Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 77–84/2017
z 12 października 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Jakość do poprawy

Witold Paweł Kalbarczyk

Jaka jest jakość ochrony zdrowia w Polsce? To pytanie, na które odpowiedź zależy od punktu widzenia. Innej udzielą pacjenci, w zależności od stopnia satysfakcji z opieki czy nawet pojedynczego świadczenia, innej pracownicy systemu, także zróżnicowanej w zależności od zajmowanej pozycji i satysfakcji z pracy, a jeszcze innej politycy. A jak jest naprawdę?

Na jakość systemu opieki zdrowotnej, niezwykle złożonego i składającego się z wielu podsystemów, w których działa wielu interesariuszy, często o sprzecznych interesach, składa się szereg elementów. Tylko jednym z nich jest jakość świadczeń medycznych, a i ta podlega ocenom z różnego punktu widzenia. Dla pacjenta jakość opieki – rozumiana jako produkt – to łączna ocena z co najmniej czterech perspektyw – dostępności, efektu, satysfakcji i bezpieczeństwa. Dla lekarza czy pielęgniarki udzielających świadczenia ważny jest rezultat, efektywność i bezpieczeństwo. Dla płatnika oraz zarządzających, zarówno placówką medyczną, jak całym systemem, kluczowe znaczenie ma mierzalna wysoka jakość, efektywność, ale także dostępność świadczeń, bezpieczeństwo i satysfakcja pacjentów. Waga poszczególnych składowych oceny dla każdej z tych grup także jest różna – dla płatnika czy zarządzających bardzo ważna jest efektywność, dla personelu medycznego rezultat i bezpieczeństwo, a dla pacjenta dostępność i rezultat. Widać zatem wyraźnie, że – wymieniając tylko te trzy grupy interesariuszy systemu, a jest ich dużo więcej – to, co wpływa na ocenę jakości opieki zdrowotnej zależy od pełnionej roli w systemie.

To nic innego jak właśnie ów punkt widzenia zależny od punktu siedzenia czy jak ktoś woli ocena wynikająca ze spojrzenia z innej perspektywy. Są jednak elementy tych ocen, które pomimo różnych perspektyw dotyczą de facto tych samych kryteriów – są nimi np. rezultaty leczenia. Dla pacjenta oznaczać one będą dobre samopoczucie, dla lekarza dobrze postawioną diagnozę i zastosowanie odpowiedniego leczenia oraz jego wynik, a dla płatnika efektywnie wydane pieniądze. Z pozoru nie to samo, ale summa summarum wszyscy są zadowoleni albo niezadowoleni.


Nie jest dobrze,
ale nie jest też tak źle


Jest wiele dowodów na to, że opieka zdrowotna w naszym kraju, mimo powszechnego narzekania na dostępność, świadczy usługi, których rezultaty są całkiem niezłe, a w niektórych dziedzinach medycyny wręcz doskonałe. Problem jednak polega na tym, że ocena systemu opieki zdrowotnej jako całości nie jest najlepsza, a niezadowolonych z jego funkcjonowania jest ogromna większość obywateli, w tym pacjentów i pracowników systemu opieki zdrowotnej. Powodów do niezadowolenia jest wiele, ale istotniejsze od ich wyliczania jest uświadomienie, że aby poprawić to, co nie działa dobrze, należy ocenić różne, najbardziej kluczowe elementy systemu wg określonych mierników jakości. Twórca sytemu ocen jakości w ochronie zdrowia Avedis Donabedian określił trzy obszary ocen, a tym samym trzy rodzaje mierników. Są to mierniki zasobów, procesów oraz wyników. Wiedzą to wszyscy zarządzający ochroną zdrowia, a pewnie także większość lekarzy i pielęgniarek w Polsce. Ale jak pokazuje praktyka w naszym kraju, niestety od dziesięcioleci, wiedzieć to jedno, a stosować się do zasad monitorowania określonych mierników – to drugie.


Źródła informacji
są niekompletne


W różnych bazach danych, do których raportowane są dane o zasobach kadrowych, sprzęcie medycznym, oddziałach i łóżkach szpitalnych, a także rozpoznaniach i świadczeniach zdrowotnych, są tak istotne luki, że tak naprawdę nie wiemy np. ilu jest lekarzy w Polsce albo jaka jest rzeczywista liczba zachorowań na nowotwory. Wg informacji z map potrzeb zdrowotnych dla onkologii opublikowanych przez Ministerstwo Zdrowia w 2015 roku niedoszacowanie nowych zachorowań w Krajowym Rejestrze Nowotworów przekracza 25%. Baza świadczeń NFZ ma na celu, jak sama nazwa wskazuje, zbieranie informacji o świadczeniach i służy sprawozdawaniu w celu uzyskania płatności przez podmiot leczniczy, ale w związku z tym, że w POZ płaci się kapitacyjnie, nikt nie jest w stanie odpowiedzieć, jakie świadczenia w ramach tej kapitacji zostały udzielone, bo lekarze tego nie muszą raportować. Z kolei w lecznictwie szpitalnym z uwagi na brak modyfikacji grup JGP od czasu ich wprowadzenia do rozliczeń przed 8 laty, a także dopuszczalność używania tzw. gruperów, nasze dane epidemiologiczne w odniesieniu do wielu chorób są nierzetelne – mamy więcej chorych z rozpoznaniami, za które szpital może dostać więcej pieniędzy. A jest to konsekwencja sytuacji, że za niektóre procedury płaci się zdecydowanie za dużo, a za inne, których niestety jest większość, za mało w stosunku do kosztów. Nie ma więc mowy o tym, żeby znaczna część świadczeń była efektywna, a wykonujący je personel zadowolony. Nie może więc być mowy także o wysokiej jakości opieki, a tym samym o zadowoleniu pacjentów.


Jak to zmienić?

Wydaje się, że jedynym sposobem na poprawę jest systemowe podejście do jakości opieki zdrowotnej. W założeniach ustawy o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta, które już w lutym tego roku przeszły konsultacje społeczne, napisano zdanie, że podnoszenie jakości świadczeń i systemu opieki zdrowotnej poprzez edukację nie przynosi dostatecznych efektów. Nie sposób nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia, mimo ogromnego zaangażowania pracowników oraz współpracujących z nimi wizytatorów i grona kilkudziesięciu dyrektorów pierwszych akredytowanych szpitali w Polsce, sprowadzone przez 20 lat swojego istnienia praktycznie wyłącznie do roli ośrodka akredytacyjnego dla dobrowolnej akredytacji szpitali, dotychczas wydało zaledwie 209 akredytacji dla szpitali i jedną dla placówki POZ. Gdy tymczasem w całym kraju, wg rejestru CSIOZ, działa 990 podmiotów leczniczych wykonujących działalność leczniczą w rodzaju stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne szpitalne, z czego aż 964 było szpitalami z umową o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Podmiotów świadczących usługi z zakresu POZ, w których dostępne są świadczenia lekarzy POZ, jest w całej Polsce ponad 9000. CMJ, mimo bez wątpienia dobrej roboty, którą wykonuje przy skromnych zasobach kadrowych, nie zajmuje się praktycznie monitorowaniem jakości w ochronie, a raczej zachęcaniem czy żeby użyć słowa zaczynającego się także na „m” – motywowaniem kadr zarządczych szpitali do stałego poprawiania jakości w zarządzanych przez nich placówkach. Problem z brakiem monitoringu jakości w ochronie zdrowia przez CMJ wynika z braku narzędzi prawnych i finansowych, które pozwalałyby na to, ale także z faktu, że dotychczas chyba żaden minister zdrowia nie traktował sprawy walki o lepszą jakość w ochronie zdrowia poważnie. Wiele działań na tym polu miała charakter pozorowany. Obiecywano, że za lepszą jakość świadczeń placówki będą dostawały więcej pieniędzy, ale przy stałych brakach na bieżące finansowanie i niemożności zaspokojenia rosnących potrzeb zdrowotnych, były to obietnice bez pokrycia. Prócz tego, dotychczas w polskim systemie ochrony zdrowia nie wprowadzono, jako obowiązującej, zasady mierzenia wielu stosowanych na świecie wskaźników jakości klinicznej opieki zdrowotnej, które pozwalają na rzetelną ocenę procesów i rezultatów leczenia przez poszczególne podmioty lecznicze oraz monitorowanie jakości realizowanych przez nie świadczeń lub kompleksowej opieki zdrowotnej. Na szczęście jest od tej reguły kilka odstępstw w postaci rejestrów, z których najlepszym przykładem jest Krajowy Rejestr Operacji Kardiochirurgicznych – KROK. Powstał on jako oddolna inicjatywa środowiskowa Klubu Kardiochirurgów. Przez to elitarne środowisko lekarskie był przez kilka lat prowadzony, a obecnie od kilku lat jest administrowany przez CSIOZ, występującego w tej roli w imieniu ministra zdrowia. Danych z tego rejestru nie publikuje się publicznie, ale wyłącznie środowiskowo oraz ma do nich dostęp minister zdrowia, co bez wątpienia dobrze służy motywowaniu kardiochirurgów do osiągania lepszych rezultatów i stałej poprawy jakości opieki kardiochirurgicznej w Polsce. Piszę o KROK m.in. dlatego, że jest to przykład rejestru klinicznego, który działa i dobrze służy zarówno systemowi, jak i kardiochirurgom oraz ich pacjentom w Polsce. Podobnie jak w innych krajach, w Europie głównie w krajach skandynawskich, ale także w Holandii czy Niemczech, gdzie rejestry kliniczne działają w ramach rozwiązań systemowych i są nadzorowane merytorycznie przez towarzystwa naukowe skupiające właściwych dla danego rejestru specjalistów medycyny. W Polsce bez wątpienia także potrzebne są rejestry choćby cukrzycy, SM czy chorób rzadkich. Dzięki nim moglibyśmy wiedzieć, ilu mamy chorych i jak są oni leczeni, czy leczenie to jest odpowiednie, skuteczne i efektywne ekonomicznie. Dzięki monitorowaniu określonych mierników spełniających kryteria istotności, specyficzności, czułości, dostępności i rzetelności, wiedzielibyśmy, co i gdzie trzeba poprawić, aby leczenie było lepsze, a opieka wyższej jakości. Warunkiem dobrego działania takiego systemu, prócz regulacji prawnych, jest przede wszystkim wprowadzanie do systemu rejestrów klinicznych – czy też wszystkich innych, choćby świadczeń NFZ, kadr CSIOZ czy przywołanego dalece niekompletnego Krajowego Rejestru Nowotworów – rzetelnych danych. Bez nich wskaźniki jakości będą miały mniej lub bardziej zafałszowaną wartość. Informatycy, analitycy czy też statystycy mówią, że jakość danych wyjściowych zależy od jakości danych wejściowych, co po angielsku – przepraszam za slangowe, wulgarne wyrażenie – brzmi: shit in, shit out. Wartość i rzetelność wskaźników jakości opieki zdrowotnej zależy zatem od samych świadczeniodawców. Użytkownicy KROK i KRN wiedzą to doskonale.


Uczenie się i ulepszanie
oparte na porównaniach


To, w jaki sposób korzysta się ze wskaźników klinicznych procesów i rezultatów, ma ogromny wpływ na poprawę jakości opieki zdrowotnej. Liczne publikacje dowodzą, że najszybsze i najlepsze rezultaty osiąga się tam, gdzie stosuje się zasadę peer comparison, co w bezpośrednim tłumaczeniu oznacza porównanie do rówieśników, a należy rozumieć jako porównanie do podobnych sobie. W przypadku rejestrów klinicznych, ale także efektywności czy też jakości opieki świadczonej przez szpitale mierzonej np. liczbą zdarzeń niepożądanych lub częstością zakażeń szpitalnych, dobrą i często przez lata stosowaną zasadą jest nieupublicznianie w pełnym zakresie tych danych, ale przekazywanie ich wyłącznie środowisku medycznemu albo nawet wewnątrz placówki. To, że inni są lepsi od nas motywuje do poprawy i samodoskonalenia. Presja wewnętrzna jest dużo bardziej efektywna niż presja z zewnątrz np. przez złą prasę lub inną formę nacisku społecznego czy złą ocenę.

O tym, że strach przed karą czy też napiętnowaniem nie działa dowodzi bardzo niska zgłaszalność zdarzeń niepożądanych w polskim systemie ochrony zdrowia. W krajach cywilizacyjnie zbliżonych do Polski rejestrowane dane niepożądane dotyczą 7–12% ogółu hospitalizacji. W polskich szpitalach, nawet tych z akredytacją ministra zdrowia, wydaną na podstawie oceny akredytacyjnej wizytatorów CMJ, takie rejestry są niemal puste, a najczęściej zgłaszane są te, których nie da się ukryć lub te, w których tzw. czynnik ludzki nie istnieje lub jest nieistotny. Dane z innych krajów, gdzie obowiązuje zasada no blame, no shame, no punishment dla osób zgłaszających zdarzenia niepożądane ze swoim udziałem, proporcje są zdecydowanie inne, a częstość takich zdarzeń w wielkich szpitalach, porównywalnych z naszymi największymi szpitalami klinicznymi sięga około 10% hospitalizacji.

Niezgłaszanie zdarzeń niepożądanych w Polsce wynika z braku odpowiednich regulacji prawnych dotyczących ochrony pracowników, ale przede wszystkim z obowiązujących regulacji dotyczących ubezpieczeń OC podmiotów leczniczych i osób wykonujących zawody medyczne. To temat na osobną dyskusję. W Szwecji, która jako pierwsza na świecie wprowadziła zasadę wypłacania odszkodowań za szkody pacjentów, nawet niewielkie, jakie są rezultatem zdarzeń niepożądanych w procesie leczenia, dyskusja w świecie prawników i ubezpieczycieli oraz debata publiczna na ten temat trwała ponad dwie dekady. W Polsce taka dyskusja na krótko wybuchła, przy okazji uchwalania niefortunnych zapisów o tzw. zdarzeniach medycznych w ustawie o prawach pacjenta. Skończyła się ona niczym, a można wręcz powiedzieć, że umarła wraz z wprowadzeniem najpierw obowiązkowego, a po kilku miesiącach, po wielkich, w pełni uzasadnionych protestach zarządzających szpitalami, dobrowolnego ubezpieczenia od tychże zdarzeń medycznych. Wprowadzenie tego ubezpieczenia i zasad przyznawania odszkodowań nie przez sądy, ale komisje powoływane w każdym województwie, bez innych zmian systemowych, a przede wszystkim z utrzymaniem obowiązkowego OC, było od początku skazane na porażkę. Nie można było jednak spodziewać się czegoś innego, skoro zrobiono to w ramach tzw. ofensywy ustawowej minister Ewy Kopacz. Bez ładu, składu, a przede wszystkim zrozumienia, na czym miała polegać ta zmiana.


Pracować dalej
nad ustawą o jakości


Mam nadzieję i bardzo sobie tego i Państwu życzę, aby tym razem ustawę o jakości w ochronie zdrowia i bezpieczeństwie pacjenta potraktowano poważnie. Już sam projekt założeń – choć z pewnością niedoskonały i wymagający istotnych zmian w wysokości skutków finansowych jej wprowadzenia – zasługuje na to, by prace nad regulacjami dotyczącymi jakości w ochronie zdrowia i konsultacje z zainteresowanymi środowiskami były kontynuowane. Dzięki temu projektowane przepisy w wieloletniej perspektywie spełnią zakładany cel poprawy jakości leczenia i opieki zdrowotnej w Polsce. To, co już teraz znajduje się w projekcie założeń do ustawy, w mojej ocenie spełnia kryterium zmiany systemowej, która ma szansę przynieść realną poprawę jakości opieki zdrowotnej w naszym kraju. Jest w nim wizja całościowego podejścia do jakości, która nie sprowadza się tylko do dobrowolnej akredytacji szpitali, ale obejmuje inne, w mojej ocenie obecnie i w przyszłości dużo ważniejsze elementy całościowego systemu poprawy jakości opieki zdrowotnej w Polsce. Doświadczenia innych krajów potwierdzają, że poprawa jakości wymaga zorganizowanego wysiłku oraz poniesienia kosztów inwestycji w ten obszar, choćby prowadzenia rejestrów klinicznych oraz zdarzeń niepożądanych, a także publikowania raportów ze wskaźnikami jakości czy analizowania przyczyn zdarzeń niepożądanych. Wysoka jakość kosztuje, ale jej brak kosztuje dużo więcej. Jesteśmy w tej chwili w okresie, kiedy minister zdrowia może wprowadzić pozytywne zmiany wynikające z dotychczasowych doświadczeń CMJ i środowiska entuzjastów ciągłej poprawy jakości opieki zdrowotnej. Jak przystało na to środowisko ich propozycje wynikają nie z doraźnego celu ofensywy ustawowej, ale z krytycznej analizy obecnego stanu i niskiej efektywności dotychczas stosowanych narzędzi. Warto z nich skorzystać.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot