Można zaryzykować stwierdzenie, że ochrona zdrowia budzi u przeciętnego obywatela naszego państwa ogromne zainteresowanie. Jednocześnie wszystkie sondaże krajowe, a także badania międzynarodowe, wskazują, że Polacy są narodem o jednym z najniższych poziomów zadowolenia z ochrony zdrowia.
Wiedzą o tym politycy, i przed każdymi wyborami grają na tej strunie, obiecując zmiany na lepsze. Po wyborach okazuje się, że obietnice sobie, a życie sobie. Ochrona zdrowia jedynie bywa priorytetem polityków.
Przed nami wybory. Kandydaci do fotela prezydenta RP na wszelki wypadek podkreślają w swoich wystąpieniach, jak niewielkie kompetencje polskie prawo powierza prezydentowi w sprawach kształtowania systemu ochrony zdrowia. Zdają się zapominać, że prezydent dysponuje nie tylko inicjatywą ustawodawczą, prawem weta, ale także, że jego urząd pozwala nadawać ton publicznej debacie, tworzyć rekomendacje i propozycje rozwiązań, przedstawiać kierunki pożądanych zmian.
W programach wyborczych i w publicznych wypowiedziach kandydaci w skromnym więc zakresie, ale jednak, snują swoje wizje przyszłego systemu ochrony zdrowia. Co nam proponują?
Prezydent Bronisław Komorowski mocno podkreśla kompetencje rządu w tym zakresie, ale zdarzyło mu się skomplementować ideę powrotu do kas chorych.
Andrzej Duda zapowiada likwidację ubezpieczeń, powrót do systemu budżetowego i odwrót od komercjalizacji szpitali.
Adam Jarubas zamierza powołać prezydencki zespół, który opracuje reformę ochrony zdrowia, wprowadzić indywidualną kartę pacjenta i podwyższyć płace pielęgniarkom i położnym.
Magdalenę Ogórek bolą kolejki do lekarzy, ale jak na razie poprzestaje na wyrażeniu troski z powodu ich istnienia.
Bardziej konkretny jest Janusz Palikot, proponując utworzenie sześciu konkurencyjnych kas chorych zamiast NFZ.
Paweł Kukiz nie ma własnego pomysłu na uzdrowienie systemu, proponuje więc debatę ekspertów, która wyłoni właściwy kierunek zmian.
Najbardziej radykalny jest, jak zawsze, Janusz Korwin-Mikke, który zapowiada likwidację obecnego systemu i oddanie wszystkiego w zarząd w pełni prywatnego sektora.
Obywatelu, jeśli widzisz w tych obietnicach przesłanie dla siebie… szczerze zazdroszczę!