Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 9–16/2015
z 12 lutego 2015 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Minusy i plusy „pakietowej” rzeczywistości

Małgorzata Solecka

Pakiet onkologiczny działa już kilka tygodni. I choć ciągle jest zbyt wcześnie, by przesądzić czym będzie dla systemu ochrony zdrowia i przede wszystkim dla pacjentów, można już wyciągnąć pierwsze wnioski.



Podczas styczniowych rozmów na temat pakietu onkologicznego w tyle głowy cały czas miałam tę scenę… W zimowy poranek prezes Ryszard Ochódzki przemawia do sportowców przed przekroczeniem zachodniej granicy: – Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego. Który to kraj ma być może nawet tam i swoje… plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przysłoniły wam minusów. Klasyczny bareizm.


Pacjent w systemie. Albo przynajmniej na ścieżce


Zacznijmy od plusów. Widać przynajmniej jeden. Od początku roku różne placówki zdrowotne zaczęły z sobą intensywnie kooperować. Przymiarki do tej współpracy widać było już w grudniu, gdy robiono przymiarki do kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia na leczenie onkologiczne. Po przerwie świąteczno-noworocznej proces porozumiewania się szpitali i poradni przybrał na znaczeniu. Maciej Piróg, dyrektor Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku, szpitala specjalizującego się w procedurach onkologicznych, mówi „Służbie Zdrowia”, że w ciągu tygodnia przyjmuje przynajmniej dwóch, trzech dyrektorów innych szpitali, przede wszystkim podwarszawskich, ale też oddalonych od stolicy. I podpisuje umowy, na podstawie których pacjenci z tych szpitali są kierowani na diagnostykę i leczenie do ECZ. Europejskie Centrum Zdrowia, które nie ma urządzeń do radioterapii, już wcześniej podpisało umowy z placówkami, które świadczą usługi w tym zakresie i mają kontrakt z NFZ. Dzięki temu pacjent, przynajmniej ten onkologiczny, nie jest pozostawiony sam sobie, nie musi szukać placówki, w której będzie kontynuowana diagnoza czy leczenie. – To mogłoby być pierwszym krokiem do budowy systemu skoordynowanej opieki medycznej – podkreśla Maciej Piróg. Podobną tendencję widać też na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej. Ministerstwo zapowiedziało, że lekarze, którzy udokumentują, iż wykonują swoim pacjentom te badania, które pozostają w gestii podstawowej opieki zdrowotnej, mogą liczyć na wyższą stawkę kapitacyjną. Dlatego część lekarzy, którzy sami nie wykonują badań USG, podpisuje porozumienia z poradniami mającymi odpowiedni sprzęt i specjalistów. Ten proces będzie trwał – lekarze oraz właściciele przychodni muszą oszacować, czy przy pieniądzach oferowanych przez NFZ, intensywne diagnozowanie pacjentów na własny koszt będzie opłacalne. Ale proces już się rozpoczął. Podsumowując: wszystko wskazuje, że przynajmniej część pacjentów (nie tylko onkologicznych, jeśli chodzi o poziom POZ) może mieć ułatwiony dostęp przynajmniej do diagnostyki. Zachęty finansowe, wprowadzone w przepisach pakietowych, po raz kolejny okazują się skutecznym mechanizmem wprowadzania pożądanych zmian.


Ludzie uwierzyli w pakiet.
Chcieli zmiany?


Drugi plus, to przekonanie opinii publicznej, że jakość opieki onkologicznej się poprawi. Według opublikowanego pod koniec stycznia sondażu, zleconego przez „Dziennik Gazetę Prawną”, niemal co drugi Polak wierzy, że pakiet onkologiczny sprawdzi się. Co ciekawe, wierzą w większości ludzie młodsi i z wyższym wykształceniem. Starsi, a więc i częściej odwiedzający lekarzy – przeważnie pozostają sceptyczni. – Ten wynik to chyba skutek znakomitych rysunków Henryka Sawki, bardzo sugestywnie objaśniających założenia pakietu – śmieje się jeden z menedżerów, z którymi rozmawiałam na temat styczniowych doświadczeń z pakietem. Być może jednak nie chodzi wcale o satyrę, tylko o jasne i proste komunikaty, którymi Ministerstwu Zdrowia udało się (przynajmniej można tak wnioskować na podstawie przytoczonego sondażu) przykryć wszystkie krytyczne głosy, których w ostatnich miesiącach ubiegłego roku pod adresem pakietu i jego twórców nie brakowało. Plus za sprawny PR. Minus za to, że PR nie wystarczy, by uchronić pacjentów przed rozczarowaniem, jeśli się okaże, że rozwiązania pakietowe jednak nie działają, albo działają nie tak, jak zostało zaplanowane.


Szpitale w oczekiwaniu
na rozliczenie. Bez konkretów…


Ale chodzi o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów...

I nie, nie chodzi o uprawianie czarnowidztwa. Zgodnie z przypuszczeniami, pierwsze tygodnie funkcjonowania pakietu odsłoniły kilka poważnych niedociągnięć, które mogą – choć nie muszą – zdezorganizować cały system ochrony zdrowia. Dużo zależy od tego, czy, kiedy i w jaki sposób ministerstwo podejmie kroki naprawcze. Pierwszym minusem jest zapowiadany i spodziewany przez ekspertów i lekarzy chaos. W końcówce miesiąca dyrektorzy placówek, które przystąpiły do pakietu, ciągle nie mieli informacji, jak Narodowy Fundusz Zdrowia rozliczy świadczenia, wykonane od 2 stycznia. Centrala NFZ wysyłała uspokajające komunikaty, a menedżerowie (ale też organy założycielskie i właściciele) próbowali oszacować, ile pieniędzy otrzymają i na jakiej podstawie. – Problem polega na tym, że tak naprawdę nie wiadomo, co będziemy rozliczać – denerwował się jeden z dyrektorów, z którym rozmawiałam 25 stycznia. Co więcej – ta niepewność jeszcze potrwa. Dyrektorzy liczą, że za styczeń Narodowy Fundusz Zdrowia wypłaci pełne stawki, za wszystkie wykonane świadczenia. Ale już płatność za luty może być skorygowana w dół – z powodu niedotrzymania terminu 9 tygodni na pełną diagnostykę pacjentów. Powód? Kolejki.


… ale z kolejkami i dylematami


Ten problem też nikogo nie zaskoczył. W różnych miejscach – poradniach, szpitalach – pojawiły się kolejki oczekujących. Więcej pacjentów zanotowali lekarze POZ. I nie chodzi o pacjentów sezonowych, zgłaszających się z infekcjami górnych dróg oddechowych czy grypą. Nawet 20 proc. pacjentów więcej w styczniu to efekt, po pierwsze wprowadzenia skierowań do okulisty i dermatologa, ale też... chęci sprawdzenia, czy to o czym mówili w telewizji, rzeczywiście działa. – Są pacjenci, którzy ewidentnie chcą sprawdzić, czy wyciągnę „zieloną kartę”.

Ale kolejki w POZ to nic w porównaniu z niektórymi placówkami onkologicznymi. W centrum onkologii w Gdańsku dziennie w styczniu zgłaszało się po kilkuset nowych pacjentów, a kolejka do rejestracji wynosiła nawet kilka godzin. Pierwsze szpitale zaczęły raportować, że dotrzymanie ustalonych przez ministra terminów – 9 tygodni na pełną diagnostykę – może być niewykonalne. Duża część świadczeniodawców przyznawała, że zaczynają się problemy z dostępnością do badań diagnostycznych – zwłaszcza diagnostyki obrazowej.

Kilka tygodni to zbyt wcześnie, by wyciągać wnioski i podejmować drastyczne decyzje, ale z informacji, jakie spływały pod koniec miesiąca wynika, że przynajmniej część świadczeniodawców, oceniając realistycznie możliwości dotrzymania terminów obowiązujących w pakiecie, zupełnie poważnie rozważa możliwość wycofania się z ministerialnego programu. – Liczymy, na czym mniej stracimy – mówił „Służbie Zdrowia” pod koniec stycznia jeden z menedżerów. W jego szpitalu onkologia to poważne, choć nie jedyne, źródło przychodów. Alternatywa jest dość prosta: argumentem za pozostaniem w pakiecie jest gwarancja możliwości nielimitowanego przyjmowania pacjentów. Ale pozostanie w pakiecie to również zgoda na kary za niedotrzymanie maksymalnego terminu 9 tygodni na diagnostykę. W tym roku, bo docelowo minister mówi o siedmiu tygodniach, a w ciągu dwóch lat nie zajdzie w systemie żadna rewolucja, lekarzy nie przybędzie. Pieniędzy też nie. Jedynym argumentem za wyjściem z pakietu jest właśnie brak konieczności diagnozowania pacjenta w 9 tygodni. A co z limitami? Zostały zniesione wyłącznie dla placówek, które realizują pakiet onkologiczny. Jednak dyrektorzy szpitali są przekonani, że Narodowy Fundusz Zdrowia nie wygrałby ewentualnych spraw o nadwykonania – dotychczas płacił za świadczenia onkologiczne wykonane ponad limit bez protestów, choć z opóźnieniami, uznając, że są to świadczenia ratujące życie.


Zielona karta w POZ jak biały kruk


Kolejny problem, który ujawnił się już w drugiej połowie stycznia w części szpitali, to… zbyt mała liczba pacjentów z „zielonymi kartami” wystawionymi na poziomie opieki ambulatoryjnej, przede wszystkim przez lekarza POZ. W połowie stycznia ponad 70 proc. z 11 tysięcy „zielonych kart” wystawiły same szpitale, wypisując je przede wszystkim pacjentom, u których nowotwór zaczęto diagnozować jeszcze w ubiegłym roku. Ci pacjenci, którzy taką kartę otrzymali w styczniu od lekarza POZ, najczęściej zgłosili się do placówek wyspecjalizowanych w diagnostyce i leczeniu nowotworów. Tymczasem do pakietu przystąpiło znacznie więcej szpitali niż szacowali autorzy rozwiązań pakietowych (wiceminister Sławomir Neumann jesienią mówił o kilkudziesięciu placówkach w całym kraju).

Efekt? Szpitale wieloprofilowe w trybie pilnym rozpoczynają renegocjacje umów z NFZ, by możliwe było leczenie tych pacjentów, którzy w szpitalach są, a nie czekanie na tych, którzy być może do nich wcale nie trafią. Eksperci nie mają wątpliwości: gdyby wprowadzenie pakietu poprzedził pilotaż, to Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia nie musiałyby brać „z głowy, czyli z niczego” wyliczeń dotyczących wielkości kontraktów na leczenie. Problemem, też zapowiadanym, może być zresztą zauważalna w pierwszych tygodniach wstrzemięźliwość lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej wobec „zielonych kart”. Lekarzy wiąże limit: na piętnaście wystawionych kart przynajmniej w jednym wypadku wstępna diagnoza musi się potwierdzić. – Poprzeczka nie została zawieszona zbyt wysoko – mówi mi doświadczony lekarz rodzinny. Ale samo rozwiązanie sprawia, że pacjenci wcale nie będą mieć równych szans na otrzymanie takiej karty. Jeśli lekarz trafnie postawi wstępną diagnozę przy wystawieniu pierwszych kilku kart, zostanie mu spory „zapas”. Nikt tego nie powie pod nazwiskiem, ale wtedy szansę na uzyskanie karty, uprawniającej do kompletu badań mogą mieć również pacjenci, u których lekarz nie ma podstaw podejrzewać nowotworu, ale wie, że na przykład badanie rezonansem magnetycznym byłoby potrzebne do zdiagnozowania problemów z kręgosłupem. – Czy to nadużycie? Skoro pacjent tego potrzebuje i jest ubezpieczony? Przecież lekarz nie będzie z tego czerpał żadnych korzyści – uważa mój rozmówca. Z kolei lekarz, który wyda dwanaście, trzynaście kart i żadna z diagnoz się nie potwierdzi, nie będzie chciał ryzykować utratą możliwości wystawiania zielonych kart.


Co z wyleczonymi?


Kolejne zawirowanie systemowe – problem z pacjentami, którzy zakończyli leczenie onkologiczne. – Nowotwór to choroba przewlekła, którą do końca trzeba mieć pod kontrolą – podkreślają lekarze. Na przykład w przypadku raka piersi standardem jest opieka onkologiczna do końca życia. Tymczasem po wprowadzeniu pakietu ci, którzy pokonali chorobę nowotworową, zeszli na drugi plan. Z jednej strony – Narodowy Fundusz Zdrowia zmniejszył finansowanie wizyt kontrolnych, a pakiet onkologiczny wręcz zakłada, że po zakończeniu leczenia (po pięciu latach od rozpoznania nowotworu) pacjent będzie prowadzony przez lekarza rodzinnego. Przeciw takiemu rozwiązaniu protestuje m.in. Polska Unia Onkologii.

Lista problemów jest znacznie dłuższa. Poza problemami systemowymi jest już cała lista zgłoszeń bardziej szczegółowych: lekarze skarżą się, na przykład, że pakiet, który miał skracać czas diagnostyki, wydłuża go – bo niektóre badania były w szpitalach zlecane jednocześnie, a teraz pacjent musi zgłaszać się na jedną lub dwie wizyty dodatkowo. Że rozwiązania pakietu odcinają niektórych chorych od radioterapii. Że nie wiedzą, co robić z pacjentem, u którego podejrzewają dwa nowotwory – „zielona karta” uprawnia do leczenia jednej choroby nowotworowej. Ministerstwo Zdrowia obiecuje szybki przegląd zgłaszanych wątpliwości. I korygowanie pakietu na bieżąco. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że wątpliwości i problemów w następnych tygodniach i miesiącach będzie przybywać. Bo, by znów przywołać Stanisława Bareję: Na każdą rzecz można patrzeć z dwóch stron. Jest prawda czasów, o których mówimy, i prawda ekranu…




Najpopularniejsze artykuły

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

W jakich specjalizacjach brakuje lekarzy? Do jakiego lekarza najtrudniej się dostać?

Problem z dostaniem się do lekarza to dla pacjentów codzienność. Największe kolejki notuje się do specjalistów przyjmujących w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, ale w wielu województwach również na prywatne wizyty trzeba czekać kilka tygodni. Sprawdź, jakich specjalizacji poszukują pracodawcy!

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Aborcja: Czego jeszcze brakuje, by lekarze przestali się bać?

Lekarze nie powinni się bać, że za wykonanie aborcji może grozić im odpowiedzialność karna, a pacjentkom trzeba zapewnić realny dostęp do świadczeń. Wytyczne ministra zdrowia oraz Prokuratora Generalnego to krok w dobrym kierunku, ale nadal potrzebna jest przede wszystkim regulacja rangi ustawowej – głosi przyjęte na początku września stanowisko Naczelnej Rady Lekarskiej.

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Astronomiczne rachunki za leczenie w USA

Co roku w USA ponad pół miliona rodzin ogłasza bankructwo z powodu horrendalnie wysokich rachunków za leczenie. Bo np. samo dostarczenie chorego do szpitala może kosztować nawet pół miliona dolarów! Prezentujemy absurdalnie wysokie rachunki, jakie dostają Amerykanie. I to mimo ustawy, która rok temu miała zlikwidować zjawisko szokująco wysokich faktur.

Leki przeciwpsychotyczne – ryzyko dla pacjentów z demencją

Obecne zastrzeżenia dotyczące leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji za pomocą leków przeciwpsychotycznych opierają się na dowodach zwiększonego ryzyka udaru mózgu i zgonu. Dowody dotyczące innych niekorzystnych skutków są mniej jednoznaczne lub bardziej ograniczone wśród osób z demencją. Pomimo obaw dotyczących bezpieczeństwa, leki przeciwpsychotyczne są nadal często przepisywane w celu leczenia behawioralnych i psychologicznych objawów demencji.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Osteotomia okołopanewkowa sposobem Ganza zamiast endoprotezy

Dysplazja biodra to najczęstsza wada wrodzona narządu ruchu. W Polsce na sto urodzonych dzieci ma ją czworo. W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym pod kierownictwem dr. Jarosława Felusia przeprowadzane są operacje, które likwidują ból i kupują pacjentom z tą wadą czas, odsuwając konieczność wymiany stawu biodrowego na endoprotezę.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

Lecytyna sojowa – wszechstronne właściwości i zastosowanie w zdrowiu

Lecytyna sojowa to substancja o szerokim spektrum działania, która od lat znajduje zastosowanie zarówno w medycynie, jak i przemyśle spożywczym. Ten niezwykły związek należący do grupy fosfolipidów pełni kluczową rolę w funkcjonowaniu organizmu, będąc podstawowym budulcem błon komórkowych.




bot