Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 51–68/2012
z 9 lipca 2012 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Polscy wolontariusze w krajach Trzeciego Świata

Hartowanie na głębokiej wodzie

Krzysztof Boczek

Lekarze, którzy jako wolontariusze leczą w krajach Trzeciego Świata, zdobywają cenne i niecodzienne doświadczenia.

Tuż po przyjeździe na Jamajkę, w dniu, w którym mieli rozpocząć pracę, najpierw przez sen, a potem na jawie, usłyszeli dziesiątki ludzi. Radośnie śpiewali „children don’t worry” Boba Marleya. Zbudzone, roczne dziecko zaczęło płakać. Beata i Łukasz Kowalewscy, polscy lekarze tuż po stażu, wyszli zobaczyć, kto obudził ich maleństwo. W poczekalni do kliniki stało ok. 90 rozśpiewanych, kołyszących się w rytm pieśni osób. Wszyscy czekali na białych lekarzy.

– Myśleli, że będziemy krótko, dlatego przyszli tak tłumnie i witali nas śpiewem – Beata Kowalewska szeroko uśmiecha się na wspomnienie tej pierwszej chwili, z ich 9 miesięcy spędzonych na Jamajce.

Stadia znane tylko z książek

Młode małżeństwo lekarzy chciało najpierw wyjechać do Afryki, by leczyć tam jako wolontariusze. Dziecko pokrzyżowało im plany: z rocznym maluchem wyjazd na kontynent pełen tropikalnych chorób był mało rozsądny. Dlatego z pomocą fundacji Redemptoris Missio pojechali na Jamajkę, do kliniki kierowanej przez siostry zakonne w miejscowości Magoty.

Wszystko było tu niecodzienne. Jako lekarze pierwszego kontaktu pracowali w 3 klinikach, do tego wykonywali wizyty domowe i mieli pod opieką dom starców. Przez pierwszy tydzień, gdy do głównej kliniki przychodziło po 100 pacjentów, zaczynali dzień o 8 rano, a kończyli o 20.

Ku ich zaskoczeniu, zamiast chorób tropikalnych, których się spodziewali, leczyli najczęściej typowe i w Polsce przypadłości: nadciśnienie, cukrzycę, otyłość, choroby płuc. Ale za to w stadiach znanych tylko z książek – służba zdrowia w tym kraju jest płatna, dlatego ubodzy mieszkańcy zwlekają z wizytą u lekarza tak długo, jak tylko mogą. Beata Kowalewska pamięta Jamajczyka, który przyszedł piechotą z piekielnie ropiejącą i śmierdzącą raną na łydce. Lekarze wygrzebali z niej kilkadziesiąt małych, białych larw – takich, jak robaki na ryby. Siostry dały choremu pieniądze na taksówkę, by dojechał do szpitala – nogę trzeba było amputować. Mężczyzna po tygodniu wrócił do Polaków, znowu z białymi robakami w ranie: do szpitala go nie przyjęto, więc chodził, aż ból mu to uniemożliwił. – Czasami praca była tam hardcorowa – komentuje Beata.

Polakom czasami ręce opadały z bezsilności. Beata wspomina przypadek mężczyzny, który nieśmiało wyznał jej, że boli go w okolicach intymnych. Chciała go zbadać. – Teraz? – zdziwił się, bo obce kobiety nie dotykają mężczyzn w te miejsca. Na Jamajce to tabu. Gdy wreszcie zdjął spodnie, okazało się, że jądro sięga prawie do kolan. Prawdopodobnie był to wodniak, który istniał już od wielu lat. – Nie miałam z nim co zrobić. Dałam środki przeciwbólowe i wysłałam go do szpitala – wspomina. Mężczyzna nie miał pieniędzy na leczenie w szpitalu, więc zjawił się ponownie po tabletki przeciwbólowe. Trzeci raz już nie przyszedł – zmarł.

Polscy lekarze mieli do dyspozycji ekg, usg, maszynę tlenową, opatrunki, ale z lekami było już gorzej. – Musieliśmy ostro lawirować, by leczyć tym, co akurat mieliśmy na stanie kliniki – mówi Beata. Pacjentów nie było stać na kupno leków w aptece, dlatego lekarze wydawali im te, jakimi dysponowali. W klinice często nie było wody, bywało, że nawet przez 2 tygodnie. – Smród z toalet był wówczas obezwładniający.

Lekarze zderzali się także z mentalnością mieszkańców. Jamajczycy się nie martwią, popalają marihuanę, jedzą to, co akurat wyrosło albo znaleźli w buszu, wodę pozyskują z deszczu. – Tam cały czas jest weekend – podsumowuje Łukasz Kowalewski. Chwilami ta bezstresowa ich mentalność (czyt. nieodpowiedzialność) była uciążliwa. Dziecko z astmą i zapaleniem oskrzeli dostało w klinice tlen, lekarka nakazała więc matce, by malucha położyła, aby odpoczywał. Pod koniec dnia okazało się, że kobieta zostawiła kilkulatka na korytarzu kliniki i poszła załatwić jakieś sprawy.

Gdy Polacy wyjeżdżali z Jamajki, pacjenci żegnali się z nimi serdecznie. Tłum ponownie śpiewał im pieśni, tym razem na pożegnanie. Musieli obiecać, że wrócą.

I wrócili – trzy dni po rozmowie ze „Służbą Zdrowia”. – Już widzę te 90 osób, które przyjdzie do lekarza. I już jestem przerażona. I już mi się chce ryczeć – mówiła Beata tuż przed wylotem. Nie dodała, że z radości. Bo to akurat oczywiste.

8 miesięcy jak 5 lat

W 2005 r. Rafał Nowak, okulista wówczas w trakcie specjalizacji, przez 8 miesięcy pracował w Nepalu. W czasie jednej z pierwszych operacji zaćmy, jakie prowadził w eye campach w górach tego kraju, trafił mu się trudny przypadek: zaćma przejrzała. – Nawet w szpitalu zabieg byłby ciężki do wykonania, a ja miałem warunki polowe, w dodatku byłem wtedy mało doświadczony – wspomina. Wystąpiły poważne powikłania, ale jakoś dał radę wszczepić soczewkę przedniokomorową. – Załamałem się. Jedna z pierwszych moich operacji i od razu takie problemy – dodaje dr Nowak. Następnego dnia, gdy ciągle zdruzgotany, człapał przez tymczasowy obóz okulistów, pacjent, który jeszcze dzień wcześniej był niewidomy, rozpoznał lekarza. Tym ślepym do niedawna okiem. – Wówczas wstąpiły we mnie nowe siły i zrozumiałem, że jest sens to robić – dodaje dr Nowak.

Od tego czasu w ramach Projektu Trzecie Oko (logo to charakterystyczne dla buddyzmu i Nepalu oko mądrości) Rafał Nowak z kilkunastoosobowymi zespołami (1–2 okulistów, 3–5 asystentów + pielęgniarki) prowadził obozy operacyjne w piaskach Sahary Zachodniej, dżungli północnych Indii i ponownie w niebosiężnych górach Nepalu.

Przed każdym wyjazdem przez wiele miesięcy trwa załatwianie formalności, rozpoznawanie terenu, przygotowywanie miejsca z organizatorami lokalnymi. W Nepalu pomaga im Gurka Welfare Trust – organizacja opiekująca się byłymi żołnierzami z plemienia Gurków w Nepalu. Szpitale polowe, tzw. eye camp, zazwyczaj trwają kilka dni, ale razem z dojazdem i powrotem cała wyprawa zajmuje ok. 10 dni. Bo dotarcie do odciętych od świata miejscowości jest bardzo czasochłonne. I niebezpieczne. W Nepalu zespół leciał awionetką na wysoko położone, trawiaste lądowisko, a potem karawaną dżipów wspinał się po wijących się nad przepaściami drogach. Dotarcie do eye camp przypominało bardziej Camel Trophy niż wyjazd okulistów. Podczas eye campu w 2005 r. w Nepalu konwój dżipów z medykami zatrzymała na jednej z serpentyn partyzantka maoistów. Grożąc karabinami zażądali okupu za życie medyków. Dzięki zdolnościom negocjacyjnym lokalnego lekarza skończyło się tylko na strachu. Ostatnie kilkadziesiąt kilometrów w Nepalu okuliści pokonywali na piechotę w karawanie z tragarzami – nie sposób dotrzeć inaczej do większości miejsc Nepalu.

W eye campach, czyli zaadaptowanych szkołach albo pod namiotami, w ciągu kilku dni zespoły okulistów, asystentów i pielęgniarek badają ponad tysiąc osób. Podczas ostatniego eye campu w Nepalu wykonano ponad 100 operacji zaćmy. I wszystko w polowych warunkach, zazwyczaj bez stałej elektryczności. Przy operacjach zaćmy okuliście cały czas towarzyszył asystent z latarką, by poświecić, jeśli w krytycznym momencie zabraknie prądu z generatora.

Rafał Nowak twierdzi, że praca w takich warunkach, w krajach Trzeciego Świata, to świetne doświadczenie dla lekarza. – W ciągu 8 miesięcy pracy w Nepalu nauczyłem się więcej niż w Polsce przez 5 lat – twierdzi. Być może dlatego, że lekarze mają tam do czynienia z przypadkami niezwykle rzadko spotykanymi u nas, w kraju. W których, niestety, niewiele już można zrobić. Do dr. Nowaka trafiali m.in.: dziecko z olbrzymim guzem w oku, bez szans na leczenie, niewidomi z guzami mózgu, osoby z oczyma przedziurawionymi drutem…

Poczucie beznadziei kształtuje mentalność mieszkańców. – W Saharze Zachodniej panuje kompletny marazm, ludziom nic się nie chce robić. Oni nawet sami sobie nie chcą pomóc – rozkłada ręce dr Nowak. Jak mówi, często zdarzało się, że wiele pracy włożyli w zbadanie pacjenta, a ten, gdy został już zakwalifikowany do operacji, szedł do domu. Bo może innym razem zdecyduje się na operację.

Ci niosą pomoc

Organizacji, które wysyłają do krajów Trzeciego Świata wolontariuszy: lekarzy i pielęgniarki, jest w Polsce co najmniej kilka. Najbardziej aktywna na tym polu jest Fundacja Redemptoris Missio – w ciągu 20 lat dzięki tej instytucji do kilkudziesięciu krajów wyjechało 136 osób personelu medycznego. Ostatnio najczęściej trafiali do Kenii, Kamerunu, Jamajki, Indii – tam, gdzie działają już polscy misjonarze. Lekarze z Redemptoris Missio leczyli m.in. zęby trędowatym u ojca Mariana Żelazka w Indiach.

Fundacja wysłała także dziesiątki tysięcy paczek z farmaceutykami, sprzętem medycznym, środkami opatrunkowymi, a od 3 lat prowadzi też pomoc humanitarną w Afganistanie. – Wysłaliśmy tam 10 ton ciepłych, zimowych ubrań – informuje Justyna Janiec-Palczewska, wiceprezes fundacji. Redemptoris Missio organizuje także „adopcje na odległość”, dzięki temu programowi blisko 70 dzieci w krajach Trzeciego Świata może się kształcić.

Duże tradycje w niesieniu pomocy medycznej w biednych krajach, zwłaszcza ofiarom wojen, katastrof i kataklizmów, ma także Stowarzyszenie Polska Misja Medyczna. Za pośrednictwem tej organizacji personel medyczny z Polski pomagał mieszkańcom m.in. w Kosowie, Czadzie, Afganistanie, Iraku, Gruzji.

Projekt Trzecie Oko jest relatywnie najmłodszą i najmniejszą organizacją, skupioną na pomocy medycznej w krajach Trzeciego Świata.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot