Ponieważ kobiety żyją dłużej, panuje przekonanie, że są silniejsze. To sprawia, że nie tylko środowisko, ale i same panie nie traktują się z należytą troską.
Najczęstszym zabójcą Polek są choroby sercowo-naczyniowe. Każdego roku z tego powodu umiera więcej kobiet niż mężczyzn. Drugim „kilerem” jest rak płuca. Z raportu „Polki 50 Plus” przygotowanego przez Fundację MSD dla Zdrowia Kobiet wynika, że w porównaniu do innych Europejek polskie kobiety żyją krócej. Aktualny wskaźnik długości życia pań w Polsce, we Francji został osiągnięty 30 lat temu. Statystyczna polska pięćdziesięciolatka ma przed sobą 26 lat życia. Jednak ponad połowa tego czasu będzie obciążona chorobami przewlekłymi. – Zależy nam, aby raport trafił do wszystkich, którzy odpowiadają za politykę zdrowotną, zarówno na szczeblu samorządowym i rządowym, by opierali swoje działania prozdrowotne na faktach – podkreśliła dyrektor Fundacji Małgorzata Stelmach.
Czułe kobiece serce
Mimo że to właśnie choroby sercowo-naczyniowe są głównym zabójcą Polek, powszechnie uważa się, że zawał dotyczy przede wszystkim mężczyzn. – Zwłaszcza młodsze panie nie mają świadomości, że dolegliwości, które je dotykają mogą mieć związek z niedokrwieniem serca. I choć dostęp do leczenia ostrych zespołów wieńcowych jest u nas doskonały, trzeba jednak rozpoznać ich objawy – mówiła kardiolog, dr Agnieszka Olszanecka. Przypomniała, że dolegliwości zamostkowe, duszność, drętwienie ramion, bóle żuchwy, łokci, dyskomfort w klatce piersiowej mogą być objawami zawału, jeśli występują nagle i trwają dłużej niż kwadrans. – Spotykam w szpitalu kobiety, które trafiły tam dopiero po ośmiu godzinach od wystąpienia charakterystycznych objawów, bo im do głowy nie przyszło, że to może być zawał – opowiadała. Podkreśliła, że chcąc zmniejszyć umieralność z powodu schorzeń sercowo-naczyniowych, warto zidentyfikować grupę ryzyka. Kobiety, które mają nadciśnienie, cukrzycę, zwłaszcza typu I lub przewlekłe choroby zapalne tkanki łącznej, mają kilkukrotnie większe ryzyko zawału. Trzeba też pamiętać, że ciąża jest pewnym rodzajem próby wysiłkowej. Jeśli w trakcie jej trwania pojawi się cukrzyca, nadciśnienie, problemy z przebiegiem porodu, może to determinować późniejsze ryzyko wystąpienia chorób serca.
Żeńskie stawy
– Choroby reumatyczne nie są bezpośrednimi „kilerami”, ale zabijają powoli przy przewlekłym bólu – powiedziała reumatolog, prof. Brygida Kwiatkowska. Na choroby układu kostno-stawowego kobiety chorują trzy razy częściej niż mężczyźni. Najczęściej na osteoporozę, reumatoidalne zapalenie stawów, ciężkie układowe choroby tkanki łącznej, jak toczeń rumieniowaty układowy, sklerodermię, mieszaną chorobę tkanki łącznej. Choroby tkanki łącznej atakują osoby w wieku 20 lat i powodują szybkie wypadanie pań z rynku pracy. RZS dotykający kobiet między 30. a 40. r.ż. jest najczęstszą przyczyną absencji w pracy. To sprawia, że koszty pośrednie, nad którymi prawie nikt się nie pochyla, są w RZS prawie trzykrotnie większe niż nakłady na leczenie. – Lekceważymy schorzenia reumatyczne powodujące niepełnosprawność i inwalidztwo oraz większą śmiertelność z powodu chorób układu krążenia, cukrzycy, które u osób z chorobami kostno-stawowymi są prawie czterokrotnie częstsze. Ograniczenie dostępności do lekarzy specjalistów, diagnostyki i leczenia powoduje, że pacjent wyje z bólu przez pół roku, bo nie może się dostać do lekarza i zatrzymać chorobę w momencie, kiedy może jeszcze pracować – oburzała się.
Wrażliwa kobieca dusza
Psychiatra, prof. Aleksander Araszkiewicz podkreślał, że kobiety zdecydowanie częściej chorują na depresję i zaburzenia lękowe. Na depresję cierpi trzy razy więcej pań niż panów. Wyniki badań przeprowadzonych przez Katedrę Psychiatrii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu z Instytutem Psychiatrii i Neurologii pt. Kondycja psychiczna Polaków pokazały, że dysfunkcjonalność w ciągu dnia w czasie ostatniego miesiąca przejawiająca się złym samopoczuciem, braniem tabletek uspokajających, piciem alkoholu dotyczy 21 proc. kobiet i 17 proc. mężczyzn. Dla pań 50 plus odsetek wyniósł 26 proc., dla panów 23 procent.
Prof. Araszkiewicz podkreślił, że dla kondycji psychicznej obniżenie wieku emerytalnego pań nie jest dobrym rozwiązaniem. – Aktywność zawodowa jest jednym z elementów treningu. Jeśli chcesz uciec przed chorobą Alzheimera, pracuj jak najdłużej – powiedział.
Cena długiego życia
Ekonomistka, ekspert rynku zdrowia, prof. Stanisława Golinowska podkreśliła, że wkraczanie w okres starości jest dla kobiet trudniejsze. Przez to, że żyją dłużej, w większej masie chorują na choroby przewlekłe, krążenia, płuc, nowotworowe, kostno-stawowe, dementywne, cukrzycę i zaburzenia psychiczne. Zjawisko wielochorobowości i wzrost niepełnosprawności są dla sytemu opieki zdrowotnej dużym wyzwaniem, zwłaszcza że nie jest on jeszcze dostatecznie przygotowany na tę rewolucyjną zmianę epidemiologiczną. Dlatego dłuższe życie jest dla Polek trudniejsze niż dla innych mieszkanek UE. Poza tym ze względu na funkcje społeczne kobiet obciążenie też jest większe. – W systemie, gdzie nie ma opieki nad osobami w podeszłym wieku, to starsze kobiety sprawują funkcje opiekuńcze. Ekonomiści traktują to jako korzyść społeczną i obniżenie wieku emerytalnego temu służy. Jednak dzięki temu zaczyna brakować pań na rynku pracy, bo zasoby się kurczą. Liczymy, że kobiety pracując krócej nadal będą pełnić funkcje opiekuńcze. Mam nadzieję, że z większą uwagą systemu opieki zdrowotnej – podsumowała prof. Golinowska.