Służba Zdrowia - strona główna
SZ nr 77–84/2017
z 12 października 2017 r.


>>> Wyszukiwarka leków refundowanych


Nie może być jak dawniej

Halina Pilonis

– Często słyszymy od starszych lekarzy, że oni pracowali jeszcze więcej i zarabiali jeszcze mniej. Trudno im zrozumieć to, że nie chcemy żyć, tak jak oni. Walczymy o poziom europejski, a nie, żeby było tak jak kiedyś – mówi lek. Krzysztof Hałabuz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.

Halina Pilonis: Stanął Pan właśnie na czele Porozumienia Rezydentów. Czy będzie ono teraz kontynuować dotychczasową strategię działania?

Krzysztof Hałabuz: Jestem w organizacji od początku jej powstania. Wspólnie ustaliliśmy najbardziej – naszym zdaniem – efektywny plan działań.

H.P.: Ale wasza dotychczasowa aktywność nie przyniosła żadnych rezultatów. Może czas na weryfikację strategii?

K.H.: Staramy się przede wszystkim zaktywizować własne środowisko, a to długotrwały proces. Wielu z nas nie ma czasu nawet na to, aby przez chwilę zastanowić się, czy w ogóle powinni zaangażować się w protesty środowiska, a co dopiero wziąć w nich udział. Poza tym zaplanowaliśmy eskalację form nacisku. Jesteśmy dopiero w połowie drogi.

H.P.: Jak do tej pory próbowaliście zmusić rządzących do wprowadzenia zmian poprawiających waszą sytuację?

K.H.: Najpierw „adoptowaliśmy” posłów. Rezydenci w swoim miejscu zamieszkania zwracali się do parlamentarzystów z tamtejszych regionów, informując ich o naszych postulatach. W sumie „adoptowaliśmy” dwustu posłów. Potem wysyłaliśmy premier Beacie Szydło recepty na poprawę sytuacji w służbie zdrowia. Otrzymała wiele druków recept z konkretnymi rozwiązaniami dotyczącymi uzdrowienia naszego systemu ochrony zdrowia. Następnie była czerwcowa manifestacja lekarzy rezydentów pod Ministerstwem Zdrowia. Przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel powołał grupę G9 zrzeszającą zawody medyczne, gdzie mamy silną reprezentację. W sumie aż 40 tys. ludzi na Facebooku deklarowało poparcie dla niej.

H.P.: Ilu rezydentów popiera i chce włączyć się w wasze działania?

K.H.: Wszystkich rezydentów jest około 25 tysięcy. Gdyby liczyć „lajki” na naszej grupie na Facebooku, mamy poparcie około 20 tys. lekarzy specjalizujących się w różnych formach. W czerwcowym proteście wzięło udział 10 tys., ale były też tam rodziny, znajomi, starsi lekarze i pielęgniarki.

H.P.: A 2 października?

K.H.: Dokładnie jeszcze tego nie wiemy, ale np. w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej we Wrocławiu absencja rezydentów wyniosła 100 procent. Nieobecności lekarzy w pracy w tym dniu to efekt wykorzystania wolnego przysługującego po oddaniu krwi lub w ramach opieki nad dzieckiem czy urlopu wypoczynkowego.

H.P.: Dlaczego nie wszyscy rezydenci są gotowi, aby protestować?

K.H.: Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, że mogłoby być inaczej. Świadomość personelu, że w pozostałej części Europy praca lekarza organizowana jest w odmienny sposób jest nikła. Ci, którzy to zrozumieli – wyjechali. I wbrew temu, co mówi minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, wcale nie wracają.

H.P.: W Czechach czy Rumunii rezydentom udało się zrealizować własne postulaty?

K.H.: Czescy lekarze przemalowali karetkę na karawan z napisem: „My wyjedziemy, wy umrzecie” i jeździli po kraju. Objechali wszystkie szpitale, namawiając lekarzy do złożenia wypowiedzenia umowy o pracę. Rząd się przestraszył i zgodził na podwyższenie płac dla lekarzy bez specjalizacji do poziomu dwóch średnich krajowych, a ze specjalizacją do wysokości trzech średnich. W Rumunii natomiast rząd spełnił obietnice wyborcze i pensje lekarzy do przyszłego roku wzrosną trzykrotnie.

H.P.: W Czechach do protestu przyłączył się samorząd zawodowy. Nasza Izba Lekarska ogranicza się do wydawania stanowisk…

K.H.: To prawda. Samorząd przyjął strategię, że będzie tylko opiniował, a działać ma związek zawodowy. Dlatego chcemy aktywnie zaangażować się w prace samorządu lekarskiego i to zmienić. Nasi reprezentanci będą wchodzić w jego struktury na szczeblach wojewódzkich. Mamy nadzieję, że uda nam się z czasem zweryfikować postawę Naczelnej Rady Lekarskiej.

H.P.: Wasi starsi koledzy po fachu nie angażują się aktywnie w wasze działania. Czasem ma się wrażenie, że jest w środowisku przyzwolenie na taki stan rzeczy.

K.H.: To prawda. Często słyszymy od starszych lekarzy, że oni pracowali jeszcze więcej i zarabiali jeszcze mniej. Trudno im zrozumieć, że my nie chcemy żyć tak jak oni. Walczymy o poziom europejski, a nie, żeby było tak jak dawniej. W PRL lekarze zarabiali mało, tyrali jak niewolnicy i było powszechne przyzwolenie na łapownictwo. My nie chcemy pracować w takich realiach. Tymczasem nawet minister zdrowia – też lekarz – w publicznych wystąpieniach mówi, że lekarze są przepracowani i to jest poniekąd wpisane w ten zawód. „Tak było, tak jest i pewnie będzie, a jedynym ograniczeniem tego zjawiska powinien być zdrowy rozsądek osób, które podejmują tę pracę”.

H.P.: Wierzyć się nie chce, że K. Radziwiłł uważa, że medycy są przepracowani, bo brakuje im zdrowego rozsądku. W ostatnim czasie byliśmy świadkami całej serii przypadków śmierci lekarzy podczas dyżurów. Państwowa Inspekcja Pracy stwierdziła przypadki pracy bez przerwy nawet przez 120 godzin. I to wszystko z głupoty?

K.H.: Lekarze pracują za długo, bo mało zarabiają. Wielu z nich jest też zmuszanych przez ordynatorów, którzy nie mają kim obsadzić dyżurów. Młody lekarz nie może odmówić, bo narazi się nie tylko swojemu zwierzchnikowi, ale i kolegom. Narzędziem tego przymusu jest też zatrudnianie lekarzy na dyżury na podstawie umów cywilnoprawnych zamiast na umowy o pracę. Omija się przez to przepisy o czasie pracy.

H.P.: Przepracowani lekarze stanowią jednak zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla swoich pacjentów. Dlaczego ludzie nie wychodzą na ulicę, aby domagać się opieki przez lekarzy, których stan nie stanowi zagrożenia dla ich życia?

K.H.: Pewnie nie zdają sobie sprawy, że czas reakcji lekarza po nieprzespanej nocy jest taki jak po spożyciu alkoholu, kiedy jego poziom we krwi wynosi 1 promil. Jest to zadanie dla samorządu lekarskiego, aby edukować społeczeństwo, jak powinna wyglądać praca lekarza gwarantująca chorym odpowiednią jakość usług i bezpieczeństwo. Ludzie muszą dowiedzieć się, że w innych krajach wizyta lekarska wygląda inaczej. Lekarz traktuje pacjenta jak partnera w procesie leczenia i ma na to siłę i czas. OZZL zwrócił się z pismem do premier Beaty Szydło, w którym wnioskuje o to, aby rząd RP przedstawił bezzwłocznie projekt ustawy, która ograniczy czas pracy lekarzy w Polsce zgodnie z unijną dyrektywą o czasie pracy, to jest do 48 godzin tygodniowo wraz z nadgodzinami, bez względu na liczbę miejsc pracy i formę zatrudnienia, co oznacza, że ograniczenie powinno obejmować także lekarzy zatrudnionych na podstawie umowy cywilnoprawnej i lekarzy na kilku etatach.

H.P.: W Polsce wyzysk jest wpisany w system opieki zdrowotnej. Gdyby rządzący podwyższyli wam pensje, nie pracowalibyście tyle godzin i nie miałby kto leczyć Polaków. A to oznacza, że rządzący nie podwyższą wam pensji dobrowolnie. Tymczasem wy zdecydowaliście się na protest głodowy. Nikt się nie przejmuje, że umieracie z przepracowania, a mają się wzruszyć, bo jesteście głodni?

K.H.: Ciągle jesteśmy optymistami i wierzymy, że prawda się obroni. Protestujemy dla siebie i dla pacjentów. Chcemy realnych działań rządu poprawiających sytuację w ochronie zdrowia. Lekarze nie mogą umierać na dyżurach, a pacjenci czekając w kolejkach.

H.P.: Zyskanie poparcia społecznego będzie trudne. Kiedy czyta się komentarze pod artykułami o trudnej sytuacji młodych lekarzy, poziom zawiści, obelg i wyzwisk wobec waszego środowiska przeraża. Dlaczego ludzie tak nie lubią lekarzy?

K.H.: W PRL-u wszyscy twierdzili, że lekarze to łapówkarze. Potem łapówki się skończyły, ale wielu doktorów ma prywatne gabinety. Ponieważ system jest niewydolny, część chorych korzysta z prywatnych porad. Uważają, że płacą za dużo za opiekę, która przecież im się należy w ramach ubezpieczenia zdrowotnego. Ta frustracja przenosi się na lekarzy. Poza tym pewnie doświadczają kontaktu z przemęczonymi lekarzami, którzy skrajnie wycieńczeni po 24 godzinach pracy myślą tylko o tym, aby dobrze rozwiązać problem medyczny, a brakuje im sił na empatię, uśmiech czy rozmowę.

H.P.: Jakie będą wasze dalsze kroki?

K.H.: Rozważamy wypowiadanie klauzuli opt-out i zorganizowanie strajku generalnego. Rośnie liczba lekarzy zapisujących się do OZZL, nawet młodych kolegów tuż po studiach.
Lekarze zdają sobie sprawę, że przynależność do związku zawodowego daje im określone prawa, zapewnia pomoc prawną w rozmowach z dyrekcją, a w razie protestów może wspomóc finansowo. Trzeba pamiętać, że wypowiadanie klauzuli opt-out oznacza wejście na ścieżkę wojenną z lekarzami specjalistami, bo ordynator nie mając kim obsadzić dyżurów zmuszałby ich do dodatkowej pracy. Dla rezydenta, który robi specjalizację pod opieką lekarza specjalisty taka wojna mogłaby się skończyć fatalnie. Kolejny problem to wprowadzona przez Ewę Kopacz możliwość pracy na kontraktach w szpitalu, która też nie służy wspólnym protestom. Lekarz zatrudniony na umowę o zarabia 3 tys. zł, a na kontrakcie 10 tys. zł. Protest, aby był skuteczny, musi objąć cały kraj. Żeby strajk był legalny, trzeba wejść w spór zbiorowy z dyrekcją szpitala. Bez zwiększenia finansowania całej służby zdrowia nie da się skutecznie systemu naprawić. Dlatego od 2 lat postulujemy, by zwiększyć środki w systemie. Wskazujemy możliwe rozwiązania.

H.P.: Ale waszym zadaniem nie jest naprawa systemu. Macie leczyć ludzi. Mieliśmy premiera lekarza, ministrem zdrowia jest były szef samorządu lekarskiego, marszałkiem senatu lekarz – to jest ich zadanie. Czy prowadzicie rozmowy ze wszystkimi ugrupowaniami partyjnymi?

K.H.: To nas zadziwia, że kiedy lekarz zostaje politykiem to całkowicie się zmienia. Często żartujemy, że działając w Porozumieniu Rezydentów nie możemy zajść za daleko na szczeblach politycznych, bo też nam się poglądy zmienią. Postanowiliśmy nie wiązać się z żadną partią. Politycy często wykorzystują poparcie różnych grup, aby zdobyć władzę, a potem nie dotrzymują obietnic. Nasze postulaty wpisują się w program każdej partii, bo przecież wszystkie mają na sztandarach poprawę opieki zdrowotnej w Polsce.

H.P.: Zamieszanie z organizacją LEK-u i kwalifikacją na specjalizacje lekarskie, publikacja miejsc specjalizacyjnych na dwa tygodnie przed terminem podjęcia decyzji ważącej na całym życiu i – mimo wyroku Trybunału Konstytucyjnego – nieudostępnienie pytań egzaminacyjnych – to bałagan czy celowe działania?

K.H.: Nie wiem. Minister zdrowia po dwóch latach urzędowania mówi nam, że powoła zespół, który przygotuje mapy potrzeb zdrowotnych służące opracowaniu zapotrzebowania na konkretnych specjalistów. Mamy wrażenie, że to wszystko służy temu, aby „przemielony” w ten sposób młody lekarz, idąc na rezydenturę czuł się jakby dostał gwiazdkę z nieba i nie śmiał protestować, że coś jest nie tak.




Najpopularniejsze artykuły

Ciemna strona eteru

Zabrania się sprzedaży eteru etylowego i jego mieszanin – stwierdzał artykuł 3 uchwalonej przez sejm ustawy z dnia 22 czerwca 1923 r. w przedmiocie substancji i przetworów odurzających. Nie bez kozery, gdyż, jak podawały statystyki, aż 80 proc. uczniów szkół narkotyzowało się eterem. Nauczyciele bili na alarm – używanie przez dzieci i młodzież eteru prowadzi do ich otępienia. Lekarze wołali – eteromania to zguba dla organizmu, prowadzi do degradacji umysłowej, zaburzeń neurologicznych, uszkodzenia wątroby. Księża z ambon przestrzegali – eteryzowanie się nie tylko niszczy ciało, ale i duszę, prowadząc do uzależnienia.

Ile trwają studia medyczne w Polsce? Podpowiadamy!

Studia medyczne są marzeniem wielu młodych ludzi, ale wymagają dużego poświęcenia i wielu lat intensywnej nauki. Od etapu licencjackiego po specjalizację – każda ścieżka w medycynie ma swoje wyzwania i nagrody. W poniższym artykule omówimy dokładnie, jak długo trwają studia medyczne w Polsce, jakie są wymagania, by się na nie dostać oraz jakie możliwości kariery otwierają się po ich ukończeniu.

Diagnozowanie insulinooporności to pomylenie skutku z przyczyną

Insulinooporność początkowo wykrywano u osób chorych na cukrzycę i wcześniej opisywano ją jako wymagającą stosowania ponad 200 jednostek insuliny dziennie. Jednak ze względu na rosnącą świadomość konieczności leczenia problemów związanych z otyłością i nadwagą, w ostatnich latach wzrosło zainteresowanie tą... no właśnie – chorobą?

Testy wielogenowe pozwalają uniknąć niepotrzebnej chemioterapii

– Wiemy, że nawet do 85% pacjentek z wczesnym rakiem piersi w leczeniu uzupełniającym nie wymaga chemioterapii. Ale nie da się ich wytypować na podstawie stosowanych standardowo czynników kliniczno-patomorfologicznych. Taki test wielogenowy jak Oncotype DX pozwala nam wyłonić tę grupę – mówi onkolog, prof. Renata Duchnowska.

Najlepsze systemy opieki zdrowotnej na świecie

W jednych rankingach wygrywają europejskie systemy, w innych – zwłaszcza efektywności – dalekowschodnie tygrysy azjatyckie. Większość z tych najlepszych łączy współpłacenie za usługi przez pacjenta, zazwyczaj 30% kosztów. Opisujemy liderów. Polska zajmuje bardzo odległe miejsca w rankingach.

Czy NFZ może zbankrutować?

Formalnie absolutnie nie, publiczny płatnik zbankrutować nie może. Fundusz bez wątpienia znalazł się w poważnych kłopotach. Jest jednak jedna dobra wiadomość: nareszcie mówi się o tym otwarcie.

10 000 kroków dziennie? To mit!

Odkąd pamiętam, 10 000 kroków było złotym standardem chodzenia. To jest to, do czego powinniśmy dążyć każdego dnia, aby osiągnąć (rzekomo) optymalny poziom zdrowia. Stało się to domyślnym celem większości naszych monitorów kroków i (czasami nieosiągalną) linią mety naszych dni. I chociaż wszyscy wspólnie zdecydowaliśmy, że 10 000 to idealna dzienna liczba do osiągnięcia, to skąd się ona w ogóle wzięła? Kto zdecydował, że jest to liczba, do której powinniśmy dążyć? A co ważniejsze, czy jest to mit, czy naprawdę potrzebujemy 10 000 kroków dziennie, aby osiągnąć zdrowie i dobre samopoczucie?

Onkologia – organizacja, dostępność, terapie

Jak usprawnić profilaktykę raka piersi, opiekę nad chorymi i dostęp do innowacyjnych terapii? – zastanawiali się eksperci 4 września br. podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Soczewki dla astygmatyków – jak działają i jak je dopasować?

Astygmatyzm to jedna z najczęstszych wad wzroku, która może znacząco wpływać na jakość widzenia. Na szczęście nowoczesne rozwiązania optyczne, takie jak soczewki toryczne, pozwalają skutecznie korygować tę wadę. Jak działają soczewki dla astygmatyków i na co zwrócić uwagę podczas ich wyboru? Oto wszystko, co warto wiedzieć na ten temat.

Zdrowa tarczyca, czyli wszystko, co powinniśmy wiedzieć o goitrogenach

Z dr. n. med. Markiem Derkaczem, specjalistą chorób wewnętrznych, diabetologiem oraz endokrynologiem, wieloletnim pracownikiem Kliniki Endokrynologii, a wcześniej Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozmawia Antoni Król.

Cukrzyca: technologia pozwala pacjentom zapomnieć o barierach

Przejście od leczenia cukrzycy typu pierwszego opartego na analizie danych historycznych i wielokrotnych wstrzyknięciach insuliny do zaawansowanych algorytmów automatycznego jej podawania na podstawie ciągłego monitorowania glukozy w czasie rzeczywistym jest spełnieniem marzeń o sztucznej trzustce. Pozwala chorym uniknąć powikłań cukrzycy i żyć pełnią życia.

Jakie badania profilaktyczne są zalecane po 40. roku życia?

Po 40. roku życia wzrasta ryzyka wielu chorób przewlekłych. Badania profilaktyczne pozwalają wykryć wczesne symptomy chorób, które często rozwijają się bezobjawowo. Profilaktyka zdrowotna po 40. roku życia koncentruje się przede wszystkim na wykryciu chorób sercowo-naczyniowych, nowotworów, cukrzycy oraz innych problemów zdrowotnych związanych ze starzeniem się organizmu.

Aż 9,3 tys. medyków ze Wschodu ma pracę dzięki uproszczonemu trybowi

Już ponad 3 lata działają przepisy upraszczające uzyskiwanie PWZ, a 2 lata – ułatwiające jeszcze bardziej zdobywanie pracy medykom z Ukrainy. Dzięki nim zatrudnienie miało znaleźć ponad 9,3 tys. członków personelu służby zdrowia, głównie lekarzy. Ich praca ratuje szpitale powiatowe przed zamykaniem całych oddziałów. Ale od 1 lipca mają przestać obowiązywać duże ułatwienia dla medyków z Ukrainy.

Rzeczpospolita bezzębna

Polski trzylatek statystycznie ma aż trzy zepsute zęby. Sześciolatki mają próchnicę częściej niż ich rówieśnicy w Ugandzie i Wietnamie. Na fotelu dentystycznym ani razu w swoim życiu nie usiadł co dziesiąty siedmiolatek. Statystyki dotyczące starszych napawają grozą: 92 proc. nastolatków i 99 proc. dorosłych ma próchnicę. Przeciętny Polak idzie do dentysty wtedy, gdy nie jest w stanie wytrzymać bólu i jest mu już wszystko jedno, gdzie trafi.

Dobra polisa na życie — na co zwrócić uwagę?

Ubezpieczenie na życie to zabezpieczenie finansowe w trudnych chwilach. Zapewnia wsparcie w przypadku nieszczęśliwego wypadku lub śmierci ubezpieczonego. Aby polisa dobrze spełniała swoją funkcję i gwarantowała pomoc, niezbędne jest gruntowne sprawdzenie jej warunków. Jeśli chcesz wiedzieć, na czym dokładnie powinieneś się skupić — przeczytaj ten tekst!

Leki, patenty i przymusowe licencje

W nowych przepisach przygotowanych przez Komisję Europejską zaproponowano wydłużenie monopolu lekom, które odpowiedzą na najpilniejsze potrzeby zdrowotne. Ma to zachęcić firmy farmaceutyczne do ich produkcji. Jednocześnie Komisja proponuje wprowadzenie przymusowego udzielenia licencji innej firmie na produkcję chronionego leku, jeśli posiadacz patentu nie będzie w stanie dostarczyć go w odpowiedniej ilości w sytuacjach kryzysowych.




bot