Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 9–16/2016
z 11 lutego 2016 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Jakość życia. Co to takiego?

Ewa Biernacka

Wydłużył się czas ludzkiego życia. Trwanie biologiczne w tym „dodanym” okresie potencjalnie generuje armię chorób typowych dla późnych lat życia, pajęczynę interakcji leków i specyficznych dla starości problemów. Przed naukami medycznymi stanęło wyzwanie dbania o jakość życia zależną od zdrowia, zwłaszcza w chorobach przewlekłych.

Tymczasem lekarz kieruje się głównie obiektywnymi parametrami klinicznymi pacjenta, a subiektywną samoocenę jakości życia traktuje co najwyżej jak dodatkowe źródło informacji. Uwzględnia dane otrzymane bezpośrednio od pacjenta albo na podstawie kwestionariuszy i skal analogowych, począwszy od wywiadu prowadzącego do rozpoznania, poprzez podejmowanie decyzji terapeutycznych (przesłanka wyboru strategii, np. takiej o równoważnych wynikach w sensie biologicznym, ale warunkujących różną późniejszą jakość życia), a w końcu przy ocenie efektywności leczenia.


Dodajmy do tego, że rozmowa o jakości życia w chorobie nie toczy się dziś w tej minionej już rzeczywistości, w której ludzkie życie podlegało przede wszystkim prawom natury. W wykreowanym przez współczesną cywilizację środowisku jednym z mitów stała się medycyna ze swoją naukową wszechmocą. Biblijne „w bólu rodzić będziesz” stało się nieaktualne, starcza impotencja zyskała Viagrę. Fizjologia, chore ciało, choroba pozostały w dawnym porządku. Nadal są sytuacje, których nie da się przewidzieć, ani cofnąć: śmierć w szpitalu przy planowym zabiegu wycięcia pęcherzyka żółciowego, na skutek powikłania po anginie, mimo odpowiedniej antybiotykoterapii. Prawa rządzące zdrowiem, chorobą i śmiercią nie zmieniły się, choć codziennie medycyna dokonuje cudów.

– Kiedy w terapii nie ma poprawy, może to znaczyć, że coś poszło źle – czasem z braku compliance. Nie zawsze pacjent całkowicie chce być wyleczony – komentuje psycholog Paweł Droździak. Istnieje coś takiego, jak wtórne psychologiczne korzyści z choroby. To jedna sprawa. Inna, że sposób rozmawiania z pacjentem powinien być dobrany do jego osobowości, jeśli chcemy, by z nami współpracował. Są tacy, którzy nic nie chcą wiedzieć, są gotowi się poddać każdemu oddziaływaniu i wykonywać polecenia, co dobrze współgra z typem lekarza, który lubi mieć pełną kontrolę. Inni lubią zachowywać rodzaj kontroli, rozumieć, co się dzieje. Jeśli trafią na lekarza autorytarnego, efektem będzie zły compliance. Nie będą współpracować, jeśli nie rozumieją dokładnie, o co chodzi. Lekarz musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy bardziej jest typem showmana, który lubi popisywać się wiedzą – co u niektórych pacjentów przynosi doskonały efekt, u innych słaby, w zależności od tego, kim są – czy typem szefa: proszę to brać trzy razy dziennie, powinno być dobrze – co będzie klinicznie trafne, tylko nie każdy pacjent to dobrze przyjmie. Niektórym pacjentom potrzebna jest choć iluzja kontroli (rozumienie sytuacji), by mogli coś myśleć o procesie leczenia i tylko wtedy będą wykonywali zalecenia dokładnie. Niektórzy bez konkretnych informacji, o których mogliby myśleć, bez swoistej mapy szans, mapy różnych opcji, także bez jasnego przyznania lekarza, w jakim zakresie on w danym momencie po prostu czegoś nie wie, zaczynają myśleć paranoidalnie – o chciwych koncernach farmaceutycznych, błędach lekarskich, o karetkach, które nie dojechały na czas.

– Lekarz powinien też mieć w polu widzenia – mówi Paweł Droździak – że deklaracje na temat złej jakości życia w chorobie niosą niektórym pacjentom różne wtórne psychologiczne korzyści z choroby: niepodjęcie pracy, zwrócenie na siebie uwagi, schowanie się za chorobę (czasem realnie niegroźną). Gdy pacjent odnosi te korzyści, może nie chcieć „dobrze się czuć”. Woli być trochę bezradny, niekompletny.


Jak lekarz ma dotrzeć do prawdy o faktycznej quality of live pacjenta, który np. twierdzi, że nic mu się nie poprawiło, nadal wszystko go boli itd.? Od osób o osobowości histrionicznej, które lubią tzw. teatr histeryczny, albo od osób starych, trawionych lękiem przed jałowością życia, cierpiących na notoryczną bezczynność i szukających w lekarzu oparcia, uzyskanie takiej informacji jest trudne – mówi psycholog. Doświadczony lekarz, mając do czynienia z kimś, komu jednego dnia jest to, drugiego dnia tamto, na pewno dostrzeże w tym np.: somatyczne maski depresji, manifestację pragnienia bycia zauważonym, obsesję wyszukiwania w ciele chorób, objawy histerii itp., ale też – brak postępu terapii.
Inny jeszcze problem – niektórzy dążą do autodestrukcji. Tym jest np. palenie papierosów: obcowaniem z instynktem śmierci. Wciąganie trującego dymu to rytuał destrukcyjny: ogień, spalanie, niszczenie. Paląc, pozwalamy sobie na czynność szkodliwą, na rozrzutność energii życiowej. Palenie jest przejawem uzależnienia od podejmowania ryzyka: jestem silny, bo dotknąłem granicy potencjalnie niebezpiecznej i przeżyłem. Badam, ile mogę wytrzymać. Dlatego tłumaczenie takim osobom, jak bardzo palenie jest niebezpieczne, niewiele zmienia. Właśnie dlatego palą, że to niebezpieczne. Ludzie karmią swoją destrukcyjną część niebezpiecznymi zachowaniami. Nawet w codziennym życiu. Ktoś np. ma umówione spotkanie na 9.00, ale sobie jeszcze wkłada pięć innych rzeczy po drodze, żeby musieć się spieszyć. Spieszy się, spieszy, zdąża na ostatnią chwilę, i odczuwa ulgę – zdążyłem! Jest przywiązany do cyklu: napięcie, rozluźnienie. Jak w horrorze.


Inny typ pacjenta może nie chcieć się leczyć, bo nie akceptuje postawy opiekowania się samym sobą, to kojarzy mu się ze słabością. Pewien mężczyzna – opowiada psycholog – tracił wzrok. Już nie odnajdywał drogi w mieście. Nic z tym nie robił, udawał, że widzi. Nie chciał przyznać, że jest wobec czegoś bezradny, radził sobie, był twardy. Kłamał otoczeniu, że błądzi celowo, dopóki ktoś w rodzinie nie zrobił mu dzikiej awantury, stanowczo żądając podjęcia leczenia. Są tacy, którzy na klatce schodowej poruszają się po ciemku – nie zapalają sobie światła, by pobawić się przez chwilę w dawanie sobie rady w trudnych warunkach. Innych boli głowa, ale nie biorą środków przeciwbólowych, bo nie akceptują tego, że coś wpłynie na nich w sposób, którego nie mogą w pełni kontrolować.


Kiedyś jedną z cnót charakteru była dzielność, odporność psychiczna na niepomyślność losu, zdolność do korzystania z własnych i zewnętrznych zasobów, do odbijania się od dna. W procesie wychowania była celem wychowawczym, rozwijanym bardziej od empatii. Dziś przejawy i demonstracje dzielności są dla otoczenia dowodem małości, wręcz kompromitują, bo coraz częściej kojarzone to jest z przybieraniem pozy, leczeniem kompleksów, jakąś kompensacją niepewności. Dlatego mamy modę raczej na ludzi skłonnych dramatycznie się nad sobą użalać, niż na takich, którzy zachowują się jak bohater filmu z Johnem Wayne’em. Ale niektórzy odgrywają to i tak w zetknięciu z własną chorobą. W procesie leczenia. Nie akceptują, gdy choroba degraduje ich, zwraca w stronę biologicznej strony życia, gdzie muszą zajmować się własnym chorym ciałem. Wtargnięcie w życie elementu z innego porządku – z porządku fizjologii, przynosi kryzys, a nawet traumę, bo jest jak wizyta gościa z zupełnie innego wymiaru – mówi psycholog. Co to jest szczęście, co to jest jakość życia, to pytania graniczne – można powiedzieć – pytania do mędrców. Wśród lekarzy są mędrcy, ale częściej wykształceni medycy znający swój fach – i życie. Dobrze wiedzą, że tym, co człowiekowi daje poczucie dobrej jakości życia, jest poczucie sensu, że korzystamy z sensów nadanych przez kulturę. Czym innym, jak nie nadawaniem sensu, jest zakładanie kobietom w pewnym plemieniu – opowiada Paweł Droździak – obrączek na szyję, żeby ją ekstremalnie wydłużyć, czy dawniej krępowanie w Japonii stóp, by pozostały malutkie. Te kobiety nie skarżyły się na złą jakość życia – widziały w tym sens. Stawały się wyjątkowe. Ten przykład pokazuje, że jakości życia nie da się sprowadzić do doznań czysto fizycznych. Nie fizyczne doznanie decyduje, ale sens, jaki mu nadajemy. W latach 70. zafascynowani filmami z Bruce’em Lee chłopcy na sali gimnastycznej w pozycji do robienia pompek opierali się o klepki podłogi na zwiniętych pięściach. Skóra pękała, krew się lała, a oni hartowali kości, znosząc potworny ból. Jaka była wtedy ich jakość życia? Niby żadna, bo bolało, ale jednak ciało bolało, nie dusza. Dusza widziała w tym sens.


Część operacji plastycznych nie z przesłanek medycznych całkiem nie ma sensu, ale mają sens dla osoby, która się im poddaje. Kobieta zastrzykiem z botoksu odbiera sobie część zdolności mimicznych po to, by zaoferować otoczeniu portret idealny. Traci twarz, ale zyskuje wizerunek – narcystycznie pojmowany wizerunek góruje nad podmiotem. Nieważne, co przeżywam i jak to mogę wyrazić. Ważne, na co wyglądam na pierwszy rzut oka. Nie wyrażam tego, co jest we mnie, tworzę wrażenie estetyczne, jestem obrazem.


Dla niektórych kobiet strata wyglądu to strata wszystkiego. Mężczyźni przestają je zauważać i jeśli ich tożsamość opierała się tylko na tym elemencie, a tak czasem bywa, to wówczas takie doświadczenie jest miażdżące. Ktoś inny traci np. sprawność w czymś, w czym był dobry. Czymś, co stanowiło podstawę jego tożsamości. Każdy z nas ma jakiś rydwan, na którym jedzie. Gdy go zabraknie, musi sobie stworzyć nowy rydwan, nadać życiu inny sens. Jeśli tego nie uda się zrobić, życie zostaje całkowicie sensu pozbawione.




Prekursorem wprowadzenia pojęcia quality of life do badań z zakresu medycyny był Karnofsky. Pierwszy zwrócił uwagę na subiektywną sytuację chorego i opracował skalę jednego z jej elementów – sprawności ruchowej. Schipper i wsp. stworzyli wskaźnik jakości życia na podstawie stanu zdrowia, występujących chorób i procesu starzenia: Health Related Quality of Life (HRQoL), obejmujący funkcjonowanie fizyczne, psychologiczne, społeczne, poznawcze i ogólne poczucie dobrostanu. Zakres znaczenia HRQoL odwołuje się do koncepcji funkcjonalnych jakości życia osób przewlekle chorych (pełnienie ról społecznych i aktywność), niepełnosprawności jako wielowymiarowej dewiacji skutkującej stygmatyzacją społeczną (utrata niezależności), symbolicznego znaczenia choroby i niepełnosprawności w danej kulturze, koncepcji choroby jako stresu życiowego i źródła nierówności społecznych (szanse życiowe w osiąganiu celów). Holistyczne ujęcie zdrowia jako pełnego dobrostanu fizycznego, psychicznego i społecznego zawiera definicja WHO.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.




bot