Pamiętacie film „Złap mnie, jeśli potrafisz”? Opisuje historię młodego Amerykanina, który długo udawał pilota linii lotniczych, a potem... lekarza. Okazuje się, że podobne sytuacje zdarzają się często w służbie zdrowia. Bo takich hochsztaplerów jest zatrzęsienie. W Indiach ok. miliona.
Kiedy inne dzieciaki biegały za piłką, Matthew Scheidt oglądał seriale: „Chirurdzy” i „Ostry dyżur”. Zafascynował go ten świat. Gdy miał 11 lat, starając się o wolontariat w szpitalu na Florydzie skłamał, że jest o 3 lata starszy. Dostał się. Tam poznawał terminologię medyczną. Według „New York Daily News”, w wieku 13 lat złapano go w szpitalu, gdy ze stetoskopem w kieszeni udawał... pielęgniarza.
Non nocere
Przełom w jego specyficznej karierze nastąpił, gdy Matthew miał 17 lat. W ramach wakacyjnej pracy zatrudnił się w biurze lokalnego szpitala Osceola Regional Medical Center w Kissimmee. Ale ciągnęło go do klimatów z „Ostrego dyżuru”. Więc wyrabiając sobie identyfikator, zagrał va baque – skłamał, że jest studentem, asystentem lekarza. Dział HR nie sprawdził tego, wydał identyfikator, który otworzył przed nastolatkiem drzwi izby przyjęć na pogotowiu. Na długie tygodnie.
Matthew ponownie zaczął nosić fartuch i stetoskop. Czasami badał pacjentów. – Kiedy rozmawiałem z kimś na tematy medyczne wrzucałem jedno, dwa słowa z tego żargonu, aby rozmówca uważał, że wiem, o czym mówię. W rzeczywistości nie miałem pojęcia – wyznał 5 lat później w wywiadzie dla ABC NEWS. Któregoś dnia chory przedawkował leki. Pielęgniarka wybiegła z krzykiem na korytarz i wpadła na Scheidta. Wzięła go za lekarza i poprosiła o szybką resuscytację oddechowo-krążeniową. To akurat umiał, bo skończył kurs. Przez 20 minut ratował życie pacjenta. W trakcie procesu, Scheidt opisał to wydarzenie nieco inaczej – że prowadził resuscytację przez 1–2 minuty, na prośbę lekarza, który pobiegł po leki. Chory przeżył, ale tylko do następnego dnia. Z późniejszego śledztwa wynikało, że nie była to wina młodocianego hochsztaplera. Nie znaleziono ani jednego pacjenta, któremu Scheidt by zaszkodził. Dopiero po resuscytacji szpital zorientował się, że nastolatek jest oszustem.
Scheidta zatrzymała policja.
4 miesiące po tych wydarzeniach złapano go ponownie na udawaniu, tym razem... policjanta. Rolę mundurowego z drogówki odgrywał, wykorzystując wiedzę i przedmioty zdobyte 3 lata wcześniej – jako członek stowarzyszenia nastolatków przy lokalnym urzędzie szeryfa, przeszedł niektóre elementy podstawowego szkolenia dla policji. Dostał też identyfikator, krótkofalówkę i... paralizator. Ostatecznie Scheidt trafił na rok do więzienia. Do 2020 r. jego kara jest warunkowo zawieszona.
Dr Love
Najwyraźniej Floryda inspiruje młodych o dużej wyobraźni, bo dwa lata temu miała tam miejsce podobna sytuacja. 19-latek Malachi Love-Robinson, tuż po ukończeniu szkoły średniej, w Boynton Beach otworzył własną... praktykę lekarską. Zatrudnił personel, na drzwiach wywiesił tabliczkę „dr Malachi Love-Robinson” i przyjmował pacjentów. Potem okazało się, że tytułu „dr” mógł używać – za 29,95 dol., w Universal Life Church Seminary (edukacyjne ramię Kościoła, który uważa, że to, co robimy jest właściwe) wykupił sobie tytuł „dr” w dziedzinie... boskości. I otrzymał na to certyfikat uprawniający go do stosowania takiego skrótu przed imieniem i nazwiskiem. Złapany na gorącym uczynku – w trakcie wykonywania badań i udzielania konsultacji – tłumaczył się, że uprawiał medycynę... alternatywną. W mediach, które szeroko rozpisywały się o barwnym oszuście, nastolatek zyskał przydomek „dr Love”.
Rok wcześniej, przygotowując się do roli lekarza, Malachi został przyłapany w białym fartuchu i z przewieszonym stetoskopem w szpitalu St. Mary’s Medical Center w West Palm Beach. Udawał medyka. Sprawa rozeszła się po kościach, bo był wtedy jeszcze niepełnoletni. Przez ostatnie 2 lata media donosiły o następnych przekrętach tego młodego oszusta, już bez stetoskopu w tle.
Zakaz wstępu do szpitali
Fejkowi lekarze to zjawisko powszechne na świecie. W Australii słynny był przypadek Nory Zakardas, która udawała doktora. Udzielała konsultacji, leczyła, wypisywała recepty. Także znajomym i rodzinie. Proceder uchodził jej na sucho przez lata. Nawet jej lekarz pierwszego kontaktu przez 15 lat dawał się wodzić za nos. Do tego stopnia, że chciał zatrudnić Zakardas u siebie. Sprawa pewno jeszcze długo nie wyszłaby na jaw, gdyby jedna ze znajomych hochsztaplerki nie zadzwoniła do rady medycznej, by sprawdzić kompetencje koleżanki. Szybko okazało się, że w latach 90. Nora posługiwała się także nazwiskami: Zakardis oraz Tannos i podawała się za psychologa. Za te oszustwa była już prawomocnie skazana.
W ciągu 2 lat (2014–2016) do sądów Australii trafiło 25 przypadków podszywania się pod lekarza bez odpowiednich do tego kompetencji. W Wielkiej Brytanii, w latach 2006–2016 skazano tylko 12 osób za udawanie, że są doktorami, ale tylko z paragrafów Medical Act 1983. Nie wiadomo, ilu podobnych oszustów dotknęła sprawiedliwość pod innymi zarzutami. NHS zapewnia, że w placówkach, które współpracują z tym narodowym ubezpieczycielem, tacy kanciarze to niezwykle rzadka sytuacja.
Ale są. W ub.r. Brytyjczycy poznali historię Sarah Caine
– matki czworga dzieci, która już dwukrotnie została przyłapana na udawaniu doktora w szpitalach. Na Twitterze prosiła: „Pomóżcie, jakiej specjalności lekarzem powinnam zostać: ginekologiem, w czym mam już więcej doświadczenia, czy medycyny ratunkowej, co wydaje się większym wyzwaniem?”. W wyroku sędzia zakazał Sarze
Caine pojawiania się w jakimkolwiek szpitalu w kraju, chyba że zajdzie prawdziwa, medyczna potrzeba.
Milion szalbierzy
W Indiach fejkowi doktorzy to plaga – działa tam ich ok. miliona. Nazywa się ich szalbierzami. Medyczne rady w całym kraju prowadzą sekcje poświęcone tylko wykrywaniu takich oszustów, a i tak wyłapują zaledwie promile z nich. Głównie tych, którzy działają w miastach.
Skąd ich tam tak wielu? Bo Indie mają jeden z gorszych na świecie wskaźników, gdy chodzi o liczbę lekarzy przypadających na 1000 mieszkańców – 0,7 (dla porównania w Polsce to 2,3). W ojczyźnie Gandhiego brakuje ok. 2 mln lekarzy i 4 mln pielęgniarek.
Tylko w stanie Bengal Zachodni, działa ponad 100 tys. samozwańczych znachorów. Nie mają żadnego doświadczenia medycznego albo minimalne – np. krótkie asystowanie lekarzowi w szpitalu. Leczą mieszkańców odległych wiosek na prowincji, tam gdzie domy mają ściany zbudowane z krzaków i błota. Zajmują się głównie prostymi problemami zdrowotnymi, wykonują drobne zabiegi. W zapomnianych przez Boga przysiółkach są jedynymi medykami – prawdziwi lekarze tam się nie pojawiają w ogóle albo niezwykle rzadko.
W obliczu tak wielkich niedoborów wykształconych medyków, Fundacja Liver z Kalkuty uważa, iż takich znachorów trzeba wykorzystać i pomóc im – podszkolić ich. Dlatego prowadzi dla nich 9-miesięczne kursy medyczne, po 2 godziny tygodniowo, aby ci fejkowi doktorzy przynajmniej nie popełniali najprostszych błędów.
Tysiące takich znachorów już ukończyło ten kurs. W magazynie „Science” ukazały się wyniki badań naukowych, które analizują efekty takich szkoleń. Okazuje się, że chociaż podszywający się pod lekarzy dokonali dużych postępów dzięki treningom, to nadal podają pacjentom za dużo leków, a zwłaszcza antybiotyków. Ale – co ciekawe – znacznie gorsze wyniki w tym zakresie uzyskiwali... prawdziwi lekarze.
Inne badania prowadzone w stanie Madhya Pradesh dowiodły, że w stawianiu diagnoz i zalecaniu kuracji, szalbierze byli tak samo dobrzy jak lekarze. Dlatego naukowcy ocenili, że lepszym wyjściem w tamtej sytuacji jest kontynuacja szkoleń dla fejkowych medyków niż karanie ich i zamykanie w więzieniach. Tymczasem Indian Medical Association, które zrzesza zarejestrowanych lekarzy, już blokowała inicjatywy podobne do tej prowadzonej przez Fundację Liver.
W połowie 2017 r. ruszyła kampania wyłapywania lipnych medyków. Tylko 5 lipca, rada medyczna w Bengalu Zachodnim wyłuskała aż 500 nieprawdziwych doktorów, którzy pracowali w państwowych i prywatnych szpitalach. W stanie Karnataka, w czerwcu zidentyfikowano 2869 osób pracujących jako lekarze, ale bez właściwego wykształcenia. Pracę dostawali głównie dzięki spreparowanym dokumentom.
Biurokracja
– papierek lakmusowy
W połowie 2017 r. BBC ruszyło z nadawaniem nowego serialu – thrillera psychologicznego Trust me, I’am a doctor („Zaufaj mi, jestem lekarzem”). Główna bohaterka jest pielęgniarką, którą wyrzucono z pracy. Kradnie tożsamość koleżanki i zostaje lekarzem w szpitalu. Autor scenariusza – Dan Sefton – prawdziwy doktor – twierdzi, że takie udawanie nie jest wcale takie trudne i wie o wielu takich przypadkach na Wyspach. Sam pracował już z podobnym oszustem w szpitalu. – Prawdę mówiąc, to w pracy był nawet całkiem... kompetentny – dodaje Sefton. Wpadł na błędach w... papierkowej robocie, co może wyjaśniać, po co tyle biurokracji w tej pracy.