W połowie 2019 r. wejdzie obowiązek monitorowania zdarzeń
niepożądanych w szpitalach, a pół roku później zostanie to rozszerzone
o nadzór nad jakością i bezpieczeństwem. Resort zdrowia postanowił
postawić na wyższe standardy.
Ministerstwo przygotowało założenia nowej, od lat wyczekiwanej, ustawy nakładającej na placówki medyczne wymogi jakościowe. Ich egzekwowaniem ma się zajmować Agencja do Spraw Jakości w Ochronie Zdrowia. Obecnie kwestie te są na dalszym planie. Fundusz przy kontraktowaniu koncentruje się na aspektach strukturalnych, m.in. wyposażeniu w aparaturę medyczną, normach dotyczących pomieszczeń oraz liczbie i kompetencjach personelu medycznego. A do mierzenia jakości nie ma nawet narzędzi.
Agencja na bazie CMJ
Na podstawie zasobów Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia powstanie nowa instytucja – Agencja do Spraw Jakości w Ochronie Zdrowia. To ona będzie:
– kontrolować m.in. 964 szpitale realizujące stacjonarnie i całodobowo świadczenia na mocy umów z NFZ,
– wydawać im potwierdzenia spełnienia wymogów,
– budować rejestry medyczne.
Obecnie CMJ przyznaje placówkom medycznym akredytacje, ale występują o nie tylko te podmioty, które chcą. Na początku stycznia dokument poświadczający jakość miało 218 szpitali i jedna poradnia podstawowej opieki zdrowotnej (z warszawskiej Ochoty). Większość placówek nie występuje o akredytacje, bo to dla nich dodatkowy koszt i praca, a pewności sukcesu czy wyraźnego przełożenia go na finanse brakuje. Problemem są też skąpe zasoby kadrowe Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Placówki skarżą się, że wiele miesięcy muszą czekać na pierwszą wizytę kontrolerów.
Zasady przyznawania akredytacji zmienią się też m.in. w kwestii okresu, na jaki jest przyznawana. Teraz minister zdrowia może ją przyznać lub jej odmówić. A gdy już wyda pozytywną decyzję, obowiązuje ona przez trzy lata. Resort chciałby jednak dać Agencji możliwość kontroli w placówkach mających aktualną akredytację – wyznaczanych losowo lub tam, skąd płyną niepokojące informacje. W przypadku poważnych przewinień minister mógłby takiemu szpitalowi cofnąć certyfikat.
Jednym z zadań Agencji będzie prowadzenie rejestrów medycznych. W przyszłym roku powstać mają dwa, w 2019 r.
trzy, a w jeszcze kolejnym cztery. W kolejnych zaś pięć rocznie. Docelowo ma być prowadzonych 60–80. Będzie też Agencja opracowywać propozycje wytycznych i standardów postępowania w wybranych dziedzinach medycyny.
Do realizacji nowych zadań nałożonych na Agencję konieczne będzie – jak szacuje ministerstwo – dodatkowe 50 pełnych etatów. Obecnie Centrum dysponuje 24 pełnymi etatami pracy (plus 6 w projektach unijnych). Dzięki wprowadzeniu klinicznych wskaźników jakości, pacjenci będą mogli sprawdzić, gdzie najbezpieczniej i najskuteczniej realizowane są operacje (o ile na etapie prac legislacyjnych placówki nie wylobbują ograniczeń dostępu do danych). Działalność nowej instytucji będzie finansowana przede wszystkim z przychodów z opłat za akredytację i autoryzację, ale wspierać ma ją też finansowo budżet państwa, zwłaszcza na początku (ok. 3,2–3,9 mln zł rocznie).
Zdarzenia niepożądane pod kontrolą
Jednym z celów zmian jest też rzetelne monitorowanie zdarzeń niepożądanych i wyciąganie z nich wniosków. Jak twierdzi resort zdrowia, w przygotowaniu rozwiązań bazowano na wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia oraz doświadczeniach państw, gdzie takie systemy działają od lat, zwłaszcza Danii, Szwecji, Norwegii, Niemiec. Zgłaszanie działań niepożądanych ma być obligatoryjne, ale bez sankcji, o ile powodem nie było umyślne działanie lub ewidentne zaniedbania.
W Polsce na razie sprawozdawanie takich zdarzeń jest bardzo wybiórcze. Jak wynika z ustaleń ministerstwa, personel szpitali boi się konsekwencji ze względu na brak dostatecznej ochrony prawnej. Jeśli więc lekarz czy pielęgniarka zgłaszają zdarzenie, to głównie takie, które nie stanowiło zagrożenia dla pacjenta oraz w którym personel nie miał bezpośredniego udziału. Są to np. upadki pacjentów lub efekty wadliwego funkcjonowania sprzętu medycznego. – Zauważa się także brak zgłoszeń dotyczących niewłaściwej farmakoterapii, jak np. pomylenie leku, pacjenta, dawki, drogi czy czasu podania – informuje resort zdrowia.
Z badania CMJ przeprowadzonego w wybranych placówkach wynika, że mogą one dotyczyć ponad 7 proc. osób hospitalizowanych. Tymczasem, jak prezentują to unijne zestawienia, każdego roku aż 8–12 procent pacjentów szpitali doświadcza niepożądanych zdarzeń medycznych. Większości z nich – to wniosek z badań przeprowadzonych w Szwecji – można uniknąć dzięki lepszej organizacji.
– Niewiele placówek ma zespoły analizujące takie przypadki i opracowujące zmiany organizacyjne, które mają poprawić bezpieczeństwo – twierdzi Jerzy Gryglewicz, ekspert ds. zdrowia z Uczelni Łazarskiego. Dodaje, że monitorowane są za to zakażenia szpitalne, ale jakość tych danych budzi poważne wątpliwości, ponieważ z map potrzeb zdrowotnych wynika, że problem dotyczy tylko jednego na stu pacjentów. Tymczasem dane z innych państw unijnych wskazują, że do zakażeń może dochodzić nawet w przypadku co dziesiątego pacjenta.
Ministerstwo uważa, że poprawa procedur może skutkować zmniejszeniem liczby zdarzeń niepożądanych o 2,5 procent.
A biorąc pod uwagę, że jatrogenne hospitalizacje są przeciętnie dłuższe o 6 osobodni, NFZ na takiej zmianie mógłby zaoszczędzić około 57,4 mln zł rocznie. Zyskałby też Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wypłacający m.in. zasiłki chorobowe (ok. 2,2 mln zł). Zgodnie z planami zdarzenia mogliby zgłaszać też pacjenci i ich bliscy poprzez dostępny w Internecie formularz.
Ministerstwo chce wymagania i standardy jakościowe wprowadzić także do placówek innych niż szpitale. Mają objąć obligatoryjnie m.in. medyczne laboratoria diagnostyczne i mikrobiologiczne – by wyniki były bardziej wiarygodne.