Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 9–16/2017
z 16 lutego 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Munchhausen z przeniesieniem

Halina Pilonis

– Pozornie opiekuńcza i kochająca matka opowiada lekarzowi wymyślone objawy choroby swojego dziecka lub fabrykuje nieprawidłowe wyniki jego badań, czasem podaje mu truciznę, głodzi, wywołuje infekcje, a nawet dusi do utraty przytomności. Dla pediatry zespół Münchhausena z przeniesieniem to wyjątkowo trudne wyzwanie – mówi psychiatra prof. Piotr Gałecki, kierownik Kliniki Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Halina Pilonis: Jeszcze czterdzieści lat temu takie zachowanie byłoby po prostu przestępstwem. Dziś wiadomo, że to schorzenie?

Piotr Gałecki: Termin „Münchhausen syndrome by proxy” wprowadził czterdzieści lat temu, w 1977 r., angielski pediatra Roy Meadow i nazwał tak zaburzenie psychiczne dwóch matek, które indukowały i wymyślały objawy chorobowe u własnych dzieci. Pierwsza z nich twierdziła, że od dawna obserwuje u swojego dziecka krwiomocz. Objawu tego nigdy nie potwierdzono badaniami laboratoryjnymi. Po postawieniu prawidłowej diagnozy, u matki zastosowano leczenie psychiatryczne, które przyniosło poprawę jej stanu. U dziecka drugiej matki potwierdzono nawracanie hipernatremii. Zmarło ono z powodu ciężkich zaburzeń elektrolitowych. Wiele lat później matka wyznała swojemu psychiatrze, że otruła je solą kuchenną. Jednak o samym zespole Münchhausena w psychiatrii zaczęto mówić znacznie wcześniej – od 1951 roku. Nazwano tak zaburzenie psychiczne dorosłych osób, które celowo wytwarzały objawy chorobowe lub udawały je i poddawały się niepotrzebnemu leczeniu, a jedyną motywacją tego działania była chęć zogniskowania uwagi personelu medycznego na własnej osobie. Nazwy tej jako pierwszy użył brytyjski lekarz Richard Asher, nawiązując do nazwiska barona von Münchhausena, XVIII-wiecznego niemieckiego oficera na żołdzie rosyjskim, znanego z opowiadania zmyślonych przygód, w których jakoby brał udział. Jego dzieje spisał pod koniec XVIII w. niemiecki poeta Gotfryd Bürger w książce „Przygody barona Münchhausena”.

H.P.: Co motywuje rodzica do takich zachowań?

P.G.: Zazwyczaj potrzeba zogniskowania na sobie uwagi. Przeważnie matka cierpiąca na to zaburzenie sprawia wrażenie niezwykle opiekuńczej, nie odstępuje od łóżka hospitalizowanego dziecka. W rzeczywistości jest ono przez nią z nieokreślonych powodów odrzucane lub wykorzystywane jako narzędzie do skierowania na siebie upragnionej uwagi otoczenia. Sugeruje się również możliwość istnienia niespecyficznej dysfunkcji mózgu powstałej u matki, która jako dziecko sama była ofiarą nadużyć albo we wczesnym wieku utraciła jedno z rodziców lub oboje, czy z niejasnego powodu wypiera wspomnienia z okresu własnego dzieciństwa. Zaburzenie może wyzwolić silny stres, np. problemy małżeńskie. Jako źródło wskazywana jest też nieprawidłowa relacja rodziców z dzieckiem, np. brak akceptacji dziecka mimo pozornie bliskich relacji. Jest ono wykorzystywane jako narzędzie do kontroli sytuacji.

H.P.: Czy motywacją mogą być korzyści finansowe, np. zasiłek, zwolnienie lekarskie?

P.G.: Wówczas nie mamy do czynienia z przeniesionym zespołem Münchhausena. Jednak w niektórych przypadkach niezmiernie trudno określić główną motywację osoby, która wywołuje objawy chorobowe u dziecka i trzeba diagnozę tego zaburzenia różnicować z takim zjawiskiem.

H.P.: Czy to częste schorzenie?

P.G.: W artykule, który ukazał się w „Psychiatrii Polskiej” tom XLIV, numer 2 pt. „Przeniesiony zespół Münch-
hausena”, której – wraz z dr Dominiką Berent i prof. Antonim Florkowskim – jestem współautorem, zaprezentowaliśmy dane amerykańskie. W Stanach Zjednoczonych rejestruje się około 1200 przypadków rocznie. Częstość występowania nie jest jednak do końca znana, a podawane liczby są z pewnością niedoszacowane. W Polsce rocznie opisywanych jest kilka do kilkunastu przypadków, ale rzeczywista skala rozpowszechnienia tej formy maltretowania pozostaje nieznana. Są badania, które sugerują, że ofiary stanowią 1 proc. dzieci, u których wstępnie zdiagnozowano astmę oskrzelową i 5 proc. z objawami sugerującymi alergię pokarmową.

H.P.: Co powinno zaniepokoić lekarza?

P.G.: Niewyjaśniona przewlekła lub nawracająca choroba dziecka, które było wielokrotnie hospitalizowane, często z powodu nietypowych zespołów objawów chorobowych. Czujność powinny wzbudzić też rozbieżności pomiędzy danymi z badania podmiotowego, wynikami badań a stanem zdrowia dziecka, a także ustępowanie lub zmniejszanie się nasilenia objawów po oddzieleniu od rodziców. Cierpiąca na to zaburzenie matka często wykonuje zawód medyczny. Sprawia wrażenie nadzwyczaj troskliwej i czułej dla dziecka. Do najczęściej indukowanych lub wymyślanych objawów należą bóle brzucha, wymioty, biegunka, spadek masy ciała, napady drgawkowe, duszność, infekcje, gorączka, krwawienie, zatrucie, ospałość.

H.P.: Czy pediatra może zdiagnozować zespół Münchhausena z przeniesieniem u matki?

P.G.: Jeśli lekarz wykluczy wszystkie inne przyczyny choroby dziecka, może podejrzewać, że ma do czynienia z zespołem Münchhausena z przeniesieniem. Jednak pediatra nie ma narzędzi, które pozwoliłyby mu zdiagnozować u matki takie zaburzenie. Dlatego powinien skonsultować swoje podejrzenie z psychiatrą i psychologiem. Należy podkreślić, że zaburzony rodzic wszelkie działania podejmuje planowo, a nie impulsywnie. Jest krytyczny wobec swojego postępowania, ale rzadko przyznaje się do maltretowania dziecka. Podejmuje usilne starania zatajenia nadużyć i czyni to tak skutecznie, że lekarz rzadko bierze pod uwagę to schorzenie w diagnostyce różnicowej. Natomiast w razie wzbudzenia podejrzeń wśród personelu szpitala szuka pomocy w leczeniu wymyślonej choroby u innego lekarza.

H.P.: Czy psychiatra zawsze będzie w stanie prawidłowo zdiagnozować to schorzenie?

P.G.: Gdybym badał taką pacjentkę, sądzę, że mógłbym niemal z pewnością stwierdzić, że cierpi na takie zaburzenie. Nie twierdzę, że byłoby to jednorazowe badanie, bo to sprawa skomplikowana, ale posiłkując się wieloma narzędziami, m.in. testami, można to zbadać.

H.P.: Czy do diagnozowania tego schorzenia używa się testów projekcyjnych? Część psychologów podważa ich użyteczność, zwłaszcza przy wydawaniu opinii sądowych. Na przykład podkreślają, że wciąż nie ma dowodów naukowych na użyteczność stosowanej tzw. metody Rorschacha polegającej na pokazywaniu badanemu atramentowych plam i analizowaniu skojarzeń, jakie one wywołują. To budzi obawy o prawidłowość diagnozy.

P.G.: Testy takie są tylko jednym z narzędzi badania, ale nie jedynym i żaden psychiatra nie wyda opinii tylko na tej podstawie. Jest wielu psychologów, którzy uważają, że testy projekcyjne są mniej podatne na manipulacje niż kwestionariuszowe. Test Rorschacha wymaga długiego okresu nabywania wiedzy, a następnie praktyki. Ponadto, przygotowując diagnozę indywidualną, w tym dla potrzeb sądu, psycholog posługuje się kilkoma różnymi metodami, które wzajemnie się uzupełniają i weryfikują.

H.P.: Pediatrzy obawiają się, że podejrzewając przeniesiony zespól Münchhausena mogą się mylić. Błędu nie ustrzegł się sam dr Meadow, odkrywca zespołu. Jako biegły sądowy wydał opinię w sprawie śmierci łóżeczkowej dwojga dzieci kobiety, którą skazano na dożywocie. Sąd apelacyjny oddalił jednak oskarżenie, a lekarz utracił prawo do wykonywania zawodu i przeszedł na emeryturę.

P.G.: Lekarz musi brać pod uwagę dobro swojego pacjenta. Jeśli nabierze podejrzeń, że może mieć do czynienia z zespołem Münchhausena z przeniesieniem, powinien napisać to w dokumentacji medycznej. Żaden sąd nie ukarze lekarza, który działając w dobrej wierze, swoje podejrzenie zamieścił w dokumentacji. Tymczasem, jeśli kolejna placówka, do której trafi pacjent, poprosi o wcześniejszą dokumentację z leczenia i przeczyta taką informację, będzie bardziej czujna. Klasyfikacja chorób ICD 10 zakłada, że jedną z osi diagnostycznych może być sytuacja rodzinna dziecka.

H.P.: Ale wgląd w taką dokumentację ma też matka?

P.G.: To w niczym nie przeszkadza. Większą krzywdą jest niewypisanie takiego podejrzenia. Skutkiem działania matki jest często wykonywana niepotrzebnie inwazyjna diagnostyka i leczenie, przedłużająca się hospitalizacja, a niejednokrotnie utrata zdrowia. Śmiertelność wśród dzieci będącymi ofiarami takich matek jest określana w granicach 6–10 procent. Oczywiście należy przeanalizować swoje wątpliwości. Obowiązuje nas przecież zasada: przede wszystkim nie szkodzić.

H.P.: A czy próba rozmowy z matką ma sens?

P.G.: Nie należy komunikować matce, że ma zespół Münchhausena z przeniesieniem. Ale można zasugerować, że być może zbyt mocno lęka się o zdrowie dziecka i przez to ciągle obawia się jakichś nowych chorób. Tymczasem dziecko, chcąc zyskać jej aprobatę odczuwa symptomy tych chorób. Można zasugerować, że taki nadmierny lęk o zdrowie dziecka może mu szkodzić i dlatego warto skorzystać z pomocy psychologa. Kiedy matka trafi na terapię, może czerpać też wtórne korzyści z bycia pacjentką.

H.P.: Trudno jest udowodnić matce takie działanie. W USA próbowano instalować kamery w salach pobytu pacjenta. Jednak sąd odwoływał się do 4. poprawki do konstytucji dającej prawo do prywatności w instytucjach publicznych. Co ma zrobić pediatra, jeśli obawia się, że matka może zrobić dziecku krzywdę?

P.G.: Jeśli lekarz obawia się o to, że matka może zrobić dziecku krzywdę, pozostaje tylko droga prawna.



Prof. Janusz Heitzman dyrektor Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie

Jako biegły psychiatra sądowy był Pan członkiem zespołu, który podważył rozpoznanie przeniesionego zespołu Münchhausena stwierdzonego w pierwszej opinii dla sądu. Co poradziłby Pan pediatrze podejrzewającemu takie zaburzenie u opiekuna swojego pacjenta?

Zdiagnozowanie zespołu Münchhausena przez pediatrę u opiekuna pacjenta jest bardzo trudne, prawie niemożliwe. Natomiast postawienie fałszywego oskarżenia może takiego opiekuna zdruzgotać psychicznie, zniszczyć jego relacje z dzieckiem i zaburzyć naturalną więź, a także doprowadzić do niesłusznego odseparowania. Dlatego trzeba zawsze pamiętać, że niekiedy niemożność postawienia ostatecznej i przekonującej diagnozy może wynikać z niedostatecznej wiedzy lekarza, a czasem niedoskonałości medycyny czy nietypowego rozwoju choroby. W sytuacji, kiedy nie potrafimy znaleźć wyjaśnienia objawów, łatwiej jest wskazać na szkodliwy udział osób trzecich niż na swoją bezradność. Dlatego lekarza musi cechować szczególny obiektywizm i krytycyzm. Nie zalecałbym wpisywania w dokumentację podejrzenia zespołu Münchhausena, ale dokładną obserwację i szczegółowe jej dokumentowanie. W sytuacji ewidentnego przyłapania opiekuna na robieniu dziecku krzywdy, należy oczywiście powiadomić prokuraturę o podejrzeniu działania na szkodę dziecka. Jeśli jednak pewności nie mamy, wcześniej warto skorzystać z pomocy obecnego na oddziałach pediatrycznych psychologa, który może z matką czy ojcem porozmawiać. Ważny jest bowiem cały psychologiczny kontekst rodziny dziecka, jak i niedostateczna edukacja zdrowotna opiekuna. Często bywa tak, że matka ma przekonanie, że jej dziecko choruje, a lekarze nie zajmują się nim z wystarczającą troską. Wówczas koloryzuje, „symuluje”, dodaje dodatkowe objawy u swej pociechy, aby zmusić personel medyczny do poświęcania mu większej uwagi. W rozmowie z psychologiem może to wyjść. Przestrzegałbym jednak przed wyciąganiem pochopnych wniosków.




Najpopularniejsze artykuły

Fenomenalne organoidy

Organoidy to samoorganizujące się wielokomórkowe struktury trójwymiarowe, które w warunkach in vitro odzwierciedlają budowę organów lub guzów nowotworowych in vivo. Żywe modele części lub całości narządów ludzkich w 3D, w skali od mikrometrów do milimetrów, wyhodowane z tzw. indukowanych pluripotentnych komórek macierzystych (ang. induced Pluripotent Stem Cells, iPSC) to nowe narzędzia badawcze w biologii i medycynie. Stanowią jedynie dostępny, niekontrowersyjny etycznie model wczesnego rozwoju organów człowieka o dużym potencjale do zastosowania klinicznego. Powstają w wielu laboratoriach na świecie, również w IMDiK PAN, gdzie badane są organoidy mózgu i nowotworowe. O twórcach i potencjale naukowym organoidów mówi prof. dr hab. n. med. Leonora Bużańska, kierownik Zakładu Bioinżynierii Komórek Macierzystych i dyrektor w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej w Warszawie im. Mirosława Mossakowskiego Polskiej Akademii Nauk (IMDiK PAN).

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

2024 rok: od A do Z

Czym ochrona zdrowia będzie żyć do końca roku? Kto i co wywrze na system ochrony zdrowia największy – pozytywny i negatywny – wpływ? Do pełnej prognozy potrzeba byłoby zapewne stu, jeśli nie więcej, haseł. Przedstawiamy więc wersję, z konieczności – i dla dobra Czytelnika – skróconą.

Demencja i choroba Alzheimera – jak się przygotować do opieki?

Demencja i choroba Alzheimera to schorzenia, które dotykają coraz większą liczbę seniorów, a opieka nad osobą cierpiącą na te choroby wymaga nie tylko ogromnej empatii, ale także odpowiednich przygotowań i wiedzy. Choroby te powodują zmiany w funkcjonowaniu mózgu, co przekłada się na stopniową utratę pamięci, umiejętności komunikacji, a także zdolności do samodzielnego funkcjonowania. Dla rodziny i bliskich opiekunów staje się to wielkim wyzwaniem, gdyż codzienność wymaga przystosowania się do zmieniających się potrzeb osoby z demencją. Jak skutecznie przygotować się do opieki nad seniorem i jakie działania podjąć, by zapewnić mu maksymalne wsparcie oraz godność?

Wygrać z sepsą

W Polsce wciąż nie ma powszechnej świadomości, co to jest sepsa. Brakuje jednolitych standardów jej diagnostyki i leczenia. Wiele do życzenia pozostawia dostęp do badań mikrobiologicznych, umożliwiających szybkie rozpoznnanie sespy i wdrożenie celowanej terapii. – Polska potrzebuje pilnie krajowego programu walki z sepsą. Jednym z jej kluczowych elementów powinien być elektroniczny rejestr, bo bez tego nie wiemy nawet, ile tak naprawdę osób w naszym kraju choruje i umiera na sepsę – alarmują specjaliści.

Jak cyfrowe bliźniaki wywrócą medycynę do góry nogami

Podobnie jak model pogody, który powstaje za pomocą komputerów o ogromnej mocy obliczeniowej, można generować prognozy zdrowotne dotyczące tego, jak organizm za-reaguje na chorobę lub leczenie, niezależnie od tego, czy jest to lek, implant, czy operacja. Ilość danych potrzebnych do stworzenia modelu zależy od tego, czy modelujemy funkcjonowanie całego ciała, wybranego organu czy podsystemu molekularnego. Jednym słowem – na jakie pytanie szukamy odpowiedzi.

Budowanie marki pracodawcy w ochronie zdrowia

Z Anną Macnar – dyrektorem generalnym HRM Institute, ekspertką w obszarze employer brandingu, kształtowania i optymalizacji środowiska pracy, budowania strategii i komunikacji marki oraz zarządzania talentami HR – rozmawia Katarzyna Cichosz.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Kongres Zdrowia Seniorów 2024

Zdrowy, sprawny – jak najdłużej – senior, to kwestia interesu społecznego, narodowego – mówili eksperci podczas I Kongresu Zdrowia Seniorów, który odbył się 1 lutego w Warszawie.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.




bot