26 stycznia 1990 r. wygrałam konkurs na stanowisko redaktor naczelnej „Służby Zdrowia”. Gazeta była wtedy wielką, czarno-niebieską płachtą. Ukazywała się jako 8-stronicowy tygodnik, nie zawsze chętnie przeglądany przez kolejne pokolenia lekarzy, pielęgniarek, techników medycznych, począwszy od 1949 r. Dlaczego wystartowałam w konkursie? Dla zasady i z konsekwencji. Kiedy dekadę wcześniej jako dziennikarka „Służby Zdrowia” przywiozłam relację ze strajku „Solidarności” Służby Zdrowia w Gdańsku, moja ówczesna naczelna tekst wstrzymała. W stanie wojennym wyrzuciła mnie z pracy – byłam elementem antysocjalistycznym. Opuszczając wtedy redakcję, oświadczyłam Marii Cześnin – Straszewiczowej. – Kiedyś tu wrócę, na pani miejsce.
Wróciłam po zmianie ustroju. Ale były już tego i inne powody – wiara w tworzące się wolne media, przekonanie o konieczności i realnej szansie zmian w ochronie zdrowia, była gotowość służby wspaniałym ludziom, którzy „wykonują najpiękniejszy zawód świata”.
Kilkanaście miesięcy po wygranym konkursie stworzyliśmy spółkę dziennikarską i zostałam prezesem wydawnictwa. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia 1991 r., w małym mieszkanku z siedmioletnią córką wpatrywałyśmy się w kolorowe bombki na plastikowej choince. – Anusiu, będę miała teraz więcej pracy i obowiązków, będę czasem późno wracać...
Przez kolejne 22 lata miałam wielką frajdę robienia tego, co lubię i co – jak wierzyłam – ma sens dla innych. Na własne ryzyko i odpowiedzialność. Nigdy nie chodziło mi o biznes, zresztą współczuję tym, którym liczenie pieniędzy przesłania przyjemność z życia i pracy. Kiedy zamykaliśmy kolejne wydania gazety, zdarzało się wracać do domu nad ranem. Córka powtarzała: ta „Służba Zdrowia” to twoje drugie dziecko. Było. Kiedy sama dorosła, zawodowe kroki zaczęła stawiać właśnie w tej redakcji.
A gazeta? Zmieniała się wraz z tym, jak zmieniał się w Polsce system ochrony zdrowia, z drugiej strony – jak unowocześniały się media. Z wielkiej płachty stała się kolorowym tygodnikiem, kilka razy odsłaniała nowe oblicze graficzne. Bez zmian pozostawały jednak wartości leżące u jej podstaw: rzetelność, wiarygodność, szacunek dla czytelnika. Jej wizytówką były też zawsze krytyczne pióra z najwyższej półki. Patrzyliśmy władzy na ręce, oddzielając ziarno mądrych zamierzeń od plew niekompetencji czy działań pozorowanych. Nie lubili nas ministrowie zdrowia (z wyjątkiem śp. Franciszki Cegielskiej i prof. Zbigniewa Religi) i inni politycy, bo nie mogli liczyć na taryfę ulgową. Nie przepadały za nami koncerny farmaceutyczne, bo ryzykując własną kondycją finansową – pisaliśmy często trudną dla nich prawdę.
Pokazywaliśmy nie tylko, co i dlaczego jest źle, ale też, co musi się zmienić i jak to zrobić. Jeden z ministrów zadzwonił do mnie nawet kiedyś z pretensjami. Był wczesny poranek, dzień po tym, jak w sejmie przepadła jego sztandarowa ustawa. Przez wiele miesięcy z nią walczyliśmy, bo była zła. – To twoja wina – nie krył rozżalenia. Pomyślałam – jeśli to prawda, tym lepiej dla systemu. Ale złych ustaw przybywało. Dziś służba zdrowia w Polsce wkroczyła na równię pochyłą, a przyczynami tego stanu rzeczy są tysiące zaniechań i złych decyzji. Bo pieniędzy było, jest i będzie za mało. Ale dojrzałych koncepcji zmian i konsekwencji w ich wprowadzaniu jak na lekarstwo.
Zmiany są za to w semantyce. Mówienie o „służbie zdrowia” stało się passe. Wyparła ją „ochrona zdrowia”, „rynek zdrowia”. Zawsze miałam problem z przyjęciem tego ducha nowoczesności. Bo jednak „w służbie” brzmi mi dumniej niż „w ochronie” czy „ na rynku”. Służba to misja. Wiem jednak, że w zderzeniu z rzeczywistością tu i teraz – te słowa brzmią anachronicznie, by nie rzec – kosmicznie.
22 lata to cała epoka, zwłaszcza w czasach wielkiej transformacji. Pora na zmiany. Według Majów 21 grudnia ma być koniec świata. Dla mnie kończy się ten dotychczasowy, 22-letni świat. Zaczyna nowy, jeszcze nieznany.
Dziękuję tym, którzy ciężko ze mną pracowali i tworzyli gazetę, w tym Tomkowi Sienkiewiczowi, który pamięta nasz rok 1990. Dziękuję Czytelnikom, bez których ta praca nie miałaby sensu.
Życzę Wam, służbie zdrowia i „Służbie Zdrowia”, wszystkiego dobrego w Nowym Roku. A w Święta – rodzinnego ciepła, wytchnienia i chwili dla siebie. Przede wszystkim zaś – dużo zdrowia.
Aleksandra Gielewska, redaktor naczelna
ola.gielewska@gmail.com