Przed lubelskim Sądem Okręgowym toczy się wciąż proces znanego lubelskiego chirurga Franciszka F. Profesor F., były kierownik Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej AM SPSK-4 w Lublinie, oskarżony jest o wymuszanie łapówek od trzech pacjentek.
Ciekawostką w tej sprawie jest, iż lekarz początkowo odpowiadał z wolnej stopy. Został jednak przez sąd tymczasowo aresztowany w trakcie rozprawy, po wysłuchaniu jednej ze świadków – pracownika szpitala. Z jej zeznań wynikało, iż wiedziała o tym, że prof. F. nakłaniał dwóch pracowników do zmiany wpisu w księdze bloku operacyjnego. Najprawdopodobniej "korekta" miała stanowić dowód wykluczający obecność oskarżonego w czasie, gdy rzekomo żądał łapówek. Gwoli wyjaśnienia warto dodać, iż pierwsza pacjentka miała zapłacić profesorowi 1000 złotych za operację – w efekcie nieudaną. Pieniądze zostały zwrócone. Według prokuratury od kolejnej pacjentki lekarz domagał się łapówki w 2002 r., a od następnej żądał 1500 zł, przy czym otrzymał kwotę trzykrotnie mniejszą.
Czyny zarzucane profesorowi to tzw. łapownictwo bierne, uregulowane przez Kodeks karny m.in. w art. 228 §1. Przepis ten stanowi, iż kto, w związku z pełnieniem funkcji publicznej, przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Na pytanie, czy profesor pełnił funkcję publiczną, odpowiedzieć należy twierdząco. Zgodnie bowiem z orzecznictwem Sądu Najwyższego "pełnienie funkcji publicznej, o której mowa w art. 228 § 1 k. k., obejmuje czynności ordynatora w publicznym zespole opieki zdrowotnej, zarówno związane z administrowaniem, jak i udzielaniem świadczeń zdrowotnych (...) – finansowanych ze środków publicznych" (uchwała SN z 20 czerwca 2001 r., I KZP 5/01, OSNKW 2001/9-10/71). Dodatkowo, zgodnie z art. 115 § 19 Kodeksu karnego, osobą pełniącą funkcję publiczną jest także osoba zatrudniona w jednostce organizacyjnej dysponującej środkami publicznymi. Zatem – każdy lekarz, niezależnie od faktycznej pozycji w szpitalnej hierarchii, może zostać oskarżony o łapownictwo bierne.
Jak pogodzić to z faktem, iż rzesze wdzięcznych pacjentów z własnej i nieprzymuszonej woli obdarowują lekarzy upominkami, których wartość jest niekiedy znaczna? Słusznie zauważył Sąd Najwyższy: "Ocena, czy w konkretnym wypadku upominek albo należność za korepetycję mają rzeczywiście taki charakter, jaki ze znaczenia tych słów wynika, czy też były w istocie ukrytą formą karalnego udzielenia lub przyjęcia korzyści majątkowej, uzależniona jest od wielu okoliczności natury podmiotowej i przedmiotowej, wymagających odpowiednich ustaleń faktycznych oraz ocen sytuacyjno-obyczajowych" (postanowienie SN z 26 lutego 1988 r., VI KZP 34/87, OSNKW 1988/5-6/40).
Krótko mówiąc oznacza to, że przyjęcie przez lekarza koniaku, wiecznego pióra, a nawet koperty oceniane powinno być indywidualnie – odrębnie w każdym przypadku. Czym innym jest bowiem sytuacja, w której lekarz uzależnia przeprowadzenie operacji od otrzymania określonej kwoty, a czym innym z kolei, gdy pacjent, wdzięczny lekarzowi za udaną operację i opiekę, wręcza np. pudełko czekoladek. To ostatnie zachowanie stanowi bowiem tzw. zwyczaj (można pokusić się o sformułowanie "ogólnie przyjęty").
Lekarz nie narazi się na odpowiedzialność karną ani jakąkolwiek inną, jeśli tylko przestrzegać będzie trzech warunków.
Po pierwsze – nie może uzależniać dokonania przez siebie czynności (badania, zabiegu czy operacji) od otrzymania upominku. Po drugie – upominek może otrzymać dopiero po całkowitym ukończeniu określonego działania. I wreszcie po trzecie – wartość upominku nie może przekraczać rozsądnej granicy. To ostatnie stwierdzenie nastręcza jednak sporo problemów praktycznych. Można je też odnieść do dość intensywnej polityki prowadzonej przez firmy farmaceutyczne, które często prześcigają się w oferowaniu medykom drogich upominków w zamian za przepisywanie odpowiednich leków. Ogólnie przyjęte jest, iż w takich sytuacjach nie ma problemu z drobnymi dowodami wdzięczności. Ich wartość nie może przekraczać pewnej granicy. Trudno tu jednak mówić o jakichkolwiek kwotach.
To lekarz za każdym razem powinien zadecydować, czy wartość upominku nie przekracza rozsądnej granicy i czy postępował zgodnie z trzema wyżej wymienionymi warunkami. Należy jeszcze tylko wspomnieć o oczywistej kwestii. Wręczenie jakiegokolwiek upominku musi pozostać w gestii pacjenta. Lekarz nie może nic nawet zasugerować. Zgodnie bowiem z treścią złożonej przysięgi Hipokratesa zobowiązany jest do niesienia pomocy bez względu na status majątkowy pacjenta.