Posłowie Sejmowej Komisji Zdrowia 26 marca br., w dniu ogłoszenia przez ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego rozporządzeń w sprawie nowych wykazów refundacyjnych leków, próbowali uzyskać od obecnych na posiedzeniu przedstawicieli MZ odpowiedź na pytanie, czy pacjenci zyskają, czy też stracą na wprowadzonych zmianach. Niestety, nie otrzymali jasnych i jednoznacznych informacji.
Wiceminister zdrowia Aleksander Nauman zapewniał, że pacjenci zyskają, gdyż niemal w każdej grupie leków udało się wynegocjować znaczące obniżki cen. Jedynie w przypadku dwóch producentów, których leki obecne były na wcześniejszych listach refundacyjnych, nie uzgodniono cen, a ponieważ przekraczały one o 50% ceny obecnych na polskim rynku leków odtwórczych, MZ podjęło decyzję o skreśleniu produktów tych firm z listy podstawowej.
Jak podkreślał Nauman, żadna z firm nie podjęła decyzji o wycofaniu się z polskiego rynku. Jednak w przeddzień wydania przez ministra rozporządzeń wicemin. Nauman spotkał się w imieniu min. Łapińskiego z attaché handlowymi państw UE, przedstawicielami ambasady USA i ambasadorem UE – i na tym forum również nie zgłoszono formalnie żadnych krytycznych uwag. Z wypowiedzi przedstawicieli firm wynikało jednak, że gdyby negocjacje nie toczyły się "pod pistoletem", byliby skłonni przystać na jeszcze większe upusty cenowe na swe produkty.
Co do korzyści dla pacjentów – wicemin. Nauman nie przedstawił posłom żadnych danych, ale tego samego dnia szef resortu obwieścił na konferencji prasowej w Kancelarii Premiera, że na święta Wielkanocy ma dla pacjentów bardzo dobrą wiadomość: odpłatność za leki obniży się z ich strony o 20%.
Do 26 marca ministrowie zdrowia i finansów nie zdążyli podpisać rozporządzenia dotyczącego limitów refundacyjnych, określającego, do jakiej kwoty kasy chorych refundują koszty określonych leków. W związku z tym tak naprawdę nie było jeszcze można ustalić, ile pacjent zapłaci za konkretny lek w aptece.
Z listy leków refundowanych przez kasy ubyło ok. 380 preparatów, a z listy chorób przewlekłych – 7 pozycji, dopisano zaś do niej choroby psychiczne i upośledzenia umysłowe.
Kierownictwo resortu zapewnia, że dzięki uzyskaniu od zagranicznych firm farmaceutycznych obniżek cen produkowanych przez nich preparatów średnio o blisko 20% (w poszczególnych przypadkach obniżki wyniosły od 3 do 70%) kasy chorych zmniejszą dopłaty do list refundacyjnych co najmniej o 900 mln w skali roku. Pieniądze te mają pozostać w systemie ochrony zdrowia i zostaną przeznaczone dla szpitali, a nie np., jak zapewniał zdziwionych posłów Komisji Zdrowia Waldemar Deszczyński, dyrektor gabinetu politycznego ministra zdrowia, na budowę autostrad. Jeden z posłów zgłosił wątpliwość: skoro wszystkie środki uzyskane dzięki obniżkom cen u producentów mają trafić do szpitali, to na jakiej podstawie min. Łapiński twierdzi, że pacjenci będą dopłacać do leków o 20% mniej niż dotyczas?
Posłowie wyrażali zadowolenie, że koniec końców kierownictwo resortu uwzględniło krytyczne opinie środowisk lekarzy, pacjentów i mediów, dotyczące niektórych propozycji zmian w wykazach, pogarszających sytuację finansową pacjentów, szczególnie osób przewlekle chorych. Nie usunięto więc z listy ryczałtowej pasków dla cukrzyków ani plastrów przeciwbólowych dla chorych z bólami nowotworowymi. Pod wpływem społecznych nacisków resort zrezygnował też z zamiaru wycofania z listy chorób przewlekłych astmy i przewlekłych zespołów oskrzelowo-płucnych. Według zapewnień wicemin. Naumana, także chorzy na padaczkę nie będą płacić za leki więcej niż dotychczas.
Posłowie nie uzyskali jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jakimi kryteriami kierowali się członkowie powołanego przez ministra zespołu przy kwalifikowaniu leków na listy refundacyjne. Wypominali, że nie brano pod uwagę 90-dniowych terminów uzgodnień, przewidywanych w nowej ustawie o cenach, a nowe listy i ceny preparatów "konsultowano" w trybie przyspieszonym, przy czym ostateczne poprawki na listach – jak powiedziała posłanka Elżbieta Radziszewska – wprowadzał niekolegialnie sam minister zdrowia nocą z 25 na 26 marca. Naruszone zostały tym samym wytyczne dyrektywy 89105/2001 UE, w której mowa jest o tym, że procedury wpisywania preparatów na listy refundacyjne muszą być przejrzyste i spójne. W tym kontekście warto odnotować zapowiedzi, iż w najbliższych dniach szef resortu wyda zgodne z prawem unijnym rozporządzenie dotyczące trybu wnioskowania do ministra zdrowia o wpisania nowych produktów na listę leków refundowanych. W najbliższych dniach minister ma też podpisać rozporządzenie regulujące ceny leków dopuszczonych do stosowania tylko w szpitalach.
Poseł Radziszewska wielokrotnie domagała się odpowiedzi na pytanie, skąd wzięła się zakładana przez resort kwota oszczędności uzyskanych rzekomo na obniżkach cen leków, szacowana początkowo na poziomie 1,3 mld zł, a ostatnio już 900 mln zł. "Lekcji matematyki" udzielił jej dyr. Waldemar Deszczyński. Otóż – mówił – wydatki kas chorych na refundację leków wyniosły w ub.r. 5,4-6 mld zł (dokładnie nie wiadomo, gdyż nie spłynęły jeszcze dane z ostatnich dwóch miesięcy 2001 r.), firmy obniżyły ceny o ok. 20 proc., stąd łączne wydatki kas chorych na refundację będą w br. mniejsze o 900 mln – 1,3 mld zł.
- Minister Łapiński obiecał mi przedwczoraj, przed kamerami telewizji, że na dzisiejszym posiedzeniu Komisji Zdrowia otrzymam od niego dokument zawierający dane, ilu producentów obniżyło ceny leków, jak to wygląda cenowo i procentowo – mówiła posłanka Radziszewska. – I choć minister sam zaproponował ten termin, obiecanego dokumentu nie dostarczył.
Posłowie nie uzyskali odpowiedzi, o ile wzrosną koszty leczenia w szpitalach w związku z przesunięciem części preparatów (np. przeciwnowotworowych) na listy leków szpitalnych. Hospitalizacja jest przecież najdroższą formą leczenia. Przedstawiciele resortu zapewniali, że budżet zyska na tym 12 proc., gdyż leków szpitalnych nie obowiązują apteczne marże detaliczne.
Poważny niepokój wywołały zmiany dokonane w grupie antybiotyków, z których część została przeniesiona z listy odpłatności 30-proc. na listę 50 -proc. Uczestniczący w obradach komisji prof. Tadeusz Chruściel z NIL wyraził przekonanie, że najbiedniejszych grup ludności nie będzie już stać na leczenie antybiotykami. Profesor wyraził też podziw dla zespołu, który przygotował zmiany – za ogrom wykonanych prac, skrytykował jednak styl, w jakim są wprowadzane, a także możliwe do przewidzenia efekty tych zmian. Wymieniał leki, które dla chorych przewlekle podrożeją np. tylko o 4 zł na opakowaniu, jednak w ciągu roku kwota ta, pomnożona przez 25 opakowań, urośnie do znacznej dla najbiedniejszych emerytów sumy. Prof. Chruściel stwierdził, iż na internetowej liście cen hurtowych, zawierającej 1131 refundowanych preparatów, cena hurtowa wzrosła ostatnio w przypadku aż 817 preparatów, a tylko dla 280 ją obniżono. Jak mają się do tego zapewnienia o obniżkach cen średnio o 20%? – pytał.
Zdaniem prof. Chruściela, koszty uzyskania oszczędności przez kasy chorych poniosą pacjenci, którzy będą musieli dopłacać do leków jeszcze więcej niż dotychczas.
- Zauważyłam, że ministerstwo niejednokrotnie obniżało limity, jednocześnie przesuwało dany lek do grupy preparatów z mniejszą odpłatnością – mówiła posłanka Ewa Kopacz. – Na przykład tertensif przeniesiono z 50-proc. do 30-proc. odpłatności, ale limit obniżono do 2,65 zł – w związku z czym pacjent zapłaci za opakowanie nie 7 zł, jak dotychczas, ale ok. 17 zł. Pos. Kopacz nie uzyskała odpowiedzi na pytanie, jak liczna jest grupa leków, w przypadku których dokonano podobnego manewru.
Na wniosek prof. Chruściela, którego stanowisko poparli obecni w Sejmie przedstawiciele Naczelnej Izby Aptekarskiej i Izby "Farmacja Polska", zgłoszono propozycję, by Sejmowa Komisja Zdrowia sformułowała dezyderat do ministra zdrowia o przesunięcie terminu wejścia w życie rozporządzeń dotyczących list leków refundowanych o 2 miesiące: z 10 kwietnia na 10 czerwca br. Apteki, hurtownie, szpitale i inne jednostki nie są przygotowane do wprowadzenia w tak krótkim czasie niezbędnych zmian, bo firmy komputerowe nie dysponują jeszcze nawet programami z nowymi wykazami ponad 2 tys. preparatów, które należałoby zainstalować w aptekach. Niewprowadzenie przepisów przejściowych spowoduje, że firmy, które zakupiły już preparaty po wyższych cenach, będą musiały sprzedawać je po 10 kwietnia taniej. Wobec braku okresu przejściowego Stowarzyszenie Firm Farmaceutycznych w Polsce, Naczelna Izba Aptekarska oraz Izba Gospodarcza "Farmacja Polska" zamierzają zaskarżyć ministerialne rozporządzenia do Trybunału Konstytucyjnego.
Na koniec – kilka słów o atmosferze, w jakiej odbywało się ostatnie posiedzenie Komisji Zdrowia. Byłoby za mało określić ją jako gorącą. Uderzający był kompletny brak krytycyzmu i niezależności myślenia posłów rządzącej koalicji, a także nieumiejętność pohamowania emocji wobec parlamentarzystów opozycji, domagających się wyjaśnienia wprowadzanych zmian. Na przykład posłanka Maria Gajecka-Bożek, wiceprzewodnicząca Komisji Zdrowia (posłanka już w piątej kadencji) jako sukces potraktowała fakt, że listy leków refundowanych zostały poddane publicznej dyskusji, gdyż w poprzednich latach ukazywały się od razu w gotowej postaci w Dzienniku Ustaw. Gdy jednak posłanka Małgorzata Stryjska wyraziła żal, że przed podpisaniem wykazów nie spotkał się z Komisją min. Łapiński, posłanka Gajecka-Bożek stwierdziła: "Pani się chyba pomyliło, co może komisja". Poproszona przez posłankę Radziszewską, by nie komentowała w taki sposób wypowiedzi innych posłów, wiceprzewodnicząca komisji ripostowała z wdziękiem: "Pani poseł czepia się mnie jak rzep psiego ogona".
Z kolei gdy posłanka Radziszewska uporczywie domagała się wyjaśnień, skąd się wzięła kwota miliarda trzystu milionów, poseł Stanisław Jarmoliński błysnął dowcipem: – Z nieba. Niech się pani dowie u posłów z Ligi Polskich Rodzin, bo oni mają bliżej.
Nie zabrakło też podczas posiedzenia wyłączania mikrofonów "niewygodnym" mówcom, przedstawiciel MZ zaś oświadczył, że podejrzewa dwie posłanki o "lekką schizofrenię", a jedna z posłanek opozycji została określona jako "Himalaje demagogii".
To tylko niektóre kwiatki z poselskiej łączki, wymownie świadczące, o tym, kto zasiada w polskim parlamencie.