SZ nr 9–16/2012
z 13 lutego 2012 r.
List szefa Polskiego Towarzystwa Badania Bólu
Jan Dobrogowski
W „Służbie Zdrowia” z 19 grudnia 2011 r. ukazał się artykuł zatytułowany „Leczenie opioidami to nie żarty!” autorstwa dr J. Jarosza. Publikacja ta budzi sprzeciw środowiska medycznego z kilku powodów.
Ton tego artykułu i jego treść prowadzi do wniosków, które nie mają merytorycznego uzasadnienia. Uważamy, że artykuły zawierające głosy w dyskusji na temat konkretnej terapii czy badań powinny być publikowane tylko w przypadku zachowania przez ich autorów wysokiego merytorycznego poziomu.
Z całą pewnością problem leczenia opioidami wymaga takiej dyskusji, ale w oparciu o fakty. W cytowanym artykule pojawiają się jednak oskarżenia mijające się z prawdą, a ogólny poziom tego tekstu nadaje się raczej do tabloidu niż do czasopisma, którego odbiorcami są nie tylko pracownicy ochrony zdrowia, ale też pacjenci. (przyp. red.: „SZ” nie jest adresowana do pacjentów, lecz do lekarzy.)
Sugerowanie, że w Polsce opioidy stosowane są niefrasobliwie i nieodpowiedzialnie, oraz że nasi chorzy powinni obawiać się leczenia, godzi nie tylko w kompetencje i etykę naszych lekarzy, ale przede wszystkim w pacjentów, którzy przez takie nieprzemyślane opinie mogą czuć się zagrożeni i nie otrzymywać właściwej terapii przeciwbólowej.
Rolą redakcji tego typu czasopisma jest utrzymywanie wysokiego poziomu dyskusji naukowej i unikanie prezentacji stanowisk, które nie są poparte merytorycznymi argumentami. Kontrowersyjne tezy na temat terapii powinny być prezentowane z ostrożnością i dbałością o prawdę i obiektywizm oraz powinny być pozbawione elementu manipulacji nastrojami lekarzy i pacjentów. Tej kontroli i dbałości o poziom naukowy artykułu zabrakło redakcji „Służby Zdrowia”, która została w tym przypadku zredukowana do technicznej obsługi tekstu.
W imieniu Zarządu Polskiego Towarzystwa Leczenia Bólu
Prezes prof. dr hab. n. med. Jan Dobrogowski
ODPOWIEDŹ
Przeczytałem list do redakcji podpisany przez Prof. Jana Dobrogowskiego. Z przykrością stwierdziłem, że została Pani skarcona za wydrukowanie mojego artykułu pt. „Leczenie opioidami to nie żarty”. Jest mi tym bardziej przykro, że autor powołuje się na „środowisko medyczne” i JEGO sprzeciw wobec publikacji.
Żeby uspokoić Panią Redaktor w kwestii udziału „Służby Zdrowia” w manipulacji nastrojami lekarzy i pacjentów, mogę potwierdzić, że leczenie opioidami to nie są żarty. Powinni o tym wiedzieć zarówno lekarze, jak i pacjenci. Oprócz konieczności racjonalnej oceny wartości terapeutycznych i niebezpieczeństw związanych ze stosowaniem tej grupy leków, należy brać pod uwagę obowiązujące w kraju przepisy wpływające na dostępność leków i kontrolę ich stosowania, w tym udział firm farmaceutycznych w promowaniu sprzedaży swoich wyrobów. Uważam, że sprawy te nie są w Polsce dostatecznie uporządkowane.
Postuluję, żeby zrobić „porządek na własnym podwórku”. Uważam, że artykuł mojego autorstwa, wydrukowany w Pani Piśmie, jest elementem takich porządków. Taka też była intencja napisania artykułu.
Wcześniej protestowałem przeciwko zakłamywaniu informacji o lekach, tworzeniu tzw. „standardów, zaleceń, opinii ekspertów” opartych na wątpliwej jakości podstawach, a obecnie, kiedy zauważyłem, że dawkowanie jednego z opioidów w Polsce jest bardzo wysokie i może zagrażać życiu pacjentów, próbuję wyjaśnić, czy moje obawy są słuszne i zweryfikować dawkowanie. Jest to „dyskusja na temat konkretnej terapii” (żeby użyć słów z listu Prof. Dobrogowskiego). Oparłem się na wynikach konkretnego badania. Czy moja opinia kwalifikuje się do miana „wysokiego poziomu merytorycznego”, jak życzy sobie Prof. Dobrogowski? Tego nie wiem, zdaniem Profesora – nie. Wcale nie muszę zgadzać się z taką opinią. Śledząc wyniki jego badania, zauważyłem przecież więcej niż Pan Profesor.
Wszystko, co robię, odbywa się w sposób otwarty, w oparciu o fakty, w sposób przemyślany i w przekonaniu, że działam w interesie społecznym. Między innymi:
1. Od wielu lat apeluję o zracjonalizowanie („różowe” i „białe” recepty) sposobu wypisywania leków opioidowych (liczne artykuły w prasie, rozdział w książce, wystąpienia na zjazdach naukowych).
2. Protestowałem przeciwko ograniczeniom w refundacji opioidów w leczeniu bólów pochodzenia nienowotworowego do wybranych, stosunkowo rzadkich zespołów bólowych (wystąpienie do Ministra Zdrowia, Rzecznika Praw Obywatelskich, artykuł w prasie).
3. Protestowałem przeciwko umieszczeniu w podręczniku leczenia bólu zafałszowanej charakterystyki produktu leczniczego preparatu TRANSTEC (korespondencja z GIF i Ministerstwem Zdrowia).
4. Protestowałem przeciwko firmowaniu przez Konsultantów Krajowych spotkań promocyjnych organizowanych przez firmy farmaceutyczne (list do Ministerstwa Zdrowia, sprawozdanie roczne Konsultanta Wojewódzkiego).
5. Wskazywałem na niejasności w opracowywaniu wytycznych leczenia przeciwbólowego (Wystąpienie pt. „Polskie zalecenia stosowania opioidów w leczeniu bólów nowotworowych. Zabierajcie stragany z tej Świątyni” podczas Zjazdu Polskiego Towarzystwa Badania Bólu).
6. Usiłowałem wyjaśnić sprawę wątpliwości etycznych dotyczących badań nad buprenorfiną (korespondencja z producentem).
7. Ostatnio usiłuję wyjaśnić sprawę dawkowania buprenorfiny (artykuł w „Służbie Zdrowia”, list do Prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych WMiPB) .
Szanowna Pani Redaktor, dziękuję za możliwość umieszczenia artykułu „Leczenie opioidami to nie żarty” w Pani Piśmie. Jednocześnie jest mi przykro, że taki artykuł musiałem napisać.
Z wyrazami szacunku,
dr n. med. Jerzy Jarosz
Najpopularniejsze artykuły
10 000 kroków dziennie? To mit!
Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?