„Plaga egipska szerzy się w Łodzi. Prócz gruźlicy, która dziesiątkuje ludność naszego miasta, najbardziej rozpowszechnioną jest jaglica!” – pisał na łamach Ilustrowanej Republiki w 1925 roku tajemniczy dr G. Choć największa fala epidemii jaglicy minęła, to nieleczona groziła ślepotą, wywołując strach i mobilizując służby medyczne do działania. A były one konieczne.
Po pierwszej wojnie światowej w odrodzonej Polsce zapadalność na jaglicę, niezwykle zakaźną chorobę oczu, była bardzo wysoka. Przyczynił się do tego między innymi napływ tysięcy repatriantów z Rosji, w której jaglica występowała już od lat endemicznie. Szczególnie intensywnie szerzyła się w województwach poznańskim i łódzkim, gdzie w latach 1924–1926 chorowało na nią ponad 23 proc. ludności. Bardzo wysoką chorobowość, sięgającą nawet 30 proc., notowano wśród repatriowanych dzieci, umieszczanych w zakładach opiekuńczych. Jaglica zwykle występowała tam, gdzie była bieda, złe warunki mieszkaniowe, ciasnota i brak higieny. Szerzeniu się epidemii sprzyjały duże skupiska ludzi, stąd częste zachorowania wśród dzieci szkolnych i poborowych.
Podejrzenie jaglicy nasuwała ropna wydzielina z oczu, łzawienie, światłowstręt, zaczerwienie brzegów powiek, czasem opuszczenie się górnej powieki, co nadawało choremu senny wygląd. Na początku choroby rozpoznanie jej mogło nastręczać trudności. Gdy pod nabłonkiem spojówek pojawiały się grudki, przypominające wyglądem ziarna jagieł – stąd nazwa jaglica – lub żabią ikrę, diagnoza stawała się niemal pewna. Nieleczona jaglica mogła prowadzić do wielu powikłań, w tym do najgorszego – ślepoty. Grudki jaglicze sprawiały, że powieka stawała się szorstka, a drażnienie oka powodowało powstanie tzw. łuszczki jagliczej, znacznie upośledzającej widzenie. Także gojenie się rozległych zmian jagliczych mogło mieć niekorzystne następstwa. Powstające blizny prowadziły czasem do trwałego zniekształcenia powiek, wymagającego korekty chirurgicznej.
W II Rzeczpospolitej zapobieganiem i zwalczaniem jaglicy, uważanej wówczas za chorobę społeczną, zajmowała się administracja państwowa i samorządowa oraz organizacje społeczne i dobroczynne. Już w 1918 roku w Witkowicach pod Krakowem powstał, jako pierwszy w Europie, stacjonarny zakład leczniczy dla dzieci jagliczych. Leczono w nim szczególnie ciężkie przypadki. Zakład, będący filią Kliniki Okulistycznej UJ, był bardzo dobrze wyposażony, a dzieci, trafiające z całej Polski, uczyły się w powiązanej z nim szkole powszechnej. Z roku na rok w miastach powstawały coraz liczniej poradnie przeciwjaglicze. Leczenie w nich było bezpłatne. W 1928 roku ukazało się rozporządzenie prezydenta Rzeczpospolitej o zwalczaniu jaglicy. Wprowadzało ono obowiązek zgłaszania do administracji powiatowej każdego przypadku jaglicy w ciągu tygodnia od stwierdzenia zachorowania przez lekarza. Leczenie przez cały czas trwania choroby było dla chorego obowiązkowe. Kto uporczywie się od tego uchylał, podlegał izolacji i przymusowemu leczeniu. Powstanie w II RP przychodni i specjalistycznych oddziałów przeciwjagliczych, ustawiczne szkolenie lekarzy, udzielanie chorym pomocy w terenie w ramach tzw. ruchomych kolumn sprawiły pojawienie się opinii, że walka z jaglicą na świecie najlepiej jest zorganizowana właśnie w Polsce. Zdobyte wówczas doświadczenia okazały się przydatne w następnej bitwie z epidemiami jaglicy, jakie przetoczyły się przez zniszczoną II wojną światową Polskę. Ale wówczas z pomocą przyszły nowe skuteczne leki – antybiotyki, których nie było wcześniej.
Skąd w ogóle jaglica – zwana też plagą egipską lub egipskim zapaleniem spojówek – wzięła się w Europie? Rozpowszechnienie jaglicy wśród różnych grup etnicznych wskazuje, że prawdopodobnie pochodzi ona z Azji Środkowej. Szczególnie często miała występować u Mongołów. Jednakże jednym z najstarszych dowodów na występowanie jaglicy w okresie prehistorycznym są szkielety ludzkie znalezione w Australii. Badając czaszki, pochodzące sprzed 12 tysięcy lat, archeolodzy odkryli na kości łzowej uszkodzenia, które mogły być następstwem zakażenia. Po analizie tych zmian naukowcy stwierdzili, że najbardziej prawdopodobną przyczyną była jaglica.
Dowody na występowanie jaglicy w starożytności pochodzą głównie ze źródeł pisanych. O jaglicy wzmiankują chińskie teksty medyczne z III tysiąclecia p.n.Ch. O jaglicy wspomina też papirus Ebersa z połowy XVI wieku p.n.Ch. Papirus ten, znaleziony w XIX wieku i odkupiony od nieznanego z nazwiska Araba przez egiptologa Georga Ebersa, zawiera nie tylko informacje o chorobach wewnętrznych i chirurgicznych, ale jest też zbiorem ok. 800 różnych recept. Wśród nich znajdują się recepty na jaglicę. Nic dziwnego, gdyż choroba ta w starożytnym Egipcie była dość częsta. Wśród objawów wymieniano świąd, zaczerwienienie, ból i obrzęk powiek oraz zaburzenia widzenia. Celem leczenia było ich ustąpienie i zapobieganie powikłaniom, np. wywinięciu rzęs do wewnątrz. Drażniąc rogówkę, powodowały one przewlekły stan zapalny, prowadzący nawet do jej zmętnienia i upośledzenia wzroku. Aby temu zapobiec, zalecano m.in. okłady z mieszaniny mirry i krwi jaszczurki lub odchodów muchy, czerwonej ochry i moczu. Poza farmakoterapią zalecano usuwanie spod powiek grudek jagliczych przez ich wyskrobywanie różnymi narzędziami. O takiej metodzie postępowania wspominają też teksty medyczne starożytnej Grecji, np. pochodzący z V–IV wieku p.n.Ch. Corpus Hippocraticum. O jaglicy pisał też ostatni wielki lekarz starożytnego Rzymu – Galen. Choroba ta musiała być wówczas nader częsta, skoro do stałego wyposażenia każdego szanującego się obywatela rzymskiego należały przybory toaletowe: pęseta, łyżeczka i skrobaczka, które służyły, jak mówi jedna z teorii – do usuwania z oka grudek jagliczych. Po takim zabiegu dla przyśpieszenia gojenia zalecano okłady z roztworu siarczku żelaza, żółci kozy lub miodu. Występowanie grudek, charakterystycznego objawu jaglicy, spowodowało nadanie jej łacińskiej nazwy „trachoma”. Po raz pierwszy pojawiła się ona w I wieku p.Ch. w pracy Dioskuridesa pt. De Materia Medica. Cornelius Celsus, encyklopedysta z przełomu er, jaglicę nazywał „aspiritudo”. Jak na ironię, upadek starożytnego Rzymu spowodował we wczesnym średniowieczu ograniczenie występowania jaglicy. Z pewnością jednak była ona dobrze znana w Bizancjum i krajach arabskich. Paweł z Eginy, lekarz aleksandryjski z VII wieku, opisując jaglicę, porównał wygląd spojówki do miąższu figi. Lekarze arabscy: Hunain, Al i Ibn Isa, Alhasen w X wieku odróżniali już w przebiegu jaglicy okres grudkowy, brodawkowaty, okres, kiedy spojówka przypomina figę pękniętą, okres blizn i wrastania rzęs. Leczyli jaglicę nie tylko miedzią, ale i tzw. mięsieniem, a czasem operacyjnie. Łuszczkę uważali za następstwo jaglicy i leczyli ją peritomią.
W Europie epidemie jaglicy „odżyły” na nowo za czasów krucjat. Ich występowaniu sprzyjał także niski poziom higieny. Jednakże stopniowa poprawa warunków higieniczno-sanitarnych spowodowała, że ok. XVII/XVIII wieku jaglica w Europie znowu na chwilę jakby przycichła. Kiedy jednak w 1798 roku Napoleon rozpoczął misję wojskową do Egiptu, nie tylko musiał walczyć z armią egipską, ale także z chorobą oczu, która obezwładniła tysiące żołnierzy armii napoleońskiej. Choroba ta, nazywana wówczas wojskowym lub egipskim zapaleniem oczu, w rzeczywistości była połączeniem kilku różnych infekcji oka, w tym jaglicy, co tylko pogarszało sytuację, gdyż następowała szybka utrata wzroku. Choroba spowodowała, że wojska Napoleona musiały się wycofać. Powracający do domów chorzy żołnierze zawlekli jaglicę z Egiptu, gdzie panowała endemicznie, do Europy, gdzie, co prawda, występowała, ale raczej sporadycznie. Jaglica, jako choroba niezwykle zakaźna, miała już ułatwioną drogę. Zaczęła szerzyć się wśród ludności cywilnej. Tak oto jaglica stała się na Starym Kontynencie chorobą epidemiczną. To spowodowało zainteresowanie się nią ówczesnych lekarzy. W XIX wieku rozpatrywano różne przyczyny, jednak do czasu odkryć mikrobiologii idea szerzenia się jej „z osoby na osobę” nie była jeszcze powszechnie akceptowana. Powodów jej występowania upatrywano raczej w czynnikach środowiskowych. Aby wyjaśnić tę kwestię, w 1810 roku w Anglii powołano grupę lekarzy specjalistów. Po przeanalizowaniu sytuacji zalecili oni, aby zakażone osoby izolować i szczególnie dbać o czystość. Wskazali też, że częste mycie rąk, zmiana odzieży, używanie tylko własnych ręczników i pościeli ogranicza szerzenie się choroby. Tak jak przed wiekami, w leczeniu zalecano usuwanie ziarnistości jagliczych oraz przemywanie oczu różnymi miksturami. W XIX wieku jaglica występowała już w wielu rejonach Francji i Niemiec, we Włoszech, na Węgrzech i w Rosji. Pod koniec XIX wieku, mimo wdrożonych procedur zapobiegawczych, jak np. przymusowego badania pod jej kątem europejskich imigrantów, szerzyła się także w Stanach Zjednoczonych.
Przełom w zrozumieniu, czym jest jaglica, przyniosły odkrycia w bakteriologii. Uczeni, zgadzając się co do zakaźnego charakteru trachomy, zaczęli poszukiwać wywołującego ją drobnoustroju. Przełomowego odkrycia dokonali na początku XX wieku dwaj badacze: urodzony w Bytomiu niemiecki Żyd Ludwig Halberstädter – lekarz dermatolog i radiolog oraz Austriak Stanislaus von Prowazek – zoolog i parazytolog. W 1907 roku, oglądając pod mikroskopem jaglicze wyskrobiny z oka, dostrzegli w komórkach tzw. cytoplazmatyczne ciałka inkluzyjne. Nazwane wtrętami Halberstädtera i Prowazka uchodziły za przyczynę jaglicy. To odkrycie utorowało drogę dalszym badaniom, które doprowadziły do ustalenia, że jaglicę powoduje niewielka gram-ujemna bakteria – Chlamydia trachomatis. Ale nie tylko jaglicę. Może być ona także przyczyną przewlekłego zapalenia rogówki i spojówki, zakażenia dolnych odcinków dróg moczowo-płciowych, odbytu i gardła, zapalenia płuc i ziarnicy wenerycznej pachwin. Występująca na całym świecie Chlamydia – to prawdziwa plaga, nie tylko egipska.