SZ nr 26–33/2015
z 9 kwietnia 2015 r.
Leczenie Mozartem
Ewa Biernacka
Muzyka jest wszechobecna[we wszystkich kulturach na przestrzeni dziejów ludzkości. Jakie przewagi dawała naszym przodkom – równie nieziemsko zbędna dla ewolucji jak ogon pawia?
Darwin sądził, że pierwsze wokalizy służyły zalotom jako element doboru seksualnego. Obecnie podkreśla się rolę muzyki w uczynieniu nas istotami inteligentnymi. Służyła komunikacji, miała udział w rozwoju złożoności mózgu (ćwiczenie dla rozwijających się neuronów), w powstaniu myślenia abstrakcyjnego, języka mówionego i innych cech charakterystycznych dla naszego gatunku.
Podobno kiedyś Wystan Hugh Auden – mówiąc o muzyce jako o sztuce – stwierdził, że: „Każde dobrze wzięte wysokie C obala teorię, wedle której jesteśmy nieodpowiedzialnymi marionetkami w teatrze losu i przypadku”. Dodajmy do tego, że jej właściwości z pogranicza estetyki, fizyki i matematyki, stały się cenne w medycynie jako niekonwencjonalny nośnik oddziaływania na organizm człowieka. Jest nie tylko źródłem przyjemności
sui generis, ale też „(…) potrafi wnikać głęboko pod powierzchnię emocji aż do jej najskrytszego rdzenia: (…) nie ogranicza się do zewnętrznego świata wyrazu emocji, lecz sięga tak głęboko jak sama emocja”. Z natury swoich środków będąca sztuką abstrakcyjną, nie czyni tego poprzez treści, jak malarstwo czy literatura, a raczej przez swoje jakości emocjonalne i budzenie emocjonalnych reakcji:
„Utwór muzyczny wchodzi w określoną relację z jakimś rodzajem emocji: trzecia część pierwszego z trzech smyczkowych
Kwartetów Rasumowskiego Beethovena wiąże się ze smutkiem o niespotykanej głębi i autentyczności; Sospiri Elgara wyrażają nieukojony żal oraz poczucie nieodwracalnej straty; początek
Symfonii Włoskiej Mendelssohna przesycony jest
joie de vivre; adagio wprowadzające do finału
Kwartetu g-moll Mozarta wyraża krańcową rozpacz; preludium do
Tristana i Izoldy Wagnera przepełnia tęsknota. O każdym dziele muzycznym można powiedzieć, że ma szczególną jakość emocjonalną albo że jest wyrazem stanu uczuciowego, który ujawnia”.
Sfera afektywna muzyki ma moc poruszania naszych emocji formą artystyczną: konkretnym układem i wzajemnymi relacjami zachodzącymi pomiędzy dźwiękami, które można opisać metaforycznie (np. Trio Carla Ph. E. Bacha za pomocą metafory „rozmowy”, jak i „przenikających się strumieni”), odnosząc do doświadczeń pozamuzycznych. Spektrum doświadczenia estetycznego, w tym form ekspresji, jest szerokie i wielowymiarowe, konceptualizacja doświadczenia dzieła muzycznego zaś – przedmiotem rozważań nad naturą samych emocji: ich uniwersalności czy szczególności. Zarówno problem estetycznego odbioru muzyki jako sztuki dźwięków, jak problem afektów związanych z jej odbiorem są kwestiami filozoficznymi, sięgającymi rozważań epoki antyku po współczesne teorie postmodernistyczne.
Jak „działa” dźwięk od strony fizjologii – wiadomo. Po przejściu przez ucho zewnętrzne i środkowe w receptorze nerwu słuchowego (n. VIII) ulega transformacji na bodziec elektryczny, który w postaci impulsu jest modulowany m.in. przez adrenalinę. To umożliwia jego percepcję w pniu mózgu, międzymózgowiu i poprzez twór siatkowaty w korze mózgu. Dalsze przetwarzanie dźwięku zachodzi w podwzgórzu, wzgórzu, odpowiedzialnym za emocje układzie limbicznym i w móżdżku. Poprzez ośrodki podkorowe dochodzi do zmian w przemianie materii, napięciu mięśniowym, oddychaniu, układzie krążenia, w czynnościach wegetatywnych. Postęp w zakresie technik obrazowania medycznego pozwolił zidentyfikować rejony mózgu przejawiające aktywność w procesie odbioru dźwięków – w czym wydają się uczestniczyć wszystkie jego struktury.
Zkolei nie jest prawdą
a priori, że częścią doświadczania emocji jest pojawienie się jakiejś zmiany cielesnej, np. przyspieszenia tętna. Charakterystyczna dla nas reakcja, swoisty sposób odbioru emocji zależy od konstytucji cielesnej. Przypisujemy odczuwane emocje muzyce, sami będąc zarazem ich źródłem. Przez organizację rytmu, piękno formuł melodycznych, harmonię i dysharmonię, tempo, tonacje i barwy dźwięków, odbieramy muzyczną ekspresję emocji, jej wydestylowaną w formie kwintesencję, budującą i rozładowującą nasze napięcie odpowiednio do przebiegu linii melodycznej. Muzyka stymuluje nasze emocjonalne centrum mózgu – układ limbiczny – za pomocą sekrecji endorfin, hormonów peptydowych wywołujących doskonałe samopoczucie przez wpływ na twór siatkowaty. Ta oparta na tonalności funkcyjnej, o dużym stopniu konsonansowości, przejrzystej formie, pobudza układ cholinergiczny. Atonalna, zróżnicowana dynamicznie, układ adrenergiczny. Wpływ wywołanych muzyką emocji na układ krążenia widać w zapisie elektrokardiografu, wpływ na mózg w obrazie pozytronowej emisyjnej tomografii komputerowej (PET). PET rejestruje zwiększony przepływ krwi w niektórych obszarach mózgu oraz aktywację jego części limbicznej, odpowiedzialnej za emocje i motywacje. Dane te porównuje się z zapisem tętna, głębokości oddechu i czynności elektrycznej mięśni i nerwów obwodowych pacjenta.
Mechanizm fizjologicznego działania muzyki porównuje się do zjawiska rezonansu opisywanego w fizyce, gdy dwa obiekty znajdujące się blisko siebie wibrują w tych samych częstotliwościach; pobudzony do wibracji tylko jeden z nich, wzbudza drugi. Tym sposobem dokonuje się synchronizacja metrum, rytmu i tempa oraz rytmów biologicznych: tętna, fal mózgowych, oddychania i krążenia. W pewnych badaniach potwierdzono tzw. somatyczny rezonans podczas percepcji muzyki, wykazując zmiany: aktywności endokrynologicznej kory nadnerczy w nadciśnieniu pierwotnym, wartości ciśnienia tętniczego, częstości akcji serca, temperatury ciała, w zakresie minutowego zużycia tlenu i podstawowej przemiany materii, pojemności minutowej i objętości oddechowej płuc. Oceniono też wpływ muzyki na czynność układu wegetatywnego – która zwalnia lub przyspiesza akcję narządów. Towarzyszy temu wzmocnienie układu odpornościowego oraz zwiększone wydzielanie immunoglobulin i neurohormonów: enkefalin i endorfin.
Zmiana nastroju powoduje zmiany na poziomie pobudzenia korowego, potencjalnie wpływając na przebieg i efekt procesów poznawczych. Na poziomie neurofizjologicznym wyjaśnia się to zwiększonym wydzielaniem dopaminy w mózgu, pod wpływem osiągniętego dzięki muzyce stanu relaksu. Dobry nastrój i relaksacja oddziałują na pamięć dzięki lepszej synchronizacji międzypółkulowej oraz zwiększonemu udziałowi rytmów alfa w elektrycznej aktywności kory mózgowej. Różne eksperymenty potwierdziły hipotezę, że intensywny kontakt z muzyką pośrednio podwyższa funkcjonowanie poznawcze przez wywołanie aktywności ośrodkowego układu nerwowego.
Neurolodzy Denetsu Sutoo i Kayo Akiyama z uniwersytetu Tsukuba w Japonii badali, czy wpływ muzyki na ciało ma pochodzenie fizjologiczne, zależne od bodźca. W eksperymencie laboratoryjnym testowali wpływ
Adagia z Divertimento nr 7 D-dur Mozarta na nadciśnienie u myszy. Za pomocą ciśnieniomierza w opasce na ogonie i rurki wprowadzonej do bocznej komory mózgu myszy mierzyli poziom wydzielania wapnia, świadczący o sekrecji dopaminy, neurotransmitera, prekursora adrenaliny i noradrenaliny, indukującej czynność sympatycznego układu nerwowego, będącego częścią autonomicznego systemu nerwowego, w efekcie redukującej ciśnienie tętnicze.
Adagio, stymulując dopaminę obniżyło nadciśnienie tętnicze. Badanie to może wydać się cudaczne – przecież myszy w swoim środowisku naturalnym nie słuchają muzyki i pewnie nie zaznały szczęścia, słuchając jej z rurką w mózgu i z opaską ciśnieniomierza wokół ogona. Jednak – tłumaczą badacze – eksperyment udowodnił, że pewne bodźce dźwiękowe są pożyteczne zarówno dla myszy, jak i dla ludzi. Mogą z tego odnieść korzyść pacjenci z chorobami układu sercowo-naczyniowego. Znając wpływ muzyki na specyficzne mechanizmy mózgowe, można nią leczyć choroby związane z niedoborem, np. dopaminy, jak choroba Parkinsona. Grupa naukowców włoskich i angielskich w badaniach wpływu rytmu i struktury melodycznej na oddychanie i parametry krążenia krwi udowodniła wpływ tempa muzyki na fizjologię: przyspieszenie oddychania, zwiększenie ciśnienia tętniczego i częstotliwości rytmu serca proporcjonalnie do rytmu muzyki – im szybsza, tym te parametry rosną, prawdopodobnie na skutek pobudzenia układu sympatycznego. W pewnym eksperymencie utwory szybkie:
presto Vivaldiego, rap Red Hot Chili Peppers i techno przyspieszały rytm serca i oddychanie, a
adagio Beethovena i hinduska raga dały efekt przeciwny. To m.in. dowodzi, że decydujące znaczenie dla wpływu muzyki na biologię człowieka ma rytm.
W klinikach położniczych stosujących terapię muzyką, zaobserwowano mniej komplikacji w czasie porodu i zabiegów cesarskiego cięcia. W eksperymencie w szpitalu w Alabamie 94 proc. płaczących noworodków natychmiast zasnęło bez butelki lub smoczka, słuchając muzyki. W St. Zjednoczonych ok. 75 proc. oddziałów intensywnej terapii zapewnia stymulację muzyką noworodkowi. Wykazano wpływ muzycznej stymulacji w okresie płodowym na rozwój (zwiększa liczbę komórek nerwowych w mózgu). U dzieci słuchających Mozarta wzrosła liczba połączeń nerwowych między półkulami mózgowymi. Muzyka jako środek terapeutyczny (słuchanie muzyki, techniki wyobrażeniowe do muzyki, terapia muzyczno-wibroakustyczna, metody wykorzystujące muzykę oraz relaksację słowną, muzyka i biofeedback oraz techniki reminiscencyjne z wykorzystaniem muzyki) znalazła zastosowanie u kobiet w ciąży, w neonatologii, w psychogeriatrii (zaburzenia otępienne i nastroju), w psychiatrii i psychologii (obniżanie napięcia i poprawa nastroju), w leczeniu bólu i terapiach wymagających relaksacji, poprawy metabolizmu, parametrów oddechowych i krążenia. Można też po prostu posłuchać Mozarta.
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?