O mobbingu w środowisku lekarskim napisano już wiele. Zjawisko to stało się przedmiotem badań socjologicznych, psychologicznych, analiz prawnych, publikacji dziennikarskich. Izby lekarskie organizowały specjalne kursy przeciwdziałania mobbingowi. Przed sądami toczyły się i toczą sprawy o mobbing w miejscu pracy lekarzy. Lekarze bowiem, bez względu na pozycję, zbyt często zapominają, że jeśli już nie kierują się, niestety, elementarną kulturą, to powinni choćby przestrzegać kodeksu etyki lekarskiej, którego zapisy wprost nakazują im okazywać sobie szacunek. Prawie sto procent opisywanych i rozpatrywanych przypadków dotyczyło mobbingu wobec młodszych kolegów ze strony dyrektorów placówek czy lekarzy stojących wysoko w hierarchii zawodowej. A to przecież nie wyczerpuje problemu. Zbyt często, niestety, zdarza się podważanie w rozmowie z pacjentem kompetencji innego lekarza pod jego nieobecność. Pacjenci często słyszą w gabinecie: „Kto panu to przepisał? Przecież to bez sensu!”. A zdarza się, że jeszcze gorzej: „Co za konował! Przecież to pana zabije!”. Spontanicznych reakcji nie można tłumaczyć wątpliwościami wobec kompetencji kolegi lekarza. Takie wypowiedziane opinie i uwagi niszczą nie tylko szacunek dla pracy kolegi, ale podważają zaufanie pacjenta, co nie pomaga w terapii. A powód oburzenia nie zawsze przecież znajduje odzwierciedlenie w merytorycznej racji. Czy naprawdę tak trudno, jeśli pojawią się wątpliwości, zadzwonić do kolegi po fachu i wyjaśnić z nim sprawę? Wiele mówi się o konieczności podnoszenia umiejętności w komunikacji lekarz–pacjent. A co z komunikacją lekarz–lekarz?