzoruje niemal trzy tysiące fundacji, z czego jedna szósta ma status organizacji pożytku publicznego. Są wśród nich fundacje potężne – jak choćby Fundacja „Zdążyć z pomocą”, jeden z największych beneficjentów mechanizmu 1 proc., jak i fundacje niewielkie, których budżet nie przekracza kilku tysięcy złotych rocznie.
Gdy pod koniec 2016 roku przez telewizję publiczną przetoczyła się fala materiałów dotyczących rzekomych nieprawidłowości w organizacjach pozarządowych, Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało zmiany w przepisach i utworzenie podległego rządowi Narodowego Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Postanowiliśmy sprawdzić, jak radzą sobie organizacje działające w obszarze zdrowia i podlegające pod nadzór Ministerstwa Zdrowia.
Z informacji, jakie uzyskaliśmy w Ministerstwie Zdrowia wynika, że tylko w 2016 roku resort ogłosił kilkanaście konkursów w trybie zlecania zadań publicznych, a wśród realizatorów zadań publicznych w 2016 r. znalazły między innymi (niekoniecznie podlegające pod nadzór ministra zdrowia): Fundacja Szkoła na Widelcu, Fundacja Instytut Łukasiewicza oraz Fundacja Centrum Rozwoju Medycyny. Fundacje nie są przy tym jedynymi organizacjami pozarządowymi, którym resort zdrowia zleca zadania publiczne – taki status ma np. Polski Komitet Zwalczania Raka, który w ubiegłym roku obchodził 110. rocznicę powstania.
Przykłady zadań, jakie realizują organizacje trzeciego sektora na zlecenie ministra zdrowia? Fundacja Instytut Łukasiewicza w ramach Narodowego Programu Zdrowia (2016–2020) prowadzi ogólnopolską kampanię na rzecz przestrzegania zaleceń terapeutycznych przez osoby starsze. W ramach projektu, do końca marca do kilkuset uniwersytetów trzeciego wieku trafią cztery numery specjalnej gazety „Pacjenci 60+”. Lektura ma podnieść świadomość na temat przestrzegania zaleceń lekarskich. Temu samemu będzie służyć dedykowana strona internetowa kampanii. Fundacja dostanie z resortu zdrowia ponad 180 tysięcy złotych. Fundacja Szkoła na Widelcu, która stawia sobie za cel działania na rzecz promowania zdrowego odżywiania uczniów, otrzymała niespełna 30 tysięcy złotych na „podejmowanie inicjatyw upowszechniających prawidłowe żywienie”.
Organizacje, do których trafiają publiczne pieniądze na realizację zadań zleconych, muszą się rozliczyć z każdej złotówki. Ale lwia część fundacji ma do dyspozycji wyłącznie pieniądze otrzymywane od darczyńców. O ministerialnym nadzorze zwykle mówi się niewiele, choć fundacje mają ustawowy obowiązek składania sprawozdań do właściwego (określonego w statucie) ministra, jednak duża część fundacji (w przypadkach niektórych resortów do niedawna – nawet większość) z tego obowiązku się nie wywiązywała. Powód? Ustawa nałożyła obowiązek, jednak w przepisach nie określono żadnej sankcji, którą może zastosować ministerstwo. Poza środkami ostatecznymi, które ministerstwa – przynajmniej do niedawna – stosowały raczej sporadycznie.
Gdy w 2013 roku wybuchła afera w jednej z fundacji (nienadzorowanej przez resort zdrowia – red.), której szef wydał pieniądze organizacji na własne cele, dziennikarze rzucili się sprawdzać, jak to w zasadzie jest z nadzorem nad fundacjami. Okazało się, że w niektórych ministerstwach sprawozdania w terminie składa co trzecia, a w innych – co druga organizacja. Niektóre resorty nawet nie reagowały na niedopełnienie obowiązków. – Prawo wymusza na ministrach nadzorowanie fundacji, ale odnoszę wrażenie, że nie jest on ani sensowny, ani efektywny – mówił wówczas poseł Tomasz Garbowski (SLD), który dokładnie „przepytał” wszystkich ministrów rządu PO-PSL o nadzór nad fundacjami.
W jaki sposób fundacje zdobywają fundusze na swoją działalność? Mogą przyjmować darowizny, prowadzić działalność gospodarczą i zbiórki publiczne, pozyskiwać pieniądze z 1 proc. podatku: z roku na rok liczba podatników odpisujących 1 proc. rośnie, pieniędzy z odpisu też jest coraz więcej, choć zdecydowana większość z nich trafia do tych samych organizacji, przede wszystkim fundacji prowadzących subkonta pacjentów.
Ministerstwa sprawują nadzór nad różną liczbą fundacji. Ministerstwo Zdrowia należy do tych najbardziej obciążonych obowiązkami, bo podlega mu niemal 3 tysiące organizacji. Dodatkowo, jak podkreśla biuro prasowe, „liczba fundacji, dla których minister zdrowia jest «ministrem właściwym» stale rośnie, gdyż niemalże codziennie właściwe sądy rejestrowe przekazują do Ministerstwa Zdrowia informacje dotyczące rejestracji nowych fundacji”.
Kontrola odbywa się na poziomie departamentu. Urzędnicy badają terminowość przysłania sprawozdania, ich prawidłowość formalnoprawną oraz zgodność sprawozdania z celami fundacji. Jeśli fundacja nie prześle sprawozdania na czas, minister ma prawo – zgodnie z ustawą – żądać, by to zrobiła. Ministerstwo może również żądać uzupełnienia dokumentów. Może też nie poprzestać na kontroli formalnej i na przykład zbadać, czy działalność zarządu fundacji jest zgodna z jej celami określonymi w statucie.
Z praktyki wynika, że szczególnie muszą mieć się na baczności fundacje nowo powstałe. – Gdy jakaś organizacja działa przez kilka lat, i co roku dopełniała formalności, jest małe prawdopodobieństwo, że urzędnicy, przy takiej liczbie fundacji, od razu zwrócą uwagę, gdy zarząd spóźni się ze sprawozdaniem nawet o kilka miesięcy – przyznaje mój rozmówca, od lat związany z trzecim sektorem. Jeśli natomiast fundacja zaczyna swoją działalność od zaniedbań, może się spodziewać zdecydowanej reakcji ze strony urzędników.
– Przedkładane ministrowi zdrowia przez fundacje sprawozdania z ich działalności są analizowane i weryfikowane pod względem zgodności z wymogami określonymi w rozporządzeniu ministra sprawiedliwości z dnia 8 maja 2001 r. w sprawie ramowego zakresu sprawozdania z działalności fundacji. Ministerstwo Zdrowia podejmuje działania zarówno w zakresie formalnej weryfikacji nadsyłanych sprawozdań z działalności fundacji, jak również działania informujące o konieczności realizacji powyższego obowiązku – zapewnia biuro prasowe resortu zdrowia. I przedstawia dane: resort zdrowia w 2015 r. wystąpił do 1072 fundacji z prośbą o przekazanie zaległych sprawozdań z ich działalności za 2013 rok.
Ministerstwo zapewnia również, że uchylanie się od obowiązku sprawozdawczego (jak również uchylanie się od obowiązku uzupełnienia przekazanych uprzednio sprawozdań) „niejednokrotnie skutkowało wezwaniem zarządów fundacji do usunięcia nieprawidłowości w ich działalności, a w przypadku nieustosunkowania się do powyższego – skierowaniem przez ministra zdrowia wniosków do właściwych sądów o zawieszenie zarządów i wyznaczenie zarządców przymusowych.
Właśnie to spotkało fundację Centrum Monitorowania Lecznictwa Okołoporodowego z Siemianowic Śląskich, której działalność opisywaliśmy w połowie 2015 roku. Fundacja – założona w sierpniu 2014 roku przez Monikę Wulczyńską, mamę trzyletniej już Liliany, od porodu leżącej pod respiratorem (rodzice oskarżają szpital, w którym dziewczynka się urodziła, o błędy w sztuce i walczą o gigantyczne odszkodowanie) – swoje pierwsze sprawozdanie powinna złożyć w Ministerstwie Zdrowia do 31 grudnia 2015 roku.
Zarząd fundacji tego obowiązku nie dopełnił. – Fundacja Centrum Monitoringu Lecznictwa Okołoporodowego nie przekazała ministrowi zdrowia sprawozdania ze swojej działalności za 2014 r., pomimo trzykrotnego wystąpienia do Fundacji w sprawie wywiązania się z przedmiotowego obowiązku – ustaliliśmy w resorcie zdrowia. Minister dwukrotnie wzywał Fundację do usunięcia nieprawidłowości w jej działalności polegających m.in. na braku realizacji obowiązku sprawozdawczego za 2014 r. „Z uwagi na fakt, iż powyższe działania nie przyniosły rezultatu, minister zdrowia – na podstawie art. 14 ust. 2 ww. ustawy – wystąpił do właściwego sądu z wnioskiem o zawieszenie zarządu fundacji i wyznaczenie zarządcy przymusowego” – poinformowało nas biuro prasowe resortu.
Prezes fundacji, Monika Wulczyńska, odmówiła mi odpowiedzi na pytania dotyczące przyczyn niezłożenia sprawozdania za rok 2014 oraz tego, czy takie sprawozdanie za rok 2015 fundacja przekazała do Ministerstwa Zdrowia. Zamiast tego oskarżyła mnie o stronniczość i współuczestnictwo w grupie osób atakujących fundację. Do części osób, zaliczanych do tej grupy, w 2015 roku trafiły zresztą „przedsądowe wezwania do naprawienia szkody”: za krytyczne wobec rodziców Liliany oraz fundacji CMLO wpisy w Internecie „pozwani” (pisma nie miały żadnego ciągu dalszego, stąd cudzysłów) mieli płacić od kilku do nawet dwudziestu tysięcy złotych, jako że działali na szkodę fundacji.
Strona internetowa fundacji, przez którą były prowadzone liczne zbiórki, nie działa już od wczesnej jesieni. Domena, jak się można dowiedzieć, została wystawiona na sprzedaż. Jednak na Facebooku ciągle można znaleźć numer konta fundacji i apel rodziców Liliany, którzy proszą o wpłaty na pomoc prawną w toczących się sprawach. Jeszcze gdy strona była dostępna, w zakładce „Kontrola podstawą zaufania” można było przeczytać, że fundacja podlega kontroli licznych (?) ministerstw, a darczyńcy będą mogli zapoznać się ze sprawozdaniami. Nigdy żadne nie zostało jednak udostępnione.