„Lekarze unikną kary za błędy medyczne” – doniosły w maju niektóre media, streszczając (mocno na wyrost) pomysł ministra zdrowia, zmierzający do uproszczenia i urealnienia pozasądowej drogi uzyskiwania przez pacjentów odszkodowań za zdarzenia niepożądane.
Równolegle niemal inne media (a czasem te same) poinformowały, że jest wręcz przeciwnie – błędom lekarskim będą się przyglądać speckomórki w prokuraturach. I to nie tylko tym zdarzeniom, których skutkiem był zgon pacjenta, ale również takim, które zaowocowały „jedynie” uszczerbkiem na zdrowiu. Zespoły medyczne już ruszyły w Warszawie i Katowicach.
Konstanty Radziwiłł konsekwentnie unika oceniania pomysłu ministra sprawiedliwości, swojego kolegi z rządu. – Nie ma zwyczaju, by ministrowie wzajemnie komentowali swoje decyzje – krótko odpowiadał na pytania podczas jednej z konferencji prasowych w resorcie. Radziwiłł zaznacza też, że prokuratorskie speckomórki i projektowany przez niego system pozasądowych odszkodowań dla pacjentów to dwa niezależne zbiory: prokuratorzy będą się przecież zajmować sprawami błędów, zaniedbań. To oczywiście myślenie czysto życzeniowe, dalekie od rzeczywistości: prokuratorzy będą przyjmować zawiadomienia w różnych sprawach. Takich, w których błąd lekarza jest prawdopodobny, i takich, w których nie można go wykluczyć. Postępowania będą trwać wiele miesięcy, czasami – lat. I, tak jak dziś, powinny kończyć się różnie: czasami skierowaniem aktu oskarżenia, częściej – umorzeniem. Powinny. A czy będą?
Lekarze są – słusznie – pełni obaw. Widzą się jako kolejne, po sędziach, środowisko, na którym minister sprawiedliwości chce testować „dobrą zmianę”. W kuluarach Nadzwyczajnego XIII Krajowego Zjazdu Lekarzy można było wysłuchać wielu gorzkich słów pod adresem szefa resortu sprawiedliwości, który dziesięć lat temu poniósł klęskę po nagonce na środowisko lekarskie, a teraz widzi duże szanse na odwet. Więcej nawet – na udowodnienie, że środowisko lekarskie jest skażone „układem”. Że sprawy błędów medycznych są masowo zamiatane pod dywan – również (choć nie tylko) dlatego, że wymiar sprawiedliwości wobec lekarzy jest pasywny. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej nie odnosi się do przeszłości, ale stawia sprawę jasno: – Powoływanie zespołów, które mają badać pracę lekarzy jest równoznaczne ze wskazaniem naszej grupy zawodowej jako potencjalnych przestępców, jako środowiska wręcz kryminogennego. W tle – osobiste doświadczenia szefa resortu sprawiedliwości, który wiele lat oskarżał lekarzy o popełnienie błędu, którego skutkiem była śmierć ojca.
Dziesięć lat temu, gdy Zbigniew Ziobro triumfalnie ogłaszał, komentując zatrzymanie dr. Mirosława Garlickiego: „Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie”, Konstanty Radziwiłł nie szczędził słów krytyki pod jego adresem. Dziś, jako minister, mówi o tamtych zdarzeniach: – Nigdy ta krytyka nie miała charakteru osobistego. To, co robiłem wynikało z moich przekonań, nie z antypatii.
Jakie będą przekonania ministra, gdy speczespoły Ziobry ruszą pełną parą do pracy?