Wprowadzenie darmowych leków dla osób w wieku 75+ budziło skrajne emocje. Jedni mówili, że leki do starszych osób nie trafią, bo lekarze nie będą ich
wypisywać. Inni, że POZ zostanie kompletnie zakorkowana. Po miesiącu wiadomo: nie było ani katastrofy, ani też przesadnego sukcesu.
We wrześniu, w ramach programu leków dla seniorów, wydano ponad 2,7 mln opakowań bezpłatnych preparatów – poinformował Marek Tombarkiewicz, wiceminister zdrowia. Budżet dopłacił 25,8 mln zł różnicy między ceną refundacji, a tym, co musieliby dopłacić sami seniorzy.
– Pierwszy miesiąc monitorowania realizacji programu bezpłatnych leków dla seniorów wypada bardzo dobrze, jeśli chodzi zarówno o ilość przepisanych leków, jak i ich wartość – ocenił wiceminister.
Można się spodziewać, że jeśli tempo przepisywania medykamentów będzie trochę podkręcone, wykorzystany zostanie w pełni limit dopłat na ten rok (125 mln zł na cztery miesiące). Choć oczywiście nie wiadomo w ilu przypadkach seniorzy wstrzymywali się z zakupem leków np. w sierpniu, gdy już było wiadomo, że medykament ma być bezpłatny.
Średnia wartość leków, jakie otrzymał pacjent, który skorzystał z programu, to ok. 28 zł. – Jest to znacząca ulga, jeśli chodzi o poszczególne wydatki – przekonywał posłów Tombarkiewicz.
– Pacjenci są wdzięczni, ale często mówią, że liczyli na więcej – mówi „Służbie Zdrowia” Jacek Krajewski, szef Porozumienia Zielonogórskiego. Dodaje, że choć w związku z rządowym programem lekarze rodzinni mają więcej pracy, to nie jest ona aż tak dolegliwa, jak np. wypisywanie różnego rodzaju zaświadczeń. Kolejki do podstawowej opieki zdrowotnej faktycznie się wydłużyły, ale wpływ na to miał też fakt, że program uruchomiono w czasie, gdy zaczyna się sezon wyższej chorobowości, wynikającej ze zmian pogody.
Ministerstwo deklaruje, że na bieżąco monitoruje realizację programu i zbiera propozycje rozszerzenia wykazu bezpłatnych leków o kolejne preparaty. W projekcie listy leków refundowanych, mającej obowiązywać od listopada, jest dodatkowe 20 pozycji. Jednak dyskusje głównie toczą się wokół zmian obejmujących m.in.insuliny (tu widać też duży lobbing polskich firm, których preparaty darmowe nie są) oraz leków kardiologicznych. Chodzi głównie o leki ryczałtowe – w pierwszym wykazie stawiano bowiem na te, do których pacjenci dopłacać muszą więcej niż 3,20 zł. Pewnie też dlatego, żeby nie spotkać się z zarzutami, że bezpłatne będą te leki, do których pacjent dopłacać musi i tak najmniej.
Tombarkiewicz zapowiedział, że do AOTMiT trafiło już ministerialne zlecenie oceny m.in. rozszerzenia wykazu leków kardiologicznych stosowanych w nadciśnieniu tętniczym o leki z pierwszej linii. Do listy mogłyby też zostać dopisane leki na jaskrę. W przyszłym roku na realizację programu przewidziano 564,3 mln zł. Będzie więc pole do rozszerzenia wykazu bezpłatnych leków o kolejne. Choć ministerstwo na pewno będzie ostrożne. Zgodnie z zapisanymi w ustawie mechanizmami ostrożnościowymi, zbyt szybkie zbliżenie się do limitu wydatków oznaczać będzie konieczność okrojenia listy z części leków. A to wizerunkowo byłoby dla rządu ciężkie. Z kolei na ewentualne umożliwienie wypisywania darmowych medykamentów przez innych lekarzy niż zatrudnieni w POZ będziemy pewnie długo czekać. Ministerstwo nadal jest zdania, że potrzebny byłby do tego system informatyczny dający wgląd do dokumentacji medycznej przez różnych lekarzy, tak by m.in. medyk rodzinny wiedział, co przepisali specjaliści.